Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość prawie babcia

Pomoc przy dziecku

Polecane posty

Gość prawie babcia
kasia miło ze tak uważasz, tez myślę ze będzie dobrze bo przecież co innego jak sie razem mieszka to trzeba wtedy iść na różne kompromisy, wykazac dobrą wolę żeby nie czuli sie że im "rządze" w domu ale tak jak oni mają swoje mieszkanie to przecież wieczory, popołudnia i weekendy będa spedzac po swojemu bo ja zaraz po ich przyjściu z pracy mam w planie wracać do siebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasia z poklonami
bedzie dobrze, byle wszystko z rozsadkiem a widze ze jest Pani madra zyciowo kobieta :) a tym potepiajacym naprawde uwazam ze sie w glowach poprzestawialo. Nie ma blizszej rodziny niz matka, nie ma osoby, ktora z taka sama troska zajmie sie dzieckiem po nieobecnosc mamy jak babcia wiec o co chodzi :) corka bedzie Pani apo rekach calowala z wdziecznosci :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prawie babcia
kasia , kiedyś ludzie inaczej myśleli bo mieli inne możliwości, wiele małżeństw mieszkało razem z rodzicami, rodzeństwem, nieraz dziadkami w wielopokoleniowej rodzinie w jednym domu, czesto w jednym pokoju, nie było mieszkań na kredyt, albo sie na nie miało albo nie i krótka piłka, ale nikt nie słyszał komentarzy w stylu " trzeba było nie wychodzić za maż jak nie masz własnego mieszkania"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasia z poklonami
ja powiem Pani ze tutaj gdzie mieszkam mlodzi ludzie sa bardzo dlugo zwiazani z domem i rodziny sa bardzo zzyte. Dziewczyna nie wyprowadza sie z domu przed zamazpojsciem. I nie mowi sie tyle o prywatnosci itd. Nie wiem sama co jest lepsze. Ja osobiscie wyprowadzilam sie z domu juz jako 18 latka i teraz troszke mi brakuje tego czasu spedzonego z rodzicami. a wracajac do tematu jak ja urodzilam dziecko moja mama przyleciala do nas na kilka miesiecy i bardzo ulatwilo mi to powrot do pracy itd; wiec radze nie sluchac glupich komentarzy osob ktore pewnie dzieci nie maja i nie wyobrazaja sobie jak to jest byc samemu :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prawie babcia
kasiu dziękuje za dobre słowo, wiem ze czasy sie zmmieniły, młodzi dzis wiecej oczekuja od życia niż kiedyś, ja to szanuję i rozumiem ale pewnych rzeczy sie nie przeskoczy, dziecko to zywa istota i trzeba ponieść pewien trud żeby je wychowac czy to w dobrobycie i bajerach czy w moim pokoleniu jak o pampersach jeszcze nikt nie słyszał

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość synowa teściowej
Temat pomocy babć przy dziecku to temat rzeka. U mnie jest tak: moja mama, niby już na emeryturze ciągle dorabia na pół etatu (nie żeby ją sytuacja zmuszała, po prostu robi to żeby wyrwać się z domu). Zanim mój syn przyszedł na świat, obiecywała że pójdzie na emeryturę i będziemy spędzać dużo czasu razem. Owszem, rozumiem że ma swoje życie, ale nie znoszę pustych obietnic. Pierwszy miesiąc po porodzie faktycznie mi pomagała. Później coraz rzadziej. Ostatnio była u mnie ot tak w styczniu ubiegłego roku ( mieszkamy w tym samym mieście). Jak już ma się zająć małym to muszę go zawieźć do niej, i najlepiej uprzedzić tydzień wcześniej. Zadzwoni raz lub dwa w tygodniu i uważa że przecież się interesuje. Doceniam że od czasu do czasu weźmie małego, ale zawsze marzyło mi się że matka sama z siebie odwiedzi nas, wypijemy kawę, pójdziemy na spacer a nie tylko wtedy gdy ją o to proszę bo muszę coś załatwić. Wiele razy zapraszałam ją, ale zawsze spotykałam się z odmową. Wiecznie musi obiady gotować, pranie robić i sprzątać. Tyle tylko że jak jakaś jej koleżanka zaprosi ją na ploty to zawsze ma czas a do córki i wnuka nie ma ochoty. Do mojej siostry syna też ma taki stosunek. Jak był malutki to się nim jeszcze interesowała. Teraz młody ma 15 lat a ona od 7 lat czasami tygodniami go nie widuje. Nie czuję potrzeby żeby go odwiedzić, zadzwonić do niego, gdzieś zabrać. Umyśliła sobie że jest już duży i babcia go na pewno nudzi. Dla mnie to nonsens, bo przecież nikt nie twierdzi że ma z wnukiem na kebaby biegać, no ale od czasu do czasu też mogłaby wyjść z inicjatywą spotkania, a nie tylko wtedy gdy siostra go przywiezie do dziadków (raz na dwa miesiące). Poza tym notorycznie wypomina mi jak to ja mam dobrze że mam od niej taką pomoc, bo jej koleżanki to w ogóle nie chcą wnuków pilnować. Tylko narzekają jak im ciężko a ja to mam tak dobrze. Dziwne, bo ja znam zupełnie inne przypadki. Gdzie babcie zajmują się lub odwiedzają wnuki chętnie, nie traktując tego jako obowiązek. Jak mój synek miał 3 miesiące to mąż co drugi dzień woził nas do mojej matki bo sam pracował całe dnie. Jak my przyjeżdżaliśmy to ona akurat wychodziła po zakupy, coś zalatwić, robić pranie, plewić ogród itd. Bardzo mnie to bolało. Nigdy nie potrafiła traktować nas jak gości. Żeby normalnie usiąść i wypić kawę. A gdy przyjeżdzamy w niedzielę na obiad na 2-3 godzinki to potrafi wyjść na papierosa z moją siostrą do innego pokoju i siedzą tam same godzinę. Nawet nie wiecie jakie to upokarzające. Nie oczekuję od niej żeby wyręczała mnie przy dziecku, żeby bawiła ani żeby gotowała mi obiady. Chciałam tylko żeby czasami wpadła do nas z własnej inicjatywy w odwiedziny, na kawę. Siedzę całymi dniami sama i bardzo brakuje mi kogoś do towarzystwa. No coż.. po kilkunastu odmowach dałam sobie spokój. Widujemy się co drugą niedzielę, albo gdy zawieziemy jej małego bo mamy coś do załatwienia. A już nie wspomnę o tym że gdy bierze synka do siebie, to jak już się zdarzy że sama po niego przyjedzie, to nie weźmie go od rana żeby spędzić z nim czas. Przyjeżdża pól godziny przed czasem jego snu (ok 12 w południe), mam wrażenie żeby położyć go spać i mieć święty spokój :( Natomiast teściowa zupełnie inna bajka. Bardzo pomocna kobieta, nigdy nie odmówi gdy ją o coś proszę. To ona siedziała ze mną dzień przed porodem gdy tak bardzo się bałam, gdy moja matka z koleżanką buszowała po sklepach bo uznała że przy niej się rozczulę ( nie ważne że mówiłam że jej potrzebuję ponieważ jestem sama). Teściowa poza moim synkiem świata nie widzi, odczuwam bezinteresowną miłość z jej strony. Widać że chętnie spędza z nim czas i nie robi łaski. Niestety moje dziecko nie chętnie ją toleruje, a to dlatego że jest przyzwyczajone do pewnych rytuałów wypracowanych w domu a teściowa mimo próśb i rozmów wiecznie po swojemu robi. To kochana kobieta, wiem że chce dobrze ale czasami opadam z sił. Syn ma 20 miesięcy, zasypia sam leżąc w łóżku, a teściowa na siłę usypia go na rękach kołysząc. Przy czym dziecko się irytuje i ryczy. Gdy synek ma zły dzień, zaczyna płakać i wystarczyłoby go zwyczajnie przytulić czymś zainteresować to ona zamiast tego zaczyna zmieniać mu pieluchę, wciskać jedzenie.. kończy się na ryku. W domu teściowa ma bardzo agresywnego psa, fakt że jest niewielki ale zęby ma. Wiele razy prosiłam, błagałam, tłumaczyłam żeby zamykali psa jak przychodzimy (mają dwu piętrowy dom), ale jest głucha na nasze prośby. Pies lata beztrosko po domu, a dziecko jak to dziecko jest nieprzewidywalne, może go kopnąć, ruszyć i nigdy nie wiadomo jak pies zareaguje. Dodam tylko że pies reaguje agresją nawet na wyciągnięcie w jego stronę ręki. Teściowa tego nie widzi, uważa że przesadzamy, nawet mężowi zrobiła awanturę gdy zwrócił jej uwagę. Tym sposobem pies sobie biega, a ona nosi mojego syna pół dnia na rękach. I co wtedy? Dziecko się irytuje i marudzi. Zdecydowałam że nie będziemy do niej chodzić, że lepiej będzie jak odwiedzi nas u nas. Oczywiście przyjdzie jak trzeba, ale kręci nosem. Dodam że jest strasznie roztrzepana. A to wpakuje małemu calą garść jedzenia do buzi aż się krztusi, a to da mu pić ze szklanki ( już dwa razy syn ugryzł szkło co ona zauważyła po czasie), zostawia noże na wyciągnięcie jego rąk. Ostatnio weszłam do domu, teściowa była w łazience a synek bawił się nożem. Wszystkie sposoby zwrócenia jej uwagi nie przynoszą skutku, wręcz teściowa uważa że jesteśmy przewrażliwieni i że jej nie ufamy. Jeśli chodzi o zachowanie przy niej intymności to czegoś takiego nie ma. Jak tylko do nas przychodzi to zaczyna szukać czegoś po szafkach, układać mi bieliznę, przeszukiwać śmietnik, wąchać ubrania, zaglądnie w każdy papier który zauważy. Wiem że ona chce dobrze. Chce pomóc, a wiele rzeczy robi nie świadomie. Kiedyś bardzo mnie to irytowało teraz się z tego śmieję bo musiałabym zerwać z nią kontakty bo dotrzeć się nie da. Cały czas wypomina mi że wszystko za drogie kupuję, dopytuje się ile mamy pieniędzy, na co ile wydajemy i wmawia mi że pewnie mamy ciężko (chociaż nigdy w życiu się nie żaliłam). Podczas przeprowadzki musieliśmy zostawić u niej kilka naszych toreb, oczywiście doskonale wiedziała po czasie co jest w której torbie. Jak zostawie ją z małym na 2 godzinki u nas w domu to po powrocie zdaje mi dokładną relację co do jedzenia mam w jakiej szafce, co w zamrażarce itd. Ma takie uszczypliwe uwagi, np. zauważy że bylam u fryzjera, to od razu pyta ile zapłaciłam. Jak jej powiem to komentarz że to przesada wydawać tyle pieniędzy że ona mogła sama mi zafarbować. Już nic nie wspomnę że wszysko musi wiedzieć, gdzie kiedy byliśmy, a po co a z kim.. i jeszcze powie mi że wie dobrze że wszysko jej opowiem bo nie wypada mi odmówić odpowiedzi. Z tego co napisałam można wywnioskować że moja teściowa to niezła hereta. Fakt że prywatności to uszanować ona nie potrafi, wszystko robi po swojemu i dociąć też potrafi. Jednak jest zawsze kiedy jej potrzebuję, nawet gdy zadzwonie bez uprzedzenia to nigdy nie odmówi, stawia się w 30 min. Potrafi wyjść ze mną na spacer, na zakupy, wypić ze mną kawę.. i nigdy nie robi łaski.Na każdą pomoc z jej strony zawsze mogę liczyć.. przy czym muszę jedym uchem wpuszczać to co słyszę a drugim wypuszczać. Kilka lat temu strasznie mnie denerwowała, potrafiłam przez nią płakać, kłócić się z mężem. W końcu stwierdziłam że mogę sobie histeryzować, odizolować się od niej ale ona w gruncie rzeczy nie jest taka zła, bez niej bym chyba zgineła. No i jest matką mojego męża i babką mojego syna i nie chciałabym utrudniać im kontaktów z nią. Czasami brak mi sił, no ale cóż pozostaje mi tylko tolerancja. Nigdy nie wiem jaką ja będę matką i teściową.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prawie babcia
synowa teściowej---------dzięki ze tak szczegółowo opisałaś postawę zarówno mamy jak i tesciowej, jakże skrajne zresztą są to postawy. Przeczytałam uwaznie i moge smiało stwierdzic że nie pasuje, nie moge utożsamic sie ani z jedną ani z drugą. Twoja mama to jak moja tesciowa, totalna olewka, ignorancja itp Natomiast teściowa, pomaga , stara sie ale ma po prostu swoje wady, (czasami wręcz jak z kawałów o teściowych). Mi by w życiu nawet do głowy nie przyszło układac komuś ubrania (nie wazne czy córce czy synowej), czytać pisma pozostawione na wierzchu, to nie lezy po prostu w mojej naturze, a jak piszesz że dziecko usypia samo w łóżeczku a ona chce je nosić....ja nie wiem po co sobie życie zamiast ułatwiac to utrudniać Pozdrawiam cie serdecznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×