Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Zagubiony_marzyciel

Zraniona miłość...a może wielka miłość ??

Polecane posty

Gość Zagubiony_marzyciel

Azeby nakreslic sytuacje musze zaczac od poczatku Pół roku temu w jednym z pubow do naszego stolika dosiada się kobieta(przyjaciolka znajomej) -siada obok mnie. Po wielogodzinnej bardzo szczerej rozmowie okazuje się być mężatka bedącą w kilku miesiecznej seperacji. Powodem rozstania z meżem była wakacyjna milosc na wycieczce zagranicznej. Dodam,ze wówczas ja również byłem w 12-letnim zwiazku przechodzacym znaczny kryzys. Pocieszalismy się wzajemnie. Oboje stwierdziliśmy, ze powinniśmy ratować nasze związki. Ja nie dotrzymałem słowa i rozstałem się ze swoja partnerka. Po upływie około miesiąca było na tyle źle ze mną ,ze nie potrafiłem egzystować w codziennym życiu (praca, dom itp.). Przez cały ten okres biłem się z myślami, czy odwzajemnia moje uczucia?. Dowiedziałem się również ze ona ponownie rozeszła się z meżem. W tym samym czasie zadzwonił telefon od jej przyjaciółki ,ze mój obiekt westchnień ma dziś urodziny...powinienem zrobić jej niespodziankę i jechać razem z nią złożyć życzenia. Po chwili stałem w drzwiach z bukietem kwiatów. Blask szczęścia gdy otworzyła drzwi upewnił mnie o słusznej decyzji ,nie zapomnę tej chwili do końca życia. Postanowiliśmy ,ze nie będziemy siedzieć w domu tylko pójdziemy w miejsce którym się poznaliśmy. Było cudownie, godzinami rozmawialiśmy jak bardzo za sobą tęskniliśmy i co do siebie czujemy. Po niedługim okresie czasu postanowiliśmy ze sobą zamieszkać. Nabrała przekonania i pewności ze dla Nas powinna jak najszybciej złożyć pozew rozwodowy. Gdy zaczął jej mężowi palić się grunt pod nogami coraz częściej była przez niego szykanowana. Patrzyłem na nią z wielkim bólem serca po każdym sms-e i widziałem jak bardzo jest rozdartą i rozchwianą kobietą. Szczęście uciekało z nas coraz szybciej. W rezultacie wyprowadziła się, usłyszałem z jej ust ,ze dla świętego spokoju wraca do niego i nie może patrzeć na to jak wykańczam się psychicznie. Pękły nam serca. Mówiła ,ze wciąż mnie bardzo kocha i ze pokazałem jak może wspaniale smakować życie. Nie kocha go ,nie będzie z nim szczęśliwa, ale ma dość ciągłego szarpania z nim i rodziną. Obydwoje żałujemy tego bardzo co się stało, utrzymujemy ze sobą kontakt, ale fakt jest taki, ze ja straciłem. Wczoraj usłyszałem od niej, ze pragnie być szczęśliwą kobietą, a tylko w moich ramionach czuje się szczęśliwa. Podejrzewam, ze sytuacja się powtórzy. Nie wiem, czy walka o nią ma tu jakiś sens...choć serce pęka. Może ktoś z Was pokusi się o jakąś rade. Za wszystkie sugestie bardzo dziekuje P.S. Przepraszam za błędy, stylistykę i gramatykę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie ma sensu utrzymywanie
małżeństwa, w którym nie ma miłości, na siłę. Jeżeli na prawdę się kochacie, a nie są to tylko twoje złudzenia, to chyba jest oczywiste, co robić w tej sytuacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×