Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Dziewczyna22.5

sympatia czy coś więcej?

Polecane posty

Gość Dziewczyna22.5

Mam pewnego znajomego/ kolegę, którego znam od przedszkola. D był moją pierwszą miłością. Podobał mi się od zawsze, dosłownie odkąd pamiętam. Na początku podstawówki polegało to na przysłowiowym "czubieniu się". Zaczepki, rzucanie w siebie kamieniami itp. Wiadomo - musiałam pokazywać jak bardzo go (nie) lubię, żeby nie dopuścić do plotek na szkolnym korytarzu. Później sprawa zaczęła wyglądać trochę inaczej, mianowicie nie staraliśmy się już tak bardzo ukrywać swojej sympatii. Wtedy wszyscy wiedzieli że "K lubi D a D lubi K". Doszło do tego że( chyba w piątej klasie podstawówki) dałam mu buzi. Był to mój pierwszy pocałunek "z języczkiem" w życiu. Pamiętam nawet komentarz D, który wyciągnęłam od jego kolegi "Jak na pierwszy raz OK". Ten etap zakończył się względnie głupio: Po jakimś czasie od pocałunku D urządził domówkę. Cała akcja była chyba "nagrana" - miała być okazją do nadania naszej znajomości oficjalnego tonu. D poprosił mnie o rozmowę. Tego nie zapomnę do końca życia... Wyznał mi, że bardzo mu się podobam, że jestem idealną dziewczyną. Kilkanaście minut wyliczał wszystkie moje dobre cechy. Przytulił się do mnie i nie przeszkadzało mu, że nie odwzajemniłam tego gestu. Następnego dnia spotkaliśmy się na boisku. Siedziałam na ławce z koleżankami. D podszedł, usiadł i położył głowę na moich kolanach, jakby chciał ogłosić "Patrzcie! To moja dziewczyna." Nie wiedziałam jak się zachować, więc udałam, że nie wiem o co chodzi. Odrzuciłam go wtedy, bo się wystraszyłam. Byłam tylko dzieckiem. Żyłam w swoim pięknym świecie. D bardzo mi się podobał, cieszyłam się, że mogę codziennie go spotykać, czasem tylko po to wychodziłam z domu. I to mi wystarczało. Odrzucając go, być może podświadomie broniłam tego swojego pięknego dziecięcego światka. Od tamtej pory D oczywiście nigdy więcej nie próbował. W przeciągu kilku lat parę razy zdarzały się kłopotliwe sytuacje, np. kiedy po kilku piwach( chyba po dwóch, bo było to jakoś pod koniec gimnazjum/początek liceum) nie mogliśmy się od siebie odkleić przez 3 godziny, tak że reszta się oburzyła i rozeszła do domów. Kiedy spotykam D, czuję się jakbym miała do czynienia z kimś najlepszym na świecie, jakoś tak wyniośle, jakbym właśnie szła po czerwonym dywanie z najdroższymi diamentami na szyi... Podoba mi się w nim wszystko. Każde słowo, styl bycia, poglądy, pomysły. Jest chodzącym ideałem. Nie jestem w nim zakochana i cieszyłabym się, gdyby był szczęśliwy z jakąś dziewczyną, ale czasem wyobrażam sobie, jak szczęśliwa byłabym będąc tą dziewczyną. Między mną i D istnieje dziwna atmosfera - sympatia z dystansem. Lubimy z sobą rozmawiać, ale ma to zawsze trochę oficjalny ton, co jest dziwne z uwagi na staż naszej znajomości. Z resztą chłopaków z paczki zawsze mogłam gadać "normalnie", na luzie. Z D co innego... zawsze była i do dziś jest( a mam prawie 23 lata, on 21) nutka skrępowania i zmieszania. Jeszcze zabawniej jest po alkoholu... tańczymy razem pół nocy( a z nim tańczy mi się najlepiej), rozmawiamy, śmiejemy się, wszystko bez tej całej głupiej otoczki a następnego dnia powrót do punktu wyjścia. Nawet kiedy jestem bardzo zakochana w innym chłopaku, to o D myślę jak o tym, który potrafiłby sprawić, że byłabym naprawdę szczęśliwa. Ostatnio coraz częściej zastanawiam się, czy powinnam działać w tym kierunku. Kilka miesięcy temu przełamałam się( w zasadzie popchnęło mnie do tego załamanie) i zaprosiłam go na film - mój ulubiony, który po seansie( właściwie połowie seansu, bo nie zdążyliśmy więcej obejrzeć z powodu problemów technicznych) został też oczywiście jego ulubionym. Było miło, porozmawialiśmy i na tym się skończyło, bo byłam akurat po bolesnym rozstaniu i ogólnie starałam się ograniczać swoje kontakty z ludźmi, żeby nie pokazywać się w takim stanie. Może powinnam zaprosić D na drugą połowę filmu? Starać się częściej z nim spotykać... nie wiem. Za każdym razem, kiedy mam ochotę tak zrobić, pojawiają się myśli typu "gdyby chciał, sam zacząłby działać" "nic nie ma, wszystko sobie wymyślasz". Dlatego, jeśli komukolwiek chciało się doczytać do końca, proszę was o wyrażenie własnego zdania. Wiadomo, że nic na siłę i nic nagle, więc może pomożecie mi nabrać odpowiedniego nastawienia do całej sprawy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dziewczyna22.5
Musiałam tak długo, żeby dobrze nakreślić sytuację :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale niewiele osób doczyta do końca :( ,więc zapewne niewiele odpisze. Pogadaj z nim.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dziewczyna22.5
Chyba lepiej zostawić to tak, jak jest i mieć piękne złudzenia. Była nawet taka piosenka "Jedyne co mam, to złudzenia..."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość october&april
przeczytałam:) sympatia to za mało;) więc reszte dopiszcie sami;) obooje❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dziewczyna22.5
A to przypadkiem nie jest tak, że każdy ma jakiś sentyment, niespełnioną miłość z dzieciństwa, która może być tylko taka?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość october&april
z dziecinstwa?? hmmm...nie wiem. Ja takiej nie miałam, wszystkie zakończone:) jedynie..zawsze ujmowali mnie Faceci w stylu: wojownik, bohater:D ale tacy byli przed 1 wojną św. i w książkach, filmach, baśniach. Chodzi o cechy charakteru. Potem zmniejszyłam poprzeczkę aby byli inteligentni i kulturalni - tacy dżentelmeni;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dziewczyna22.5
Mam blisko takiego chłopaka i nic nie mogę zrobić. Szkoda, że nie mogliśmy poznać się normalnie, nie jako dzieci. Wszystko byłoby mnie skomplikowane.. i zdecydowanie mniej strachu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×