Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Zagubiona1212

Mąż mnie nie pociąga, nie kocham męża

Polecane posty

Wiesz, mi brakuje mojego męża jako człowieka. Myślę, że kiedyś uda nam się może nawet zaprzyjaźnić, rozstajemy się w miarę kulturalnie, choć on chyba kogoś ma i to mnie boli bo nie dawno mówił, że do rozwodu nie będzie nikogo szukał bo mnie kocha. Ja chcę by był szczęśliwy, ale nie powinien mnie oszukiwać mówiąc że kocha a nie walczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lorenda
Zagubiona mam podobnie, choć mój związek nie równa się z Twoim. Ja z moim facetem byłam ponad 3 lata..nie odpowiadało mi to, że się mną za bardzo nie interesował po jakiś 2 latach..Czułam się odrzucona, niekochana.. Zostawiłam go, a on nawet nie walczył o mnie, choć mówił, że kocha bezgranicznie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lorenda
dodam, że łudziłam się iż zrozumie i będzie chciał wszystko ratować.. niestety przeliczyłam się .. zero kontaktu.. nawet przepraszam nie powiedział, czy chociażby napisał..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mi tylko psycholog pomoże, mam zamiar się zapisać. Często płaczę wieczorami, po nocach zastanawiając się co ze mną nie tak, że facet który tak mnie kochał nie walczył. Czy ja na to nie zasługuje? Nie wyobrażam sobie związku z kimkolwiek, bałabym się że ktoś mnie zostawi a ja się nie podniosę już z tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja też się łudziłam, teraz minęło pół roku jak nie mieszkamy razem. Niedługo zabiorę resztę swoich rzeczy i oddam mu klucze. Więc koniec....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Inna, w podobnej sytuacji
Nic więcej, bo żadne nie ma z tego przyjemności... Ja wg męża jestem kłoda, a on wg mnie kompletnie się w tej materii nie stara. Kiedyś wydawało mi się - chyba tak jak Tobie - że aby wziąć z kimś ślub, nie trzeba szaleć z pożądania - że ważniejsze jest zaufanie, wspólny system wartości, czułość. I to wszystko u nas jest, tyle że podkopane tym brakiem pożądania. Ja już w zasadzie średnio czuję się kobietą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Inna, zawsze możesz znaleźć sobie kochanka o ile Twoja psychika jest w stanie to znieść, ja bym nie potrafiła. Choć wiem, że jest wiele osób, które zdradzają dla samej zdrady a potem wracają do męża, który jest partnerem i przyjacielem. Mi mojego męża brakuje często jako człowieka, osoby i przyjaciela. Dzisiaj pojechałam po resztę rzeczy, myślałam że go nie będzie a był. I ból powrócił.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Justyna W,,,,,
I co tam inna u Ciebie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Minęło półtorej roku od mojego ostatniego wpisu. Radzę sobie dobrze, nie żałuję podjęcia decyzji o odejściu, jesteśmy już pół roku po rozwodzie, ale z mężem mam dobre kontakty. Długo nie umiałam sobie z tym rozstaniem poradzić, pomogła mi pani psychiatra. Teraz spotkałam kogoś wyjątkowego, zakochałam się z wzajemnością i układam sobie życie na nowo. Jestem szczęśliwsza niż kiedykolwiek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość alijahha
powodzenia i szczęścia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kijankazaba
O,a od dawna sie spotykacie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do zagubionej
Zazdroszczę Ci, że masz już to za sobą.... Życzę szczęścia :) Jak były mąż? Rowniez ułożył sobie życie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kefwknn
Autorko, w Twojej opowiesci wiele odnioslam do siebie. tylko ze ja jestem jeszcze przed slubem ale zamierzam powalczyc, cos zmienic. Cieszę sie ze Ci się uklada i zycze szczescia!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Z obecnym partnerem spotykam się 3 miesiace, nie jest to może długo, ale dziennie rozmawiamy po kilka godzin, spędzamy razem każdy weekend, czasem w tygodniu też. Praktycznie wszystko gra jak powinno - praktycznie wszystko bo jest też w trakcie rozwodu no ale w czwartek jadę do niego poznać jego rodziców, w sobotę jadę poznać jego brata :) Były mąż twierdzi, że jest sam. Ale myślę że nie jest jakoś bardzo nieszczęśliwy, jeździ po dyskotekach, spotyka się z kumplami. Myślę, że też nie chciałby wrócić do mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zaciekawił mnie temat potem czytałam wypowiedzi i może zabrzmi to strasznie banalnie ale ....... kurde nie wiem jak to napisać - powiedzieć ale to jest coś fantastycznego , że temat sie nie urwał po 3 czy 4 wpisach lub dniach..... autorka napisała w rożnych okresach swojego życia . czyli jak była w małżeństwie , jak budowała relacje na nowo oraz w trakcie rozstania i nie pisała co dziennie o swoich poczynaniach i najdrobniejszych krokach swoich. czytało się świetnie - nie chodzi mi o czytanie o problemie ;) oby więcej takich - tematów pozdrawiam wszystkich

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kiedyś po dłużeszj przerwie w temacie nie myślałam by do niego wracać i pisać. Ale potem pokazywałam go komuś kto był mi bliski i on powiedział, z wydaje mu się że w temacie powinnam dodać, że się jednak mi snie udało z mężem gdyż komuś ten temat może mylnie dać nadzieję. Nie powiem okres od rozstania do teraz był ciężki, ale już jestem na swoim, mam małe 2-pokojowe mieszkanko na kredyt hipoteczny co prawda na wiele lat, ale jestem na swoim. Chodziłam do psychiatry, jakiś czas byłam na antydepresantach no i się rozwiodłam. A teraz przypadkiem znów na starym kompie trafiłam na tę historię i chciałam napisać że w końcu jestem szczęśliwa, nie wiem ile to potrwa ale mam nadzieję, że długo :) A tak by jednak temat miał happy-end. Jeśli komuś pomóg cieszę się. Dziękuję zawstydzona, ża Twoją opnię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam! Znów odzywam się po długiej przerwie w niepisaniu :) Wciąż jestem szczęśliwa, po roku spotykania z moim obecnym wciąż czuję, że to to na co czekałam całe życie. A mój były mąż też ma dziewczynę od maja zeszłego roku, taką spokojną, cichą, mieszkają razem w naszym byłym domu. Rozmawiałam kiedyś z jego siostrą, generalnie on nie chce myśleć o ślubie, narzeka że przez rozwód nie może iść do komunii. A ja... chyba chciałabym znów powiedzieć TAK. Ale tym razem nie będę miała żadnych wątpliwości :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
sluchaj, a powiedz..jak uklada ci sie obecnie zycie seksualne ? nie musisz odpowiadac, ale ciekawi mnie to bardzo :-) zycze powodzenia na przyszlosc.. i sie nie poddawaj nigdy !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A odpowiem. Układa się :) Nigdy się do tego nie zmuszam, zawsze jak on chce to i ja chcę :) No i całość trwa dłużej niż 5 minut. Czasem kochamy się 2-3 razy na tydzień, innym razem tyle dziennie. Jak wraca z delegacji to czasem nawet nie doczeka aż mu dam obiad :) Ale nie chodzi o łóżko, całokształt jest taki jaki być powinien. Każde z nas jest po nieudanym małżeństwie i każde z nas dba o związek każdego dnia. Dziękuję za dobre słowa, teraz wiem że warto walczyć. Naprawdę byłam na skraju, załamana nie widziałam sensu. Jednak każdy koniec jest szansą na nowy początek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ciesze sie, na prawde sie ciesze dla ciebie!..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dziewczyny kochane, nie poddawajcie sie zawalczyc o siebie ! tu, macie przyklad, badzcie silne, autorce sie udalo wiec dlaczego ma sie innym nie udac.. :-) buziaki wielkieeeee, juhuuuu ! :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dokładnie, popieram gościa. Należy walczyć o siebie i swoje szczęścia. Nie ma sensu spędzić życia z kimś nie odpowiednim. Lepiej być samą niż żyć w byle jakim związku. Ja ostatnie miesiące mojego małżeństwa i czas po nim spędziłam w letargu. Naprawdę pomoc dobrej psychiatry okazała się niezbędna, półtorej roku na antydepresantach ale oto jestem znowu ja żywa. Odrodziłam się :) I kurcze... JESTEM SZCZĘŚLIWA. Każdemu życzę tego samego. :) Jeśli choć 1 osobie ten temat da nadzieję będę jeszcze bardziej szczęśliwa. Człowiek uczy się na błędach, z doświadczenia wiem że lepiej cudzych :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, dobrze że ci się ułożyło. Jesteś przykładem że z największego dna możemy się podnieść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Totalnie smutna
Fajnie jest przeczytac, ze Wam sie udalo. Bo I Tobie I Twojemu mezowi bylemu rowniez. Nie meczycie sie juz a jednak nie mozecie powiedziec, ze nie walczyliscie. Kazdy na swoj sposob, ale jednak. Szkoda, ze trafilam na ten temat dopiero teraz;(Jestem 12lat w zwiazku, mam dziecko, I ten sam problem co Autorka. Wszystko fajnie, pieknie, ale niechcec do sexu spora. Tez byly rozmowy, prosby o seksuologa. Fakt, powinnam sama pojsc, ale nie mialam odwagi, wstydzilam sie, myslalam, ze to ze mna jest cos nie tak, ze jestem aseksualna. Kilka lat z takim przeswiadczeniem to stracony czas. Mloda I glupia bylam. Brak reakcji meza, moja postawa, doprowadzily do wielkiego kryzysu. Bylam zmeczona I wpadlam w depresje. Rok meczarni w takim stanie sprawil ze sie oddalilismy od siebie, ale moj maz nadal nie widzial problemu, a ja za slabo o nim mowilam? Sama nie wiem. Wtedy najlatwiej w kims sie zauroczyc. Stalo sie, I zauroczenie przeszlo w stan zakochania. Mimo wszystko nie chcialam wchodzic w cos nowego nie walczac o stary zwiazek. Zerwalam kontakt z "zauroczeniem" I walcze o malzenstwo. Cholernie jest ciezko. bo nie umiem zapomniec jak bylo wczesniej. Boli mnie zbyt wiele rzeczy I mam wielki zal do samej siebie. I nie wiem jak to sie skonczy. Chodze do psychologa, co pozwolilo mi sie pozbierac, ale zaluje ze nie poszlam dokladnie rok temu. Nie byloby zauroczen, moze juz byloby po kryzysie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Totalnie smutna wiem co musisz teraz przeżywać. Z tego co piszesz sytuacja trwa u Ciebie dłużej niż ja się męczyłam. Wiem, że jest Ci ciężko ale fajnie że znalazłaś siłę i coś robisz, walczysz. A jak Twój mąż odnosi się do Ciebie i Twoich wizyt u psychiatry? Też robi coś by ratować Wasz związek? Wiesz... gdy jedna strona się stara to nie może wyjść. Braknie Ci sił. Wiem po sobie, podpowiadałam mężowi milion rozwiązań a potem... potem się poddałam i czekałam na cud. Cudów niestety moja kochana nie ma. My same jesteśmy kowalem własnego losu, coś tam zależy oczywiście od szczęścia ale jedyną osobą, która może zmienić Twoje życie jesteś TY SAMA. Nie podaję Ci co zrobić, ja miałam łatwiej bo nie miałam dzieci. Ty musisz sama wiedzieć co zrobić by być szczęśliwą. Jak duże masz dzieciątko? Twój mąż jest dobrym ojcem? Ja osobiście bardzo dużo przebywam w towarzystwie rozwodników, gdyż moja najlepsza przyjaciółka jak i jej partner są po rozwodach no i oczywiście mój ukochany też. Każde z nich w przeciwieństwie do mnie ma dzieci, każde ma inną historię, dłuższy staż, krótszy małżeństwa. To nie jest tak, że popieram rozwody. Wierzę w miłość i udane związki, ale wiem z doświadczenia że najważniejszą rzeczą w związkach jest rozmowa. Ale nie mówienie by wleciało i wyleciało, prawdziwa, codzienna, szczera rozmowa o tym co czujemy i co nas boli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Totalnie smutna
Widzisz, nie ma ludzi idealnych. Moglabym sie czegos poczepiac, tak jak On moglby u mnie, ale to nie ma sensu. Zawinilismy razem. zla jestem tylko na to, ze mnie nie sluchal a potem ja juz nie dalam rady. Naprawde wpadlam w spirale obwiniania siebie, postrzegania siebie jako niedorobionej seksualnie osoby. Strasznie przykre. Oczywiscie nie mowie, ze bylam kloda. Nie bylam. Wymyslalam, improwizowalam, przejmowalam inicjatywe, zeby Jemu bylo dobrze. I on tez sie staral, I mimo, ze bylo fajnie, to jednak nie kompletnie. Z czasem przestawalam miec ochote na sex bo mnie nie cieszyl. Nie chcialam zblizen I je odwlekalam, ale jak byly to dawalam z siebie 100%. No ale tak nie mozna! Wtedy zaczelam mowic o seksuologu. Zero odzewu. I tak sie poukladalo, ze dzis jest potezny kryzys a ja juz nie chce zblizen bo moj maz przestal mnie pociagac, przestalo mi zalezec. Jestem zmeczona. I mimo, ze mowi ze nie wszystko stracone, ja juz nie czuje tej sily jaka mialam jeszcze dwa lata temu, poltora roku. Na porady chodzimy razem. Dlugo nie chcial sie zgodzic, mowil ze to ja mam problem, ze ze mna cos jest nie tak (nie chodzi o sex, ale moje odkochanie) az w koncu sie przelamal I skorzystal na tym, bo I on czuje sie po tych wizytach lepiej. Psycholog, ale dobry, naprawde moze pomoc. Nam pomogl sie dogadac. Jak pisalam, jest fajnym ojcem I odpowiedzialnym partnerem. Corka ma 5 lat I jest bardzo zrzyta z ojcem. Dlatego nic nie robie pochopnie, walcze, tylko mi ciezko. A zadurzenie w kims innym nie pomaga. Nie lubie siebie czasami... A najgorzej ze nie ma z kim pogadac I ze czlowiek szuka rozwiazan na forum. Psycholog ok, ale to nie przyjaciolka czy mama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja miałam kochana to szczęście że miałam w okół siebie dużo osób, które mnie kochało. i z którymi mogłam pogadać. Choć jak się pieprzyło nie rozmawiałam o tym z nikim, byłam zamknięta. Bałam się że rodzina i przyjaciele powiedzą mi że to co się dzieje to moja wina, zresztą byłam pewna że tak powiedzą. Jak odeszłam dopiero okazało się, że wszyscy byli po mojej stronie, że widzieli jak mąż mną manipuluje, jak gasnę w tym związku. Żałuję, że nie chciałam nikogo słuchać przed ślubem, że nie przejrzałam na oczy że brak motylów w brzuchu i chemii to problem. Jak odeszłam nie byłam sama, miałam wsparcie rodziców, siostry, przyjaciółek. Na siłę wręcz mnie próbowały uszczęśliwić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No tak. Takie biedactwo. Mąż nią manipulował. Tylko jej nie pociągał. Jaka ona bidulka. Teraz jest MEGA przeszczęśliwa. Do najbliższego etapu apatii. Za kilka tygodni będzie następny topik, że nowy mąż i nowa porażka, bo jej też nie pociąga. Twoje pierwsze małżeństwo było porażką bo nie potrafiłaś dotrzeć do męża. W nowym układzie facet tobą zamanipulował i tyle. Jesteś totalną nieudacznicą w życiu. I znowu ci nie wyjdzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Drogi gościu, gdybym miała takie podejście do życia jak Ty to na pewno by mi nie wyszło. Ten etap strachu już jest za mną. Teraz żyję każdą chwilą. Może moje szczęście się skończy za dzień, miesiąc, rok a może będzie dalej trwać, ważne jest dla mnie to że jest. Lepiej być szczęśliwą przez chwilę niż nigdy. No i nie uzależniam mojego szczęścia od bycia z kimś w związku. Podejście zmieniłam będąc jeszcze sama. Mam przyjaciół, rodzinę, hobby. Może i dla Ciebie jestem nieudacznikiem ale co tam... mi z tym dobrze. Niech inni będą sobie mądrzy ze swoimi rozumami ja wolę być głupią ze swoją miłością.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przypomnij sobie swoje słowa które tu pisałaś. Pierwszy mąż to był taki wspaniały facet z którym tylko seks ci nie wychodził. Był dobry czuły i wszystko było piękne. Po czasie zrobiłaś z niego faceta który wywierał na tobie presję i cię maltretował psychicznie. Do takiej osoby jak ty nie można podejść bezkrytycznie. Odsądziłaś go od czci i wiary. On w drugim związku jest mega szczęśliwy. Ty nie potrafiłaś sprostać wielu sprawom. Nie udało ci się w tych relacjach umieć z nim porozmawiać na tematy intymne. Poprowadzić jego rękę w trakcie pieszczot. Widać był niedoświadczony. Może byłaś jego pierwszą kobietą. To świadczy na twoją niekorzyść. Ten nowy men, noże zaliczył tabun lasek i nauczył się dogadzać tobie. Ale czy ten seks to wszystko ? Czy małżeństwo to nie kompromisy, wspólna nauka siebie, praca nad sobą i co najważniejsze to tworzenie jedności. Ty zawaliłaś to wszystko. Więc nie pisz tu peanów na cześć nowego popychacza, nie wieszaj psów na byłym i nie pisz że twoje życie odmieniło się z nowym dupkiem. Taka osoba jak ty pokazuje tylko jakie głupie ą kobiety. Ale co mi to tam. Bzykaj się dalej. Według ciebie to tylko to w małżeństwie jest najważniejsze. Dorośnij wreszcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×