Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Makaron Lubella

Czy ktoś się rozstał z ukochanym, mimo iż kochał...?

Polecane posty

Gość katarinaaa890
powiedzcie, czy ktos znalazl sie kiedys w podobnej sytuacji do mojej? gdy nie wiadomo, co robic, w ktora strone isc? moze jest ktos taki, kto moglby sie zemna podzielic tym

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Cammilla34
Witaj Farga, oj wsparcia to my rzeczywiscie potrzebujemy. Nie mam GG, korzystam z neta w pracy-chwilowo w domu nie posiadam ale mam tlena

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Cammilla34
Katarina---ja z moim facetem ponad 2 lata sie bujalam i od pol roku tez ciagle klotnie a pozniej powroty i sielanka. Tez tego mialam dosc ale bylam z nim i walczylam, bo kocham go. Teraz jednak doszlo do kolejnej dosc powaznej klotni i chyba nie bedziemy juz razem - ale to on zadecydowal. Wiec jesli widzisz ze podobnie u Ciebie sie dzieje to dobrze nie bedzie. Moj facet zawsze po takich klotniach gadal, ze to normalne w zwiazku i najwazniejsze ze sie kochamy, no chyba jednak cos nie tak z tymi klotniami

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Katarina... nie trzeba byc w twojej syt. zeby powiedziec Ci, ze ten zwiazek nie ma przyszlosci... sama piszesz, ze nie masz w nim bliskosci, wsparcia i seksu! Wiec zacznij myslec glowa, nie sercem.... Cos z nim jest nie tak - moja kolezanka miala taka syt. no i potem sie okazalo, ze tez nie bylo wspracia i seksu, bo on juz mial inna na boku... Przemysl wiec te sprawy. A u mnie odwrotnie! Seks byl wspanialy, pomagalismy sobie, wspieralismy sie w naprawde roznych sytuacjach i co????? Nie potrafie tego ogarnac, nie potrafie tego zrozumiec.... jest mi zle i smutno :( Serce mi peka... Chce mi sie wyc.... Camilla... Tlen obsluguje gg wiec podaje ci moj nr - 810901 Zapraszam. Dzis juz chyba nie bede tu siedziec, chyba cos mnie rozklada i musze sie polozyc do lozka... :( Boje sie zasypiac, bo czasami mam takie piekne sny i jak sie budze, to znowu panika i rozpacz :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niedoszla panna mloda
21 mial byc moj slub...odszedl bez slowa!!! po 5,5 roku zwiazku!! 3 lata zareczyn i planowania slubu;( nie chce mi sie zyc!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak wygląda Twój związek: "jestem w zwiazku 7 lat, ale czuje ze cos jest zle, ze sie spala, nie czuje sie w nim dobrze! nie mamy seksu, bliskosci, wsparcia... on otwarcie mowi, ze mu to pasuje, ale zemi nie ufa np, ze wie, ze nie ma we mnie wsparci" Są dwa rozwiązania: 1/ zakończyć związek 2/ próbować go reanimować (ale na pewno nie samej! razem z partnerem) "boje sie, ze nie bede umiala sobie poradzic z tym ze go nie bedzie" Tylko z tego powodu z nim jesteś? "wstepnie powiedzialam mojemu partnerowi ze musze przemyslec kilka spraw" Jakie to sprawy miałaś do przemyślenia? Jakie wnioski? Ile masz lat? Mieliście jakieś plany na przyszłość? Np. dzieci, ślub? Czy tylko jesteście tak sobie razem, bo w "kupie" raźniej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość katarinaaa890
wlasnei wiem, ze nie ma sensu... ale pomiedzy tym wszystkimjest tez przywiaanie, 7 bitych lat!!! mamy jedno, wspolne zycie... pomimo tego, ze czasem nie gadamy ze soba calymi dniami:( ech nie mam nawet sily tego zakonczyc raz na zawsze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Cammilla34
Farga----ok jutro sie odezwe na Twoje GG, poki co trzymajmy sie jakos , tylko tyle nam pozostalo:(, gdzie nie spojrze same rozstania, Boze co sie dzieje??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość katarinaaa890
mam 26 lat, on 34. planowalismy slub, dzieci, oswiadczyny byly 2 lata temu... to fakt, bardzo dlugo balam sie zostac sama ale zaczelam nad tympracowac, nad poczuciem swojej sily, choc nadal mi jej brakuje.... boje sie ze sobie nei poradze- tak bylo rok temu, gdy sie rozstalismy:( potem robilam wszystko aby wrocic, bo tak bardzo sie balam.... zykemy jak jedna osoba, moze toja zatracilam cala siebie? ciezko wyobrazic mi sobie ze 7 lat gdzies ucieklo i trzeba zaczac nowe inne zycie... i najgorsze, ze nei wiem sama, czy kocham, czy kiedykolwiek kochalam...cvzy wiem, co to milosc w ogole:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Katarina widze, ze jestes calkiem zaslepiona.... To brutalne teraz bedzie: NIE MACIE WSPOLNEGO ZYCIA!!! Nie daje Ci bliskosci ani wsparcia! To jest poczatek zycia osobno...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość katarinaaa890
nie wiem... on sie spelnia w tym co robi (artysta grafik), a ja w swojej pracy, zaczelam wychodzic na prosta i zarabias wlasne pieniadze...stad tez i moja wiksza sila by sama podjac jakies decyzje... cele? chyba zyc razem, miec rodzine...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odeszlam kochajac
Ja nadal bardzo kocham mojego, bylego juz teraz, partnera. Bylismy ze soba 8 lat, kochalismy sie bardzo ale nie bylismy szczesliwi ze soba. Ciagle niedomowienia, nieporozumienia, roznice pogladow, planow na zycie i wynikajace z tego klotnie co jakis czas. Bylo wiele rozstan i powrotow bo tez wierzylismy ze jesli jest milosc to wszystkie przeciwnosci mozna pokonac. Teraz wiem ze to nieprawda. Czasem, mimo wielkiego uczucia, dwie osoby po prostu nie moga sobie wzajemnie dac szczescia. Po ostaniej klotni, a w zasadzie to nie byla klotnia, tylko rzeczowa rozmowa o powaznych sprawach, rozstalismy sie i po raz pierwszy poczulam, ze powrot nie ma sensu. Ja nie moge mu obiecac ze bede dla niego inna niz bylam, a on nie moze obiecac ze zmieni sie dla mnie, wiec scenariusz bedzie sie powtarzal a to nie ma w takim razie sensu. Bardzo kocham, cierpie, z jednej strony chcialabym zeby przy mnie byl, z drugiej jednak wiem ze nie byloby nam dobrze bo po prostu nie mozemy sie dogadac. I to trwa juz tak dlugo, ze oboje stracilismy nadzieje ze kiedys sie zmieni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość katarinaaa890
farga- moze ja potrzebuej w koncu to uslyszec? ze nic nas nie laczy? tylko dlaczegoon mowi ze jest inaczej?! ze to w zwiazku normalne? ze po namietnosci i milosci jest normalne zycie???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość katarinaaa890
odeszlam kochajac- czyli jednak mozna.... dajecie jakos rade? my razem mieszkamy, ale juz zaczelam szukac czegos z siostra, moze wyprowadzka sprawi ze nei bede czuc sie taka osaczona

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość katarinaaa890
cukru pudru- onodnajduje sie ok, jemu to pasuje, wg niego to normalne zycie, ale ja czuje ze nie, tylko boje sie.... ze potem bedzie jeszcze gorzej, ze keidys bede bardzo mocno zalowac... sam mi powiedzial, ze choruje na brak satysfakcji z zycia i zawsze bede sama z takim nastawieniem:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość katarinaaa890

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość katarinaaa890
nikt juz nic nie powie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"trzeba zaczac nowe inne zycie..." To nie przymus. Jeżeli nam coś nie odpowiada dążymy do zmian. Naturalne jest to, że obawiamy się ich. Ale na pewno są one pożądane w naszym życiu. Pozwalają nam się rozwijać. Jesteś w związku tylko dlatego, że Ci wygodnie. Masz wsparcie (również finansowe). Czy Ty widzisz wspólną przyszłość? Siedzenie w związku, dla samego wygodnictwa nie ma sensu. Mam nadzieje, że Cię nie urażę-ale dojrzała to Ty nie jesteś. "ze po namietnosci i milosci jest normalne zycie???" Z całą pewnością z biegiem lat związek się zmienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość katarinaaa890
nie czuje urazy, ze stwierdzasz moja niedojrzalosc- ja to stwierdzilam juz jakis czas temu. moj zwiazek to w wiekszosci uzaleznienie od wygodnego zycia i tego, ze nie musze sie martwic w sumie o nic. czuje ze bez niego w koncu dojrzeje, naucze sei zyc sama- tylko nie jestem do konca pewna, czy to tylko taki glupi zapal, zaslepienie czy jedyne wyjscie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość katarinaaa890
tymbardziej ze takei rozterki w tym zwiazku mam nie pierwszy raz... wiec neiwiem, czy jest sens myslec, ze kiedys to sie zmieni

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odeszlam kochajac
Dajemy rade, jakos....To trudne, bo wiem ze oboje chcielibysmy ale wiemy ze to sie nie moze udac. Ja probowalam siebie zmienic, bo wiem jakie popelnialam bledy, ale teraz dotarlo do mnie, ze nie wszystko to byly jednak bledy. To jestem po prostu ja. Mam pewne zasady, swoj system wartosci. Jestem osoba po 30 r.z. i nie moge nagle zaczac byc kims innym. On jest jeszcze starszy i pewne rzeczy dotyczace jego swiatopogladu nigdy juz nie ulegna zmianie. Uznalam sprawe za nie do przeskoczenia. Dotarlo to wreszcie do mnie. Wiem, ze wystarczylby jeden telefon do niego, i bylibysmy znowu razem, ale to byloby bardzo nierozsadne i nie fair, nawet w stosunku do niego. Bo moje oczekiwania sie nie zmienily a on nie jest im w stanie sprostac. I nie mam do niego o to zalu. Po prostu jest jaki jest i nic sie z tym nie da zrobic. Wiem ze on takze cierpi, i to z tego samego powodu co ja. Ja nie tesknie, on tez nie. Ja boleje nad tym ze nie jestesmy oboje troszke inni, tak zeby sie dalo byc ze soba. Wiem, ze to banal, ale czuje ze on jest ta przeznaczona mi osoba. Rozumiemy sie pod pewnymi wzgledami jak malo kto, mamy ze soba wiele wspolnego. Teraz mysle ze nigdy sie z niego nie wylecze, i ze do konca zycia, nawet jesli bede z kims innym kiedys, zawsze on bedzie tym jedynym...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość katarinaaa890
szczerze mowiac bardzo podziwiam cie za odwage... nie wiem, czy mam tyle sil, ze by to zrobic chyba... mecze sie i boje zaczac wszystko od nowa. tyle lat...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Decyzja o rozstaniu: podejmujesz ją sama, nikt za Ciebie nie będzie brał odpowiedzialności (chciałabyś żeby ktoś Cie poprowadził za rękę-ale to tak nie działa). Chcesz samodzielności, naucz się podejmować decyzje samodzielnie! To Twój największy problem. Ważne żebyś potraktowała to jako rozwiązanie ostateczne. Zamykasz pewien rozdział życia, zaczynasz nowy. Żeby było łatwiej przygotuj się do rozstania-masz pracę, więc się utrzymasz, następny problem to mieszkanie. To z tych podstawowych rzeczy, potem zostaje już zajęcie swojego wolnego czasu. I przede wszystkim zacznij słuchać siebie, a nie szukaj odpowiedzi tam gdzie jej nie znajdziesz. Inna kwestia-czasami szukamy problemów na siłę. Powstrzymaj się od zbędnych zmian.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Odeszlam kochajac ----> czytam doslownie o sobie!!! Jestem ze swoim bylym w tej samej sytuacji!!! Tyle, ze 2 tyg. minelo od naszego rozstania i tesknimy do siebie -wiem, bo spotkalam jego mame i mowila jak to on wszystko przezywa... Mielismy tez pozniej kontakt telefoniczny.... Tez czuje, ze to ten :( ale chyba nie dalibysmy rady zyc razem mimo tych wspolnych rzeczy, ktore nas laczyly.. ciagle klotnie.. nie rozumiem tego, nie umiem sie z tym pogodzic... Nie moge sie teraz na niczym skupic :( To jest okropne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny, a tak poza tematem... Jestem z Lodzi, moze wiecie, slyszalyscie czy ktos poszukuje grafika projektanta??? Bo do tego wszystkiego juz dluzszy czas nie moge znalezc pracy! :( :( :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Cammilla34
Witaj Farga, widze ze jakos sie trzymasz bo i usmiech zagoscil na Twojej twarzy:) , mi do smiechu nie jest, smieje sie ale poprzez łzy. U mnie sytuacja troche inaczej wyglada - Ty przynajmniej masz ta pewnosc ze facet Cie kocha, a ja niestety nie, od soboty cisza a ja coraz gorzej sie z tym czuje i trace wiare w cokolwiek...ŁODZ troszke daleko ode mnie- jestem ze Slaska, tak wiec co do pracy raczej nie pomoge, wspolczuje poszukiwan, ciezko teraz cos znalezc, ja do niedawna tez dlugo pozostawalam bez pracy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Camilla, tak jakos sie trzymam, ale.... co mi po tym, ze my sie kochamy???? To jest jeszcze gorsze... o wiele bardziej wolalabym, zeby mnie rzucil, ze ja mu zrobilam swinstwo, albo on mi!!! Teraz jeszcze gorzej sie mecze :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×