Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Gość bayneey

Problemy psychiczne(?)

Polecane posty

Gość bayneey

Od dawna już zastanawiam się, czy wszystko ze mną w porządku, ale cóż ja sama mogę ocenić? Może Wy mi pomożecie. Hmm... Dobra, zacznę od początku. Przede wszystkim, nie mam żadnych urazów z dzieciństwa (a przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo), jako dziecko byłam szczęśliwa, miałam przyjaciół i takie tam. Tak było jeszcze w podstawówce i na początku gimnazjum. Potem coś się zmieniło. Odechciało mi się kontaktów z ludźmi, właściwie spotykałam się z nimi tylko wtedy, kiedy musiałam (zresztą nadal tak jest), no i dla stworzenia pozorów, że mi cokolwiek na tym kontakcie zależy. Pod koniec gimnazjum wplątałam się w kłopotliwy związek, w którym zupełnie nie czułam się wolna... Przede wszystkim jednak nie czułam się sobą. Zastanawiałam się, jak to możliwe, że JA z kimś jestem, że JA kogoś kocham i jakim cudem ktoś kocha mnie. Nie wierzyłam, że jestem kochana, nie potrafiłam w to uwierzyć... Mimo że wcześniej bardzo chciałam, by ktoś mnie pokochał na dobre i złe (ale nie wierzę w miłość - ironia). No i właśnie - zakończyłam związek definitywnie, zerwałam kontakty. Nawet nie tęskniłam, nie uroniłam łzy, tylko cieszyłam się wolnością. Minęło od tamtej pory 5 lat, a ja wciąż nie potrafię być w związku - nawet nie próbuję. Boję się, że zranię kolejną osobę albo ona zrani mnie. NAjbardziej boję się tego, że kiedy ta druga osoba bliżej mnie pozna, to uzna, że jestem popie(dolona i ucieknie. Właściwie bym się nie zdziwiła. Kocham swoją samotność, zawsze kiedy spotykam ludzi, nakładam maskę, udaję przeszczęśliwą duszę towarzystwa, mimo że już tym rzygam. Udaję wiele emocji, choć tak naprawdę niewiele rzeczy tak naprawdę mnie rusza. Potem jakiś czas muszę dochodzić do siebie, by znów stać się sobą. Właściwie to już nie wiem, kim jestem. Bardzo często mam paskudny humor, czuję, że nikomu na mnie nie zależy, tak jak mi nie zależy na nikim. Nie powinno mi to przeszkadzać, ale jednak... Nie potrafię się zaangażować (często nawet w zwykłą rozmowę), a od innych tego wymagam. A kiedy ktoś się angażuje, ja uciekam. Chyba boję dać się komuś poznać. A teraz tradycja - miewam myśli samobójcze, kiedy pomyślę, że już zawsze tak będzie, że nigdy nie będę normalna i w kontaktach z ludźmi zawsze będę beznadziejna. Wiem, że nigdy się nie zabiję, bo nie jestem wierząca, a jakoś nie rajcuje mnie nicość, przeraża mnie wręcz. I zamiast się po prostu zabić, uciekam w alkohol. Nie mam częstej okazji do picia, ale jeśli już mam, to upijam się do nieprzytomności, żeby nie myśleć. Nie wiem, skąd to się wzięło. Może przesadzam?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×