Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość pracusiowa12

Sprawa pokazania dziecka znajomym - kto ma rację?

Polecane posty

Gość pracusiowa12

Chodzi o odwiedziny z dzieckiem. Przed ciążą przez kilkanaście miesięcy pracowałam w pewnej małej, rodzinnej firmie. Byłam obca w miasteczku a szefowie firmy przyjęli mnie prawie jak własne dziecko. Szefowa raz nawet wspomniała, że moi rodzice są daleko więc to ona jako moja pracodawczyni będzie mnie pilnować (w sensie troszczyć się). Gdy zaszłam w ciążę wszyscy w pracy ucieszyli sie, zaczęli mi podsuwać smakołyki itd. wypytywali o mój stan. Gdy z ciążą były problemy szefowa dałą mi swój prywatny nr komórki i kazała dzwonić o każdej porze dnia i nocy gdyby coś się działo. Oczywiście gdy odchodziłam na macierzyński dostałam prezenty, kwaity, zostałam wyściskana i wycałowana, zapewniano mnie, że mnie odwiedzą, wzięli mój nowy adres (przeniosłam się do sąsiedniego większego miasta aby być bliżej szpitala, lekarza itd.) Przed porodem odwiedziłam jeszcze moją firmę, pogadaliśmy. Szefowa kolejny raz upewniła się jaki jest mój nowy adres, pokazała mi jakieś ciuchy które sobie kupiła i zażartowała, że będą na chrzciny. Jak urodziłam, szefowa zadzwoniła i zapewniła o swojej pomocy gdybym czegoś potrzebowała, kazała mi dbać o siebie. Wróciłam do domu z dzieckiem. Cały czas byłam pewna, że przyjadą z pracy zobaczyć małego. Kupiłam specjalnie nowy zestaw do kawy, zawsze dbałam, aby był porządek w domu i aby było jakieś ciastko do kawy. Ale czas mijał, a nikt nie przychodził. Nie dzwonili, nie smsowali. W pracy przyjaźniłam się z jedną dziewczyną w moim wieku i nasze relacje wybiegały daleko poza firmę, więc ona jako jedyna interesowała się mną i moim dzieckiem. I oczywiście przekazywała pozdrowienia od pozostałych pracowników. Oni ciągle ją pytali o mnie i dziecko i pytali, kiedy ich odwiedzę z małym. Zrobiło mi się przykro, bo musiałabym jednak podjechać autobusem, z dzieckiem to już trochę więcej zachodu, a poza tym nikt nie odwiedził mnie ani w szpitalu, ani później po porodzie, a sami oczekują, że to ja tam pojadę. Od porodu minęło już pół roku. Szefowa czasami pyta jeszcze o mnie, znajomi z pracy też, ale dziecko widzieli tylko na zdjęciu. Jakoś nie mogę się przełamać, żęby pojechać do nich piewsza aby im pokazać synka. Ja tak długo siedziałam sama i czekałam choćby na głupiego smsa, a tu nic. Koleżanka mówi, że głupio robię, a ja uważam, że to ja mam rację. Wiem, że długa ta historia ale może ktoś przeczytał i poradzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A zaprosiłaś ich? Może nie chcą przyjechać, bo nie chcą się narzucać? Uważam że koleżanka ma rację. Zapakuj się w busa i odwiedź firmę - zrobisz wycieczkę sobie i dziecku :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość też przyszła-obecna mama
Powiem Ci tak: Przez prawie 2 lata leczyłam się na niepłodność, zżyłam się z personelem do tego lekarz mnie prowadzący okazał się być dobrym Znajomym mojej Kuzynki......... Na oddziale wczesniaczym również zżyłam się z personelem i to bardzo, oddział ten to można powiedzieć śmiało drugi dom mój i Dzieci przez dłuższy czas...... Pracuję, jestem zatrudniona na pełny etat od lat w pewnej instytucji. Co do pierwszych dwóch pozycji: Sama jeżdżę raz do roku w odwiedziny. W pracy..... Choć wszyscy mi a raczej Maluszkom "kibicowali" gdy walczyły dzielnie najpierw o życie, a później o zdrowie, tak po wyjściu Dzieci ze szpitala (choć to nie był koniec problemów zdrowotnych) jakoś te ciepłe gesty i wyrozumiałość się skończyły. Co prawda Szef rozumie. Ale reszta pracowników już nie. Wróciłam do pracy od września zeszłego roku. Moje Latorośle poszły do przedszkola (odradzanego przez zaprzyjaźnioną Panią Dr. która ratowała moje Dzieci) a także po badaniach w Instytucie chorób płuc i gruźlicy przez inną Lekarkę........... Niestety Dziecie mi chorują bardzo. Co sprawia, że siłą rzeczy muszę z Nimi (razem lub na przemian) długie tygodnie spędzać w domu.........W pracy (jak tylko do niej idę) jestem traktowana jak zakała, wszyscy są na mnie obrażeni wielce, dostaję do zrobienia rzeczy kuriozalne z moim stażem i kwalifikacjami.............. Cóż zaciskam zęby i brnę przez to "bagno" choć wiem że bycie mamą się będzie za mną ciągnęło latami........... Również w chwilach gdy było z moimi Dziećmi tragicznie padały deklaracje "bycia całym sercem ze mną".........jakoś dziś nawet ślad tej "wyrozumiałości" nie pozostał. Mój cały zespół się deklarował na Chrzciny Małych ( nie było okazji zaprosić, ponieważ Chrzest moje Dzieci przyjęły w stanie krytycznym, w sali szpitalnej, gdzie nawet znak Krzyża mogłam zaryzować nie dotykając główki Maluszków, nawet nie zostały Ich główki polane wodą święconą.............traumatyczne te Chrzciny były, ale bardzo mi na nich zależało wobec widma śmierci Obydwojga w najbliższych 24 h). Po powrocie ze szpitala Dzieci nie odwiedzono mnie ani raz, choć zapraszałam. Sama pofatygowałam się z Dziećmi do pracy, bo z kolei mnie zapraszano. Nie powiem, wszyscy się zbiegli w ciągu dwóch minut od rozniesienia się widamości że przybyłam oto, ale...............to była moja jedyna wizyta w pracy z Dziećmi, ponieważ odniosłam bardzo silne i przekonujące wrażenie, że ..................liczono na oglądnięcie Maluszków niepełnosprawnych................a tu rozczarowanie- dwójka brykających Maluszków, choć wymagających ciągłych wizyt kontrolnych u milionów lekarzy. Na znakomitej części twarzy dostrzegłam zawód....... Chciałam sobie tłumaczyć, ze to moja wyobraźnia płata mi figle,. jednak biorąc pod uwagę jak jestem dziś traktowana, nie mam złudzeń. Oni szukali tylko sensacji, tematu do plot........... Smutne to, ale prawdziwe............... Moja rada: Wystosuj zaproszenie, jak nie raczą zareagować - sprawa jasna - POZERSTWO. I nie szukaj usprawiedliwień, nie łudź się że Ci "się wydaje"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość też przyszła-obecna mama
Powiem Ci tak: Przez prawie 2 lata leczyłam się na niepłodność, zżyłam się z personelem do tego lekarz mnie prowadzący okazał się być dobrym Znajomym mojej Kuzynki......... Na oddziale wczesniaczym również zżyłam się z personelem i to bardzo, oddział ten to można powiedzieć śmiało drugi dom mój i Dzieci przez dłuższy czas...... Pracuję, jestem zatrudniona na pełny etat od lat w pewnej instytucji. Co do pierwszych dwóch pozycji: Sama jeżdżę raz do roku w odwiedziny. W pracy..... Choć wszyscy mi a raczej Maluszkom "kibicowali" gdy walczyły dzielnie najpierw o życie, a później o zdrowie, tak po wyjściu Dzieci ze szpitala (choć to nie był koniec problemów zdrowotnych) jakoś te ciepłe gesty i wyrozumiałość się skończyły. Co prawda Szef rozumie. Ale reszta pracowników już nie. Wróciłam do pracy od września zeszłego roku. Moje Latorośle poszły do przedszkola (odradzanego przez zaprzyjaźnioną Panią Dr. która ratowała moje Dzieci) a także po badaniach w Instytucie chorób płuc i gruźlicy przez inną Lekarkę........... Niestety Dziecie mi chorują bardzo. Co sprawia, że siłą rzeczy muszę z Nimi (razem lub na przemian) długie tygodnie spędzać w domu.........W pracy (jak tylko do niej idę) jestem traktowana jak zakała, wszyscy są na mnie obrażeni wielce, dostaję do zrobienia rzeczy kuriozalne z moim stażem i kwalifikacjami.............. Cóż zaciskam zęby i brnę przez to "bagno" choć wiem że bycie mamą się będzie za mną ciągnęło latami........... Również w chwilach gdy było z moimi Dziećmi tragicznie padały deklaracje "bycia całym sercem ze mną".........jakoś dziś nawet ślad tej "wyrozumiałości" nie pozostał. Mój cały zespół się deklarował na Chrzciny Małych ( nie było okazji zaprosić, ponieważ Chrzest moje Dzieci przyjęły w stanie krytycznym, w sali szpitalnej, gdzie nawet znak Krzyża mogłam zaryzować nie dotykając główki Maluszków, nawet nie zostały Ich główki polane wodą święconą.............traumatyczne te Chrzciny były, ale bardzo mi na nich zależało wobec widma śmierci Obydwojga w najbliższych 24 h). Po powrocie ze szpitala Dzieci nie odwiedzono mnie ani raz, choć zapraszałam. Sama pofatygowałam się z Dziećmi do pracy, bo z kolei mnie zapraszano. Nie powiem, wszyscy się zbiegli w ciągu dwóch minut od rozniesienia się widamości że przybyłam oto, ale...............to była moja jedyna wizyta w pracy z Dziećmi, ponieważ odniosłam bardzo silne i przekonujące wrażenie, że ..................liczono na oglądnięcie Maluszków niepełnosprawnych................a tu rozczarowanie- dwójka brykających Maluszków, choć wymagających ciągłych wizyt kontrolnych u milionów lekarzy. Na znakomitej części twarzy dostrzegłam zawód....... Chciałam sobie tłumaczyć, ze to moja wyobraźnia płata mi figle,. jednak biorąc pod uwagę jak jestem dziś traktowana, nie mam złudzeń. Oni szukali tylko sensacji, tematu do plot........... Smutne to, ale prawdziwe............... Moja rada: Wystosuj zaproszenie, jak nie raczą zareagować - sprawa jasna - POZERSTWO. I nie szukaj usprawiedliwień, nie łudź się że Ci "się wydaje"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hiacynta-bukiet
nie cuduj i jedz do firmy; traktuja cie jak rodzine, a ty co, ksiezniczka na ziarnku grochu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mysle ze za małe dziecko na bus i odwiedziny w firmie. Choc nie znam sie. Zapros ich przez przyjaciółkę. Czasu nie maja by przyjechac a ty masz miec czas i sily będąc świeża matka?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kobieto nie oczekuj że wiecznie będziesz pępkiem świata!!! to że chcesz się pochwalić dzieckiem zrozumiałe i to ty masz pokazać czyli pojechać lub zaprosić nie każdy chce zobaczyć , narzucać się bo jak wiesz każdy ma swoje życie , plany obowiązki więc , nie rób z siebie cierpiącej i jak chcesz się pochwalić to zaproś !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja uważam,że oni zachowali się jak należy. Wiele razy, tu na forum pisano,że rodzina bliższa i dalsza pcha się z buciorami do szpitala, żeby zobaczyć noworodka, a potem tabunami przychodzą do domu. Są tacy, może do nich należą ludzie z firmy, co uważają,że pierwsze miesiące trzeba dać matce spokój. Zwłaszcza, jeśli się nie jest rodziną (i nikt ich nie zapraszał :D) Problem z kobietami jest taki,że one myślą, że wszyscy wiedzą co ona ma na myśli i potem się wnerwiają, że nie jest tak jak być powinno. Nie zaprosiłaś to nie przyjechali ;) Ja, jak byłam zżyta z firmą tak jak Ty, podjechałam z dzieckiem prosto ze szpitala ;P I jeździłam do nich co najmniej raz w miesiącu, żeby nie wypaść z obiegu ;P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie chłopak
tyle czasu Ci pomagali i troszczyli się o Ciebie, ja bym się nie zastanawiała, tylko pojechała. W końcu to jednak nie jest prawdziwa rodzina, może nie chcą Ci się pchać do domu bez zaproszenia? Weź zapakuj jakieś dobre ciasto i jedź się pochwal dzieckiem. Pewnie po urlopie będziesz chciała do tej pracy wrócić a dobra atmosfera to podstawa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość widzę że dla damulki
nie spodobało się to co przeczytała bo wieeeele wypowiedzi w tym i moja została skasowana ;) więc się powtórzę - jesteś rozpieszczonym bachorem co sobie nabzdurał coś w tej małej główce to że ty jesteś niewychowanym smarkiem i wszędzie się pchasz bez zaproszenia to inna sprawa, są na świecie wychowani ludzie którzy są kulturalni..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odwiedziny z firmy
i to jeszcze w szpitalu? moim zdaniem to gruba przesada.... ...to są zupełnie inne relacje niż taka prywatna przyjaźń! trzeba to po prostu zrozumieć - to "troska" moim zdaniem ogranicza się do troski w pracy i jeżeli wszyscy sa tam mili to super - ale pracy nie przenosi sie do domu - od prywatnych odwiedzin są prywatni znajomi a nie szefowa czy koledzy po fachu - moim zdaniem wszyscy zachowali sie bardzo ładnie - w pracy była miła atmosfera 0 a koleżanka z którą się zaprzyjeźniłas cie odwiedza przecież. co do sytuacji gdzie w firmie są lekko zdenerwowani przeciągającymi sie problemami z dziecmi to tez się nie dziwię - każdy przeciez ma swoje zycie i ilez mozna komus isc na rekę? - czytam ze dzieciaki juz przedszkolne - toż to przecież już min 3 lata tego "kibicowania" - no niestety moim zdaniem jak jest taka sytuacja to trzeba wybierać - np zmienic prace na mniej absorbujacą - a nie obarczać wiecznie kolegów swoimi problemami! ... i jakie zadania maja byc powierzane osobie - która moze i ma kwalifikacje ale w najmniej oczekiwanym momencie może iść na L4 i zostawi rozgrzebany projekt?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pracusiowa12
Dziękuję za odzew. Nie kasowałam żadnych wypowiedzi, dopiero teraz miałam szansę zobaczyć oba moje topiki (ten oraz drugi, który się zdublował). A kasowanie wypowiedzi świadczy o tym, że moderatorzy pracują, chwalić ich za to:) Jakby wypowiedzi były w porządku, to nikt by ich nie usuwał, musiały być wyjątkowo chamskie bądź niecenzuralne:O W sprawie tego zaproszenia ludzi do siebie - ja wiele razy mówiłam mojej koleżance, któa pytała, kiedy ich odwiedzę, żeby to oni przyjechali do mnie, bo mi jest dość nieporęcznie z małym dzieckiem, w dodatku po zabiegu czułam się kiepsko. Więc nie było tak, że ich nie zapraszałam. Nasze kontakty odbywały się za pośrednictwem owej koleżanki, i tak jak oni kazali jej przekazać, abym przyjechałą, tak samo ja przekazywałam jej zaproszenie dla nich do mnie. Widzę, że są różne punky widzenia i według większości to ja przesadzam. Wobec tego zadzwonię do firmy w poniedziałek i się dopytam co i jak.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moim zdaniem to oni się zachowali źle. Nie mówię o odwiedzinach ale sms z gratulacjami albo pytaniem jak się czują to na prawdę nie ujma i nie narzucanie się. Ja po porodzie dostawałam takie smsy od ludzi z forum których na oczy nie widziałam i było mi tak miło bo wiedziałam ze wiele osób mnie i mojemu dziecku dobrze życzy. Napisanie kilku słów a trwa mniej niż minutę a matce sprawia dużo radości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pracusiowa12
Kornelkowa widzę, że mnie rozumiesz. Mi właśnie było tak przykro, że poza 1 telefonem od szefowej nikt z firmy ani smsa nie wysłał, a tyle było gadania. Właśnie chodzi o taki drobny gest. Przecież sms nie kosztuje wiele. I chyba przez to się tak zacięłam na nich. Bo oni wymagali ode mnie, żę pojadę z maleńkim dzieckiem, autobusem, gdzie wiedzieli, że miałam cc i nie mogę dźwigać wózka, wiedzieli, że jestem sama i może mi trochę być ciężko się zebrać. Już nie wspomnę, że urodziłam na jesieni, kiedy pogoda była do bani. A sami niejednokrotnie jeździli do mojego miasta, bo to najbliższe większe miasto, gdzie można zrobić zakupy itd. i nawet po drodze im do mnie nie było, chociaż mieszkam w centrum.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pracusiowa12
Zresztą już nie będę biadolić. Według mnie to oni byli nie w porządku, trochę się zdziwiłam, że większość z was nie rozumie mojego punktu widzenia. Ale zadzwonię do firmy w poniedziałek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jhgj
Nasze kontakty odbywały się za pośrednictwem owej koleżanki, - a tobie ręcę do pizdy przyrosły? czy gęba do odbytu że sama sie odezwac do nich nie moglas?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No i się już nie stresuj. Bylo minęło. Na pewno bym nie ciągała dziecka po mieście żeby pokazać znajomym z pracy. Kto chciał zobaczyć ten przyjechał. Nic na silę, a dziecko to nie zwierzątko do pokazów. Przynajmniej już teraz wiesz ze gdybyś potrzebowała kiedyś pomocy to na nich liczyć nie możesz mimo ich deklaracji. Pisałaś że masz dobrą koleżankę która was odwiedza itd wiec tego się trzymaj, a resztę z pracy traktuj normalnie, bez uczucia żalu i bez większych zażyłości z nimi. Po prostu jak znajomych z pracy i nic ponad to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja rozumiem że dziecko
to jest niewysłowione szczęście - ale dla ciebie jako matki przede wszystkim , nie wiem skąd u ciebie taka roszczeniowa postawa wobec swoich współpracowników , tak cięzko ci jest zrozumiec że każdy człowiek poza pracą ma swoje życie osobiste , swoje problemy ? Miałaś bardzo dużo szczęścia że trafiłas na takich ludzi i taką szefową ale kobieto , to jest twoje dziecko a nie ich , poza tym uważam że w dobrym tonie byłoby OSOBIŚCIE zadzwonic i zaprosic na konkretną datę a nie przez osoby trzecie nawet jeśli są z firmą związane Nie masz powodów żeby miec do kogoś pretensję i naprawdę piszę to obiektywnie - nie zachowuj się jakby cały świat miał się kręcic wokół ciebie i twojego dziecka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z tym wyzej
sie zgadzam ja to bym sie poczula urazona, gdyby moja dobra kolezanka, ktorej kibicowalam cala ciaze nawet do mnie nie zadzwonila i nie zaprosila na kawe patrzylas na to z tej strony? czy tylko klapki na oczach i "ojej, jaka jestem biedna?"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość yyetuewqwe
Dopiero po pół roku odezwiesz się do ludzi którzy były dla ciebie oparciem? No cóż... Ja bym ci kazała się w dupę pocałować dkoro dopiero po pół roku sobie przypomniałaś o ludziach którzy ci pomagali... I nie zdziwie się jak nie przyjdą do ciebie..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ależ byli oparciem :D:D:D Przez pół roku nie odezwali się do niej słowem. Wcześniej zadeklarowali pomoc i na tym koniec. Jakie to oparcie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z tym wyzej
kornelkowa, dlaczego nie piszesz pod swoim starym nickiem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie kumam jakiego to wsparcia
należy oczekiwać od byłych współpracowników? przecież byli mili w pracy - kupili kwiaty czekoladki - pytają o ciebie - szfowa dzwoniła? ...maja przychodzic jak rodzina co tydzień i brac dziecko na pół dnia :D no bez przesady takie zaproszenia - to raczej sa "pro forma" - raczej nikt nie oczekuje, że ktoś je potraktuje realnie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×