dobra, mam problem, chodzi o milosc mojego zycia, co ja mam zrobic?

sprawa wyglada baaardzo prosto - znamy sie od przedszkola, mieszkamy pare blokow od siebie, chodzilismy razem do podstawowki i liceum, ja od podstawowki sie w nim kochalam i ciagle go kocham, w miedzy czasie mialam normalnie facetow, on mial dziewczyny, widywalismy sie sporadycznie gdzies na ulicy, w sklepie, ja bylam szczesliwa on tez. nigdy miedzy nami nic nie bylo, on nie wiedzial nigdy ze ja cos do niego... to jest tak, ze ja wiem ze on jest miloscia mojego zycia, mimo ze widze innych facetow wokol siebie i wiem, ze z kims innym tez moglabym bez przeszkod byc, w glebi serca kochajac jego, nie wiem czy sie jasno wyrazam, on jest takim..soulmate, bratnia dusza. pytanie - co ja mam zrobic :P nie powiem mu za chiny ludowe co czuje (nie powiedzialam przez 20 lat to teraz tez nie :P), niedawno sie spotkalismy przypadkiem, pogadalismy chwile i tyle. mam napisac i zaprosic go gdzies? glupio mi i nie wiem czy sie odwaze, bo przez 20 lat nigdy nie spotkalisy sie we dwojke chocby na piwo :o przyjaznilismy sie w liceum ale na zasadzie kolezanka - kolega, z mojej strony bylo uczucie z jego nie (chyba). rozwala mnie od srodka fakt, ze nie wiem co mam robic i swiadomosc, ze moge stracic prawdziwa milosc, ale z drugiej strony jesli mnie zleje to chyba umre z rozpaczy i wstydu :o