Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Małe Wuwu

Udaję, że jestem bogata

Polecane posty

Gość Małe Wuwu

Witam wszystkich. Pochodzę z raczej niezamożnej inteligenckiej rodziny. Kasa nigdy specjalnie mnie nie interesowała. Do czasu, gdy naprawdę mi jej zabrakło. I jeszcze jedna rzecz, ale o tym później. Studiowałam trudny, ścisły kierunek. Nie jestem geniuszem. Musiałam się uczyć dniami i nocami, żeby przetrwać na studiach. Nie było mowy o dorywczej pracy, lub korepetycjach. Moim celem było zrobienie doktoratu. Praca naukowa. W wakacje byłam tak zmęczona całoroczną nauką, że nie dawałam rady podjąć zatrudnienia. Potem uczenie się do poprawki. Dostałam trochę pieniędzy na wakacje od Mamy. Pojechałam do mojego ukochanego Gdańska, do akademika. Było lato 2006 roku. Byłam na drugim roku. Nie uwzględniłam opłaty klimatycznej, bilet powrotny też okazał się nieco droższy, bo po opłaceniu noclegów i biletu powrotnego, okazało się, że zostało mi 4 złote na dzień!!! Koszmar. Głodowałam i robiłam zakupy z przysłowiowym ołówkiem w ręku. Taki wstyd: śniadanie: jedna mała paróweczka, dwie kajzerki i serek (na kilka dni). Obiad: garść kopytek i 10 dag sałatki. Kolacja jogurt i bułka. Garść czereśni. Jak zostało więcej pieniążków - mały banan. Starałam się codziennie jeść jakiś owoc. Nie było przypadkowych zakupów. Nad morze codziennie drałowałam 5 km. pieszo - nie było mnie stać na bilety. (biegałam, choć nie wiem, skąd brałam energię). Potem drugie tyle na Starówkę. Nie było mnie stać nawet na wodę, a upał był nie z tej ziemi. Raz kupiłam 1,5 litra, potem dopełniałam butelkę kranówą. Moją jedyną atrakcją było leżenie na plaży, kąpiel w morzu i włóczenie się po starówce. Na nic innego niestety mnie nie było stać. Żadnych gofrów, ryby i kręconych lodów. Dostałam SMS od siostry, że zaprasza mnie rodzina znad morza. Są zamożni i dość pretensjonalni. Głupio mi było iść z pustymi rękami, ale poszłam. Oczywiście mieszkali 11 km. od akademika. Musiałam kupić bilet na SKM-kę. W pierwszą stronę ponad połowę drogi przebiegłam, resztę przejechałam kolejką. Zaprosili mnie między 16 a 17, więc zrozumiałam, że obiadu nie będzie, co najwyżej herbata i ciasteczka. Bałam się, co będzie gdy podadzą coś mocniejszego: miałam pusty żołądek, portfel też, bałam się, że nawalona głupio się zachowam, zacznę się zataczać, albo zasłabnę gdzieś po drodze. Nie chciałam też narobić sobie wstydu, rzucając się na ciasto. Wobec tego wstąpiłam do pobliskiego centrum handlowego i zapchałam się kajzerką. Niestety pieniędzy nie wystarczyło na żaden prezent i poszłam z pustymi rękami. Głupio mi było, ale trudno. Było bardzo miło. Na szczęście, była tylko herbatka i ciasteczka. Posiedziałam, pogadałam i powlokłam się z powrotem do akademika. W pewnym momencie jeden Angol spytał mnie o drogę. Odpowiedziałam mu. Nie wiem czemu, ale pomyślałam, że da mi chociaż dychę za fatygę. Nie dał. (nigdy nie byłam żebraczką). Następnego dnia jak zwykle po kąpieli w morzu, polazłam na Starówkę. Marzyłam o rejsie stateczkiem (30 zł.), pójściu do muzeum itp., ale niestety znowu finanse. Musiałam obejść się smakiem. Byłam zmęczona, ale akurat wszystkie ławki były pozajmowane. postanowiłam pójść do restauracji. Wybrałam bardzo ekskluzywną i drogą, bo była pusta i było w niej bardzo przyjemnie chłodno. Kelner spojrzał na mnie ze wstrętem i zniknął w kuchni. Nie miałam pieniędzy i bałam się, że zaraz mnie wyproszą. Chciałam wyjść, ale byłam zbyt zmęczona i słaba. Cieszyłam oczy ładnym wystrojem i rozkoszowałam się przyjemnym chłodem. Wtedy weszła wytworna para. Kelner od razu do nich wyszedł, z miłym uśmiechem powiedział "dzień dobry" i podał karty dań. Po czym odwrócił się do mnie z obrzydzeniem i bez słowa podał mi menu tak zamaszystym ruchem, jakby chciał mi nim przywalić. Zaczęłam je nerwowo wertować, zajrzałam do portfela, w którym było 2 złote. Wytworni państwo jeszcze się nie zdecydowali. Kelner zaczął iść w moją stronę z rządzą mordu w oczach. Trochę odpoczęłam, poza tym poczułam przypływ adrenaliny (naprawdę bałam się, że mnie wyrzuci), więc rzuciłam menu, szybko wstałam i uciekłam. Kupiłam po drodze coś do jedzenia i popędziłam do akademika. I wtedy coś we mnie pękło. Dotarło do mnie, że jestem nikim. Śmieciem. Na nic mnie nie stać. Że nie żyję, tylko wegetuję. Widać, że doświadczony kelner bezbłędnie rozpoznał mój niski stan majątkowy: znoszone buty, szorty, plecak uszyty ze starych dżinsów. Zaczęłam histerycznie płakać, na szczęście następnego dnia jechałam do domu. Pomyślałam, że trudno. Widocznie niektórzy mają pieniądze, a inni nie. Wytworna para nie kupi sobie wiedzy, którą ja mam, poza tym, ja mam świetną figurę (bardzo dużo ćwiczyłam), a przez głód jeszcze schudłam. (piękna pani miała oponki, których nie zdołała ukryć nawet bluzka od CC. Tak jak wspomniałam, coś we mnie pękło. W październiku wróciłam na studia, ale nauka już mnie tak nie cieszyła. Ciągle myślałam o Gdańsku, co chciałam zrobić w Gdańsku, a nie zrobiłam. Patrzyłam na bogatych studentów, poubieranych w ciuchy lacoste, zostawiających (jak dla mnie) fortuny w coffee heaven. Oni byli tacy roześmiani, a ja ciągle zamyślona kolejnymi zadaniami i laboratoriami. Oni przeżerali za jednym zamachem 30 złotych i więcej, ja miałam 20 zł. na miesiąc. Oni kupowali sobie, co chcieli do żarcia, wybrzydzali, ja jadłam kanapkę przyniesioną z domu. Chciało mi się wyć. Myślałam, jakie życie jest niesprawiedliwe. Nauka przychodziła mi z coraz większym trudem. I WTEDY POZNAŁAM JEGO!!!!!!! Miłość od pierwszego wejrzenia! Dreszcze, mrówki, co tylko! Nie był specjalnie przystojny ani dobrze ubrany, ale od razu go pokochałam! Podszedł do mnie na Starówce, zaczęliśmy gadać. Zaprosił mnie na kawę, a potem do kina. Był szarmancki, troskliwy, czuły kochany. Pracował w banku. Nie było tego z wierzchu po nim widać, ale był nadziany jak cholera! Pracował w bankowości inwestycyjnej na wysokim stanowisku. Świetnie nam się rozmawiało i się dogadywaliśmy. Po pierwszym spotkaniu płakałam ze szczęścia. Wziął ode mnie numer telefonu. Pomyślałam, że to sen, zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe. Że mnie z kimś pomylił. ale nie. Napisał. Dzwonił. Zaczęliśmy się spotykać. Początkowo głupio było mi, kiedy chciał mi coś kupować, bo nie byłam z nim dla kasy, ale w końcu uległam. To nie był sponsoring. Nawet z nim nie spałam, a on specjalnie na to nie nalegał. Zaczęło się regularne chodzenie po knajpach - kelnerzy byli mili, do kina, kosmetyczki, do spa na zakupy. Perfumerie, fryzjer. (do tej pory obcinałam się sama) Kopciuszek stał się królewną. Czułam się kimś. Byłam kimś. Kochałam go i byłam kochana. Pierwsza odwzajemniona miłość. Pełnia szczęścia. Od razu przyjemniej było mi się uczyć. Motylki w brzuchu. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Poznałam jego znajomych. Euforia. Było cudownie. Po 1,5 miesiąca, doszło do delikatnych pieszczot, ale do seksu nie. To była noc z 24.12 na 25.12. Po wieczerzy wigilijnej po mnie przyjechał. Było wspaniale. Rozmawialiśmy, daliśmy sobie prezenty (ja jemu b. ładną zapalniczkę, o mi kosz delikatesowy (uwielbiam słodycze). Obejrzeliśmy jakiś film. Potem się zaczęło. Jego dotyk palił mnie jak ogień. Kręciło mi się w głowie, Cudownie. Poszliśmy spać. Rano Bartek był bardzo, bardzo smutny. Pytałam, co mu jest, co się stało. Czule się do niego przytuliłam. Swoje zachowanie położył na karb zmęczenia. dał mi śniadanie, sam wypił tylko kawę. Wciąż smutny i przygaszony. Potem obejrzeliśmy zdjęcia, jakieś filmy. Zaprosił mnie na wycieczkę do Austrii. Skakałam z radości. Żałował, że nie ma jeszcze mojego zdjęcia. Zaproponowałam mu spontaniczne zdjęcie, ale odmówił. (fotografia to jego hobby). Odwiózł mnie do domu. Czule się całowaliśmy, jak zwykle nie mogłam się od niego odkleić. Nie wiedziałam, że przytulam go i całuję po raz ostatni. Jak zwykle w euforii weszłam do domu. Zajęłam się czymś. Po kilku godzinach zaniepokoiła mnie cisza. Bartek nie pisał, nie dzwonił. Wiedziałam, że pojechał do rodziny. pewnie się z nimi wita, je, pije. Późnym wieczorem pierwsza napisałam. Odpisał, ale bardzo krotko, zdawkowo, bez buziaka. Następnego dnia totalna cisza. Chodziłam po ścianach, ale jakoś się powstrzymałam od napisania. Następnego dnia znów napisałam. SMS jeszcze bardziej zdawkowy: "jestem dość zajęty, pozdr.". Pomyślałam, że koniec roku, pewnie robią jakieś bilanse itp. Bartek nieraz siedział w pracy po 13 godzin i więcej. Że jest zajęty i zmęczony. Chodziłam po ścianach, umierałam z niepokoju, a on się nie odzywał. Co chwilę patrzyłam na komórkę, nadal cisza. Postanowiłam zadzwonić do niego do domu. Odebrał. Powiedział, że jesteśmy znajomymi, nie pasujemy do siebie i jesteśmy z dwóch różnych światów. Poczułam, jak otacza mnie ciemność. Coś wyjąkałam, rzuciłam "to cześć' (nie chciałam, żeby słyszał, że płaczę) i odłożyłam słuchawkę. Spadałam w otchłań. Motylki w brzucha zdechły w jednej sekundzie a w kolejnej pojawiły się gryzące robale, które sprawiały mi niemal fizyczny ból. Poczułam ból w klatce piersiowej. Zrobiło mi się zimno. Miłe dreszcze, ustąpiły przeraźliwemu zimnu. Euforia zmieniła się w potworny lęk, nie wiadomo przed czym. Uśmiech zmienił się w płacz. Zamiast płynąć w powietrzu, ledwo się dowlokłam na kanapę. Nawet nie pomyślałam o zajrzeniu do książek i notatek, chociaż sesja była za pasem. Myślałam, że się opamięta, dzwoniłam ok. 2 razy w tygodniu, ale za każdym razem mówił to samo. Ja tak samo reagowałam - zaczynałam płakać, ale nie chciałam, żeby o tym wiedział, więc się żegnałam. Patrzyłam na perfumy od niego, ale nagle zaczęły mi pachnieć jak kupa, a czekolada stała się bez smaku. Na ciuchach ciągle miałam zapach jego perfum. Przestałam chodzić na zajęcia, nie podeszłam do żadnego egzaminu. Zostałam skreślona z listy studentów. Całymi dniami leżałam w łóżku do popołudnia i rzadko wychodziłam z domu. chodziłam pod jego pracę, żeby go chociaż zobaczyć, ale jakoś nie mogłam na niego trafić. Poszłam do perfumerii domach towarowych Centrum. tam mnie zabierał. Zobaczyłam w lustrze dziewczynę: miała oczy spuchnięte od płaczu,sińce po oczami, gruba, wyglądała jak menel. To byłam ja! Nie poznałam siebie w lustrze! Wcześniej biegałam, bardzo dużo ćwiczyłam. Teraz nie miałam siły. Miałam depresję. Obżerałam się. Zaczęłam tyć. 20.01 napisał:'hej, co tam słychać u Młodzieży?'. Odpisałam, że bardzo źle, ale widać światełko w tunelu. Ja mógł mi to zrobić, że mu nie wybaczę. Odpisał: to dobrze, że widzisz światełko w tunelu'. Postanowiłam walczyć. Pisałam, czasem dzwoniłam, ale nic to nie dawało. (rzadko to robiłam, nie byłam natrętna). Chciałam się zabić, ale nawet nie chciało mi się pozdejmować rzeczy z parapetu, żeby otworzyć okno. Miałam depresję. Nie uczyłam się i nie pracowałam. Rodzice nie naciskali, widzieli mój stan. Bartek raz napisał" czy masz jakąś koleżankę, która dobrze robi masaż?'. Załamałam się jeszcze bardziej. 1-go maja 2007 spotkaliśmy się ostatni raz. Denerwowałam się zamiast cieszyć. Spóźnił się, choć zawsze był wcześniej. Kilka miesięcy potem, zaczęłam się umawiać z takim Krzyśkiem, ale to nie było to. Depresja narastała. Wróciłam na studia, ale fizyka kompletnie przestała mnie interesować. Znowu zawaliłam egzaminy. Bartek mnie olewał, a mnie przytłaczało życie. Postanowiłam, że jednak pójdę do pracy. Nie chciało mi się długo szukać, niewiele umiałam, więc poszłam do ochrony. Bardzo szybko zrezygnowałam. Przedostatniego dnia Bartek zaprosił mnie do swojego kolegi, Igora. Niestety nie mogłam przyjść, bo następnego dnia szłam ostatni raz do pracy. Przy 6,5 za godzinę, nie było mnie stać na taksówkę. Odpisałam, że dziś nie mogę, ale jutro z chęcią. Odpisał, że jutro może być duże picie. Oczywiście nie dał mi znać. I wtedy coś dotarło do mnie: on się po prostu mnie wstydzi. Może ktoś mu odradził naszą znajomość. Cierpiałam, ale przestałam się odzywać. Przyszła kolejna fala depresji i dorywcze prace. Mijał czas. Brakowało mi nie tylko Bartka, ale i jego stylu życia. Wróciłam do biedy. Kolejna fala depresji. Znów byłam nikim, tylko że w dobrych ciuchach. Na kosmetyczkę i inne luksusy nie było. Postanowiłam, że najlepiej będzie klin klinem, ale żaden facet mnie nie chciał. Zresztą nie byłam gotowa na nową miłość. Nadal bardzo go kochałam. Żyłam z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień, ciągle w depresji. Czasem było lepiej, czasem gorzej. Z Bartkiem mieliśmy słaby kontakt. Stał się moją obsesją: myślałam tylko o nim: jaki garnitur dziś założy, co będzie robił, co zjadł na lunch i gdzie. Co będzie robił w weekend. analizowałam dzień w dzień każdą naszą randkę, żeby wiedzieć, co źle zrobiłam, gdzie popełniłam błąd. Kiedy zmienił zdanie. Udało mi się dojść. Kolejny klin okazał się skuteczny. Nie kochałam go nawet w 10% jak Bartka, ale był całkiem fajny związek. Miłość była, ale dotarło do mnie, jak bardzo brakuje mi luksusu. Bogactwa. Tamtego stylu życia. Radek nie był w stanie mi tego zapewnić. Ja miałam niezłą pracę, ale nie na tyle dobrą. Odkładałam prawie całą pensję, by mieć własny biznes i się dorobić. Teraz mam inną pracę i faceta. Raz na jakiś czas idę do drogiej knajpy. Wybieram tanią rzecz. Idę do Marriotta na drinka. Idę do luksusowych butików i chociaż przymierzam te ciuchy. Daję sobie namiastkę lepszego życia. Na urlop jadę przed sezonem, żeby taniej płacić za hotel. Mam dość. Perfumy od Bartka mi się pokończyły. Nadal ich używam, ale w perfumerii. Brakuje mi bogactwa. Staram się odkładać, inwestować na giełdzie (nawet niexźe), ale wciąż za mało. Chcę mieć własny biznes. Wciąż pod górę. Mój związek z Robertem wisi na włosku. nie potrafię już tak biednie żyć. co robić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozumiem ze piszesz opowiadani
e

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bardzo zaskoczony....
Najbardziej zaskoczylo mnie w tym wszystkim ze to przeczytalem :D.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
też jakimś cudem przeczytałam ale aż mi się w ślepiach mieni od monitora

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bardzo zaskoczony....
Jakbys mogla to do dalszej czesci dodaj jakies watki erotyczne, bardzo je lubie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolor w kolorze blue
dawaj dalej, wkręciłam się!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość coxy
przesadzilas ze wstepem i szczegolami. tzreba bylo odrazu do brzegu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość coxy
ucz sie ucz a kiedys zalozysz konto w banku tego cwoka i bedziesz obracac niezla kasa :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biedny kafman
tego nie muszę udawać :classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a co bylo dalejjjjjjj???????? wrkęciłam sie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak sie wyuczysz , będziesz miała kasę, te upragniona kase, to może stwierdzisz że ten "ósmy cud świata" był mało znaczącym epizodem w Twoim życiu. Sama będziesz przebierała w kandydatach na motylki, a nawet na chmary motyli. Zapomnisz o tamtym gościu, tak jak zapomina sie o drobiazgach. Nie wiem czy będziesz sie mściła na facetach ignorując ich by znowu się nie sparzyć. Ale kasa na pewno pomoże Ci sie podnieśc. Mówi się, że pieniądze szczęscia nie daja , być może , ale na pewno ułatwiają życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do: jestem przerazony
No i po co to robisz głupi chu*u ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość facet niewierzący
to nic zdorżnego (ni eczytałem) są tacy, którzy udają, że .. są. i na tym się kończy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Małe Wuwu
To niestety nie jest powieść, tylko fakty. Z Bartkiem spotkałam się ostatni raz 01.05.2007 roku. Niestety wspomnienia wracają. Teraz będę się streszczać. W końcu jestem ścisłym umysłem, nie? Po 1,5 roku wyjętym z życiorysu, pojechałam z koleżanką nad morze. (Miałam jakieś zaskórniaki z dorywczych prac.) Pisała z jednym kolesiem. Nie traktowała go poważnie. Ja chciałam kochać. Wzięłam od niej jego numer telefonu. Zaczęliśmy się spotykać, po dłuższym czasie zaiskrzyło. Bez wielkich ochów i achów. Mnóstwo wątpliwości. Brakowało tej pikanterii, romantyzmu, chemii, motylków, ale był to nawet niezły związek. Chciał mieć dzieci i to w miarę szybko. (ze mną). Wszystko byłoby fajnie, ale czułam się wyjątkowo niespełniona. Niby brak powodów: miałam nieźle płatną pracę, on też coś zarabiał (ok. 300 zł. mniej ode mnie), dość udany związek i plany na przyszłość. Ale czegoś BARDZO mi BRAKOWAŁO: bogactwa. Poprzedniego stylu życia. Spa, fryzjera, kosmetyczki. Drogich knajp, wyjazdów na weekend itp. Romek niestety pochodził z bardzo prostej, żeby nie powiedzieć prostackiej rodziny: skończ szkołę, znajdź pracę, ożeń się, rób dzieci. Odchowaj. Cześć. Ja nie. Chciałam się pławić w luksusie, coś osiągnąć. Zaczęły się kłótnie. Zobaczyłam, jakim jest prostakiem i chamem, a nawet brudasem. Zostawiłam go. Przez znajomość z Bartkiem, zainteresowałam się giełdą. Romek ściągnął mi kilka książek o tej tematyce. Zmieniłam pracę i zaczęłam je pochłaniać. Potem otwarcie rachunku demo, potem realna gra. Pierwsze transakcje były sukcesem, potem zaczęły się schody. Na forach szukałam wsparcia, rad i je odnalazłam. Udoskonaliłam strategię, momenty wejścia i wyjścia, poprawiła mi się skuteczność. Po paru miesiącach, odrobiłam sporą część strat. Niestety dostałam pracę 8-16, kiedy przelatuje mi masa okazji (jestem day traderką). Musiałabym czekać do 1 w nocy na Azję, a muszę iść spać. Giełda to moja pasja, którą Bartek niechcący mnie zaraził. Niestety. Aktualnie przerwałam, bo trading 17-21 przeważnie kończy się katastrofą. Udaję, że jestem bogata. Czasem nadal funduję sobie kosmetyczkę, albo karnet w drogiej siłowni. Włosy ścinam sama (mam gęste, więc jak spartolę, nie widać). Wchodzę do perfumerii, psikam się ulubionymi perfumami i wychodzę. Raz na jakiś czas zabieram się do drogiej knajpy, lub na drinka do Marriotta. Zawsze zagaduję tam nadzianych facetów. (Na rozmowie się kończy) Ciuchy i obuwie kupuję rzadko, ale tylko markowe. (średnia półka). Natomiast wchodzę do np. Hugo Bossa, idę do przymierzalni i robię tam sobie fotki w drogich ciuchach. Nie żyję ponad stan, a w każdym razie nie bardzo. Odkładam sporą część pensji. Ciągle mam więcej oszczędności, ale na wakacje jadę intercity (TLK mnie nie interesują) i nocuję w dwu, lub trzygwiazdkowych hotelach. Funduję sobie tyle luksusu, na ile mnie stać. Bardzo tego potrzebuję. Nie jestem osobą, która tylko zrzędzi, a nic nie robi. Odkładam pieniądze, by móc w przyszłości otworzyć biznes (franczyza z Blikle), lub żyć tylko z gry na giełdzie. Teraz mam innego faceta, on powoli rozkręca własną firmę. Jest nam ze sobą dobrze. Ja pracuję w sektorze publicznym. Kiepsko płacą i te straszne godziny pracy. Na szczęście umowa kończy się we wrześniu. Wciąż walczę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wydaje mi się że
ten pierwszy facet odszedł od ciebie bo zauważył że świetnie idzie ci trwonienie jego kasy, przeraził się że być może kochasz jego pieniądze a nie jego samego co jak co ale tak od razu na początku znajomości wyciągać kasę na wszystko?? szok po prostu, chciałaś się zabawić jego uczuciami i tyle..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość amakiawelli
jeny kobieto, ty tylko o pieniadach, luksusie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale nudaaaaaa
i dziewuszysko puste:o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość beautiful lady- you're too big
hmm.. jesli jestes dobra w day tradingu w normalnych godz, to mozesz przeciez pracaowac w firmie tym sie zajmujacej... masz doswiadczenie bedziesz dla nich ciekawym nabytkiem- podstawa slaba + prowizja od tego co ugrasz (i tutaj moze byc malo albo baaardzo duzo)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aneczka 1979!
A dowiedziałaś sie czemu ten pierwszy Cię rzucił?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale nudaaaaaa
ta idiotka jeszcze na to nie wpadla:o:o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nataliaaaaaaaaaaaaa
a co zlego jest w trwonieniu kasy faceta. Po to oni tutaj sa zeby placic i dawac nam kase. Jaki jest sens dawac dupy za darmo i potem plakac, ze nas wykorzystali. facet powinien gotowac sprzatac, zarabiac kase i nas rozpieszczac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
przeczytałam całą twoją historię, bo w moim życiu też nie było kolorowo, jeśli chodzi o pieniądze i wiem, co znaczy 4zl dziennie na wyżywienie, ale żeby mieć takie parcie na luksusy...? Pieniadze nie sa najwazniejsze. Wiem, że ludzie inaczej cie traktują, jak jestes bogata, możesz spelniac marzenia, ale nie za wszelka cene. Zrozumiałam, że sens życia jest trochę inny. Może niektórzy wyśmieją mnie za moje poglądy, ale ... życie człowieka nieustannie zmierza do śmierci, a więc to jest jego cel: śmierć, życie wieczne. Jeśli spojrzysz szerzej na świat są ludzie którzy mają gorzej i oni cie potrzebują. Nigdy nie bedziesz sie czuła lepiej, niż kiedy usłyszysz "dziękuję" za ofiarowaną pomoc- tego Ci nie da żaden luksus, ciuch, kosmetyczka, fryzjer itp. Żyjemy trochę obok nieszczęścia zamknięci na cierpienie, jak w hermetycznym pudełku. WIdzimy tylko sąsiada, który chwali się samochodem, kolezankę, która odpicowana przechadza sie na ulicy dumnie prezentując zawartość szafy i kosmetyczki, ale są to ludzie tak naprawde wewnętrznie ubodzy, którzy nie dostrzegają prawdziwego sensu życia i żadne pieniądze nie zagwarantują im prawdziwego szczęścia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ty sponsora potrzebujesz..
a bartek poznal sie na tobie i ilez mogl ci kurcze stawiac wszystko jak ty mu nic nie odstawilas?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Małe Wuwu
Przede wszystkim Bartek SAM zaczął mi kupować różne rzeczy, zabierać do ekskluzywnych miejsc. Od niego wychodziła inicjatywa! Jak nie wiecie, to się nie wypowiadajcie. Na początku wcale nie chciałam tych wszystkich rzeczy. Nigdy nie dawał mi do ręki kasy. Ktoś mi zarzucił, że jestem pusta. Bo co? Bo nie chcę wegetować jak inni od pierwszego do pierwszego? Spać w jakichś tanich kwaterach, wśród rodzin z wrzeszczącymi bachorami? Mieć duży dom, a nie mieszkać z rodzicami, lub w małym mieszkanku za kredyt na 30 lub 40 lat? Co ja poradzę na to, że sushi smakuje mi bardziej, niz schabowy z kapusta i ziemniakami?! Poza tym, cały czas coś robię, by poprawić swój byt. Dużo oszczędzam. Mam plan. Oczywiście, że wysyłałam CV do firm zajmujących się day tradingiem. Na razie bez odzewu. Myślę, że w głównej mierze wynika to z braku wyższego wykształcenia. Teraz studiuję zaocznie ekonomię. Poza tym czytam bardzo dużo książek i mam rozliczne zainteresowania. Nie chcę sponsora. Jak inni potrafią się dorobić od zera, to ja też. Tylko denerwują mnie moje chwile słabości. Mam w miesiącu 1-2 dni,gdy wydaję bez opamiętania. Na szczęście przelewam na kartę tylko określoną kwotę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aaaaaaaaaaaauuuuuuuuuu
Małe Wuwu -Najważniejsze, że masz pomysł na życie. A te słabości o których piszesz, jeżeli czerpiesz z tego radość a przy okazji nikogo nie ranisz to w czym problem. Powodzenia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aaaaaaaaaaaauuuuuuuuuu
A może byś zaczęła pisać, bo naprawdę fajnie się czyta to co piszesz, chyba masz talent :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość teraz powinienes zrozumiec
no ale co z tymi studiami techniczymi?:o podobo studiowalas ciezki kierunek:o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zakochana w pieniądzach
Dla mnie pieniądze to wszystko.A może raczej nie kasa, a rzeczy które można za nie nabyć. Uwielbiam zakupy, szczególnie książki, drogie kosmetyki. Też jestem studentką, ale znalazłam inny pomysł na zdobycie pieniędzy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×