Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość plejgerl

Nieustannie od 10 lat biorę się w garść

Polecane posty

Gość plejgerl

Nienawidze tych topików o depresji, wszedzie albo sie użalają nad sobą i grożą samobójstwem, albo radzą wziac sie w garśc. otoz ja mam 25 lat, depresje od 10 lat i cały ten czas starałam sie mobilizowac, walczyłam sama ze sobą, wstawałam z łóżka z płaczem ale wstawałam, wszystko tylko po to żeby z tego wyjsc. 25 lat i jestem w punkcie wyjscia. przeszły mi kolo nosa wszystkie najlepsze lata, zaraz zaczne sie starzec, a ja jeszcze nie zaczełam zyc!! czy ktos z was dał temu rade? co ja mam robic?? były leki, był psycholog, jest codzienna praca nad sobą jak w kamieniołomach, a jestem w czarnej dupie. i nie mam zamiaru sie rzucac z mostu- chce zyc normalnie!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zołza jeddnaaaaaaaaa
a co ci w tym przeszkadza by normalnie zyc????????????????????????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kieerva
ilu tych psychologow bylo i ile czasu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oo to witaj w klubie kochana
z tego ciezko wyjsc zwlaszcza kiedy ktos kogo kochalas nagle cie zostawia nie wytlumaczajac dlaczego :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość plejgerl
pierwsze pytanie pominę.. a na drugie: mam stałą psycholog, od 3 lat ona mi bardzo pomogła, tzn już nie leże w łóżku, studiuje, robie wszystko co do mnie nalezy, ale nie ma we mnie zadnej radości. ze smutku przeszłam w nienawisc do samej siebie ze tak marnuje najlepszy czas. mam ciagłe hustawki, skrajnie niska samoocene mimo ze nie mam niby ku temu najmniejszych powodów. wiec generalnie wyglada to tak, ze maksymalnym wysiłkiem wstaje, ide na zajecia, musze sie powstrzymywac zeby nie wyjsc w połowie wykładu, cały czas walka ze soba i mysli jaka to jestem brzydka i czemu mnie akurat trafiła ta choroba

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość A dlaczego od 10 lat
walczysz z depresją? Co się takiego stało w Twoim życiu, że do tej pory nie dajesz rady wyjść z dołka?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość O to tylko ja
Ja tez sie pisze do klubiku. Mam paskudny nawrot choroby i jesten juz bardzo zmęczona ta ciągłą walka. Życie jak wegetacja

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość plejgerl
nic sie takiego nie stało. czasami kwestia genetyki, neuroprzekazniki nie pracuja tak jak trzeba.. miałam ok 13 lat jak zaczeły mi sie pierwsze lęki, ale potworne, myslenie o śmierci, płacze po nocach, wszedzie widziałam śmierć. potem sie uspokoiło na troche i na dobre wróciło jak miałam 18 lat - można powiedziec ze połozyłam sie do łóżka i pół roku w nim leżałam. po tym pół roku trafiłam do psychologa i od tamtej pory walcze, stoje przed lustrem i wmawiam sobie ze sie lubie, mobilizuje sie do kazdego wstania z łózka.. okresy poprawy sa, ale zawsze konczy sie w tym samym punkcie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
rozumiem Cię, ja tez tak ciagle myslę - jestem brzydka, najbrzydsza i najgłupsza, czesto mam tak, że myslę o tym wszystkim i nie mogę się uczyć, oblewam egzaminy, potem czuję się taka głupia, więc jest jeszcze gorzej, głupia i brzydka, mam taki jeden kompleks, który najbardziej rujnuje mi zycie, szczególnie, że czasami zdarzają się komentarze od ludzi na ten temat, np. dziś usłyszałam coś takiego co wprawiło mnie w czarna rozpacz, nikt z moich bliskich tego nie rozumie, tzn. wiem ze ich męcze, staram się nikomu o tym nie mówić, udawać, że jest ok, ale ja bedac z tym sama strasznie sie męczę, czasami czuję się tak jakbym nie dawała rady juz zyć dalej, jakby moje zycie dalej było niemożliwe, to jest takie dziwne uczucie, nie potrafię tego tak opisac słowami, gdy mam takie fazy, że płacze po kilka godzin bez przerwy to jestem juz tak psychicznie i fizycznie wykończona, ze powinnam to wszystko olać, dac sobie spokój, ale ja nie mogę, i znowu to samo, nie wiem dlaczego to robię, u psychologa nigdy nie byłam, chyba się wybiorę, ale do tej pory zawsze dawałam sobie rade sama, przeszłam w zyciu bardzo duzo, własciwie prawie od urodzenia biore się w garśc, wkurza mnie gdy ludzie mówią mi: wieź się w garść, bo ja to kurwa robię ciagle, tak jak autorka napisała, walczę ze soba, żeby wstać rano, wyjśc na uczelnię, ubrać się, umyć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość plejgerl
wyćwiczyłam sie na tyle, ze jestem juz w stanie rano poczuc, ze szykuje sie wieczorny atak rozpaczy (i faktycznie, jak w morde strzelił kilka godzin pozniej jest, poznaje po bólach stawów itp). opracowałam sobie strategie, jak np sprzatam i to poczuje to rzucam sprzatanie i wychodze do kogokolwiek. jestem u chłopaka i to poczuje - mowie ze skocze po czekolade i jak głupia robie sobie rundke po osiedlu. w ten sposób próbuje zmienic kontekst i pozbyc sie mysli. tylko ze takie zycie to udreka, bo to wraca i wraca... afirmuje sie przed lustrem, robie sobie przyjemnosci jak zdołam zrobić to co mam zaplanowane. od planowania mam kalendarzyk i sobie odhaczam.. kazdy dzien planuje tak, zeby nie było pustego miejsca, takiego momentu ze to wróci..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość plejgerl
Mając około 20 lat myślałam sobie ze oto zaczełam chodzic do psychologa, wszystko wyprostuje, i w 2-3 lata bede nowym człowiekiem. Ale mam już 25, siedze w domu z powodu rzekomej brzydoty (wszyscy pukaja sie w głowe i mowia ze jestem sliczna), próbuje sie uczyc, i nawet kiedy juz umiem WSZYSTKO i najlepiej na roku oblewam egzamin, bo poprostu na niego nie ide - lek jest zbyt wielki. mysle wtedy ze pojde na poprawke, bede umiała wtedy na 200%.. jak patrze na to obiektywnie, to nie mam sobie nic do zarzucenia ani intelektualnie ani z wygladu. a jednoczesnie cały czas czuje sie jak ohydny bezdennie głupi oblech. i tez na jakiekolwiek docinki, nawet takie na zarty ze strony znajomych reaguje panika. i tez męcze chłopaka, znajomych. i wiem ze chcieliby pomóc, no ale jak...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Adrianna87
A ja od 4 lat mam taki stan przeddepresyjny. Zastanawiałam się nad wizytą i psychologa :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Adrianna87
u psychologa*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość plejgerl
naprawdę nie ma tu nikogo kto to przezwycieżył? adrianna -> idz, nie pozwól sie rozwinąć dziadostwu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Babcia Zycia
To tak na pocieszenie. Mam depresje i fobię i społeczną. Co straciłam... Nie mam faceta, studiów, pracy, ani znajomych, więc może być gorzej. Wszystko przez lęk...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Babcia Zycia
Może jakiś załamaniec chciałby ze mną pogadać na gg. Było by mi bardzo miło Safarii@o2.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość plejgerl
babciu zyciu, a w jakim jesteś wieku? i jak długo to trwa? byłaś z tym u psychologa?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość plejgerl
w sumie miałam ambicje załozyć wreszcie porządny topik, na którym nie będzie żali (minimum musi być, taka przypadłość ;) ) ale na którym ktoś nam pomoże, powie co mu pomogło/pomaga... tylko jakos tych uleczonych brak

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Babcia Zycia
Ja się męcze od czasów liceum. Teraz mam 28 lat. Leczę się u psychologai psychiatry, ale efekty średnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiem jak to jesttt
Współczuję Wam, bo jestem w stanie sobie wyobrazić, co przeżywacie...Miałam coś na kształt depresji, pierwszy raz po 2 klasie liceum, coś strasznego, nie mogłam jeść, spać, czarne myśli, schudłam z 10 kg, później to wróciło po jakimś roku z nieco mniejszą siłą, ale znów gonitwa myśli, nie mogłam się skupić na niczym, spać. Później była dłuższa przerwa i jakoś pod koniec 2 roku studiów znów, ale znów jakby lżejsza i krótsza, no i ostatnia była po jakimś roku, to już tyle takie obniżenie nastroju po 2 tygodniach przeszło...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość plejgerl
A co robisz tak na co dzień? Bo pisałaś że nie masz studiów ani pracy.. Ponieważ sama siedzę w tych klimatach, to wiem jak ważne jest to, żeby mieć cokolwiek do roboty... Ja ze swoją koncentracją i lękami najchętniej już dawno bym te studia rzuciła, zreszta pierwszego kierunku nie skonczyłam, rzucałam 2 razy w momentach kryzysu.. ale zmuszam sie z całych sił, bo wiem ze bez zadnego zajecia zgine..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiem jak to jesttt
Odkąd zaczęłam na poważnie być z moim mężem, wtedy chłopakiem przeszło na dobre :).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka jedna w temacie
Po pierwsze autorko ja jestem dda, i na depresje tez cierpie od lat wielu jestem w twoim wieku, do tego zmagam sie ze wszystkimi tymi dziadostwami spowodowanymi wychowywanie w rodzinie alkoholowej. Ale do rzeczy, czuje sie dokladnie jak ty i to samo przezywam. Jestem na dnie bagna i za h.. nie da rady sie odbic narazie. Tez uciekly mi najlepsze lata. Ale postanowilam jakos sobie ulzyc czy nie wiem pomoc czy jak to nazywac, zaczelam czytac ksiazki na tematy zwiazane z tym czego doswiadczam. Powiem ci ze to mi przynioslo jakas ulge! Dowiedzialam sie duzo rzeczy, i oczywisice sama sytuacja sie nie zmienila po przeczytaniu paru ksiazek ale jestem bardziej swiadoma np dlaczego tak reaguje, nie wiem moze tez powinnas poczytac. Poza tym mi sie kiedys udalo odniesc maly sukces na innym polu. Wygralam z bulimia, i wogole schudlam. To mi pokazalo ze jednak mozna wyjsc z piekla i wszystko jest mozliwe. Z depresja tez wygrac mozna jeszcze nie wiem jak ale napewno da rade

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość plejgerl
:) no ja już chyba wiecej czytac nie musze.. bo jestem na studiach w tym kierunku :P i nie pomaga, choc fakt faktem ze lepiej sie rozumiem. ale rozumienie zbytnio na nastroj nie wpływa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×