Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość takie pytamie mmam

do mam min 2 dzieci - czy kochacie je tak samo?

Polecane posty

Gość bukaa
Czytałam, że 70% matek kocha jedno dziecko mocniej niz drugie, ale nie chca się do tego przyznać nawet przed sobą, bo wiedzą, ze tak byc nie powinno. Więc "dobra to ja się przyznam" nie jesteś potworem tylko typową matką. Np. moja siostra (ale ona sama była takim faowryzowanym dzieckiem) dużo mocniej kocha syna niz córkę. On jest super genialny, wspaniały, najlepszy, córka wszystko robi źle. Jak jest się zwraca uwagę, to stwierdza, że takie jest życie. :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość -,-,-,-,-,-,-,-,-
Szczerze mówiąc ja też miałam tego rodzaju obawy przed urodzeniem drugiego dziecka, ale teraz widzę, że była to skrajna głupota. Jasne, że miłość w obu przypadkach przejawia się inaczej. Czego innego potrzebuje dziecko, które wkracza w etap samodzielnego działania niż bezbronny maluszek. Często jest tak, że przelewanie nieskończonej miłości na jedno dziecko może w konsekwencji mu tylko zaszkodzić. Znam kilku jedynaków, których rodzice mimo, że ich dziecko jest już dorosłe ciągle chcą ingerować w jego życie. Uważam, że tak naprawdę dziecko bardziej wdzięczne będzie za rodzeństwo, w którym najpierw będzie mieć towarzyszy zabaw, a w przyszłości osoby na których wsparcie może liczyć , niż za stale zachwycającą i zapatrzoną jak w obrazek mamusię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość miałam te dylematy
Kiedy urodziła się córcia - człowiek zakochał się powyżej uszu i nie wyobrażał sobie jak to było bez niej i że można kogoś kochać mocniej, przecież nie wystarczy miłości. Patrzyłam, głaskałam, całowałam i się rozczulałam. Po 15 miesiącach druga ciąża, nieco konsternacji i mieszanych uczuć - jak to będzie. Niby się cieszyłam, ale to nie było to. Cały czas rozczulałam się nad córcią i miałam obawy, ze drugi maluszek - no bo na początku płeć nie była mi znana - wiadomo, będzie poszkodowany , ze mu coś zabraknie. Bałam się też rozłąki z córką, na wypadek konieczności pobytu w szpitalu ( w ciązy z córką leżałam ostatnie 5 tygodni na patologii). Bałam się nawet tych 3 dni po porodzie, ze zatęsknię się. Urodził się synek po 25 miesiącach od narodzin córki. Poród nieco z dreszczykiem (komplikacje, niepewność, strach o niego). Tęskniłam za cócią, ale nie aż tak jak myślałam, ze nie do przeżycia. Urodziłam 20 minut po połnocy, małego zabrali na badania, mnie odstawili na salę na odpoczynek. Rano coś we mnie pękło, czekałam aż mi przywiozą synka. Przywieźli, wymęczonego:( Zwracał wody płodowe od samego porodu, tak się ich opił przez to wszystko. Nie chciał ssać, był wymęczony, mnie serce w talarki się krajało. Patrzyłam na ten dziubek i zastanawiałam się, skąd było we mnie tyle wątpliwości. Synuś był spokojnym noworodkiem, spał długo, pobudka na karmienie tylko i przewijanie. Regularny, kto nie przychodził, to mało go zauważał (jedna z babć), wszyscy szli do córki, jej poświęcali uwagę. Pewnego dnia sama teściowa powiedziała, ze ma wyrzuty, ze małego nie zauważa przez to, ze on tylko spi i śpi. To się z czasem zmieniło, synek więcej czuwał, zauwazał, obserwował. Dzisiaj ma 13 miesięcy i jest małym zbójem:) Rozrabiaka, ze nie wiem. Hmmm, czy kocham go mniej, albo bardziej od córki? Nie, kocham tak samo mocno, może nieco inaczej, bo to chłopczyk, ale tak samo mocno. Nie wyobrażam sobie faworyzować jedno albo drugie. Staram się być sprawiedliwa. A miłości mam w sobie jeszcze dużo i wystarczyłoby dla trzeciego malucha. Czasami mam wyrzuty sumienia, ze synek mnie absorbuje zbyt mocno (sam sie domaga) , że wtedy mniej uwagi mam dla córci. Ale staram się odrabiać zaległości, staram się być podzielona po równo. Nie wyróżniami i nie bronię młodszego, ale oceniam sytuację , bo synek jest cwaniakiem i jak coś chce osiagnąć, a jest obok siostra to potrafi tak zapłakac jakby mu coś zrobiła, zeby ją odpędzić. Widziałam naocznie kilka takihc zagrań, córka siedziała spokojnie, czymś się bawiła, mały sobie upatrzył to samo, chciał od niej zabrać, nie dała mu, to w ryk. I mina pokrzywdzonego:p cwaniak, że hej. Rozwleczone:) konsensus - KOCHAM MOCNO I TAK SAMO!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×