Związek jakościowy?!

Z N jesteśmy od 4 lat razem. Po wakacjach bierzemy ślub. Rok, początkowy, spędziliśmy na rozłące, ponieważ on był na studiach, a ja kończyłam liceum. Widywaliśmy się raz na miesiąc, czasem rzadziej. Ale był kontakt tel, gg, skype itp. Kiedy dołączyłam do N widywaliśmy się i widujemy niemalże codziennie po kilka godzin, czasem całe dnie, czasem on nocuje u mnie, ja u niego. Baaardzo rzadko zdarza się, że się nie widzimy np kiedy ja mam za dużo obowiązków, zajęć albo jak np się pokłócimy. N należy do harcerstwa więc co jakiś czas również wyjeżdza na kilka dni i wtedy w sumie kontakt jest ograniczony. Nigdy nikomu taka częstotliwość nie przeszkadzała. Przynajmniej nie mi... Ale ostatnio mój N z wielkim fochem wyznał, ze on nie wie czy my się nie widujemy za często i czy to nie jest tak, że tłamsimy miłość?! Bo on tak ma. Aha, miło. Poza tym byla jego standardowa gadka o jego wolnym czasie bla bla. Oboje wiemy, że chodzi o kompa, od którego jest uzależniony, bo codzienie siedzi do 1-2 w nocy, wstaje i pierwsza czynnością jest włączenie go. Nawet gdy jestem ja, to jedyne co potrafi wymyśleć, to obejrzyjmy cos albo noo to poczytaj cos a ja pogram. Wszystko wokół kompa. Nieważne. Chodzi mi o to czy ktoraś z Was tak miała i uznała, że 'ok, odpuszczę, zatęskni to sam przyjdzie'?? Boję się, że jeśli tak zrobię to on poczuje się rpzeszczęśliwy myślą, ze teraz moze przesiadywać na kompie, bo już nie będę marudzic...Poza tym ja już kilka razy mówiłam, żeby się nie widywać codziennie skoro go tak boli, ale potem sam pisał, dzownił zeby sie spotkac, zebym przyjechała itp...