Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

taka ja 1919111

kto jest w stanie mnie zrozumieć...

Polecane posty

Pare ladnych miesiecy temu poznałam własnie jego - Ł. jest wyjatkowym, jedynym na tym świecie facetem, ktorego pragne miec, w ktorym chyba zakochuje sie z dnia na dzien coraz bardziej, ale..... Pojawia sie małe ale, w sumie nie takie male, ale jest... Poznalismy sie na imprezie, on podszedl, rozmawialismy, bylo milo, chyba oboje w pierwszej chwili poczulismy do siebie to cos, czasem moglismy nic nie mowic, a nasze spojrzenia przekazywaly nam wszystko... Bylo magicznie.... Rozmowa toczyla sie dalej, w pewnej chwili oznajmilam mu ze mam dziecko, wtedy corka miala 3 miesiace (wiem malenstwo), on odpowiedzial : tak? ja tez mam dziecko... w pierwszej chwili nasunela mi sie mysl, ze zapewne kogos ma. No i stalo sie odpowiedzial, ze ma. I co moglam sobie pomyslec... W sumie - poznalam faceta, ktory ma dziecko i ma swoja kobiete wiec to chyba nie ma sensu... Ja nie mialam nikogo, gdy urodzilam corke rozstalam sie z partnerem, z ktorym bylam 2 i pol roku a od momentu kiedy zaszlam z nim w ciaze oboje sie od siebie odsunelismy... Nie wiem czemu, tzn on, ja probowalam cos z tego wykrzesac a on wydawal sie dla mnie taki jakby obojetny, dlatego tez ktos moze sobie pomyslec, ze dzidzia miala 3 miesiace a ja juz chcialam kogos poznac -"jaka chora, wrazen szuka", ale to nie bylo tak... Kochalam swojego faceta bardzo, ale on chyba nie mogl dorosnac do roli ojca, odwalal i w ogole, a ja nie moglam juz tego wytrzymac... Bylam tak naprawde samotna... Dlatego tez szukalam, moze niekoniecznie odrazu faceta na stale bo wiadomo, nie bylam gotowa, ale jakiejs bratniej duszy, ktora chcialby mnie wysluchac, wiec znalazl sie on.... Ł :) Tez opowiadal mi o swoim zyciu, opowiadal o niej, o jego kobiecie, ze nie uklada sie miedzy nimi najlepiej, nawet dobrze nie jest, w zwiazku 7 lat, a jest hujowo na maxa... Widzialam i poznalam wielu facetow, ktorzy mowili tak specjalnie, bo chcieli tylko zarwac laske, ale nie on, w jego oczach nie bylo tego chamstwa i klamstwa, on mial smutek, widac bylo lzy, zal, ze nie jest szczesliwy, ze nic nie sprawia mu radosci... Podobnie bylo ze mna. Dziekowalam Bogu wtedy, ze spedzilam mily wieczor w jego towarzystwie... Wymienilismy sie numerem tel tzn. ja podalam mu swoj bo on bal sie ze zadzwonie w nieodpowiednim momencie czy napisze smsa i numerem gg tez :) Odezwal sie jako pierwszy :) od tamtej pory sie zaczelo... Jak moge to nazwac? Z jego strony - romans?, choc nie sa malzenstwem, a z mojej? nie wiem.... Poprostu stalo sie, choc czasem - nie ukrywam - mialam lekkie wyrzuty sumienia, ze jego panna siedzi w domu, a ja sobie z nim romansuje o czym ona nie wie, ja jako taka jakby kochanka... sama nie lubie takich akcji, nie lubie jak facet zdradza, ale w sumie ta sprawa nie dotyczyla mojej zdrady tylko jego... Nie wiedzialam co o tym myslec... jak brnelismy w to dalej i dalej , w pewnym momencie przestawalam, mowilam, ze ja tak nie moge... kontakt sie urywal, chociaz on pisal, a ja staralam sie unikac, po czym ja pisalam bo tesknilam, on odpisywal, dzwonil, spotkanie i poszlo.... znowu to samo. Nie moglismy sie jakos temu oprzec, zadne z nas nie potrafilo powiedziec sobie nie, a tym bardziej jak sie juz widzielismy... Wiem tez, ze nie mozemy byc razem, bo no wlasnie jest ona, jest ich dziecko i jest ich wspolne mieszkanie... Jego to przerasta, mnie tym bardziej, bo nie moge go miec, ale co zrobic by byl moj? Nie wiem.... Czas sam pokaze... Nie obiecal mi nic, mowil jaka jest sytuacja, obiecalam ze w kazdej chwili moge przestac i jego kobieta napewno sie o niczym nie dowie i wiem ze to wszystko co miedzy nami bylo i jest zabiore ze soba do grobu... Dla mnie to cos niezwyklego, dla niego tez, dla innych moze sie to wydawac chore, glupia pizda, on nie lepszy, uciekaj z tego forum - ktos pewnie napisze, ale mam zamiar sie tutaj wygadac bo i tak nikt mnie nie zna, nikt z Was nie wie kim jestem i jaka jestem i dlaczego to wszystko sie tak potoczylo... Na koniec powiem jedno... Jest mi z tym teraz dobrze, spotykamy sie co jakis czas, spedzamy ze soba wiele wspanialych, najwspanialszych chwil pod sloncem... KOCHAM GO na swoj sposob, chociaz mowie tylko ze go Uwielbiam ponad wszystko, on rowniez mowi ze mnie Uwielbia, powiedzial, ze nie moze uzyc jak narazie takich wielkich slow, choc bardzo by chcial powiedziec mi to co tak naprawde czuje, ale nie moze.... ale jedno chcialam wiedziec, czy komus cos takiego sie przytrafilo? czy ktos mial podobna sytuacje, czy ktos pokochal w podobny sposob? i jak to sie skonczylo? Wiem, ze sa ewenementy na tym swiecie i na tym forum, ktore skomentuja moje zachowanie, ze wpierdolilam sie tam gdzie nie powinnam, ale komenatrze tego typu uwazam za zbedne, bo wiem, ze gdyby ktokolwiek z Was byl w takiej sytuacji to napewno o sobie by tak nie mowil.... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gogon
wpie**iłaś się tam, gdzie nie powinnaś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja nie zamierzam Cie krytykowac, jednak zastanawia mnie sporo, np. dlaczego miedzy nimi sie nie uklada? Nie znasz faceta. On wzgledem Ciebie nie ma zadnych zobowiazan wiec latwo mu grac, miec kogos na boku. Nie twierdze, ze gra, ale nie postepuje uczciwie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wlasnie chodzi o to ze zdazylismy sie juz poznac bardzo dobrze, wiem ze nie gra, nie on, nie taki ktos jak on, jest zupelnie szczery w tym co robi i w tym co mowi... znam jego akcje z kobieta bo opowiadal wszystko to jak kiedys bylo dobrze i to kiedy bylo koszmarnie... nie bede opisywac tego co ona zrobila, albo jak go zranila, bo to bez sensu, ale wiem ze nie jest dobrze miedzy nimi....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agnes__skorpion
potrafię zrozumieć co czujesz bo byłam w podobnej sytuacji. Nie miałam wprawdzie dziecka ale on miał, mało tego - miał żonę! Miałam 20 lat, on 28. Byliśmy razem dwa lata, raczej spotykaliśmy się dwa lata. Nigdy nie uprawialiśmy sexu bo przeszkodą była po prostu jego żona. Nie mogłabym żyć ze świadomością, że rozsypuję czyjąś rodzinę. Czułam że spotkałam swoją połówkę ale on był żonaty i miał dziecko. Jego rodzina to była dla mnie rzecz nie do przeskoczenia...po prostu za późno się spotkaliśmy. Z jego strony było takie samo zaangażowanie jak i z mojej, ale nic nie mogliśmy na to poradzić. Rozstaliśmy się we łzach, bo nie było największego sensu ciągnąć tego dalej. Minęło już dziewięć lat od naszego rozstania, mam męża dziecko ale wiem że ON był moją drugą połówką. Cóż...pozostaje wierzyć, że spotkamy się w drugim wcieleniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mezczyzna odpowiedzialny powinien podejmowac odpowiedzialne decyzje, a nie chwytac dwie sroki za ogon. Tobą uzupelnia najprawdopodobniej to czego brakuje mu w zwiazku. Chcesz byc namiastką? Jakims wycinkiem? Nie chcesz być całością i tą jedyną? Ja rozumiem - dziecko...na poczatku te dezycje sa ciezkie, ale skoro znacie sie juz tak dlugo to o czym to swiadczy? O jego odpowiedzialnosci, o tym ze jest fair wzgledem Ciebie i zony? Bynajmniej. I jeszcze na poczatku zaznaczyl ze nic nie obiecuje. Bo tak bylo wygodnie. Mowisz ze jest wspanialy. Moze jest moze nie. Wiesz to tylko z Jego slow, zapewnien. Slowa slowa slowa...latwo je wypowiadac, pamietaj. Licza sie czyny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A dlaczego niby on nie moze grac? A przed swoją kobieta to kto gra jak nie on? Może miec spora wprawe po tych 7 latach z nią wiec z Toba musi iśc mu gładko. Jak sie czyta to co napisałas to widac że jestes bardzo zakochana, zapatrzona w niego jak w obrazek i nie potrafisz spojrzec na to z boku bo gdybys umiala to zobaczyłabys jak sobie Ciebie okrecił wokół palca-we wszystko mu wierzysz a ja nie widzę powodu dla którego on miałby mówi Ci prawdę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziewczę z kafe
A co miał Ci powiedzieć, że z kobietą jest mu wspaniale i są przeszczęśliwi razem? Odpowiedz mi na jedno pytanie-czemu on nie rozstanie sie z nią?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dla mnie to cos niezwyklego, dla niego tez, dla innych moze sie to wydawac chore ...ale skąd ta pewność "że dla niego też"? Gdyby "dla niego też" to to potoczyłoby się inaczej:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Morenka_81_______
hej autorko, bardzo ci wspolczuje twojej naiwnosci i glupoty, twoje zachowanie to porazka..facet cie puka na boku, bo mu tak wygodnie, to dla niego pewnie mila odskocznia od nudnego, malzenskiego zycia... Nic ci nie obiecuje, bo wie z pewnoscia, ze jak bylby z toba jakies 7 lat, to ty tez bys mu sie znudziala i przestala do niego pasowac.. ten typ tak ma.. Małzenstwo to czasami trudne wybory, ciezkie chwile, a nie sielanka. A jak ten facet zamiast naprawiac malzenstwo albo rozwiesc sie z zona, zabawia sie z toba, to widac, ze jest frajerem bez charakteru!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie potrafie wlasnie tego opisac zeby ktokolwiek z Was zrozumial co czuje... W ogole nie wspomnialam nawet, ze puka mnie na boku albo ze uprawiamy sex... wiec to jest temat zamkniety... Jedna z Was powiedziala, ze byc moze mna uzupelnia to czego brakuje mu w zwiazku, ja uwazam tak samo, najwidoczniej tak jest, ona nie daje mu tego co ja... ale namiastka nie chce byc, chcialabym byc caloscia, ale wlasnie nie mozemy... nie jest powiedziane ze nigdy nie bedziemy ze soba, ale jak narazie wydaje mi sie on trudny do zdobycia w sensie, ze nie moze od tak zostawic kobiety, dziecka i wspolnego mieszkania, w ktore wlozyl sam sporo pieniedzy i ktore sam jak narazie oplaca... Jestem wyrozumiala na takie czyny... Nie kaze mu podejmowac szybko takich decyzji, on sam musi jakos sie z tym uporac i byc moze podejmie za jakis czas jakies kroki... Macie racje tez tak uwazam, ze moze i jest mu tak wygodniej, bo wie, ze ja go nie wydam, bo ma moje slowo, ale wiecie co? nie przejmuje sie tym zabardzo, mimo, ze czuje do niego to co czuje... ale chodzi tu o to, ze ja sie oswoilam z ta mysla, ze nie moge go miec.... to wlasnie tak jak zakazany owoc, ale taki owoc, po ktory jednak czasem moge siegnąc i jest tylko i wylacznie dla mnie na jakis czas... Nie wiem jak mam to opisac... Wiadomo opisujecie moja naiwnosc, bo nie wiecie jaki on jest, nie znacie go, rozumiem, ze zdarzaja sie faceci ktorzy mydla oczy, ale mowie powaznie, nie on, i nie mowie tego dlatego, ze swiata poza nim nie widze, bo uwierzcie mi, ze widze, jestem tylko zakochana na swoj sposob, inny niz zazwyczaj.... to jest wlasnie dziwne, bo to jest inne niz to co kiedys przezywalam z facetami.... Tak samo gra przed swoja kobieta, macie racje, klamie ja i w ogole wymysla to i tamto, byle by sie ze mna spotkac... Widze w nim przyjaciela, potrafie jednak spojrzec na to z boku i nie raz spojrzalam, juz nie chodzilo o mnie, ale nie raz mowilam mu, ze nie powinnismy bo to nie jest fer wobec jego kobiety, a ja nie chce sie czuc wykorzystana... Mowil, ze nie chce mnie wykorzystac, nie chce tez narobic zludnych nadzieji i gdy miewalismy taki kryzys to rezygnowalismy z tego oboje choc bylo to ciezkie... Kontakt sie urywal, ale za pare tygodni ktos musial sie odezwac jako pierwszy... Nie ukladalo im sie napewno, ona zdradzila go pierwsza, opowiadal mi ze szczegolami, jak ja wyrzucal z chaty, jak pakowal jej walizki i przyjmowal ja spowrotem ze lzami, bo jednak jej wybaczyl... nie umial sobie z tym poradzic.... klocili sie, żarli wrecz, ja mu wierze... nie raz przy mnie poleciala mu lza, gdy mowil, ze nie ma szczescia, ze wszystko sie zjebalo... widzialam ten zal, ktory naprawde zauwaza sie wtedy kiedy ktos naprawde jest zdruzgotany... on taki byl... dlatego mu wierzylam, a poczesci wiedzialam co musial przezywac, bo sama doswiadczylam - nie zdrady, ale tego jak facet przestaje kochac i zpaomina o Tobie... Jestem pewna, ze dla niego tez jest to wspaniale - bycie ze mna, wspolne chwile... wiem, bo mu wierze, nie umiem tego inaczej opisac. Widze jaki jest kiedy potrafimy sie dogadac i nie tylko... Ja przezylam rozstanie z facetem podczas gdy zaszlam w ciaze, a pozniej urodzila nam sie corka i nie widze najmniejszego powodu dla ktorego mialabym naprawiac to co on zjebal, albo nie wiem razem zjebalismy, skrzywdzil mnie emocjonalnie i to zostaje w pamieci na bardzo dlugo, wyszlam z zalozenia, ze nie ejstem w stanie mu wybaczyc i nie potrafie z nim stworzyc ponownie zwiazku, ktory mialby byc zwiazkiem NA SILE !!! dlatego niech ktos nie mowi, ze jest frajerem, bo rzekomo nie chce naprawiac relacji miedzy soba, a jego kobietą... ja mu sie nie dziwie, ja tez nie chce naprawiac relacji moich z moim bylym... Odpowiadalam na wasze posty....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W takim razie Autorko jak On to sobie wyobraza? Minelo duzo czasu i wciaz nie podjal decyzji. Kim jest czlowiek, ktory nie umie powiedziec A albo B? Kim jest czlowiek ktory nie potrafi usiasc naprzeciwko zony, spojrzec jej w oczy i porozmawiac o zwiazku (przeciez maja dziecko), kim jest czlowiek, ktory codziennie patrzy na swoja zone i kryje od miesiecy czy tam lat podobna tajemnicę? Kim jest czlowiek, ktory nie ma wyrzutow sumienia kiedy wraca do domu po spotkaniu z inną kobietą? On nie jest pusty emocjonalnie, ma emocje i ma uczucia ale gdzies schowane zbyt gleboko, zbyt tajemniczo, dla mnie On jest jakby blizej nieokreslony, jakby sam niewiedzial co ma robic. A przeciez musi wiedziec, powinien wiedziec. Bo jestes autorko Ty i jest zona! Nie mozna zyc z dwiema kobietami naraz, na pewno nie przez cale zycie. Kiedy decyzja zapadnie? On nie wie. Autorko Ty tez nie wiesz. Ty jestes w porzadku - nie naciskasz ale On powinien to zauwazyc, zauwazyc, ze czekasz, ze trwasz przy Nim. A tymczasem On nie wie nic. Jest z żoną - pewnie sypiaja ze sobą. Jak sie z tym czujesz? Żona gotuje mu obiady - co On mysli jedzac te obiady przy wspolnym stole cala rodzina? Ja bym sobie wyobrazala taka rodzine, jakos musza zyc, wspolzyc...inaczej ta kobieta pewnie by odeszla. Ale cos ją trzyma. I nie wierz w to Autorko ze jest to dziecko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja się nie zgodzę
Dziecko może kogoś przy kimś trzymać. Może.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ona2222. Bardzo dobrze to ujelas..... Wciaz stawiam sobie pytanie jakim czlowiekiem jest Ł, czego sie boi, co go gryzie, co nie pozwala mu odejsc od niej, dlaczego tak sie w ogole dzieje, ze jestesmy w jego zyciu my obie skoro powinien wybrac jedną... Nie potrafie sobie odpowiedziec na to pytanie i nie chce sie tym zadreczac bo poprostu czas pokaze... Nie chce tracic z nim kontaktu, bo zalezy mi na nim, na rozmowach, na wszystkim co go dotyczy... Ł nie kryje tego od lat, trwa to od 6 miesiecy, moze 7-miu, ale to nie jest wazne, wazne jest to, ze ukrywa przed nia cos zlego, cos co zrobil zle wobec niej... Nie ma wyrzutow sumienia, o co nie raz pytalam, bo mowil, ze jest tak zle czasem, ze nie ma i tyle... Wtedy tez mowil, a czy ona nie miala wyrzutow sumienia gdy mnie zdradzala z jakims tam Panem M. ? Sam nie wie co ma robic, dokladnie jak to napisalas... Nie wie co ma myslec, bo w glowie jest burza wszystkiego... Wie tylko, ze chcialaby ze mna byc, ale nie wie jak to zrobic... Moze sie wlasnie boi, wstydzi powiedziec o czyms takim... Mze gdy bedzie orzej miedzy nimi wkoncu wybuchnie i sie rozejda? Nie wiem, nie mam pojecia... Co do sypiania ze sobą to czasem, w glebi duszy jestem wsciekla, wiadomo, ale zostalam tak przez niego wczesniej uprzedzona i szczerze powiem teraz, ze wiedzialam w co sie pakuje, ze nie zwracam przewaznie na to uwagi, wiem ze tak jest i tak musi byc, ze zyja w jednym domu, ona sprzata, zajmuje sie dzieckiem, gotuje mu obiady, a czasem pouprawiaja sex, bo inaczej tego z milosci nie nazwe, wiem ze on pracuje na rodzine i ich utrzymuje.... wszystko to wiem..., ale jak ostatnio rozmawialismy to mowil, ze sprawy lozkowe tez sie zawalily kompletnie, wierze mu, bo widze, ze jest "niedopieszczony", ze ma jakies tam braki, ze chcialby miec kogos kto bedzie dla niego wszystkim nie tylko w sprawach codziennych, ale tez w lozku... bo to jest wazne, ona widocznie juz nie jest taka jak kiedys, on zreszta tez, nie ejst miedzy nimi tak jak wczesniej... No wlasnie nie wiem co go przy niej trzyma, moze i wlasnie nie ejst to dziecko, bardziej zastnawialabym sie nad tym mieszkaniem, ktore on kupil, a raczej zaciagnal zajebisty kredyt, ktory splaca i jedynym bledem jaki popelnil jest to, ze podpisal ja pod kupnem tego mieszkania, wiec jest ich wspolne, nie tylko jego, jej tez... o tym mowil ze lzami w oczach... Nie wiem co dalej bedzie, niedlugo spotkanie przed nami i chyba trezba bedzie cos wyjasnic...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mi sie wydaje że on utrzymuje z Tobą kontakt bo w taki sposób mści sie na żonie za to ze ona go zdradziła i byc może spotkania z Tobą przynoszą mu ulgę, dają jakąs satysfakcję

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość całkowicie czarny kot
i tak będziesz czekac na Ł, rozmyślać co on czuje, jaki jest, czego chce... zastanow się nad tym co TY chcesz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Byc moze dają, byc moze nie daja, kto wie, w sumie wie tylko on sam... Powiem tez szczerze bo nie pisalam o tym jak to bylo z nimi kiedy zaczelo sie psuc... Mowilam, ze ona go zdradzila, owszem zdradzila, ale on zaczal to pierwszy... Byl na szkoleniu z pracy w innym miescie i poznal tam kogos, zwyczajny sex, jakis tam kontakt mieli ze soba, ale na krotka mete, nic wiecej... Lecz ta kobieta jakos go odnalazla, na necie, nie wiem, moze tez wymienili sie numerami telefonu, i sie wydalo... Zaczela do niego pisac, dzwonic i tak wszystko wyszlo na jaw. Przyznal sie pannie, A. nie potrafila mu wybaczyc i zyli razem, lecz jednak osobno... Nie sypiali razem, bo ona nie chciala, nie rozmawiali ze soba, ale sie nie wyprowadzila, zreszta on sam jej nie wyganial, bo chcial to naprawic. Staral sie odbudowac ich zwiazek, bylo dobrze, z czasem coraz lepiej, myslal, ze wszystko mu wybaczyla, lecz jednak nie - wtedy to ona zdradzila jego, zrobili sobie nawzajem wielka krzywde, to bylo dawno dawno przed tym jak mnie poznal... Sama sie dziwilam, ze wstapil w nich taki gniew... Lecz ona sie nie przyznala, Ł. sam do tego doszedl, sam wytropil ze cos jest nie tak i wtedy ona sie tlumaczyla... Podejrzewam ze gdyby do Ł. nie wypisywala tamta kobieta to pewnie tez by nic nie powiedzial swojej, bo by sie bal, o ale wyszlo jak wyszlo... W kazdym badz razie zdradzili siebie nawzajem i moze dlatego nie potrafia juz zyc tak jak kiedys i z racji tego, ze jest dziecko i wpolne mieszkanie poprostu sa ze soba... tkwia w tym beznadziejnym jakze dla mnie zwiazku, bo sie nie kochają... Ostatnio rozmawialam z nim w 4 oczy, w pubie, przy piwku i przy smutnych, dolujacych piosenkach, mowilam, a raczej stwierdzilam, ze jesli on spotyka sie ze mna, spedzamy tak wspaniale chwile, potrafi nie wrocic na czas do domu, albo nawet zostajemy ze soba na cala noc bo on nie chce wracac to zapewne jej nie kocha... moze cos tam do niej czuje, ale ze to juz nie ejst to co kiedys... ze napewno nie jest z nia do konca szczesliwy... Ł. nie odpowiadal nic, patrzyl na mnie ze smutkiem, z żalem, ze zloscia na caly swiat a tymbardziej na siebie, ze nie moze miec kogos kto jest dla niego jak druga połówka, a nie tylko cząstka czegos czego pragnie... Łza cicho i powlutku spływala mu po policzku, ktory tak kocham, ktory tak lubie calowac, nie tylko ten bo drugi tez :) wszystkow nim kocham... przykro mi bylo patrzec na to jak sie meczy z tym wszystkim... Kiedys nawet probowalam mu pwiedziec, nie to, ze namowic, bo taka nie jestem, ale powiedziec, ze jesli chcialby od niej odejsc to swiat sie nie zawali, wszystko po jakims czasie wroci do normy, z dzieckime ustala to co musza ustalic, alimenty, nie wiem, cokolwiek, mieszkanie niech oplaca razem z nia i bedzie z glowy, ja wiem, ze łatwo jest mowic, co innego zrobic to co ktos mowi, ale jakos by to bylo... Nie wiem.... W jego minie widzialam cos bardziej skomplikowanego niz tylko jakos by to bylo.... Chce, ale nie moze... Byc moze keidys, ale nie teraz... Kurcze masakra jakas..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chcialam sprostowac jedna rzecz, a mianowicie to ze post wyzej napisalam ze ona zdradzila go pierwsza, przepraszam, to on zaczal... no a reszte juz wiecie z ostatniego postu....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Byc może ta pierwsza nie była tak naiwna jak Ty i go zostawiła-no a potem chciała jeszcze żeby żona sie dowiedziała jakiego ma męza-bo są tacy którzy gardza takimi mężczyznami. Mi się wydaje ze jesli Ty tego definitywnie nie zakończysz to bedziecie tak trwac w tym bezsensownym zwiazku do czasu aż on sie Toba nie znudzi i znajdzie sobie inna taka jak Ty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Po tym co napisalas wniosek nasuwa sie jeden. On leczy Tobą rany. Szuka odskoczni ale moim zdaniem nigdy sie z Toba nie zwiaze. To rozdarty facet ktory ma problemy w Swoim zwiazku i nie wie jak je naprawic. Jego zona prawdopodobnie juz mu nie ufa i dobrze robi. A on nie sprawi by mu zaufala. Nie probuje tego odbudowac pomimo ze to on chrzani. Jestes plastrem na otwartą ranę, nikim wiecej, obiektem do wyzalenia (stad czujesz tą więź) nawet nie ma mozliwosci zebys stala sie kims wiecej, bo on unika rozmowy o tym jak widzisz. Zaslania sie bolem. Bynajmniej nie nad zwiazkiem placze, lecz nad soba, ze jest taki pokomplikowany, ze mu sie zycie tak rozwalilo. Pojawilas sie w idealnym momencie. Wiej kobieto poki czas. A jak macie byc ze soba to wierz mi - on znajdzie sposob by z Toba sie zwiazac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czyli to wszystko jest takie
dramatyczne przez ich wspólny kredyt :D bo skoro jej nie kocha, skoro nie dziecko ich trzyma, to kredycik. suuper

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość O co loto?
A opowiadal ci jakie on jej krzywdy zrobil czy tylko mowil jaki on nie jest skrzywdzony?Wesz ja znam malzenstwo ktore ma dwoje dzieci,facet dosc przystojny,szarmancki,niby szczery,umiejacy sluchac...niby dobry czlowiek,uczuciowy,a co roz poznaje jakies mlode z ktorym zdradza zone i tez mowi ze zona oschla,ze mu obiadu pod nos nie podstawia itd a w domu kochajacy maz i ojciec.tez mowi tym dziewczyna ze zony nigdy nie zostawi bo nie chce robic krzywdy dzieciom

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ł. mowil ze tamta kobieta pierwsza nie szukala stalego zwiazku, poprostu odezwala sie do niego, nie wiem zadzwonila, napisala na słynnej, glupiej NK wiadomosc i tak sie wydalo... Poza tym ja i on to nie jest zaden zwiazek,spotykamy sie co jakis czas, wtedy kiedy oboje mozemy bo i ja mam dziecko, no a on rodzine... Byc moze leczy mna rany, ale zastanawia mnie jakie rany... mowil, ze nic go nie boli ze strony swojej kobiety, bo wlasnie na tyle sie miedzy nimi popsulo, ze nie przywiazuje do tego az tak szczegolnej uwagi... On nawet nie chce najwyrazniej sprawic by A. mu zaufała, bo ma to gdzies jak sam powiedzial, zyja ze soba, bo zyja i tyle... Raz jest nawet nawet, a raz jest zupelnie do bani... Czasem nawet ze soba nie sypiaja, nie rozmawiaja, nie patrza sie na siebie... Ja mu wierze... Wydaje mi sie, ze oboje popelnili błąd... On zdradzil pierwszy, wydalo sie, ona starala sie mu wybaczyc i jakos to bylo miedzy nimi. Później ona zdradzila, on wywęszył, ona sie tlumaczyla, Ł. staral sie wybaczyc i niby wybaczyl, no bo mieszkaja wciaz razem... Ale relacje miedzy nimi na tyle sie popsuly, ze chyba oboje nie sa w stanie sobie zaufac, nie tylko ona, bo on rowniez... Nie wiem czy jest taka mozliwosc abym stala sie kims wiecej dla niego. Wprawdzie mowi, ze jestem dla niego wyjatkowa osoba na tym swiecie, dziekuje Bogu kazdego dnia, ze mnie poznal... Ale to normalne, ja np nie potrafie tego opisac jaka jestem szczesliwa, ze pojawil sie w moim zyciu... Po rozstaniu z facetem i naszymi ekscesami wkoncu odzylam... Znalazlam sie tak jakby w innym swiecie... Ł. rowniez jest dla mnie wyjątkowy... Mialam dotychczas 3 powazne zwiazki, ale chyba zaden facet nie byl taki jak on... Taki czuly, kochany, pragnący w zyciu tego co ja, jednym slowem, IDEAŁ - MÓJ IDEAŁ... Moje uczucia do niego sa bardzo silne, czasem az za silne, ale potrafie sie opanowac... Potrafie to zakonczyc, wiem ze to zakoncze jesli cos mi nie bedzie pasowalo, kiedy poczuje, ze nie powinno to sie juz dalej ciagnac... Nie wiem jak to nazwac, jak Wam o tym powiedziec... To jest wielka milosc, ale ma swoje granice... Zostalam uprzedzona i za to mu dziekuje... Gorzej byloby wtedy gdyby tak sie mna bawil i nie wspomnial nawet, ze ma kobiete, dziecko, wspolne mieszknie. Nie chcialabym jednak zebyscie nazywali mnie naiwną... bo taka nie jestem... Gdybym byla naiwna to wierzylabym we wszystko, np gdyby mowil, ze rozstanie sie z nia, ale za 2 miesiace np nie? wiecie gdyby stawial konkretnie przede mna jakas sprawe, to wtedy moglabym uwierzyc, ale wiem, ze gdyby tak bardzo chcial odrazu ze mna byc to rzucilby to wszystko, choc nie jest to łatwe... Dlatego tez jestem ostrozna, mam swoj honor, swoja dume, swoj charakter, potrafie byc stanowcza i doprowadzic cos do celu tak jak ja bym tego chciala, wiec dlatego wiem, ze w kazdej chwili moge przestac... Za niedlugo spedzimy ze soba pare chwil i wiem, ze zaczne rozmowe na ten temat... Pragne sprawie postawic jasno, zeby wiedzial, ze nie moze tak dalej byc... Jest jeszcze jedna sprawa, szczerze? wiem, tzn czuje tak, ze zostanie z A., ale nie bede miala o to do niego zalu... Nie bede miala zalu, bo obiecalam to sobie i jemu, zaprzyjaznilismy sie na tyle, na tyle go "UWIELBIAM", ze obiecalam, ze nie bede sie smucic... Przezylam z nim wiele wspanialych, niesamowitych,bezcennych chwil, o ktorych nigdy nie zapomne, ktore zabiore ze soba do grobu, ktore beda tkwily w mojej pamieci do konca zycia, bo takich chwil sie nie zapomina... Moge to nazwac "przygodą" , ale nie na jeden raz, przygodą w sumie w nieznane, w cos tajemniczego, poznalam czlowieka, ktory stal sie jednoczesnie moim przyjacielem, ktoremu jestem tak jakby w stanie "wybaczyc" to, ze nie moze ze mna byc... rozumiecie? choc troche? to uczucie jest niesamowite, nie do opisania, dziwnie, tajemnicze, nieziemskie, bajeczne, inne od innych uczuc ktore doswiadczylam... To bylo i jest nadal ekscytujace, ale wiem, ze predzej czy pozniej to musi sie skonczyc... Najwazniejsze jest to, ze nie czuje sie wykorzystana, nie placze po nocach z tesknoty za nim, wole sie cieszyc tą tesknotą nie wiem czemu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozmyślająca nad tematem
"Dlatego tez jestem ostrozna, mam swoj honor, swoja dume, swoj charakter, potrafie byc stanowcza i doprowadzic cos do celu tak jak ja bym tego chciala, wiec dlatego wiem, ze w kazdej chwili moge przestac..."-nie posiadasz żadnej z tych cech i gówno prawda że możesz przestać,ale to Twój cyrk i Twoje małpy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozmyślająca nad tematem
poki co nie płaczesz bo jeszcze daje Ci iluzję tego że jest przynajmniej na chwilę,gorzej będzie jak powie że już więcej się z Tobą nie spotka bo on odbudowuje swoje relacje w związku-będziesz wtedy ryczeć,ale na własne życzenie bo trzeba to było przerwać póki był czas,zanim w tą wsiąknęłaś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No cóż, więc wszystko już wiesz. Najważniejsze, że Ty w tym wszystkim się dobrze czujesz. Skoro tak jest to nie ma problemu. 2 strony musza akceptowac dany układ.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rykulrrk
gdybys była dla niego wyjatkowa to zostawiłby tamta z która mu zle.A tak tylko oczy Ci zamydla...wem z autopsji mój zostawił rodzine i jest ze mna wiec da sie...a mieszkanie zostawil zonie i dzieciom :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×