Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Domi.G

Czy można kogoś przestać kochać w jeden dzień i bardzo chcieć z tą osobą być

Polecane posty

Hej, Mam 21 lat i jestem z moim chłopakiem od półtora roku. I do tej pory byłam w nim szaleńczo zakochana i całkowicie szczęśliwa. Zależy mi na nim. Było cudownie, znamy się całkowicie, nie mieliśmy prawie żadnych problemów. Patrzyłam na niego całymi dniami i czułam niesamowite szczęście że ze mną jest. Kochałam w nim wszystko. Dostrzegałam wady ale akceptowałam je bo wiedziałam że dzięki nim jest sobą. I było cudownie aż do momentu aż pewnego dnia popatrzyłam na niego i z przerażeniem stwierdziłam że nic do niego nie czuje. Wręcz zaczął mnie irytować. Od tamtego czasu nie wiem co się dzieje, przecież jakaś cząstka mnie czuje że go kocha. Próbowałam się zmusić do miłości, do normalnego myślenia o nim. Szaleje za nim. Wiem to. Ale źle się przy nim czuje. W kółko macieju zastanawiam się czy to że się przy nim źle czuje i to że nie czuje do niego tej niesamowitej miłości co kiedyś to zwyczajnie brak miłości... Chce z nim być. Zazdroszcze dziewczynie która z nim będzie bo on jest niesamowity. Nie wiem co robić... Wczoraj z nim zerwałam. Myślałam że tak trzeba. Że to koniec i musze żyć dalej. Ale nie wiem czy chce bez niego żyć. Co jakiś czas myśle sobie: "kocham go, przecież ja go tak kocham..." ale za chwilę czuje mdłości z przerażenia że to nie ten z którym chce być do końca życia... Dzisiaj widziałam kolasia w autobusie. Myślałam że to on... był taki podobny... Ucieszyłam sie na jego widok i poczułam że chce żucić mu się na szyje i go wycałować... Tak za nim tęsknie mimo że to tylko jeden dzień... Ale on okazało się że to nie on... I się rozpłakałam. Tak bardzo chciałam go przytulić... Wtedy czułam że go kocham. Ale już po godzinie znów poczułam że jak wróce do niego to znów poczuje te mdłości i odpychanie. Nie wiem co robić. Nic nie pomaga. On powiedział żebym odpoczęła. Że poczeka miesiąc na moją odpowiedź. Gdzieś podświadomie czuje że go kocham. Tak bardzo chce z nim być. To czemu tak się czuje. Czemu zwyczajnie nie mogę... Moi rodzice bardzo na niego nażekali i moja mama powiedziała mi żebym się do niego nie zmuszała i wypominała przy tym jego wady... Oprócz tego bardzo dużo ze sobą przebywalismy. Codziennie... Nie miałam czasu dla siebie. Czy to może być kryzys? Czy to przejdzie i będzie tak jak dawniej?? Czy ja musze po prostu odpocząć?? Proszę o odpowiedź, bo już wariuje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie wydaje mi się żeby mozna było kogoś przestać kochać bez powodu. Kochać kogoś to wierzyć w niego, zachwycać się jego osobą. Nie zawiódł Twojego zaufania, nie zmienił się... więc może to ten lęk w Tobie. Może boisz się samej siebie? Miłość to nie tylko motyle w brzuchu, bo te znikają po kilku miesiącach/ latach. miłość to coś więcej, coś co tworzy się po długim czasie, w bliskości, przyzwyczajeniu itd. i Wy to macie. Może tak naprawdę nie ufasz mu, albo zrobił coś co Cię do niego zraziło? A jeśli nie... to musisz po prostu WIERZYĆ, że to właśnie ON, ten jedyny. Wierzyć i tyle. Nic więcej. Każdy kolejny będzie w Tobie budził takie same wątpliwości. Prawda jest taka,że nie istnieją żadne kosmiczne siły przeznaczenia ;) Sama wybierasz kogo kochać. Głowa do góry.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wolna wola! Musisz sobie codziennie powtarzać, że go kochasz i będziesz go kochała :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bfvcxn
Z Twojego opisu wygląda to tak, że dotknęła Cię gamofobia tzn. paniczny lęk przed związkiem. Poczytaj o tym na internecie - napewno coś znajdziesz. Taki lęk nie jest normalny i nie jest objawem kryzysu. Czułam to samo - na szczęście mi to przeszło i mój związek nadal istnieje. Teraz wiem, że przez cały ten czas gdy bałam się z Nim spotykać, gdy tak fatalnie się czułam w Jego towarzystwie a mimo to tęskniłam, kochałam Go. Jeśli masz taką możliwość szukaj pomocy u psychologa - ale dobrego - mi 2 powiedziało, że każdy ma wątpliwości i że taki lęk to nic nadzwyczajnego!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No właśnie... ja czuje ciągły strach... mdłości kiedy z nim nie jestem i kiedy o nim myśle bo ciągle boje się że to nie on. Boje się że to co mówią inni że go kocham to bujda i że będę do końca życia nie z tym facetem. Pamiętam jaka byłam szczęśliwa... ale już od jakiegoś czasu zanim to się zaczęło ciągle się bałam że coś mu się może stać. Wciąż drżałam o to że ktoś mi go zabierze... Aż pewnego dnia zobaczyłam w nim kogoś obcego którego się boje... To okropne. Jak z tym sobie dać radę. Boje się że go stracę i boje się że to nie on. Są momenty kiedy sobie nie radze. Mdłości i chęć uczeczki ikiedy on jest przy mnie sprawiają że myślałam ze to się skończy kiedy z nim zerwę ale to nic nie dało. Bo marze żeby do niego wrócić i jednoczeście boje się tego co będzie. Ja non stop się boje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Minął już miesiąc... zero poprawy, próbowałam wszystkiego. Nic nie pomaga. Dodatkowo mam wrażenie że popadłam w depresję. Mój chłopak cały czas jest przy mnie, a ja mimo tego że wiem że się do niego zraziłam to nie umiem pozwolić mu odejść, bo czuje że tak bardzo go kocham. W czwartek idę do psychologa. Mam ciągłe lęki. Nie wiem jak mogłam przestać do niego czuć tą pewność w jeden dzień... ale od jakiegoś czasu przeczuwałam że coś mi go odbierze. Czuje że już nie chce innego chłopaka. Że nie chce być już z nikim innym, bo nawet zakładając że udałoby mi się zapomnieć o nim to napewno nie chciałabym być z kimś znowu i ciągle się bać że mimo idealnej pewności że go kocham, pewnego dnia obudzić się i pomyśleć: "Ja nic do niego nie czuje!" Jaką mam pewność że następnym razem to się nie powtórzy?? Bo gdyby ktoś jeszcze miesiąc temu zapytał się mnie czy to ten to ja bym bez wahania odpowiedziała: tak, to ten! Chce za niego wyjść. Więc czy miłość w ogóle istnieje?? Bo skoro mogła się skończyć tak z dnia na dzień, to jak mam w nią wierzyć. Po za tym. Jak mam pogodzić się z tym że nie mogę być z najcudowniejszym chłopakiem jakiego poznałam. Dlaczego nie mogę być?? Przecież tak bardzo chcę. Po co mam szukać nowej miłości skoro znalazłam już moją miłość. Więc czemu wciąż się go boję...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zakreconanapunkcie
Witaj, nie wiem czy jeszcze tu zaglądasz mam nadzieje że tak:) chcę zapytać jak wygląda Twoja sytuacja?? ponieważ ja od miesiąca znajduje się w podobnej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jejuu nie jestem sama! ;) To takie fajne uczucie, odkryć, że ktoś inny na tym świecie czuje się podobnie. Tylko, że Ty masz baardzo wyrozumiałego chłopaka. JA z moim byłam pół roku, moja pierwsza miłość. I pewnego dnia, tak nagle pomyślałam sobie- kurcze ja go nie kocham! (a byłam przekonana, że to ten jedeyny- ale wiadomo- pierwsza miłość). I od razu następnego dnia z nim zerwałam. Zaraz potem tego żałowałam, ale tak bardzo go zraniłam, że on nie był w stanie mi wybaczyć. Po kolejnym pół roku, kiedy na zmiane byłam pewna, że nadal go kocham, albo myślałam sobie- ale debil, jak ja mogłam coś do niego czuć- wtedy równo w naszą niedoszłą rocznicę wróciliśmy do siebie. I następnego dnia stwierdziliśmy, że nas poniosło i to nie to. Mineły kolejne dwa miesiące i jest dzisiaj- ostatnio na imprezie znowu zachowywaliśmy się jak para, wszystko było super, ale następnego dnia on nawet mnie nie dotknął. Nadal, po takim czasie ja nie weim co czuje. I on najwyraźniej też. Nie wiem, obawiam się, że do końca życia tak będe miała. I nie wiem, czy to tylko dlatego, że on był/ jest moją pierwszą miłością, i tak już zawsze bęzie to dla mnie wyjątkowe, czy to dlatego, że nadal go kocham, i poprostu jak przyszedł pierwszy lepszy kryzys w związku to ja z nim zerwałam- poddałam się. Nie wiem co ja czuje, tym bardziej co on. Tęsknie za nim, to oczywiste i jestem bardzo zazdrosna, ale nie weim czy chcę z nim być. A najgorsze jest to, że dla mnie to wszystko jest bardzo ważne, i wszystko przeżywam tak mocno, a dla niego to jest np. normalne, że całuje się z kimś po pijaku. (a ja oczywiście jak się potem dowiedziałam, to ryczałam jak głupia). AAAA!! Tak bardzo nie wiem. Dobra, za bardzo się rozpisałam, już kończę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość opadly mgly i miasto ze snu_
Skąd wiadomo, że opery mydlane to fikcja? - Bo w prawdziwym życiu mężczyźni są czuli tylko w łóżku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie słuchaj tych głupot o jakichś gamofobiach, itd. Nie mówię, że psychologowie nie mogą się komuś przydać, ale że takie coś to jest wymysł. Mamy intuicję i nie należy jej lekceważyć. Jeśli podpowiada, że nie powinnaś z nim być, to jej uwierz. Ja kiedyś wobec jednego chłopaka też miałam podobne odczucia jak Ty i też z nim zerwałam, zastanawiając się, czy dobrze zrobiłam. Nie potrafiłam powiedzieć, dlaczego nie daję rady z nim być. Po latach zrozumiałam, że to nie było to i gdybym z nim została, to byłby to koniec mojego życia, bo byliśmy całkiem inni i co innego było dla nas ważne. Mimo że go kochałam, to była dobra decyzja. Przez te lata spełniam kolejno wszystkie swoje marzenia, a przy nim to nie byłoby możliwe, bo on tego nawet nie rozumiał. Nie kochał mnie aż tak, aby zrozumieć, jak ważne są dla mnie pewne rzeczy i przez to mnie mocno ograniczał, ja z kolei nie rozumiałam jego zbyt przyziemnych wymagań. Nie pasowaliśmy do siebie, a intuicja to mi podpowiadała. Teraz ja mam to, o czym marzyłam i on ma to, o czym marzył, gdybyśmy byli razem, nic z tego dla żadnego z nas by nie było.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam. Minęło już kilka lat od czasu kiedy tu napisałam, ale przypomniałam sobie o tym i pomyślałam, że wyjaśnię jak rozwiązała się tamta sytuacja. Udałam się do psychologa kilka dni później. Pamiętam, że byłam już w bardzo złym stanie. Moje lęki przerodziły się w silne stany depresyjne. Nie mogłam nic jeść, spać. Nic nie robiłam tylko leżałam. Albo lęki były tak duże, że chciałam wciąż uciekać. Chowałam się pod kołdrę. Mój chłopak był cały czas ze mną chociaż na zmianę mówiłam, że go kocham, a potem że nie wiem co czuję. Stres wywołał u mnie niesamowity fizyczny ból w okolicach mostka. Udręka była tak silna, że zastanawiałam się co byłoby gdybym przerwała ją po prostu za pomocą samobójstwa. Kiedy zauważyłam u siebie takie myśli zrozumiałam, że to naprawdę nie jest zwyczajna sprawa sercowa. Wizytę u psychologa miałam nie w moim rodzinnym mieście tylko w tym, w którym wtedy studiowałam, z dala od rodziców i chłopaka. Opowiedziałam o wszystkim miłej pani, która od razu stwierdziła, że problem jest znacznie poważniejszy i przekracza jej kompetencje. Kiedy wspomniałam o myślach samobójczych od razu postanowiła zadzwonić po pogotowie. W ten sposób trafiłam na oddział. Byłam tam trzy tygodnie. Po już tygodniu trafiłam na oddział otwarty. Miałam naprawdę szczęście. Trafiłam na wyremontowany oddział dla lekkich przypadków i dostałam naprawdę dobrego lekarza. Przez pierwszy tydzień nie było. Mój chłopak był ze mną cały czas. Specjalnie przyjechał i został na mojej stancji. Siedział przy mnie całe dnie chociaż na początku byłam bardzo uciążliwa. Wciąż dużo płakałam. Czasami krzyczałam żeby wyszedł, że nie jestem jego warta. I że nie chce z nim być, że go nie kocham, ale on został. Potem lekarz wystawił diagnozę. Początkowo podejrzewano u mnie schizofrenię, ale okazało się, że cierpię na stany lękowe i podano leki. Największą poprawę poczułam już po wyjściu ze szpitala, bo tak działa większość antydepresantów, ale nawet na początku poczułam sporą ulgę. Stopniowo zanikały lęki, wracały uczucia (jak się potem zastanowiłam brak uczuć był ogólny, to nie było tak, że przestałam kochać konkretnie chłopaka. Po prostu przestałam czuć – ale zauważyłam to już po zniknięciu objawów), wracała chęć do życia, zainteresowania. Wypisali mnie naprawdę szybko. Lekarz prowadzący stwierdził, że na pewno już nie mam myśli samobójczych itp. i że dobrze zrobi mi powrót do normalnego życia, oczywiście z dalszą kuracją farmakologiczną. Po dwóch miesiącach zrezygnowałam z leczenia. Całkowicie mi przeszło i myślałam, że dam sobie radę bez leków. Po roku jednak lęki wróciły, dlatego szybko wróciłam do kuracji. Teraz już wiem, że to była choroba. Wcale nie przestałam kochać chłopaka. Nadal nie wyobrażam sobie bez niego życia. Dodatkowo okazało się, że ta choroba nie pojawiła się tamtego dnia kiedy sobie pomyślałam „ja go nie kocham”. Napady lękowe miałam już wcześniej. Czasami nie związane z niczym konkretnym, ale myślałam że to normalne. Minęły lata a ja czuję się świetnie. Moja choroba nie jest bardzo poważna a po lekach nie mam żadnych skutków ubocznych. Właściwie nie mam już napadów lękowych i mam wrażenie, że jestem odważniejsza, bardziej optymistyczna niż kiedyś. Mój chłopak od dwóch tygodni już nim nie jest. Teraz jest moim mężem:) Po sześciu latach bycia razem wzięliśmy ślub:) I naprawdę jestem teraz pewna jak nigdy, że bardzo go kocham. Trochę się rozpisałam. Papa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ania

Domi dziekuje za Twoja historie, mysle ze moja jest podobna, tylko w moim przypadku to jest depresja i rozpadlo sie przez to moje malzenstwo. Czulam sie tak jak ty... dowiedzialam sie o mojej chorobie dopiero po rozwodzie i wszyskto zrozumialam. niestety nic juz nie moge naprawic. Bardzo sie ciesze ze Ciebie zdiagnozowano na czas i ze masz tak wspanialego cierpliwego meza. duzo szczescia dla was.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×