Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość PotrzebujęSiły

Gdzie znaleźć siłę, by odejść??

Polecane posty

Gość PotrzebujęSiły

Witam. Zastanawiam się, czy zakończyć mój trzyletni związek, ale boję się odejść. Z drugiej jednak strony nie widzę sensu by tkwić dalej w tym związku. Nie czuję się w nim bezpiecznie, stabilnie... Mój facet ponad pół roku ma problem z narkotykami. Niby tylko zioło, ale jednak... Dla mnie problemem jest to, że on pali minimum 4 dni w tygodniu po trochu... Jak nie pali robi się agresywny, dąży do kłótni, awanturuje się... A jak zapali, to ja nie mogę sie na niego patrzeć, on zachowuje się jak skończony debil... Parę razy próbowałam od niego odejść... Przychodził, przepraszał, obiecywał, że to był ostatni raz... Ostatni raz na tydzień. Po tygodniu znów zaczynał palić. Odchodziłam, on przepraszał obiecywał i tak w kółko... Minął jakiś czas takich rozstań i powrotów. Odeszłam na poważnie. Przyszedł, obiecał, że to był ostatni raz, że już nigdy więcej... i przyjął inną taktykę... Kłóciliśmy się, rozstawaliśmy, później on do mnie przychodził, np. po 2 dniach, przepraszał, godziliśmy się i słyszałam tekst "nie byliśmy razem więc sobie kupiłem, teraz jesteśmy, ale muszę to dokończyć" Z czego na początku jeszcze potrafił wyrzucić, tak później już nie. I jakiś czas potarzała się powyższa sytuacja. Na chwilę obecną sprawa wygląda tak, że on się już nie przejmuje moimi prośbami, groźbami, błaganiami... On wie, że może palić ile chce, a ja i tak z nim zostanę... A ja żałuję, że nie odeszłam jak pierwszy raz złamał obietnicę, a teraz nie potrafię od niego odejść. Nie wiem, czy to chęć pomocy mu, strach, że jak mnie nie będzie przy nim to on sie stoczy do reszty...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PotrzebujęSiły
proszę Was o rady co mogę zrobić, czy jest jakaś szansa, że mu pomogę, czy powinnam od niego odejść... Ta druga opcja coraz częściej przychodzi mi na myśl, ale boję się życia bez niego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rysiamodnisia
Z tego co piszesz wynika, że on ma poważny problem. Sama podałaś powody do odejścia więc do dzieła. A może to go zmobilizuje to tego, żeby zawalczyć o życie bez narkotyków.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość katarzynka..b
On wie, że może palić ile chce, a ja i tak z nim zostanę... No właśnie. On wie, że z nim będziesz niezależnie od tego czy on skończy z nałogiem czy też nie. Z nałogu go sama nie wyciągniesz. Chyba, że on kocha Cię tak bardzo że decyzja o Twoim odejściu go otrzeźwi. Skąd wziąć siłę? Z siebie samej. Przeczytaj to co napisałaś, ale tak jakbyś czytała o kimś innym. Chcesz takiego życia? Przecież Ty się od niego uzależniłaś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PotrzebujęSiły
No właśnie problem jest w tym, że nie wyobrażam sobie życia bez niego, a z drugiej strony wkurza mnie fakt, że nasi znajomi, niektórzy ze stażem związku dużo krótszym od naszego, są już zaręczeni, niektórzy już po ślubie, większość mieszka razem... A nasz związek jest taki niepewny... On przez zioło ma strasznie zmienne nastroje... raz jest wszystko w porządku, a za chwilkę już są jakieś problemy, każdy powód do kłótni jest dobry...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość katarzynka..b
Nie wiem jak jest przy narkotykach, ale w przypadku uzależnienia od alkoholu przy ośrodkach leczących uzależnienia działają grupy wsparcia dla bliskich osób uzależnionych. Przydałoby się żebyś do takiej grupy trafiła. Bo jest coś takiego jak uzależnienie od drugiej osoby. I Ty to masz. I dopóki sie z tym nie uporasz to bedziesz przy nim tkwić i cierpieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość echolka
mój jest hazardzistą i wczoraj kazałam mu sie wyprowadzić kiedy po raz kolejny przegrał kase na rachunek za prąd :( To jedyny sposób any on zaliczył dno i być moze to własnie uratuje mu zycie. To bardzo ciezka decyzja ale wiem że to jedyne wyjscie...wyczerpałam wszystkie mozliwości. Gdzie znalazłam siłę ??? na terapii grupowej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PotrzebujęSiły
Najgorsze jest to, że często myślę, żeby od niego odejść, że lepiej mi by było bez niego, ale nie potrafię. Nie potrafię wyobrazić sobie życia bez niego... A z drugiej strony, gdy on złamał po raz trzeci swoją obietnicę... Gdybym wtedy odeszła... Od tamtej pory minęło prawie pół roku... Już bym pewnie doszła do siebie po rozstaniu, ale nie potrafiłam odejść. I teraz też nie potrafię. Niby chcę, ale brakuje mi siły, boję się życia bez niego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość echolka
wiesz bo to niełatwa decyzja. jednak musisz uświadomić sobie że jesli nie odetniesz sie od tego to nie tylko bedziesz świadkiem śmierci jego alre również zniszczysz siebie :( To są realne konsekwencje które cię czekają

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PotrzebujęSiły
I boję się jeszcze jednego... On pochodzi z miasta, w którym obecnie mieszkam... Poznałam go zanim przyjechałam, potem się okazało, że będziemy razem studiować, następnie zaczęliśmy spotykać się ze sobą. I teraz mamy praktycznie wszystkich wspólnych znajomych, bo to są znajomi albo ze studiów, albo jego znajomi stali się moimi znajomymi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość echolka
ja z moim spędziłam 15 lat. nie tylko wspolni znajomi ale i dzieci i rodzina. teraz nie martwie sie o to co oni pomyslą teraz ratuję siebie. 15 lat udręki cierpienia bólu zaprowadziło mnie na terapię grupową a mojego męza do stanu takiego że nie interesuje go za co bede zyc wazne aby on miał za co grać :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PotrzebujęSiły
echolka wiem, że będąc z nim nie tylko patrzę na to jak on się stacza, ale też niszczę siebie... Ale co mam zrobić jak nie potrafię odejść, odciąć się od tego. Próbowałam z nim rozmawiać, on też widzi swój problem, chce z nim walczyć, ale do czasu... On widzi swój problem jak wytrzyma dzień, dwa bez zioła... Ale już na trzeci dzień problemu nie ma, on pali nie dlatego, że musi, tylko dlatego, że chce... Takie jest jego tłumaczenie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość echolka
wiesz....nie pomożesz jemu dopóki nie pomożesz sobie. jestes w błednym kole. Ja wczoraj to koło własnie przerwałam i choć serce boli to dziś czuje sie wolna. Pomóc sobie to iśc po specjalistyczną pomoc dla współuzaleznionych do poradni leczenia uzależnień. To jedyna droga innej nie znam :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w każdy możliwy sposób
szukasz wymówek żeby od niego nie odejśc , a bo znajomi - ? A bo jak ja będę żyła bez niego , a teraz przepraszam jak żyjesz ? Każdy nałogowiec to przede wszystkim egoista który w pierwszej kolejności ma na uwadze zaspokojenie swojego głodu , nieistotne jest to czy to głód narkotykowy , głód hazardu czy każdy inny , schemat jest zawsze ten sam. Dopóki on sam nie zechce się leczyc ZAWSZE w tej walce będziesz przegrana , nie ma innej opcji , tkwisz w tym gównie po same uszy chociaż jeszcze sobie nie zdajesz z tego sprawy , jesteś osobą współuzależnioną i zacząc musisz od siebie samej , a twój partner - no cóż , niektórym się udaje wygrac z nałogiem ale nie będę pisac jaki to jest procent uzależnionych...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PotrzebujęSiły
Wiem, że jestem na przegranej pozycji. Jak i wiem, że dużo w tym mojej winy. Dlatego tu piszę. Piszę anonimowo, a ktoś, kto mnie nie zna może zupełnie obiektywnie udzielić mi rady... Bo nie chcę być z kimś uzależnionym, a z drugiej strony naprawdę nie potrafię od niego odejść... Chciałabym, żeby ktoś mi pomógł, poradził jak żyć bez niego... Poradził jak to zakończyć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odpowiem.....
PotrzebujęSiły...odejdź od niego ! sama napisałaś że teraz już kompletnie się nie przejmuje Twoim zdaniem bo i tak wie że nie odejdziesz ....obawiasz się że się stoczy ?....a niech się stoczy ...czasami trzeba sięgnąć dna żeby chcieć się od niego odbić albo i nie ...ale to jego życie a Ty za niego go nie przeżyjesz ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość echolka
wiesz co mnie pomogło?? ostatnio trafiłam na pewien blog zdrowiejącej hazardzistki. http://www.hazardzisci.info/?page_id=68 Przeczytaj ten fragment i zobaczysz jakimi oczami patrzy na ciebie twój uzależniony partner :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blueblablue
Cześć. JA to widzę tak. Jeśli pali od niedawna to jest jeszcze szansa. Paradoksalnie, jeśli dopiero się wkręca, jak mu teraz postawisz wyraźne ultimatum - leczenie albo ja, to może z tego wyjść. Po paru latach jest gorze, powie Ci - pale już tak długo , że nie mogę z tym zerwać ot tak. Mialam ten sam problem, dragi zwyciężyły. Właściwie zaczęłam się zastanawiać czy kiedykolwiek mnie kochał, ale możliwe, że z 2 problemów - rzucenie dragów czy rozstanie ze mną, łatwiej mu było ostatecznie zerwać ze mną kontakt. Musisz być przygotowana, że pewnego dnia i Ciebie to spotka. Oczywiście nie tak drastycznie. Ale musisz mieć wyznaczone pewne granice szacunku do samej siebie, kiedy kolejny raz przegrywasz z tyloma innymi sprawami, przyjemnościami. Prawda jest taka, że jak się chce, to się da, a Twój chłopak nie zdaje sobie sprawy z tego ja kto mu szkodzi, bardzo blaho to traktuje. Zda sobie sprawę oczywiście, ale po latach 5 , 7 może 10. Musisz być silna, to jest najważniejsze. Po rozstaniu ból zostaje na długo. Ale pomyśl, czy chcesz mieć rodzinę z takim człowiekiem. Wiem, że to boli, ja też nie chciałam długo w to wierzyć, ale narkomanem, tak jak alkoholikiem, zostaje się na zawsze. I to tylko Twoja decyzja co z tym zrobisz. Trzymaj sie :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PotrzebujęSiły
Ale jak odejść? Przestać się odzywać? Poważnie porozmawiać? Powiedzieć, że to koniec, chyba, że on się opamięta? Czy może jakoś inaczej to rozwiązać? Jak???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blueblablue
Nigdy nie zerwałaś z chłopakiem? U mnie było to w kłótni, na imprezie ale tego nie polecam. Pogadaj z nim poważnie, bądź stanowcza i powiedz, że odchodzisz. Potem nie odbieraj telefonów, nie pisz, urwij kontakt. Może da mu to do myślenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość echolka
ja zwyczajnie powiedziałam że to dla mnie trudne ale niestety to jedyne wyjscie jakie znam. Rozstanie. Powiedziałam również że go nie przekreslam ale musze przemyslec sens istnienia tego związku i narazie nie zakładam sprawy o rozwód ale mieszkać z nim nie mogę :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PotrzebujęSiły
Z jednej strony czuję, że powinnam odejść... Może da mu to do myślenia, a jak nie, to chociaż ja sobie życia nie zmarnuję... Ale z drugiej strony, czuję, że nie powinnam go teraz zostawiać... Kiedyś, jak ten związek był jeszcze poważny obiecałam mu, że nigdy go nie opuszczę, że będę z nim zawsze i pomogę mu w ciężkich chwilach, jego życia, a on będzie przy mnie gdy mi będzie ciężko... Kiedyś zawsze mnie wspierał, gdy mi było ciężko, był przy mnie gdy go potrzebowałam... Teraz ten związek zrobił się taki... tymczasowy... Mimo, że jest cudownie, nie wiem, czy za 2 minuty się nie pokłócimy, bo on się zrobił strasznie drażliwy i zmienny jak chorągiewka odkąd zaczął palić... I jak jego problem stał się już naprawdę poważny cała ta "magia" jaka była między nami na początku gdzieś uleciała... Nie wiem co mam zrobić... Chcę odejść, bo jest mi coraz gorzej w tym związku, a z drugiej strony, czuję, że nie powinnam go teraz zostawiać, że powinnam go wspierać i być z nim, pomóc mu przez to przejść... I przyznam się szczerze, boję się życia bez niego:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PotrzebujęSiły
On chyba załatwił sprawę za mnie. Wczoraj zerwał ze mną... przez gg. Bez żadnych tłumaczeń. Ot tak... po prostu... Poczułam się wściekła, upokorzona, zraniona... Wiem, a może go sobie tłumaczę, że to jego zachowanie jest spowodowane tym, że od kilku dni nie palił zioła, ale mimo wszystko... Później dzwonił, smsy pisał... Nie wiem po co dzwonił, a smsy były w stylu "odbierz", "muszę z tobą porozmawiać", ale byłam nieugięta... Nie odbierałam, nie odpisywałam, chociaż mnie korciło... Ale nie dam się tak traktować! Miarka się przebrała!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×