Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zrozpaczona jestem

Bóg mnie pokarał, tylko za co???

Polecane posty

Gość zrozpaczona jestem
źle ze mną.. już w domu jestem. on ledwo na oczy widzi. usunęłam mu się z drogi, wyszłam z domu, wróciłam z córką, teraz śpi. co za los. dziś jestem na emocjach i trudno mi racjonalnie decydować. jutro pewnie mi przejdzie, jeżeli on wytrzeźwieje, znów będzie robił obiadki, itp. tyle razy sobie obiecywałam, ze to koniec, ze to ostatni raz, nawet na kartce spisywałam swoje uczucia w danej chwili, gdy się upił, żeby nie zapomnieć.. gdzie tam. boję się, że sobie nie poradzę. chciałabym znaleźć siły by napisać pozew. nawet nie wiem, jak się za to zabrać, czy najpierw konsultować z prawnikiem, ot, takie kwestie techniczne mnie trapią. ładnie piszesz "Do autorki", sensownie. jesteś psychologiem? czy może po rozwodzie z alkoholikiem? myślę, ze sama nie dam rady. wiem to na pewno. nie mam oparcia w nikim. Rodzina uważa, ze nic złego się nie dzieje. a on mnie niszczy od środka. dziś nic nie postanowię, więc pozostaje czeka do jutra, przemordować się i liczyć, że jutro się nie upije. i zacząć działać. tylko od czego?? ratunku........żeby to było takie proste, skupić się na tym winie za 120 zł, jak mi serce pęka słusznie, muszę myślę o córce. żeby nie została z tym ciężarem na całe życie wpadłam w rodzaj otępienia. siedzę jak otumaniona i nawet łez zabrakło. nie ma to wszystko sensu w tej chwili

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do autorki...
A co do żony alkoholika... Wstyd, że co? Ty się wstydzisz??? To on się powinien wstydzić, nie Ty. Wstyd to świadomość, że coś złego się robi. Ty nie robisz nic złego. To on ma problem. A Ty próbujesz mu pomóc. Ponieważ jednak on nie potrafi docenić pomocy, to powinnaś konsekwentnie powiedzieć, żeby spadał. I ponieważ to z jego winy się rozpada małżeństwo, wina jest TYLKO I WYŁĄCZNIE PO JEGO STRONIE (skoro mu na dłuższą metę nie pomogła terapia)... a zatem to do Ciebie należy większość, nie musisz sprzedawać mieszkania. Etc. Udaj się do dobrego prawnika (doradcy), niech Ci powie jakie masz możliwości, albo poszukaj w necie. I nie zasłaniaj się na litość Boską, że większość kobiet nie żyje z mężami alkoholikami i nie wie jak to jest... Bo to tylko słaba i głupia próba usprawiedliwienia się przed samą sobą (nikim innym) do niechęci bycia konsekwentną i walczenia o swoje. Jeśli nawet nie chcesz o swoje walczyć... to.. pomyśl o dziecku - niech walka o lepsze życie dla Twojej córki stanowi motywację do Twoich KONSEKWENTNYCH działań.. Nie wystarczająca siła i motywacja? Jeśli poddasz się teraz, to zastanów się.. na jakie życie możesz skazać siebie i swoje dziecko, które będzie miało do Ciebie kiedyś pretensje, że godziłaś się na taki beznadziejny los i że ona musiała być świadkiem upadku Waszej rodziny (niestety w większości tak to się kończy w rodzinach alkoholików)... a jak to na jej psychikę wpłynie??? Zastanów się co dla Ciebie jest najważniejsze... i dla Twojej córki.. A mąż.. jeśli będzie chciał się zmienić, to taka terapia szokowa w postaci konsekwentnego działania z Twojej strony, konkretnej reakcji, która bynajmniej nie jest użalaniem się nad nim (dla niego to bardzo wygodne...), może nim skutecznie potrząsnąć żeby się wreszcie obudził i zaczął normalnie żyć mając swoją rodzinę... I tak podejmiesz decyzję sama. I tylko Ty będziesz za nią odpowiedzialna.. (będę powtarzała do znudzenia ;) ). Trzymam kciuki!:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do autorki...
A co do żony alkoholika... Wstyd, że co? Ty się wstydzisz??? To on się powinien wstydzić, nie Ty. Wstyd to świadomość, że coś złego się robi. Ty nie robisz nic złego. To on ma problem. A Ty próbujesz mu pomóc. Ponieważ jednak on nie potrafi docenić pomocy, to powinnaś konsekwentnie powiedzieć, żeby spadał. I ponieważ to z jego winy się rozpada małżeństwo, wina jest TYLKO I WYŁĄCZNIE PO JEGO STRONIE (skoro mu na dłuższą metę nie pomogła terapia)... a zatem to do Ciebie należy większość, nie musisz sprzedawać mieszkania. Etc. Udaj się do dobrego prawnika (doradcy), niech Ci powie jakie masz możliwości, albo poszukaj w necie. I nie zasłaniaj się na litość Boską, że większość kobiet nie żyje z mężami alkoholikami i nie wie jak to jest... Bo to tylko słaba i głupia próba usprawiedliwienia się przed samą sobą (nikim innym) do niechęci bycia konsekwentną i walczenia o swoje. Jeśli nawet nie chcesz o swoje walczyć... to.. pomyśl o dziecku - niech walka o lepsze życie dla Twojej córki stanowi motywację do Twoich KONSEKWENTNYCH działań.. Nie wystarczająca siła i motywacja? Jeśli poddasz się teraz, to zastanów się.. na jakie życie możesz skazać siebie i swoje dziecko, które będzie miało do Ciebie kiedyś pretensje, że godziłaś się na taki beznadziejny los i że ona musiała być świadkiem upadku Waszej rodziny (niestety w większości tak to się kończy w rodzinach alkoholików)... a jak to na jej psychikę wpłynie??? Zastanów się co dla Ciebie jest najważniejsze... i dla Twojej córki.. A mąż.. jeśli będzie chciał się zmienić, to taka terapia szokowa w postaci konsekwentnego działania z Twojej strony, konkretnej reakcji, która bynajmniej nie jest użalaniem się nad nim (dla niego to bardzo wygodne...), może nim skutecznie potrząsnąć żeby się wreszcie obudził i zaczął normalnie żyć mając swoją rodzinę... I tak podejmiesz decyzję sama. I tylko Ty będziesz za nią odpowiedzialna.. (będę powtarzała do znudzenia ;) ). Trzymam kciuki!:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zrozpaczona jestem
no właśnie. kilka razy do roku ma ciągi. mam się tym nie przejmować?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do autorki...
A co do żony alkoholika... Wstyd, że co? Ty się wstydzisz??? To on się powinien wstydzić, nie Ty. Wstyd to świadomość, że coś złego się robi. Ty nie robisz nic złego. To on ma problem. A Ty próbujesz mu pomóc. Ponieważ jednak on nie potrafi docenić pomocy, to powinnaś konsekwentnie powiedzieć, żeby spadał. I ponieważ to z jego winy się rozpada małżeństwo, wina jest TYLKO I WYŁĄCZNIE PO JEGO STRONIE (skoro mu na dłuższą metę nie pomogła terapia)... a zatem to do Ciebie należy większość, nie musisz sprzedawać mieszkania. Etc. Udaj się do dobrego prawnika (doradcy), niech Ci powie jakie masz możliwości, albo poszukaj w necie. I nie zasłaniaj się na litość Boską, że większość kobiet nie żyje z mężami alkoholikami i nie wie jak to jest... Bo to tylko słaba i głupia próba usprawiedliwienia się przed samą sobą (nikim innym) do niechęci bycia konsekwentną i walczenia o swoje. Jeśli nawet nie chcesz o swoje walczyć... to.. pomyśl o dziecku - niech walka o lepsze życie dla Twojej córki stanowi motywację do Twoich KONSEKWENTNYCH działań.. Nie wystarczająca siła i motywacja? Jeśli poddasz się teraz, to zastanów się.. na jakie życie możesz skazać siebie i swoje dziecko, które będzie miało do Ciebie kiedyś pretensje, że godziłaś się na taki beznadziejny los i że ona musiała być świadkiem upadku Waszej rodziny (niestety w większości tak to się kończy w rodzinach alkoholików)... a jak to na jej psychikę wpłynie??? Zastanów się co dla Ciebie jest najważniejsze... i dla Twojej córki.. A mąż.. jeśli będzie chciał się zmienić, to taka terapia szokowa w postaci konsekwentnego działania z Twojej strony, konkretnej reakcji, która bynajmniej nie jest użalaniem się nad nim (dla niego to bardzo wygodne...), może nim skutecznie potrząsnąć żeby się wreszcie obudził i zaczął normalnie żyć mając swoją rodzinę... I tak podejmiesz decyzję sama. I tylko Ty będziesz za nią odpowiedzialna.. (będę powtarzała do znudzenia ;) ). Trzymam kciuki!:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do autorki...
A co do żony alkoholika... Wstyd, że co? Ty się wstydzisz??? To on się powinien wstydzić, nie Ty. Wstyd to świadomość, że coś złego się robi. Ty nie robisz nic złego. To on ma problem. A Ty próbujesz mu pomóc. Ponieważ jednak on nie potrafi docenić pomocy, to powinnaś konsekwentnie powiedzieć, żeby spadał. I ponieważ to z jego winy się rozpada małżeństwo, wina jest TYLKO I WYŁĄCZNIE PO JEGO STRONIE (skoro mu na dłuższą metę nie pomogła terapia)... a zatem to do Ciebie należy większość, nie musisz sprzedawać mieszkania. Etc. Udaj się do dobrego prawnika (doradcy), niech Ci powie jakie masz możliwości, albo poszukaj w necie. I nie zasłaniaj się na litość Boską, że większość kobiet nie żyje z mężami alkoholikami i nie wie jak to jest... Bo to tylko słaba i głupia próba usprawiedliwienia się przed samą sobą (nikim innym) do niechęci bycia konsekwentną i walczenia o swoje. Jeśli nawet nie chcesz o swoje walczyć... to.. pomyśl o dziecku - niech walka o lepsze życie dla Twojej córki stanowi motywację do Twoich KONSEKWENTNYCH działań.. Nie wystarczająca siła i motywacja? Jeśli poddasz się teraz, to zastanów się.. na jakie życie możesz skazać siebie i swoje dziecko, które będzie miało do Ciebie kiedyś pretensje, że godziłaś się na taki beznadziejny los i że ona musiała być świadkiem upadku Waszej rodziny (niestety w większości tak to się kończy w rodzinach alkoholików)... a jak to na jej psychikę wpłynie??? Zastanów się co dla Ciebie jest najważniejsze... i dla Twojej córki.. A mąż.. jeśli będzie chciał się zmienić, to taka terapia szokowa w postaci konsekwentnego działania z Twojej strony, konkretnej reakcji, która bynajmniej nie jest użalaniem się nad nim (dla niego to bardzo wygodne...), może nim skutecznie potrząsnąć żeby się wreszcie obudził i zaczął normalnie żyć mając swoją rodzinę... I tak podejmiesz decyzję sama. I tylko Ty będziesz za nią odpowiedzialna.. (będę powtarzała do znudzenia ;) ). Trzymam kciuki!:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aha i ach
za zły wybór męża. Nie ciebie jedną niestety tak pokarał, trudno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zrozpaczona jestem
czytam co piszesz, odpisuję,ale nie widać moich odpowiedzi chyba. jeszcze raz wkleję: już w domu jestem. on ledwo na oczy widzi. usunęłam mu się z drogi, wyszłam z domu, wróciłam z córką, teraz śpi. co za los. dziś jestem na emocjach i trudno mi racjonalnie decydować. jutro pewnie mi przejdzie, jeżeli on wytrzeźwieje, znów będzie robił obiadki, itp. tyle razy sobie obiecywałam, ze to koniec, ze to ostatni raz, nawet na kartce spisywałam swoje uczucia w danej chwili, gdy się upił, żeby nie zapomnieć.. gdzie tam. boję się, że sobie nie poradzę. chciałabym znaleźć siły by napisać pozew. nawet nie wiem, jak się za to zabrać, czy najpierw konsultować z prawnikiem, ot, takie kwestie techniczne mnie trapią. ładnie piszesz "Do autorki", sensownie. jesteś psychologiem? czy może po rozwodzie z alkoholikiem? myślę, ze sama nie dam rady. wiem to na pewno. nie mam oparcia w nikim. Rodzina uważa, ze nic złego się nie dzieje. a on mnie niszczy od środka. dziś nic nie postanowię, więc pozostaje czeka do jutra, przemordować się i liczyć, że jutro się nie upije. i zacząć działać. tylko od czego?? ratunku........żeby to było takie proste, skupić się na tym winie za 120 zł, jak mi serce pęka słusznie, muszę myślę o córce. żeby nie została z tym ciężarem na całe życie wpadłam w rodzaj otępienia. siedzę jak otumaniona i nawet łez zabrakło. nie ma to wszystko sensu w tej chwili

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zrozpaczona jestem
tak, wstydzę się. okropnie mi wstyd. nigdzie nie wychodzimy z powodu tej jego depresji, siedzimy bez przerwy sami, pozrywałam wszelkie kontakty ze znajomymi (ileż mogłam do nich jeździ sama, a do nas nigdy nikt nie przyjeżdżał, bo on się wstydził), także jest to złożony problem. i to jego picie do lusterka. wstydzę się, że ktoś go zobaczy przed blokiem, albo w sklepie pijanego. ktoś tu pisał, że pije parę razy do roku. w 2009 4 czy 5 razy po 3 dni, w tym roku drugi raz - od ostatniego miesiąc przerwy. dziecko opuściło się w nauce, ja popadam w jakieś doły, nie mam siły ani ochoty na nic. potrzebuje porządnego kopa w tyłek chyba, bo widzę, że jeżeli nic nie zrobię, to spędzę tak całe moje życie do roboty, babo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do autorki...
Nie jestem psychologiem z wykształcenia, ale tematy ludzkie są w moim centrum zainteresowania. Chodzę na różne kursy, sama poszukuję rozwiązań, próbuję zrozumieć całość, żeby móc pomagać ludziom... Nie mam też męża alkoholika, ale jeden z moich dziadków pił właśnie tak czasem na umór i widzę jak to się odbiło na mojej mamie, babci.. I dlatego uważam, że nie warto się poświęcać, bo i tak nie zostaniemy za to docenieni przez ludzi, którzy mają problemy ze sobą bo woleli się upić niż stawić czoła rzeczywistym problemom... Teraz to jest 4-5 razy do roku, ale problemy ze sobą ma ciągle. Więc w tym roku to będzie 5-6 razy, później jeszcze częściej... Później będzie znikał na długie dni. Tak to się zawsze kończy... bo przestaje mieć świadomość granicy.. Alkoholik zawsze uważa, że on nie jest chory i w każdej chwili może przestać... Tylko dlaczego jeszcze nie przestał? Do tego Ty i Twoje dziecko macie problemy... Dlatego właśnie warto działać. Przepija pieniądze - tracisz Ty i dziecko. I wiem, że to wiesz... Po prostu powtarzam na głos to co w środku masz... W temacie pozwu - najpierw idź do doradcy (prawnika) - w necie jest mnóstwo informacji o kancelariach/punktach, które w takich tematach pomagają. Również za darmo. Tam Ci powiedzą jakie masz opcje. Pomogą też napisać pozew. Może na początek separacja? Albo wysłanie go na terapię AA, albo do jakiegoś innego terapeuty..? I jeśli to nie pomoże, to wtedy pozew o rozwód.. W międzyczasie będziesz miała czas, żeby wymyśleć co dalej z Tobą, co powinnaś zrobić? Znajdź jak najwięcej możliwości, może potrzebujesz doszkolić się, żeby mieć dodatkowe dochody? Może wtedy pójdziesz do terapeuty, który pomoże Ci stanąć na nogi i znaleźć w sobie siłę potrzebną do dalszego życia? Jedno wiem na pewno - koncentruj się na rozwiązaniach, na swojej przyszłości, na tym co chcesz w życiu osiągnąć i myśl o tym pozytywnie, to siła się też znajdzie. Koncentrowanie się na problemie nie sprawi, że ten się rozwiąże. To akurat wiem, bo sama przerabiałam choć w temacie związanym z pracą. Zmiana myślenia uwolniła mnie z depresji, i pozwoliła znaleźć satysfakcjonującą pracę.. To samo można zrobić ze związkiem i swoją przyszłością. Jeśli chcesz pomocy, to ja mam możliwość wspierania słowem, ale może potrzebujesz wizyty u terapeuty? Mam namiar na takich, którzy są skuteczni (przynajmniej dla mnie byli). Nie chcę jednak robić tutaj reklamy, więc na maila możesz się odezwać: madchen.katchen@gmail.com Jeśli chcesz, mogę wedle moich możliwości pomóc Ci bez terapeuty (choć uważam, że wizyta u specjalisty jest lepsza - ja się dopiero uczę ;) ) - via mail, bo forum nie zawsze się nadaje na szczerą wypowiedź. Oczywiście jeśli tylko chcesz..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość TH is IT C
Za puszczalstwo. Pewnie miałaś innych facetów przed nim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zrozpaczona jestem
dziękuję Ci. dziś już nie mam czasu pisać, jutro się postaram odezwać całe szczęście, ze pracuję i stać mnie na utrzymanie siebie i dziecka. pozostaje kwestia wspólnego mieszkania. i ten cały ból w sercu i nadzieje zawiedzione. smutno mi. czuję się maksymalnie bezradna w tej chwili.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do autorki...
I jeszcze w temacie: ....tak, wstydzę się. okropnie mi wstyd. nigdzie nie wychodzimy z powodu tej jego depresji, siedzimy bez przerwy sami, pozrywałam wszelkie kontakty ze znajomymi (ileż mogłam do nich jeździ sama, a do nas nigdy nikt nie przyjeżdżał, bo on się wstydził), także jest to złożony problem. i to jego picie do lusterka. wstydzę się, że ktoś go zobaczy przed blokiem, albo w sklepie pijanego. .... Kochana.. masz swoje życie i nie zaniedbuj go. Bo właśnie przez to nie masz się do kogo zwrócić z pomocą, bo zaniedbałaś przyjaźnie.. A to bardzo ważny element życia każdego człowieka.. pozwala spojrzeć na pewne kwestie z dystansu i znaleźć m.in. motywację do dalszego działania... To moja receptura na szczęście. A mam mnóstwo dobrych znajomych i przyjaciół.. i jak mam problem, to rozmawiam, znajduję dzięki nim rozwiązanie i .. jest ok. - dzięki temu idę dalej przez życie i osiągam kolejne cele. Wspieramy się wzajemnie. Tobie radzę to samo. Mój mąż nie lubi wychodzić bo nie ma takiej potrzeby, więc to ja idę sama. Bo jestem sobą i robię to co lubię... Nie można być tak uzależnionym od drugiej osoby, bo to najgorsze co można sobie zrobić... Sobie i tak naprawdę drugiej osobie... Głowa do góry! Wszystko będzie dobrze, ale uwierz w to i .. zobacz swoją przyszłość a w niej siebie szczęśliwą, ze szczęśliwą córką, w blasku słońca.. gdzieś w parku... Tam gdzie lubisz najbardziej... tak jak lubisz najbardziej... Śmiejące się, radosne, pięknie wyglądające, u boku Twojego mężczyzna, który Cię wspiera, którego Ty wspierasz.. to może być ktoś nowy.. ale u boku którego będziesz naprawdę szczęśliwa i spełniona jako żona i matka.. Z garstką prawdziwych przyjaciół u boku, życzliwych ludzi, którzy też Cię wspierają i których Ty wspierasz, kiedy oni tego potrzebują... Można tak żyć. Ale trzeba zmienić sposób myślenia i zamiast tuptać w miejscu - zrobić mały krok do przodu, w kierunku swojego celu. Zostawić za sobą to co niepotrzebne... wyciągnąć wnioski z przeszłości a będzie dobrze..:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zrozpaczona jestem
i dziś znowu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość udalo CI sie rozwiesc?
tzn czy zlozylas juz pozew?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zrozpaczona jestem
dziś znów. do dupy jestem. do niczego się nie nadaję. i dobra. niech zgniję nie mam gdzie pójść po rozwodzie. mamy mieszkanie na nas oboje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×