Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zrozpaczona jestem

Bóg mnie pokarał, tylko za co???

Polecane posty

Gość zrozpaczona jestem

Boże, Boże zaraz się załamie, dzwoniłam do domu, a ten palant znowu się upił, jak ja go nienawidzę, dwie godziny jeszcze tu muszę wytrzymać w takich nerwach, a potem znowu płacz i znowu nerwy, Boże za co mnie karzesz, mnie i moje dziecko chciałabym, żeby umarł. raz na zawsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość WSPÓLCZUJĘ
Ogromnie Tobie współczuję.... Jesteście małżeństwem? Ile lat ma dziecko? Sama pracujesz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja powiem tak......
to czemu od niego nie odejdziesz ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zyniesmaczona ona ona
odejdź od niego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gba
patrząc z boku proso jest mówić odejdź, a rzeczywistość bywa bardziej okrutna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasiak788
wiem cos o tym:(:(wspolczuje tobie i dziecku:(ja odeszlam wkoncu!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przepraszam, będę brutalna ale w życiu jest tak : MASZ TO NA CO SIĘ GODZISZ . A jak Ci coś bardzo przeszkadza to najwyższy czas to ZMIENIĆ

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gba
Ruda nie wszystko jest czarne albo białe, niestety

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zrozpaczona jestem
dziewczyny, dziękuje, ze mnie nie objechałyście, w końcu to tylko kafeteria... on nie pije często, może kilka razy w roku. w tym roku drugi raz. czasami rwa to trzy dni, jest zapity na amen przez te dni. przepija wtedy dużo pieniędzy. dwa razy rozwalił auto. potem jest tak czułym i kochającym mężem, naprawdę. ma ciężką depresję, leczył się jakiś czas u psychiatry, ale przestał, bo polepszyło się. ogólnie, znacznie poprawiła się nam sytuacja życiowa wtedy, było naprawdę super. jak on pije, mnie się żyć nie chcę. autentycznie, gdyby nie córka (9 lat) podcięłabym sobie żyły, wzięła prochy. nie wiem, dlaczego tak to na mnie działa. mam ochotę umrzeć. albo najlepiej żeby on umarł, życzę mu śmierci z całego serca. chcę by wziął samochód i się zabił. jestem okropna? może i tak. nie mam sił. przesadzam? dziś po pracy czeka mnie wiele godzin płaczu i awantur. awantury urządzam ja. on nie. nie godzę się na to jego picie. on nigdy nie pije w moim towarzystwie. na imprezach ze mną zawsze jest trzeźwy, najbardziej lubi pić w samotności. nie chcę żyć bez niego, ale nie chce żyć z nim i znosić to picie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zrozpaczona jestem
nie wysłał się chyba mój post...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak.. wiem... są równiez szarości ale NIE WOLNO dać się krzywdzić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to nie bog cie karze
tylko sama to robisz. jak zacznie ciebie bic albo co gorsza zacznie bic dziecko to tez ty bedziesz temu winna i to ty karzesz swoje dziecko na zycie w takich warunkach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zrozpaczona jestem
dziewczyny, dziękuje, ze mnie nie objechałyście, w końcu to tylko kafeteria... on nie pije często, może kilka razy w roku. w tym roku drugi raz. czasami rwa to trzy dni, jest zapity na amen przez te dni. przepija wtedy dużo pieniędzy. dwa razy rozwalił auto. potem jest tak czułym i kochającym mężem, naprawdę. ma ciężką depresję, leczył się jakiś czas u psychiatry, ale przestał, bo polepszyło się. ogólnie, znacznie poprawiła się nam sytuacja życiowa wtedy, było naprawdę super. jak on pije, mnie się żyć nie chcę. autentycznie, gdyby nie córka (9 lat) podcięłabym sobie żyły, wzięła prochy. nie wiem, dlaczego tak to na mnie działa. mam ochotę umrzeć. albo najlepiej żeby on umarł, życzę mu śmierci z całego serca. chcę by wziął samochód i się zabił. jestem okropna? może i tak. nie mam sił. przesadzam? dziś po pracy czeka mnie wiele godzin płaczu i awantur. awantury urządzam ja. on nie. nie godzę się na to jego picie. on nigdy nie pije w moim towarzystwie. na imprezach ze mną zawsze jest trzeźwy, najbardziej lubi pić w samotności. nie chcę żyć bez niego, ale nie chce żyć z nim i znosić to picie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zrozpaczona --- z nim nie i bez niego tez nie ? To jak ? Przpraszam, sama nie wiesz czego chcesz .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zrozpaczona jestem
nie bije nikogo. ja sobie po prostu nie radze ze swoimi nerwami, nie mogę patrzeć na to jego picie, chowanie się do łazienki z flachą, drę się, płaczę, wyrywam włosy, dosłownie. chyba to ja jestem psychiczna. może mam jakieś zaburzenia? ale człowiek faktycznie zaburzony zwykle nie zdaje sobie z tego sprawy, więc to nie to. żyć mi się nie chce. jak odrobić z dzieckiem lekcje? jak zrobić obiad? skoro życie nie jest nic warte? nie potrafię odnaleźć w sobie tej siły, by wytrzymać to jego picie. i codzienny stres, czy dziś znowu się upije. codzienny. nie ma dnia, nie ma chwili bym się nie obawiała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zrozpaczona jestem
do Rudej. wiem, czego chce. z nim, tylko żeby nie pił. tylko tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do autorki...
Mówisz, że nic nie jest czarne albo białe, ale to Ty właśnie popadasz ze skrajności w skrajność - że albo coś jest czarne (bo uważasz, że Cię Bóg pokarał i że podcięłabyś sobie żyły), albo białe (bo wtedy jest super i dobrze Wam się wiedzie)... A prawda jest taka, że skoro się do tej pory nie zmieniło nic, to znaczy, że się nie zmieni za rok, dwa, a jeśli coś się zmieni, to na krótko - czego już przykład miałaś nie raz. A podcinać sobie żyły, bo druga osoba, która nie jest częścią Ciebie, ani Ty nie jesteś jej częścią robi głupstwa, to jeszcze większa głupota, niż to, że po prostu wolisz trwać w takim związku... Chyba masz za mało wiary w siebie, bo zdecydowanie takie zachowanie związane jest z niskim poczuciem własnej wartości i braku szacunku do siebie, do swojej osoby i swojego życia. Sama traktujesz się jak śmiecia, to i mąż też sobie na wiele pozwala (bo de facto dajesz mu nieme na to pozwolenie i nie robisz nic, żeby wreszcie się wziął w garść i zaczął stawiać czoła życiu, a nie tylko szedł na łatwiznę...). Do Ciebie należy Twoje życie, podobnie jak do Twojego męża - jego życie. każdy podejmuje decyzje na WŁASNĄ odpowiedzialność. A zrzucanie winy na Boga nie ma sensu, bo my jesteśmy teraz głosem Boga, który mówi Ci co masz zrobić, a Ty.. po prostu Go nie słuchasz i dalej robisz swoje. Nie zmieniasz się, nie zmieniasz nic w swoim życiu i liczysz.. chyba na cud nie związany z Bogiem, bo Jego ewidentnie odrzucasz, odrzucając to co on przekazuje nie wprost... I życząc mężowi śmierci(!!!!???) To też tylko i wyłącznie TWOJA decyzja... Zastanów się na tym czego chcesz, zamiast ciągle nad tym, czego nie chcesz, to łatwiej osiągniesz swoje cele.. A .. i na koniec jeszcze jedna uwaga - bardzo ważna - uważaj czego pragniesz i życzysz.. bo może się to spełnić..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do autorki...
Mówisz, że nic nie jest czarne albo białe, ale to Ty właśnie popadasz ze skrajności w skrajność - że albo coś jest czarne (bo uważasz, że Cię Bóg pokarał i że podcięłabyś sobie żyły), albo białe (bo wtedy jest super i dobrze Wam się wiedzie)... A prawda jest taka, że skoro się do tej pory nie zmieniło nic, to znaczy, że się nie zmieni za rok, dwa, a jeśli coś się zmieni, to na krótko - czego już przykład miałaś nie raz. A podcinać sobie żyły, bo druga osoba, która nie jest częścią Ciebie, ani Ty nie jesteś jej częścią robi głupstwa, to jeszcze większa głupota, niż to, że po prostu wolisz trwać w takim związku... Chyba masz za mało wiary w siebie, bo zdecydowanie takie zachowanie związane jest z niskim poczuciem własnej wartości i braku szacunku do siebie, do swojej osoby i swojego życia. Sama traktujesz się jak śmiecia, to i mąż też sobie na wiele pozwala (bo de facto dajesz mu nieme na to pozwolenie i nie robisz nic, żeby wreszcie się wziął w garść i zaczął stawiać czoła życiu, a nie tylko szedł na łatwiznę...). Do Ciebie należy Twoje życie, podobnie jak do Twojego męża - jego życie. każdy podejmuje decyzje na WŁASNĄ odpowiedzialność. A zrzucanie winy na Boga nie ma sensu, bo my jesteśmy teraz głosem Boga, który mówi Ci co masz zrobić, a Ty.. po prostu Go nie słuchasz i dalej robisz swoje. Nie zmieniasz się, nie zmieniasz nic w swoim życiu i liczysz.. chyba na cud nie związany z Bogiem, bo Jego ewidentnie odrzucasz, odrzucając to co on przekazuje nie wprost... I życząc mężowi śmierci(!!!!???) To też tylko i wyłącznie TWOJA decyzja... Zastanów się na tym czego chcesz, zamiast ciągle nad tym, czego nie chcesz, to łatwiej osiągniesz swoje cele.. A .. i na koniec jeszcze jedna uwaga - bardzo ważna - uważaj czego pragniesz i życzysz.. bo może się to spełnić..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zrozpaczona jestem
może i popadam w skrajności - jestem tak rozchwiana w tej chwili i chce mi się tylko schować pod kołdrę i wyć. masz rację. nie mam szacunku do siebie. mam niskie poczucie własnej wartości. chyba nie znaczę nic. a te wszystkie piękne słowa o odpowiedzialności za własne życie... wiem o tym. i chyba liczę na cud. liczę na to, ze jakoś będzie, tylko dlaczego tak byle jak... żal mi uciekającego życia, a nie mam siły. to jestem właśnie ja. nie mam siły i odwagi. i podstawowe pytanie, które mnie trapi od dawna: SKĄD DO CHOLERY JASNEJ, WZIĄĆ SIŁĘ? i co robić? składać pozew o rozwód? sprzedawać mieszkanie? gdzie się podzieję? nie wiem. potrzebny mi ktoś, kto mnie weźmie za rękę i poprowadzi. inaczej nie zmienię nic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zrozpaczona jestem
może i popadam w skrajności - jestem tak rozchwiana w tej chwili i chce mi się tylko schować pod kołdrę i wyć. masz rację. nie mam szacunku do siebie. mam niskie poczucie własnej wartości. chyba nie znaczę nic. a te wszystkie piękne słowa o odpowiedzialności za własne życie... wiem o tym. i chyba liczę na cud. liczę na to, ze jakoś będzie, tylko dlaczego tak byle jak... żal mi uciekającego życia, a nie mam siły. to jestem właśnie ja. nie mam siły i odwagi. i podstawowe pytanie, które mnie trapi od dawna: SKĄD DO CHOLERY JASNEJ, WZIĄĆ SIŁĘ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie pozwól się krzywdzić ani swojego dziecka to nie Bóg cię karze, to zło, które rządzi złym człowiekiem wywołuje tak złe sytuacje w domu. Nie bój się, może porozmawiasz z kimś z poradni AA , są tam specjaliści dla rodzin, oni mogą pomóc ci , spróbuj nawiazać kontakt z najbliższa placówką. Twój mąz ma problemy z alkoholem i bez pomocy sobie nie poradzicie. Są specjalisci w tej dziedzinie którzy maja duze doświadczenie. Musić zrozumieć, ze nie jesteś sama w tej sytuacji, a tacy ludzi pomogą ci krok po kroku... i jeszcze coś najważniejszego. Wolaj w modlitwie Jezusa, który pokaże ci drogę wyjścia i ochroni Cię od złego. Zaufaj. Mozesz też napisac do mnie jakbyś chciała pogadać prywatnie. Odpowiem na list i jak mi się uda pomogę ci. Zaprawdę zaprawdę powiadam wam, kto słucha słowa mego i wierzy Temu który mnie posłał, ma żywot wieczny i nie stanie przed sądem lecz przeszedł z śmierci do żywota" ...powiedział Jezus. Jan. 5.24

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przestań sie użalać
i rwać włosy zacznij konstruktywnie myśleć co mozesz zrobić możesz zgłosić go na leczenie możesz się rozwieść możesz się wyprowadzić by wasze dziecko miało normalne dzieciństwo Ty czujesz się bezsilna i bezradna a jak myślisz jak czuje się Twoja nieletnia córka, która tym bardziej nie moze sama tej sytuacji zmeinić i polega tylko i wyłącznie na TWOJEJ OCHRONIE ? Ty czujesz się bezsilna i bezradna ? a ona ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ziggga
On jest alkoholikiem a Ty jestes wspoluzalezniona.Pomoc moze Ci tylko al-anon. inaczej nic sie niestety nie zmieni u Ciebie.............

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pakustwoa
On alkoholik. Ty wspoluzalezniona. Idz do al-anon.Tylko to moze cos zmienic. To samo przerabialam- Odwagi ,nie zwlekaj.............!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pakustwoa
JAK KOBIETA IDZIE DO AL_ANON TAM OTWIERAJA JEJ SIE OCZY. TY JESTES SAMA JUZ CHORA;CHOCIAZ O TYM NIE WIESZ -JESTES KOALKOHOLIKIEM.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zrozpaczona jestem
czytam ten topik. chyba raz nawet coś na nim napisałam po jednym takim jego ciągu, a potem znów było dobrze i zapomniałam. dziewczyny, dziękuję Wam. osobom, które nie żyły z alkoholikiem naprawdę trudno to zrozumieć i najłatwiej powiedzieć, to po co ci to było. już raz prawie że pojechałam na takie spotkanie dla współuzależnionych, ale mam wrażenie, że płakałabym tam cały czas. poza tym ten wstyd... poczytam jeszcze raz tamten temat, może doda mi sił.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do autorki...
Przede wszystkim musisz mieć świadomość, że nikt Cię nie może zranić, jeśli mu na to nie pozwolisz. Że musisz sobie określić w swoich myślach, w jakim punkcie chcesz być za lat 2-3, albo dalej... Jeśli jesteś głodna, to co myślisz? Chcę być najedzona. Jak do tego dojdę? - i tu szukasz rozwiązań - czy to będzie odgrzanie czegoś co już jest zrobione, czy może zrobienie czegoś od nowa, ale to wymaga pójścia do sklepu, a może pójście do restauracji i wybranie z gotowych, ale świeżych potraw... Albo... całkiem niespodziewanie zostaniesz zaproszona na wystawną kolację, za którą nie zapłacisz... Każda z opcji wiąże się z jakimś kosztem jaki musisz ponieść, z jakimś może poświęceniem, albo zyskiem/stratą na jakości. Generalnie wybierasz to, co jest dla Ciebie najbardziej optymalne. (TY WYBIERASZ - A WIĘC TWOJA ODPOWIEDZIALNOŚĆ, a nie Boga, czy kogokolwiek, zatem nie możesz nikogo obwinić za swój wybór, poza sobą, choć to najczęściej oznacza dla Ciebie naukę na przyszłość, że taki wybór nie jest dobry. Wystarczy nie powtarzać błędu.. i tyle.) W życiu dokładnie tak samo - wiesz gdzie jesteś teraz, wiesz czego nie chcesz, ale żeby do czegoś dojść musisz określić CO CHCESZ. Bo to, że nie masz ochoty na stek, ani na mielonego nie doprowadzi Cię do tego, na co właściwie masz ochotę. I tutaj dobra rada - nie bój się marzyć. Kiedy wymyślisz w swojej głowie CO TY TAK NAPRAWDĘ CHCESZ, co będzie dla Ciebie niezwykle pociągające, to wtedy znajdzie się SIŁA DO DZIAŁANIA. Motywacja to nic innego, jak cel, który jest dla Ciebie niezwykle przyjemny i pociągający i nie możesz się doczekać jak go osiągniesz. Bo jeśli masz ochotę na drogie, ale pyszne wino za 120 zł, które delikatnie będzie pobudzać Twój zmysł smaku i węchu i które da Ci poczucie radości to wizja degustacji tego wina będzie Cię motywowała do zbierania pieniędzy na niego. Natomiast zadowolenie się byle jakim winem za 3,5 PLN... aby tylko było i aby się napić, bo nie chcesz się poświęcić .. no nie motywuje zbytnio, a tym bardziej nie zaspokaja Twojej potrzeby osiągnięcia TEGO celu. Twój mąż obecnie jest takim winem za 3,5... Stąd brak siły...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ytutyututytutu
Skoro chłop pije kilka razy do roku a nie codziennie to po co się przypierdalasz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do autorki...
A co do żony alkoholika... Wstyd, że co? Ty się wstydzisz??? To on się powinien wstydzić, nie Ty. Wstyd to świadomość, że coś złego się robi. Ty nie robisz nic złego. To on ma problem. A Ty próbujesz mu pomóc. Ponieważ jednak on nie potrafi docenić pomocy, to powinnaś konsekwentnie powiedzieć, żeby spadał. I ponieważ to z jego winy się rozpada małżeństwo, wina jest TYLKO I WYŁĄCZNIE PO JEGO STRONIE (skoro mu na dłuższą metę nie pomogła terapia)... a zatem to do Ciebie należy większość, nie musisz sprzedawać mieszkania. Etc. Udaj się do dobrego prawnika (doradcy), niech Ci powie jakie masz możliwości, albo poszukaj w necie. I nie zasłaniaj się na litość Boską, że większość kobiet nie żyje z mężami alkoholikami i nie wie jak to jest... Bo to tylko słaba i głupia próba usprawiedliwienia się przed samą sobą (nikim innym) do niechęci bycia konsekwentną i walczenia o swoje. Jeśli nawet nie chcesz o swoje walczyć... to.. pomyśl o dziecku - niech walka o lepsze życie dla Twojej córki stanowi motywację do Twoich KONSEKWENTNYCH działań.. Nie wystarczająca siła i motywacja? Jeśli poddasz się teraz, to zastanów się.. na jakie życie możesz skazać siebie i swoje dziecko, które będzie miało do Ciebie kiedyś pretensje, że godziłaś się na taki beznadziejny los i że ona musiała być świadkiem upadku Waszej rodziny (niestety w większości tak to się kończy w rodzinach alkoholików)... a jak to na jej psychikę wpłynie??? Zastanów się co dla Ciebie jest najważniejsze... i dla Twojej córki.. A mąż.. jeśli będzie chciał się zmienić, to taka terapia szokowa w postaci konsekwentnego działania z Twojej strony, konkretnej reakcji, która bynajmniej nie jest użalaniem się nad nim (dla niego to bardzo wygodne...), może nim skutecznie potrząsnąć żeby się wreszcie obudził i zaczął normalnie żyć mając swoją rodzinę... I tak podejmiesz decyzję sama. I tylko Ty będziesz za nią odpowiedzialna.. (będę powtarzała do znudzenia ;) ). Trzymam kciuki!:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×