Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Arizon@

Śmierć w Tatrach licealistów z Tychów ,pamietacie o tym jeszcze

Polecane posty

Gość Edmunt Pipa
a po kiego to rozpamiętywać? lużniej się na studia wtedy zrobiło

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kiedyś była taka gazeta filipinka.. jedna z dziewczyn, co zginęła, znalazła się na okładce, parę miesięcy potem gazeta napisała, że ta dziewczyna zginęła w tej katastrofie..chyba miała na imię EWA.. dlatego zapamiętałam.. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziwi mnie tylko
po cholere tam szli? sami sobie byli winni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ogladalam
Wlasnie ogladalam film, tragedie pamietam. Jako matka dwojki dzieci powiem tylko tyle, ze lzy plynely mi ciurkiem momentami. Mysle ze dla matki nie ma znaczenia czyja to wina, moze nauczyciela, moze rodzicow ktorzy nie skontaktowali sie z nauczycielem w celu poznania szczegolow wycieczki (przynajmniej tak wynika z filmu, mozna bylo przeciez zrobic skladke na przewodnika itp.), dla niej liczy sie tylko to ze juz nigdy nie przytuli swojego dziecka - ogromny bol, ktory towarzyszy do konca zycia... Szczerze wspolczuje rodzicom wszystkich ofiar tego wypadku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taa niedobra pupa
po cholere tam szli? sami sobie byli winni. bo niektorzy lubia gory, wiem ze ciezko ci pojac....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czy opłata wysokości 30 zl za m-c ubezpieczenia to wiele ? A bilet wstępu do TPN - z tych opłat nie da się sfinansować w całości a nawet w 30 % kosztów TOPR i GOPR. Ci ludzie reagują zawsze - większość z nich pracuje jako wolontariusze - a koszt jednej akcji to grube tysiące a w dodatku wiele tych akcji to ściąganie w gór właśnie takich baranków - co kompletnie nieprzygotowani - wyposażeni często tylko w wysokie mniemanie o sobie i własnych możliwościach - nagle mają problem. A aby potem płacz, ze mają płacić koszty. A mieli by wykupione ubezpieczenie - te symboliczne 30 zł i nie byłoby krzyku. A w adidaskach to co najwyżej można wędrować drogą po reglami ewentualnie Dolinkami i to bez wchodzenia wyżej. Gratuluję takim braku wyobraźni.. Jak stać Cię na góry - to wykup ubezpieczanie i zainwestuj w buty - nie muszą kosztowac kilkuset złotych dobre znajdziesz nawet już w cenie do 100 zł -- stara zasada - "po pierwsze bezpieczeństwo" Twoje i współtowarzyszy A co do fragmentu wypowiedzi "dziwie sie jednak, o co tyle krzyku jak pisza o wypadkach w gorach" niech właśnie krzyczą - może dotrze do niektórych baranków że góry to potęga i trzeba podchodzić do nich z respektem i rozsądkiem - w tej właśnie kolejności

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zazzzzzzzz
Słyszałam o tym , moja koleżanka z Tychów chodziła z nimi do szkoły . Góry kuszą swym pięknem ...każda śmierć jest tragedią ... w szczególności śmierć z powodu pasji ...oglądałam film i nie wyobrażam sobie bólu rodzica który przeżywa śmierć swojego dziecka.. współczuje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziwi mnie tylko
a inni lubią np dopalacze i co z tego wynika? ci co się przekręcą po Tajfunie są tak samo głupi jak ci co giną w górach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Edmunt Pipa
wielu rodziców widząc , że ich dziecko nie spełnia pokładanych w nim nadziei chciałoby by zginęło , by mieli odszkodowanie i na Jajorkie na wczasy by se pojechali

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taa niedobra pupa
[zgłoś do usunięcia] Geishaa - ty bylas kiedys w Tatrach?? Jakbym mogla placic ubezpieczenie - zamiast wstepu do TPN - wyszloby taniej. dlaczego piszesz, ze z biletow wstepu do TPN nie da sie ssfinansowac akcji?? Wiesz ile osob jest na szlakach?? To na co ida te pieniadze? W slowacji jest wymagane ubezpieczenie - ale z kolei wstep jest za darmo...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość parasolnik
Po cholerę tam szli? Zrozumie ten tylko kto wie co to pasja gór.Góry wciągają jak ta lawina......... Ja chodzę gdy tylko śnieg zejdzie ,kończę póżną jesienią.Zimą nie chodzę ,tylko raz mieliśmy sylwestrowe wejście ale wiem jaka to mordęga.Wiem,że nauczyciel tych dzieciaków jest też pasjonatem i wspaniałym człowiekiem.To co przydarzyło sie jest może nawet gorsze dla tych co przeżyli bo spadł na nich balast na resztę życia, zwłaszcza dla nauczyciela.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasia qwerasdzx
wielu rodziców widząc , że ich dziecko nie spełnia pokładanych w nim nadziei chciałoby by zginęło , by mieli odszkodowanie i na Jajorkie na wczasy by se pojechali chłopie gdzie ty masz mózg i co ty za dyrdymały piszesz???? jaki rodzic chce smierci swojego dziecka?? czlowieku jak masz takie bzdury pisac to lepiej idz na jakiegos czata!! tam moze cie zrozumieja!! tak się składa,że znałam jedną z Tych Osób... uważam,że nie była to wina ani nauczyciela,ani Ich... tak się zdaża w życiu... taki widocznie mięli los pisany.Ja nadal twierdzę,że Oni żyją...Aniołki chodzą dalej po górach i zdobywają kolejne szczyty...a nie ma z Nimi kontaktu,ponieważ są wysoko... NA ZAWSZE W MEJ PAMIĘCI BĘDĄ I SĄ.... a ps.jedna z uczestniczek faktycznie była na okładce Filipinki...nazywała się Ewa i dla mnie była największym Aniołem...najwspanialszą,najmądrzejszą i najbardziej ambitną Dziewczyną,Przyjaciółką jaką kiedykolwiek miałam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie wyobrażam sobie bólu rodziców tych dzieciaków, kiedy obejrzeli ten film. Straszne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taa niedobra pupa
Pamietam Filipinke, calkiem fajna gazeta to byla... Co do kasy na akcje - to dziennie - w TPN notuje sie ok. 30 tys. wejsc... CEna biletu to dwa lata temu bylo 4,40. Mnozac to - dzienny wplyw TPN wynosi 132 tys. zl. A jakies ostre akcje ratownicze nie sa co dzien. Mmoim zdaniem to gigantyczna kasa, ktora jest gdzies topiona

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość krzyżak
uwazam ze film jest bardzo poruszajacy, nie wazne czy wyidealizowany czy nie, liczy sie to ze okazuje szacunek dla ofiar i ich rodzin, my tez go okazmy, ludzie z pasja nie mieliby czasu zeby polemizowac lub glupio komentowac na forach, to z pewnoscia byli niezwykli mlodzi ludzie, ktorzy mieli wspaniale zainteresowania (takze po za gorami) dla mnie osobiscie stali sie ikona ponadprzecietnosci i odwagi... niech spoczywaja w pokoju

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość parasolnik
Dzięki kasiu za słowa normalności......... Część pisze o głupocie, część na zimno oblicza budżet TOPRu, większość bywa w górach tzn na Krupówkach , a ty podeszłaś do tematu jak normalny współczujący człowiek. Gdy się blizej otrze o tragedię a przed oczami ma się realne twarze to tylko wtedy można coś sensownie napisać. Ja Tyszanka i znajoma niektórych PAMIETAM!!! A idiotycznymi tekstami się nie przejmuj, empatia to dzis towar deficytowy.......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość marta.
Jak w ogóle możesz tak mówić,wiesz bądź nie, ale to wielka strata dla bliskich tych ofiar i mimo że to się stało 7 lat temu powinniśmy mieć szacunek do tych młodych ludzi jak i przewodnika! przynajmniej to moje zdanie a to że zrobiło się miejsca na studiach to zupełnie odmienna rzecz i nie powinno się wiązać tych rzeczy razem! musisz byś kompletnie bez uczuć skoro przy tak poważnym temacie,temacie śmierci,tych ludzi,tych młodych ludzi możesz poruszać temat studiów! WSTYDZ SIĘ! no kompletny idiota z Ciebie ...nie rozumiem jak człowiek może być tak pozbawiony zasad moralnych jak ty!! zero szacunku! módl się a byś Ty umarł w spokoju a nie w takim cierpieniu jak oni! to do: 23:27 Edmunt Pipa "a po kiego to rozpamiętywać? lużniej się na studia wtedy zrobiło"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość noe ogladalam filmu
to oni wszyscy zgineli?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zginęło ośmiu
uczniów i jeden nauczyciel

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zginęło ośmiu
właściwie to zginęło siedmiu uczniów, a jeden zmarł w szpitalu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KittyZsatelity
Film bardzo poruszający- co z tego, że miejscami wyidealizowany. Niech chociaż tyle pozostanie biednym rodzicom. Słowa "o co tyle hałasu" albo "zwolniły się miejsca na uczelniach" to wynik niskiego poziomu inteligencji i empatii dla tragedii bliźnich. Ale jestem spokojna- takich osób nie będzie mi szkoda, kiedy sami doświadczą bólu i łez. O takich wydarzeniach trzeba pamiętać i je przypominać- to w pewnym sensie historia, która buduje emocjonalność naszego narodu. Jestem poruszona tymi wydarzeniami, choć miały miejsce kilka lat temu. Teraz jestem bardziej świadoma wagi tych wydarzeń. Myślę, że pytania typu "po co tam szli" są zbędne. Szli, bo chcieli zdobyć szczyt nie tylko gór, ale i swoich możliwości. A poszukiwanie winnego w takich sytuacjach jest rzeczą normalną, ja jednak jestem daleka od oceniania. Jest mi po prostu żal rodzin tych młodych ludzi, którzy zginęli spełniając swe marzenia. Jeśli kiedykolwiek odwiedzę tamto miejsce, to na pewno poświęcę Im kilka chwil. Tymczasem niech wędrują dalej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kasia Wu
W górach giną ludzie - i to jest jasne jak słońce, zawsze tak było. Takie tragedie jak ta to nie jedyny taki wypadek w naszych tatrach (w tym roku lawiny zabrały 3 osoby). Nie wiem z czego wynika błędne założenie wielu turystów (taternikami nazwać ich nie sposób), że zginąć można, owszem, ale w Himalajach, bo w maluśkich Tatrach się nie zdarza. Brak wyobraźni jest jedną z najczęstszych przyczyn takich śmierci. Nie znałam tych ludzi ale bardzo żałowałam tej straty i współczułam rodzicom. Niemniej szukanie winnych ma tyle samo sensu co obwinianie nepalskich przewodników o śmierć Kukuczki na przykład. Opiekun grupy wziął na siebie odpowiedzialność i przeliczył się srodze - to fakt i sądzę, że ta odpowiedzialność będzie go przygniatać do ziemi do dnia śmierci. A ta tragedia powinna uzmysłowić wszystkim "turystom", że Tatry to prawdziwe GÓRY a nie tylko wejście na Morskie Oko z piwkiem i w adidasach...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aqeew3er
byla jeszcze jedna tragedia na PILSKU .tez nie zapominajcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aqeew3er
22 grudnia 1980 roku przybyła do Korbielowa 16 osobowa grupa młodzieży, ze szkoły mistrzostwa sportowego w Kaliszu. W grupie tej znajdowali się chłopcy i dziewczęta w wieku 12 17 lat, wśród których był 17 letni Mistrz Polski juniorów w chodzie sportowym na 10 km Ireneusz Langwerski. Zarówno koleżanki jak i koledzy Irka, oraz ich trener Krzysztof Kisiel pragnęli powtórzyć sukces kolegi, a obóz zimowy z planowanymi marszobiegami w ciężkim górskim terenie miał być jedynie rutynowym nabieraniem kondycji. Święta minęły wesoło jak to wśród młodzieży. Życzeniom sukcesów wprawiających w dobry nastrój nie było końca. Grudzień miesiąc, gdy dni są najkrótsze, zmrok zapada szybko, a wraz z nim przychodzi mgła lub nocna zawieja. Jakże przyjemnie siedzi się w ciepłej izbie schroniska nie musząc wystawiać nosa na zewnątrz. 27 grudnia pogoda była jak na tę porę dość kiepska. Ciężkie zimowe chmury przykryły wierzchołek Pilska 1557 m. n.p.m. Wiatr zrywał się od czasu do czasu niosąc płatki śniegu jakby chciał powiedzieć, że on nieodłączny towarzysz wędrówek górskich czai się w uroczyskach, aby wypaść na śmiałków wychodzących z lasu. Tego dnia grupa młodych mistrzów sportu wyruszyła czerwonym szlakiem na Halę Miziową. Trasę, którą w warunkach letnich przewodniki określają na 2,5 godz. oni pokonali 1 godz. 15 min. W schronisku byli ok. 11 godziny. Po krótkiej przerwie na herbatę, pomimo bardzo trudnych warunków trener zgodził się na wyjście na Pilsko. Młodzież jak to sportowcy był ubrana w lekkie ortalionowe kurteczki. Zamiast butów górskich mieli trampki i adidasy, nie mieli plecaków z ciepłą odzieżą, a o termosach z gorącą herbatą nawet nikt nie pomyślał. Już pierwsze kroki po nieprzetartym szlaku zapowiadały trudności. Uczestnicy zapadali się w świeżym śniegu po kolana czasem głębiej. Na początku mogło to być nawet zabawne później buty, spodnie i kurtki przemokły, ale oni szli jeszcze pod górę i nie czuli zimna tylko zmęczenie. Około 12 godz. stanęli na wierzchołku. Trener postanowił, że będą schodzili niebieskim szlakiem granicznym w kierunku przełęczy Glinne. W którymś momencie zeszli z przecinki granicznej w prawo na ścieżkę, która po pół godzinie doprowadziła ich do zagubionej wśród lasów gajówki. Obok niej stał człowiek ubrany w strój leśnika. Na widok zbliżającej się grupy powoli zdjął karabin z ramienia i przetarł lunetkę z celownikiem optycznym. - Dzień dobry. Gdzie jesteśmy zapytał trener. - Na Sloveńsku padła odpowiedź granica Polska tam na hore pokazał karabinem. - A ile do najbliższej wioski dalej zagadnął trener. - Siedem kilometrów odparł leśnik. - To może zeszlibyśmy na dół do wsi - zaproponował trener. Tego już było leśnikowi za wiele. - Nie wolno... Jest zakaz... Będzie kara... Pokuta... Wracać do Polsko... rozsierdził się urzędnik leśny. - Ale jak mamy trafić do granicy? - Wracać po swoich śladach! Karabin skierowany na grupę jednoznacznie pokazywał drogę "na hore". Cóż było robić grupa z trenerem na czele ruszyła z powrotem. Po pewnym czasie, może po godzinie dotarli /jak im się wydawało/ na szczyt. Wicher uderzył w nich zabierając resztki ciepła. Śnieżne krupy biły po twarzy wciskały się pod powieki nie pozwalając otworzyć oczu. Małej Mariolce łzy same spływały po policzkach cała skostniała z zimna ledwo się poruszała. Irek po rycersku podarował jej swą kurtkę, sam został w dresie. Obrali kierunek i rozpoczęli zejście. Pierwszy szedł pan Krzysztof za nim Irek i najmocniejsi chłopcy brnęli w śniegu aby utorować drogę pozostałym. Jeszcze się trzymali dzielnie i szli, szli zagrzewani do walki przez swego trenera. Zapadał zmrok. Około godziny 16 na ledwo widocznej ścieżce z mroku wyłoniła się tablica. Pełni nadziei, ożywieni podbiegli do tablicy - może dowiedzą się czy daleko jeszcze. Irek patrzył z niedowierzaniem. "Pozor..." tablica była w języku słowackim. Leszek zwany Śledziem zaczął słabnąć. Koledzy wzięli go pod pachy, jednak on coraz bardziej się zataczał. Od tego momentu zaczęła się tragedia. Irek jeden z liderów grupy, również opadł z sił. Dziewczęta zajęły się nim, a chłopcy Leszkiem. Około godziny 19 Irek zasypia na stojąco, koledzy niosą go dwie godziny zanim umrze na ich rękach. Pan Krzysztof rzuca się gorączkowo do akcji reanimacyjnej. Po pół godzinie zaprzestaje, zostawia sztywniejące ciało swego ucznia na śniegu, zbiera grupę i idą dalej. Idzie a raczej snuje się grupa cieni, większość zaczyna majaczyć, również Marek majaczy coraz częściej potyka się, wreszcie ok. 4,30 upada. Trener jeszcze raz rzuca się do pomocy, ale chłopak nie daje już znaków życia, wysuwa się bezwładnie z rąk. To już trzecia ofiara. Pan Krzysztof siada na śniegu, milknie, jest całkowicie załamany. Chce zostać przy zmarłym na zatracenie. Młodzież też milczy przerażona, tylko wiatr, ten ich nieodłączny towarzysz nadal szaleje, ale i on przycicha jakby zdumiony swym dziełem zniszczenia. Wreszcie powstaje jakaś ciemna postać, za nim powstają inni, podchodzą do trenera, potrząsają nim. - Panie trenerze... Nas jest jeszcze trzynastu nie chcemy umierać, chcemy żyć. Niech nas pan gdzieś wyprowadzi. Pan Krzysztof budzi się z letargu. To są przecież jego uczniowie, jego dzieci, którym poświęcił pół życia. Ratować. To jedno słowo rozumiał doskonale w bezmiarze rozpaczy. Daje hasło do dalszego marszu. Nie wolno zasnąć, trzeba się ruszać za wszelką cenę trzeba ratować dzieci, które mu zaufały. Krzykiem nakazuje śpiewać w marszu piosenki, gdy słabną odmawiają modlitwy przecież Najjaśniejsza Panienka nie pozwoli im zginąć. Zaczyna świtać. Dzieci bez sił padają w biały puch, on tworzy dwójki, które mają się rozcierać nawzajem, ale nawet na to nie mają siły. We wstającym dniu nikt nie zauważył wyłaniających się w oddali zabudowań wsi Mutne. Niewiele jest miejsc na Słowacji tak dzikich, tak wciśniętych w niedostępne doliny potoków spływających po stokach Pilska, często zarośniętych pierwotnym lasem nietkniętym ręką ludzką jak Mutne. W niedzielny poranek celnik Józef Bolek wraz z inżynierem leśnictwa Ludovitem Janiakiem wybrali się na przechadzkę w kierunku lasu. Odeszli już spory kawałek za wioskę, gdy Józef Bolek zauważył coś czerwonego leżącego pod lasem. Krzyknął i pilnie wypatrywał czy nie ma odpowiedzi. Coś się poruszyło. Pod lasem ukazało się kilka postaci. Usiłowali podbiec, upadali nie dali rady. Słowacy widząc jaka jest sytuacja, że o życiu mogą decydować minuty, przewieźli grupę samochodem do leśniczówki rodziców Józefa Bolka. Jego matka ugotowała kilkanaście litrów herbaty, a mężczyźni pomagali ściągnąć buty i kurtki. Niektóre były tak zaskorupiałe, że trzeba było je rozcinać. Słowacy teraz dopiero dowiedzieli się, że przypadkowo stali się bohaterami ocalenia grupy, którą od wczoraj poszukuje cała beskidzka grupa GOPR, Wojska Ochrony Pogranicza, oraz Słowacka Horska Służba. Wszyscy ocaleni uczniowie, niektórzy z odmrożeniami rąk, palców u nóg, twarzy i uszu, powrócili już bez przeszkód do domu. A na Pilsku została pamięć po niefortunnej wycieczce opowiadana przez przewodników ku przestrodze innym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oglądałam ten film
cisza, naprawdę jest smutny i cała historia również :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×