Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość dobry.facet

Ile dałbym by zapomnieć...

Polecane posty

Gość dobry.facet

Minęło już cztery lata, a ja nadal nie mogę o niej zapomnieć. Poznaliśmy się jeszcze w liceum, ona mi się spodobała od samego początku - szczupła, naturalna, duże, bystre oczy i cudowny, niewinny uśmiech. Na początku, przez długi czas łączyła nas jedynie przyjaźń. Wiem doskonale, że ona nie widziała we mnie nikogo ponad przyjaciela, być może tylko kolegę. Wszystko się zmieniło, kiedy po jej skoku w bok z kolegą zerwałem znajomość. Nie chodziło o sam skok, bo jako przyjaciółce nie mogłem robić wyrzutu, ale o sytuację w jakiej do tego doszło. Była sprzeczka, dużo różnych słów. Jednak jak sama się zorientowała że źle zrobiła, doceniła też naszą znajomość. Po przerwie zaczęliśmy się nadal spotykać. Wspólne spotkania o poranku, godziny spędzone na rozmowach, spacerach, leżeniu, przytulaniu się. Tak naprawdę nigdy nawet się nie pocałowaliśmy... A jednak oboje zaczęliśmy odczuwać, że buduje się między nami coś dużo silniejszego niż przyjaźń. Ja jej pierwszy wyznałem, jak wiele dla mnie znaczyła. Choć na początku było inaczej, bo ona tego nie chciała przyjąć do wiadomości i odwzajemnić, później dalej wszystko się dobrze układało... Całe weekendy potrafiliśmy spędzić u mnie, to u niej (od 5:00 rano kiedy to tylko był pierwszy autobus który do Niej dojeżdżał...) na rozmowach o wszystkim i o niczym. O przyszłości, o swoich marzeniach, o tym, co nas drażni, co cieszy, co podoba, co nie... Ehh, długo by mówić. Mieliśmy swoje rocznice, ważne dni miesiąca, w których musiało wydarzyć się coś ważnego, raz lepszego, raz gorszego. W którymś momencie zaczęliśmy się rozumieć bez słów, wystarczyło krótkie "Ty wiesz", jedno spojrzenie, wszystko stawało się jasne. Chociaż rozmawialiśmy często o tym, aby pozostać tylko na takim etapie znajomości, oboje coraz to bardziej mieliśmy się ku sobie... To było coś niesamowitego. Najbardziej zdałem sobie z tego sprawę, kiedy w tym czasie poznała innego chłopaka, a właściwie on zaczął zabiegać o jej względy, a ja stwierdziłem, że to dobry moment, żeby przestać... Mimo, że te krótką znajomość nazwała "związkiem" sama ją zerwała, bo nie było tam tego, co łączyło nas... Po tym dobrym okresie w którymś momencie coś pękło. Zaczęła mnie unikać, często widząc się kończyło się na zdawkowym cześć. Sam już dobrze nie pamiętam jak do tego doszło. Jednak akurat w tamtym trudnym momencie pojawiła się w moim życiu inna dziewczyna - zupełna przeciwność Jej. Przebojowa, towarzyska, atrakcyjna, pewna siebie... Uległem. Ona się we mnie zakochała, ja chciałem się zakochać i tak też myślałem, a może chciałem myśleć. Z M. praktycznie straciłem kontakt. Później się dowiedziałem, że chciała nawiązać znowu kontakt i nadal wspólnie spędzać czas, jednak po pewnej imprezie, na której to Jej przyjaciółka opowiedziała jak to się bawiłem dobrze ze swoją dziewczyną z tego pomysłu się wycofała... Wiem od tej samej koleżanki, że wszystkie wspólne pamiątki poszły w niepamięć, zdjęcia do usunięcia, a sama niewiele chciała z nią rozmawiać na ten temat. Mój związek też w niedługi czas po tamtej imprezie zakończyłem, bo nie mogłem odnaleźć w tej dziewczynie tego, co było między M. a mną. Wiem, że teraz nie ma nikogo, i od czasu naszego "spotykania się" nie miała, bo czasem zapytam o Nią przez inną Jej znajomą, wiem też, że kiedy zaczęła Jej opowiadać co u mnie słychać, M. zmieniała temat, ale tak naprawdę nigdy nie powiedziała co leży Jej na sercu... Nie chciałbym wchodzić do tej samej rzeki, chociaż bardzo chciałbym spróbować nawiązać kontakt, to jednak nie wiem na ile Jej zależy, a na ile podchodzi już do tego "na zimno", bo ja niestety mimo tak dużego upływu czasu nadal mam dużo bardzo świeżych wspomnień z tamtych czasów... Najgorsze, że chciałbym się związać z inną dziewczyną, poświęcić jej swój czas, poznać, zakochać się, jednak w każdej, z którą zaczynam rozmawiać, szukam tego, co miałaby wspólnego z M. Z tego też powodu nie dość, że szybko rezygnuję, to jeszcze bardziej się zniechęcam do ponownego próbowania. Na moją niekorzyść działa jeszcze moja mierna atrakcyjność, jak na faceta 22-letniego... Z perspektywy czasu udaje mi się spojrzeć na to niekiedy z boku i dochodzę do wniosku, że poprzez tą naszą "więź" się wzajemnie skrzywdziliśmy. Chciałbym coś z tym zrobić, tak, żeby spojrzeć na kolejną dziewczynę na nowo, starać się odnaleźć coś zupełnie innego i zakochać się w jej charakterze, bez wracania do przeszłości... Najgorsze że z czasem jest to coraz trudniejsze, bo coraz szybciej się poddaję, a nie jestem łatwym typem niestety, który potrafi szybko nawiązywać dobry kontakt z kobietą. Przynajmniej teraz. Pytam więc: jakby tu zapomnieć tak, by pamiętać (w końcu każda znajomość przeszłości to drogocenne doświadczenie), ale też tak, by spojrzeć z dystansu, bo to chyba mój główny problem... Jeżeli komuś udało to się przeczytać do końca to gratuluję. Dla mnie jednak sama możliwość napisania o tym jak teraz się czuję, miała na pewno jakiś walor terapeutyczny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mmoze.....
Napisz ksiazke !!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość absurdalna
Możesz mi pogratulować, przeczytałam do końca! :) Na koniec napisałeś samo sedno, wartość terapeutyczną ma to że mogłeś tu bezpiecznie wywalić to co ci już kawał czasu na serduchu zalega... Mówią, że miłość pierwsza jest niezapomniana, nie chce wyjść na bezczelną, ale uwierz mi, nie zapomnisz... i im szybciej to zrozumiesz i zaakceptujesz tym lepiej. Nie ma nic złego, w tym że będziesz szukał podobieństw w innych kobietach do M. Prawdopodobnie takich cech potrzebujesz w kobiecie, to w porządku, że już możesz weryfikować swoje potrzeby. Pomyśl ile ci dała ta znajomość, a nie ile może jeszcze i czy w ogóle dać... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jesli kochasz nigdy nie
o niej nie zapomnisz !!! jesli prawdziwie kochasz nigdy nie uda Ci sie stworzyc zwiazku , szczesliwego zwiazku z inna kobietą !!! wiem to po sobie !! przeszlam juz dwa zwiazki, nieudane - bo wciąż w nich byla obecna moja miłość !!! choc bardzo chcialam, nie udalo sie !!! i zaczynam w to watpic , ze kiedykolwiek spotkam takiego faceta , by mi naprawde zalezalo !!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja tysz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość majster bieda
Ja też nie mogę zapomnieć o Niej i chyba nigdy nie zapomnę, choć już mija czwarty rok. Byłem potem w trzech czy czterech krótkich związkach, ale to nic nie znaczyło. Nic nie mogłem poczuć, poza sympatią. I na szczęście dosyć szybko zrywałem z tymi dziewczynami, choć mam wyrzuty sumienia i wiem, że nie powinienem się z żadną z nich związać. Ale chciałem raz na zawsze zapomnieć, nie udało się. Była moją pierwszą miłością. Piękna, inteligentna, towarzyska, zawsze wokół Niej pełno ludzi, z reguły facetów. Ja raczej przeciętny, zwykły, szary chłopak, nie wyróżniający się z tłumu. Połączyła nas przyjaźń, dużo rozmawialiśmy. Z nikim nigdy mi się tak dobrze nie rozmawiało, nikt nie wydawał mi się tak podobny do mnie jak Ona. Siedzieliśmy podobnie- w takich samych pozycjach, dzwoniliśmy do siebie w tym samym czasie i wiele innych sytuacji. Jakaś taka magiczna więź, podobieństwo, przyjaźń. I przyszła miłość. Zakochałem się w Niej jak wariat. Była moją przyjaciółką, kochanką, kobietą z najpiękniejszych marzeń. Ale było też mniej kolorowo, momenty euforii przeplatane z chwilami rozpaczy. Kilka razy się rozstawaliśmy, by kilka dni później znów się spotkać, zamienić kilka słów, zdań...spacer, znów ten uśmiech, namiętność. W końcu odeszła, myślę, że nigdy mnie nie kochała. Na pewno nie tak jak ja Ją. Odeszła z innym, kolega z dawnych lat. Spotkała go na imprezie, ja akurat musiałem wyjechać na kilka dni. Potem niestety jeszcze przez rok widywaliśmy się na studiach. I to nie było przyjemne. Teraz już nie mam z Nią kontaktu. Ale nadal czasem mi się przyśni, przypomni jakaś rozmowa, jakaś sytuacja. Czasem myślę, co u Niej, co bym Jej powiedział jakbym Ją spotkał przypadkiem na ulicy, jak Ona by zareagowała. Wiem, że przy nikim nigdy nie czułem się tak dobrze jak przy Niej. Nikt mnie tak dobrze nie znał jak Ona. Teraz już od roku jestem sam i wiem, że ciężko będzie mi kogoś znaleźć. Może warto byłoby powalczyć o Nią? Może Ona ma takie same wątpliwości jak Ty? Może Ona też by chciała znów nawiązać kontakt? Spróbuj, przynajmniej będziesz miał pewność. Tak, jak ja ją mam. Bo wiem, że z Nią już nigdy nie będę. Bo Ona tego nie chce, Jest szczęśliwa, układa sobie życie z innym i w tym życiu nie ma miejsca dla mnie. Ale może u Ciebie jest inaczej...może jeszcze nie wszystko stracone? pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie zapomnisz, pogadaj, walcz, również ze swoimi kompleksami. Chłopie, nic nie stracisz, możesz jedynie zyskać, walcz! Czy się nie wchodzi dwa razy do tej samej rzeki, czas pokaże a nie głupie przysłowie. Jeśli nie spróbujesz, to nigdy szczęśliwy nie będziesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dobry.facet
Nie spodziewalem sie ze ktos to przeczyta... Sam tylko nie wiem co o tym wszystkim myslec. Tak naprawde niewiele mam okazji w ciagu roku zebym mogl zaaranzowac jakies spotkanie, poniewaz oboje mieszkamy poza swoimi rodzinnymi miastami, wiec taka okazja trafia sie dwa, gora trzy razy na rok. Trudno mi tylko wyobrazic sobie jak takie spotkanie mialoby wygladac. Mimo ze minelo tyle czasu tak jak wspomnialem duzo rzeczy, o ktorych mowilismy, obiecalismy sobie, że bedziemy sie spotykac, widywac, nawet po zakonczeniu ogolniaka... Ale nigdy nie mowilismy o tym w kontekscie wspolnego bycia razem - zawsze ja i Ty... nigdy wspolnie... zabawne ,że czlowiek mimo to potrafi sie tak w kimś zadurzyć. Kiedy ma urodziny, czy są swieta, zawsze wysle jej krotkiego smsa z zyczeniami, tak zeby pamietala. W zamian za to rownie otrzymuje krotka odpowiedz, bardziej z grzecznosci. Mysle ze to najlepszy dowod na to, ze nie do konca jest ona zainteresowana powrotem do tego co bylo przed laty. Chcialbym mimo wszystko zapomniec, zaczac z kims zupelnie od nowa, stworzyc zwiazek z nowa dziewczyna. Wiem ze to niemozliwe dopoki nie zaczne traktowac M. jako dawnej, minionej milosci. Tak jak sie powinno traktowac taka milosc... Jedynie jako wspomnienie z mlodziecznych lat, z sentymentem, a nie melancholią. Tak jak wobec poprzednich dziewczyn z ktorymi do dzisiaj sie czasem mam okazje spotykac :) Wiem ze dopoki tak nie bedzie, nie odkocham sie i nie zapomne, to zawsze istnieje takie ryzyko, że kiedy jakos niespodizewanie M. pojawi sie w moim zyciu to cos sie we mnie złamie i bede chcial wrócić. majster bieda, wiem doskonale o czym mowisz, piszac o kolejnych zwiazkach... ja do dzisiaj nie moge sobie wybaczyc ze wpakowalem sie w zwiazek z dziewczyna, ktora sie we mnie mocno zakochala, a ja sie z nia tak po prostu rozstalem... Bo nie moglem oszukiwac siebie, i jej. Nie chcialbym tego znowu popelnic... absurdalna, wiem, nie zapomne. Licze sie z tym. Probowalem, bezskuteznie, bo kiedy czasem jadąc autobusem czy tramwajem widze jakas dziewczyne o podobnym spojrzeniu, usmiechu, to przypomina mi sie od razu Ona. Niestety my, faceci jestesmy na tej przegranej pozycji, ze dopoki nie uporamy sie z przeszloscia, to albo bedziemy ranić kolejne swoje partnerki, albo nigdy sie nie zwiążemy z żadną... Tak przynajmniej mi sie wydaje, bo trzeciej drogi nie widze. A dosyc mam juz tego stanu samotnosci. Bycie z kims, na kim ci naprawde zalezy to ogromny POWER, cos niesamowitego, co sprawia, ze jest się lepszym czlowiekiem... Niby takie banalne, a jednak nie do konca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak masz rację. " Bycie z kims, na kim ci naprawde zalezy to ogromny POWER, cos niesamowitego, co sprawia, ze jest się lepszym czlowiekiem... Niby takie banalne, a jednak nie do konca." Nie jesteśmy stworzeni do samotności, jednakże czasem dokonujemy złych wyborów, podejmujemy nietrafne decyzje, albo boimy się zaryzykować i tracimy to co w życiu najważniejsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×