Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Zagubiona1212

Mąż mnie nie pociąga, nie kocham męża

Polecane posty

Gość gość
taaa.....juz widze jak 20 latka rzuca sie w ramiona starego pryka :D:D idz juz moherze stad :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość smutna, Ty nawet nie czytaj tych bzdur smiech.gif ja mam prawie 50tke i jednego meza, ktoremu ani w glowie mnie porzucic smiech.gif kochamy sie i razem starzejemy. Widocznie to jakiś biedak nieudacznik, którego i tak żadna by nie chciała. Więc co mu zostaje? Siedzenie ze starą brzydką żoną. Ale gdyby wygrał milion w totka to na pewno by zostawił starą babę, wyjechał do Las Vegas i bawił się z 20latkami. A o starej żonie nawet by nie pomyślał. Brak kasy i dlatego żadna młodka go nie chce więc siedzi ze star/uchą no bo co ma robić? ot życie. A stara się cieszy bo ma męża przy sobie. A dać mu trochę kasy to by cię stara babo zostawił bez sentymentów. Bo młodka jednak kosztuje. A jak nie stać na młodą to musi stary siedzieć ze swoją starą nudną babą, która w wieku 50 lat czyta bzdury na forach i pisze głupoty jaka to szczęśliwa bo jej stary wciąż z nią siedzi, a jakie ma biedak inne wyjście skoro nie ma pieniędzy? .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do tej od porzuceń . Rozumiem że Ty już pogodziłaś się z losem i przyjęłaś do wiadomości że do 40 masz czas? a później samotność..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mam w pracy takiego 55 letniego dziadka co ma jedną żonę od 30 lat. Jaki ten facet napalony na mnie, jak wodzi za mną wzrokiem (mam 25 lat) to się nie da opisać. Jak założę mini i szpilki to już w ogóle jakaś masakra, pożera mnie wzrokiem. A jego 50 letnia żona też pewnie myśli jaki to on wspaniały i cudowny. Tylko gdybym mu nogi rozłożyła to by się nawet nie zastanawiał :D więc ciesz się stara baba tylko nie wiem z czego ty się cieszysz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Totalnie smutna
Powtarzasz sie;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
:D:D:D idz sie lecz , tylko zaloz cieply berecik , bo na dworze zimno chcociaz tobie to juz nic nie zaszkodzi :P🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mam w pracy takiego 55 letniego dziadka co ma jedną żonę od 30 lat. Jaki ten facet napalony na mnie, jak wodzi za mną wzrokiem (mam 25 lat) to się nie da opisać. Jak założę mini i szpilki to już w ogóle jakaś masakra, pożera mnie wzrokiem. A jego 50 letnia żona też pewnie myśli jaki to on wspaniały i cudowny. Tylko gdybym mu nogi rozłożyła to by się nawet nie zastanawiał :D więc ciesz się stara baba tylko nie wiem z czego ty się cieszysz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Totalnie smutna
Powtarzasz sie;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Za 20 lat to pewnie wy będziecie do kościółka w berecie zapieprzać ;) hehe czas pokaże. A i tak wszystko do was wróci, więc śmiejcie się, zobaczymy kto się będzie śmiać ostatni. Pamiętajcie, po 40tce się zacznie. I wasi faceci za młodszymi będą sie oglądać, ich pragnąć, a nie was. I zostawią was tak samo jak wy zostawiłyście za młodu fajnych facetów. Tak właśnie będzie 🖐️ Po 40tce to o was będą pisać, że już nie pociągacie, już was nie kochają. Tak własnie będzie na 100% :) A ta stara co się cieszy i myśli, że wciąż pociąga męża jest najlepsza :D Szkoda tylko że nie widzisz stara babo jak twój mąż podnieca się na widok 20latek, a jak widzi ciebie nago to czuje tylko wstręt i obrzydzenie ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Weszłam na chwilę przed wyjazdem a tu takie ożywienie :) Ehhh, mam jeszcze niewiele ponad 10 lat do 40stki... Muszę szybko się nacieszyć. Pani od porzuceń Dobrze, że Ty nie musisz się bać porzucenia bo póki co pociągasz 55 latków. Czy Ty uważasz, że kłamstwo powtórzone 50 razy stanie się prawdą? Autosugestia to klucz do sukcesu? No i zaznaczam, że nie zostawiłam męża tylko przez brak pociągu do niego. Wiele innych rzeczy szwankowało ale o dziwo pozostajemy w dobrych kontaktach, dzwonimy do siebie na święta, urodziny, rozmawiam z jego rodziną normalnie jak ich spotkam, moi z jego. Generalnie każdy popełnia błędy. Może moje kochanie mnie zostawi jak będę miała 40 lat tylko wtedy jaka zechce 52 letniego pryka? A propos tak na luzie, ostatnio widziałam fajne bokserki chyba po tym co pisze pani od porzuceń sprawie takie mojemu. Bokserki miały napis: "Żona, 2 dzieci, kredyt hipoteczny do tego chrapie" Wtedy żadna mi go nie ukradnie. Zresztą kto ma mi go ukraść jak on jest mój a ja jestem jego. A jak mnie za 10 lat porzuci to wolę to niż spędzić całe życie z kimś z kim nie byłam szczęśliwa i nie byłam przy nim sobą. A teraz miłej dyskusji, dziewczyny - te o normalnych poglądach, nie przejmujcie się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Totalnie smutna
Ale sie usmialam haha;) Bokserki swietne. Tez takie kupie I dla siebie tez, jakies figi z napisem, maz, dwoje dzieci I puszcza baki;) A co do tego zdania: "A jak mnie za 10 lat porzuci to wolę to niż spędzić całe życie z kimś z kim nie byłam szczęśliwa i nie byłam przy nim sobą. " dodala bym I kto mnie I tak zostawi po czterdziestce haha. No takiego dobrego samopoczucia to nie mialam dawno, powaznie;) Ja mam nadzieje, ze gosc ten od super pogladow z name zostanie. Taka nuta usmiechu przyda sie nam kobitki;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szara dam
Moja sytuacja jest inna od autorki i od Totalnie smutnej. Popełniłam błąd który teraz muszę odpokutować. Mąż mi wybaczył. Ale paradoksalne jest to że jeżeli mam powrócić na łono rodziny to o tym zadecyduje moje dziecko. To ja muszę teraz udowodnić dziecku że jestem dla niej matką. Że zasługuję by nią być. Zauroczenie jest tylko zauroczeniem. To zwykła przygoda która moze kosztować wiele. To mój topik.http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=5813653

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szara dam
Obie panie tłumaczą sobie swoje podejście jednostronnie. Przebija w tym wszystkim JA. JA. JA. Inni się nie liczą. Liczą sie tylko one. Gdzie w tym wszystkim jest miejsce na dziecko ? Autorka była bezdzietna. Mąż jako mężczyzna pewnie da sobie radę. Ale dziecko przeżyje to inaczej. Nie uznaje wujka. Dla niej liczy się tata. To jej najwspanialszy facet w życiu. Wujek czy jak tam zwać, nawet Zauroczenie. To tylko ochłap dla kobiety. Kim on będzie dla dziecka ? Czy otoczy je opieką, okaże serce, będzie dla niej wsparciem. Podniesie i pocałuje oczka gdy będzie płakać ? A moze powie żeby bachor spadał do tatusia ? Masz zbyt wiele do stracenia, a zbyt mało do zyskania. Podbijesz tylko swoje ego. Masz dobrego męża. Wystarczy tylko rozmawiać o wszystkim. Ktoś już tu napisał o tym. Obie nazwałyście go odrzuconym frustratem. To nie tak działa. Gdy popełniasz w życiu błąd starasz się zwalić winę na partnera. Nawet gdy odejdziesz i ułożysz sobie życie na nowo powiesz że to i tak jego wina. A moze jednak was obojga. Nie potraficie rozmawiać. Potraficie mieć do siebie pretensje. Ławo jest zrobić głupstwo i zniszczyć coś pięknego. Tym zniszczeniem nazywam to ZAUROCZENIE. To na [pewno nie jest lekarstwo na uzdrowienie. To tylko twoja zachcianka. Szczęściem tego nie nazywaj. To już koniec pięknych rzezy. Koniec rodziny i domu. Autorka miała szansę wejść w nowy związek bez bagażu. Myślę o dziecku. To jest inny wymiar. Inna sytuacja i inna bajka. Ale ona też spieprzyła swoje małżeństwo. Nieprawdą jest że ten nowy jest lepszy. To ona dostała kopniaka od życia i strach spowodował inne jej podejście. Bo teraz się stara. Ale jak pisałam. Każda sytuacja jest inna. Konsekwencje są jednak zawsze. Za coś zawsze płacimy w życiu. Drożej, taniej. Ale nie ma nic za darmo. Nawet nasze szczęście okupujemy czyimiś łzami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zagubiona nadejdzie taki czas, ze ty męża pociagać juz nie będziesz... pamietaj o tym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Totalnie smutna
Pisalam na Twoim topiku;) Ja sie nie poddaje. Uwierz mi, nie obrzucam meza blotem. Nie twierdze ze On jest winny. Przeczytaj moje wpisy. I wiem jak to z tymi Zauroczeniami moze byc, co nie musi znaczyc ze sie wydarzy. Przeczytalam Twoje wpisy I powiem Ci, swietna lekcja zycia. U Ciebie nie bylo Zauroczenia a mimo to zdecydowalas sie na rozwod. Cos ci musialo naprawde nie grac skoro podjelas taka decyzje. Sedzia madry, ze dal separacje. Walcz bo widze ze warto;) I ja tez bede walczyc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szara dam
Mój mąż powiedział mi kiedyś, że życie jest jak koszulka niemowlaka. Za krótkie i obesrane. Że szkoda marnować czasu na wojny kiedy można przejść przez życie z uśmiechem. Inna jego maksyma to że zgoda buduje, niezgoda rujnuje. Milczenie nie jest rozwiązaniem problemów. Nie chodzi o to by walczyć. Chodzi o to żeby można było spojrzeć sobie samej w lustro i nie wstydzić się samej siebie. Ma wiele takich mądrości. Stosuje je do samego siebie. A ja ? No cóż. Kobieto puchu marny....:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dolorimus
Miałam taką sytuację. Z mężem byłam w separacji. Poznałam nowego faceta. Było fajnie. Spotkania były bardzo miłe. Kiedyś synek 4 lata poskarżył się na tego nowego. Nie uwierzyłam mu. Myślałam że zmyśla. Zapytałam tego nowego i on zaprzeczył. Ale kiedyś zostawiłam ich przed sklepem a sama robiłam zakupy. Stojąc przy kasie zobaczyłam jak ten nowy szarpie mojego synka. Zostawiłam zakupy, zabrałam dziecko i więcej nie spotykałam się z nim. Dzwonił, prosił. To prawda że dziecko jest w tym wszystkim najbardziej poszkodowane. Pogodziłam się z mężem. Trwało to trochę czasu. Duzo rozmawialiśmy o nas o naszych błędach. Te rozmowy są i obecnie. Możemy inaczej oceniać nasze postępowanie. Wydaje mi się że tworzymy teraz wspaniały zespół. Nie ma w nim uniesień i egzaltacji. Jesteśmy naprawdę dojrzalsi i odpowiedzialni. Kompromis, wyrozumiałość i wiara w siebie nawzajem. Wierzę swojemu mężowi. On wierzy we mnie. Moze jednak o to chodziło od początku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Szara damo, wydaje mi się, że moje i totalnie smutnej podejście nie jest jednostronne. Żadna z nas nie zdradziła, ja długo myślałam o mężu a nie o sobie. U mnie w każdym razie temat z mężem zamknięty, choć sądzę, że ja zrobiłam sporo by walczyć o nas. Nie masz racji że mój nowy partner nie jest inny tylko inne jest moje podejście. Podejście owszem mam inne. Bo... zabrzmi to egoistycznie walczę o moje szczęście. I nie chodzi o tylko szczęście w związku. Dbam o siebie, o to by się realizować, uwierzyłam w siebie. Rozmów w małżeństwie było dużo, bardzo dużo tylko bez skutków. Na walkę brakło mi sił. Pewnie gdybym miała dzieci walczyłabym bardziej bo one dałyby mi siłę. Dla dzieci człowiek może zrobić dużo więcej. Zresztą, ja odeszłam myśląc że to go ruszy ale on też wolał słuchać kogoś innego czyli swojej mamy, która mówiła mu że ja sama wrócę. Obecny partner słucha to co do niego mówię, a ja słucham jego. I to fakt, jesteśmy po przejściach i pewnie dlatego nie pozwalamy problemom się nawarstwiać tylko rozmawiamy i dochodzimy do kompromisu. Ale łączy nas też uczucie jakiego ja wcześniej nie miałam. On wyjechał godzinę temu do pracy,powinien wrócić koło 12 a ja już przeraźliwie tęsknię. Zresztą on też zdążył mi napisać, że mnie kocha i wróci jak najszybciej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Totalnie smutna
Gdyby mi nie zalezalo, to juz dawno nie byloby mnie w tym zwiazku. Nie mialabym depresji, bo splynelby po mnie to co czuje moj maz I dziecko. W nosie mialabym wspolne lata. Posluchalam psychologa ktory mowil zebym nie podejmowala zadnych pochopnych krokow, a bylo zle, naprawde zle lacznie z myslami o rozwodzie. Przeczekalam, nie dalam sie zawladnac emocjom. Nie oczekuje od meza ze bedzie mnie za to nosil na rekach. Kazde z nas odrabia swoja prace domowa. On tez wytrzymal, chociaz wiem, ze malo brakowalo, a spakowalby mnie I wystawil walizki. Teraz pracujemy nad soba. Jeszcze nie dokladnie nad zwiazkiem, ale nad samymi soba. Juz nie jestesmy tamtymi ludzmi sprzed kryzysu I malo tego, nie zamierzamy byc. Kazdego dnia pracujemy by moc sie spotkac****oznac na nowo. Mysle ze to ma sens. Nie wchodzi sie dwa razy do tej samej rzeki, ale do nowej z tym samym partnerem juz mozna I o to chce walczyc. Wiem ze jeszcze sporo czasu mi to zajmie, ale nie bede miala do siebie pretensji ze nie sprobowalam. Zalamana, naprawde nie ma co wracac do tego co bylo z ex, chyba ze do samego doswiadczenia by z nowym partnerem nie powielic tych samych bledow. Nie tlumacz sie nikomu, serio, jestes szczesliwa, twoja sytuacja jest indywidualna, tak samo jak moja, jak Szarej. Podobienstwa sa, ale to tylko podobienstwa. Nie mi oceniac ani Ciebie, ani szarej. Wazne by kazdej z nas udalo sie to, co sprawi, ze bedziemy szczesliwe, a jak I my to I nasze rodziny. Powinna o tym pamietac kazda osoba, ktora czyta te nasze historie. Nikt \za nikogo nie umrze, wiec I niech zyc powzoli po swojemu. Pozdrawiam Was I zycze milego dnia;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Totalnie smutna mam pytanie czy psycholog C***omógł zrozumieć sytuację? Mam duży dylemat w moim małżeństwie, właściwie wiele dylematów, ale nie umiem tego sama racjonalnie uporządkować, zastanawiam się czy warto udać się do psychologa, tylko nie wiem też czy przed takim obcym człowiekiem umiałabym się otworzyć? poza tym wiem że pierwszą rzeczą jaką bym zrobiła wchodząc tam zanim bym cokolwiek zdołała powiedzieć byłby płacz :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Totalnie smutna
Z mojego sodwiadczenia, to byla najlepsza decyzja jaka podjelam na drodze do ratowania malzenstwa. Ale zanim trafilam na "mojego psychologa", to dwa razy trafilam na "nieporozumienia". To jest mezczyzna, a atmosfera jest naprawde fajna. Jak starszy brat, a dodatkowo powie cos madrego haha. Nie czuje sie obwiniana, oceniana. Do niczego mnie nie namawia. Rozmawiamy, tlumaczy mi pewne zachowania, wplyw dziecinstwa na podejmowane decyzje. Trafilam na wlasciwa osobe I jesli Tobie udalo by sie tak samo, to to tylko moze pomoc;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zagubiona, Totalna, Szara. Wszystkie te kobiety przeżyły kryzys, ale wszystkie przypadki są różne. Każda z was popełniła błąd. Zacznę po kolei. Zagubiona. Nieprawdą jest że ten rozwód to mądra decyzja. Miałaś szczęście w nieszczęściu spotkania kogoś nowego. A twój mąż również. Bo po prawdzie faktycznie że teraz myślisz inaczej. Boisz się powtórki. To nieprawda że teraz odżyłaś. Wtedy też mogłaś tylko nie chciałaś. To tak jak hipokryzja. Udajesz że nic się nie stało, albo że stało się dobrze. Gdyby tak było, nie zakładałabyś topiku i rozdrapywała rany. Podświadomość płata figle wbrew naszej woli. Staramy się zagłuszyć nasze sumienie. Wmawiamy sobie że robimy dobrze. Ale to nieprawda. Układasz sobie na nowo życie. To dobrze. Masz szansę. Ale zawsze pamiętaj. Czasem bywa powtórka z rozrywki. Zapamiętaj nauczkę i nie popełnij więcej błędu. Bo życie to niespodzianka. Nie wiesz co przyniesie jutro. Totalna. Masz przed sobą dwie szalki. Na jednej wirtualne zauroczenie i pustka. Na drugiej dwie istoty którym szykujesz coś na kształt huraganu. Nie wiem nad czym ty sie zastanawiasz. Porada psychologa ? A moze wystarczy rozmowa z mężem, przytulenie dziecka i świadomość, że oni i ty macie zadanie do wykonania. Małżeństwo to bardzo ciężka praca. Wychowanie dziec*****kazanie im przykładu. No i wytrwanie pomimo wszystko i na przekór wszystkiemu. Ludzie słabi szukają jeszcze jakiegoś wsparcia u innych. Psycholog. :) To pomimo wszystko obcy człowiek. Mąż to twój partner. Osoba która ma wiarę w ciebie. Szukanie zauroczenia to oznaka utraty wiary w męża. Co tu pomoże psycholog jemu ? Jak on tobie może zaufać. Jak ma polegać na tobie. ile teraz ty jesteś warta dla niego ? Ile znaczysz w swoich oczach. Czy to wyjaśni c***sycholog ? Nie. On powie, że ty sama musisz sobie na to odpowiedzieć. Więc w czym masz problem ? Z przetłumaczeniem z polskiego na polski ? Nie szukaj ratunku u innych. Pomóż sobie sama. Szara. Zwykłe zmęczenie materiału. To nie błąd. To reakcja osłabienia. Zabrakło wam czasu na rozmowy. Soboty i niedziele pozostawały czasem na odpoczynek, a nie na kontakty i bliskość. Ktoś ci już powiedział, że gdy masz problem z osobą ci bliską, porozmawiaj z nią a nie z obcymi. Zresztą sama odnalazłaś drogę. Nie zepsuj tego. Do was wszystkich. Pamiętacie te słowa ? Świadoma praw i obowiązków... Prawda ? Wszystkie trzy o tym zapomniałyście. A wszystko mogło być takie piękne. Bajka. Zagubiona zrobiła jedną gnojówkę, Totalna drugą, Szara kolejną. Więc każda z was jest uwalana tymi nieczystościami. Pomimo wyprostowania drogi życia pozostawiłyście śmierdzący ślad. Tu byłyście. To wasze życie. To nie tablica z której zetrzesz kredę gąbką. Pozostaje ślad choćby taki jak ten topik. Warto było ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Totalnie smutna
Oj nie masz racji. A moze nie wszyscy sa tak silni jak Ty. Rozmowy z mezem doprowadzily do jeszcze wiekszego pogubienia sie. Faktem jest, ze nie byly takie jak trzeba skoro tak sie potoczylo. Widocznie ktos musial nas nauczyc jak ze soba rozmawiac. Nazwij to nieporadnoscia, obojetne, wazne ze znalezlismy sposob by bylo lepiej. Teraz , wlasnie z osoba trzecia, jestesmy na wlasciwej drodze. Ty tez jestes osoba trzecia. Czemu mialabym posluchac Twojej rady? Gdyby byla dobra, wcale bym sie przed tym nie wzbraniala. I zgadzam sie ze rozmowa, przytulenie sa kluczem do sukcesu. Nie wiem jak odbierasz czy widzisz moja domowa sytuacje, ale ja nie zniknelam z zycia mojej rodziny. A wizyta u psychologa byla wlasnie po to by ja ratowac;) Zastanow sie czy czasem nie szukasz dziury w calym. Wazny jest skutek, by nam sie udalo? czy to, by bylo tak jak Ty widzisz wizje naprawy malzenstwa? I wiesz co, zycze Ci SZCZERZE, bys Ty nigdy nie popelnil zadnego bledu. Zycie prostuje nas, gdy tylko pomyslimy, ze jestesmy nieomylni. Nie zycze Ci wiec tylko nieomylnosci;) Pozdrawiam;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Miałam tylko na myśli bycie silną, odważną i znającą swoją wartość i miejsce. Osoby słabsze psychicznie rozchwiane emocjonalnie potrzebują pomocy. Ja preferuję pomoc rodziny, bliskich. To nie tylko mąż czy żona. To brat, siostra, rodzice. Gdy oni są bezradni i nie wiedzą jak wesprzeć wtedy na pewno przydaje sie specjalista. Ale najważniejsze w życiu to mieć świadomość że jest ktoś na kim mogę polegać. Czy ty miałaś tę świadomość ? Wierzyłaś w to. Czy w ogóle pomyślałaś o tym ? Nie uważam siebie za wyrocznię. Jestem tylko kobietą i jako człowiek sama popełniam błędy. Ale dlatego że mam partnera w życiu mam punkt odniesienia i wsparcie. Nie szukam dziury w całym. Jeżeli popełnię błąd potrafię się do tego przyznać, a nie zwalać winę na partnera. Że zawiódł, że opuścił. Bo to ja zawiodłam. Mea Culpa. Mea Maxima Culpa. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
31.01.14 gość Też uważam, że pomoc osoby trzeciej pomaga. Mi też psychiatra i psycholog bo chodziłam i tu i tu pomogli. Byłam już w naprawdę kiepskim stanie. Odnośnie topiku, nie wiem czy zauważyłeś/aś, że założyłam go nie teraz by zagłuszyć swoje sumienie. Założyłam go 4 lata temu, w momencie gdy już musiałam z kimś, najlepiej obcym podzielić moimi odczuciami. Ten topik generalnie mi nawet trochę pomógł, bo kiedyś mój były mąż na niego trafił i zrozumiał wiele i zaczął ze mną rozmawiać. Może gdyby nie tragedie w rodzinie, kiedy potrzebowałam jego pomocy do dziś byłabym z nim.Do topiku wróciłam by być uczciwa wobec ludzi, którzy kiedyś mogą na niego trafić a on rozwiałby ich wątpliwośc**przed ślubem. Teraz każdemu radzę, jeśli masz poważne wątpliwośc**przed ślubem to przełóż ślub, przemyśl sprawę bo problemy po ślubie same się nie rozwiązują. Uratowałam swoją najlepszą przyjaciółkę przed takim błędem jak jak.Na 5 miesięcy przed ślubem wyrzucili jej narzeczonego z pracy przez alkohol, przyszedł pijany, podobno nie pierwszy raz. Pech dla niego był taki że ja z nim pracowałam w 1 firmie. On wmawiał mojej przyjaciółce że od leków na serce pokazało mu na alkomacie. Nie radziłam jej - zostaw go. Prosiłam tylko by przełożyła ślub zrobiła tak. On poszedł na terapię, spędził kilka tyg. Znów wrócił do pracy, przyjęli go i po 4 dniach znowu miał 1,3 promila. Byłam ciagle przy przyjaciółce jak ona była przy mnie. Rozstali się nie przez jego picie tylko przez to że ją oszukiwał.On teraz dalej pije, więcej pije z każdej pracy go wyrzucają, nawet motor po alkoholu rozwalił. A ona poznała jednego świetnego faceta, są razem 1,5 roku i świata poza sobą nie widzą. Teraz widzi jak to jest w normalnym związku, z kimś kto jest Twoim wsparciem. Ona też walczyła do samego końca. Wciąż uważam, że moim błędem nie jest rozwód tylko błędem było wzięcie ślubu gdyż to co nawalało po ślubie przed też nawalało. Totalnie smutna i szara pogubiły się przez lata wspólnego życia. Ja byłam naiwna wierząc, że po ślubie wszystko się odmieni. Masz rację, że to moja przeszłość i tego błędu nie wymarzę. Mój były mąż jest wierzący, mając obecną dziewczynę i mieszkając z nią nie może chodzić do komunii, wiem że dla niego to jakiś problem. Gdybyśmy nie popełnili błędu z małżeństwem tylko rozstaliśmy się po wielu latach związku nie miałabym nabrudzone w papierach jak to moja mama mówi :) Szarej i totalnie smutnej może się udać, świetnie że każda walczy bo ma o co. I mam nadzieję że walkę wygrają. Ja jedną walkę przegrałam, ale teraz już nie przegram. Jak już pisałam ludzie uczą się na błędach , lepiej na cudzych niż własnych. Mnie nauczyły własne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Totalnie smutna
Nie zwalam winy na nikogo. To co sie stalo to nasza wspolna wina. On nie widzial, ja nie widzialam. Ale wiesz co, to juz przeszlosc. Nie chce do tego wracac, rozpamietywac, to nam nic nie da. Kazdego dnia sie cos zmienia, I to na lepsze. Sa dni gorsze, czasem totalnie zalosne, ale sie nie poddajemy. Widzisz, my teraz, od momentu pojscia do psychologa, przechodzimy ten kryzys razem. Mamy swiadomosc co sie dzieje. Wczesniej nie bylo ze mna kontaktu, bylam w kompletnej DU...E emocjonalnej. Zawiedziona soba, ze dopuscilam do oslabienia uczuc. Rodzina byla, ale nie umieli do mnie dotrzec. Nie jestem idealna, mam swiadomosc wlasnych bledow. I wiesz, ciesze sie, ze mam szanse to naprawic. Nie zamierzam sie tez potepiac. Stalo sie I juz. Dupsko mamy z tylu, zeby nie wachac wlasnych smrodow. I tak jest z zyciem. Nic nie da obwinianie, bo to nie pozwala isc do przodu. Smutne jest jak ludzie latwo wydaja opinie o innych tylko dlatego ze sami czegos nie doswiadczyli albo doswiadczyli I teraz uwazaja sie za ekspertow. To co przezylam pozwolilo mi spojrzez inaczej na zycie, paradoksalnie docenic je. Piszesz ze osoby slabsze potrzebuja pomocy. No I ja taka bylam. Powaznie, badz zawsze jaka jestes, czyli silna, odwazna I znajaca swoja wartosc;) I oby zaden wiatr w oczy nie zdmuchna tej sily - nie ma tu ani odrobiny zlosliwosci. Ja tez chcialam by u mnie tak bylo I zawsze postrzegalam sie za osobe silna. Zycie, co nie;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Totalnie smutna co nas nie zabije nas wzmocni. Ja po załamaniu depresji jestem silniejsza niż kiedykolwiek co widać również w pracy. Nie radzę nikomu rozwodu, kiedyś koleżanka z pracy pokłóciła się z mężem i od wyniósł się do rodziców. Powiedziała że się z nim rozwiedzie bo ja się rozwiodłam i inna nasza koleżanka i jesteśmy teraz szczęśliwe. Kazałam jej się puknąć w głowę i zastanowić się co mówi oraz że rozwód nie jest modą i czymś do naśladowania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Totalnie smutna
Dokladnie. Tu kazdy musi sam rozpatrzec swoj przypadek. To ze komus jest dobrze z niebieskim nie znaczy ze I mi bedzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przecież to właśnie jest życie. Nasze błędy i porażki, nasze dni słoneczne i radości o poranku. Kłopoty, zmartwienia. Szczęście na progu. Jesteśmy tylko ludźmi. Istotami słabymi. Narażeni na stres, zwątpienie i brak wiary w siebie. Nic złego nie ma w popełnianiu błędów. Złe jest oszukiwanie się że tego nie było. Ważne jest wyciągnąć wnioski z tego. Pamiętać na przyszłość. To trudne jest żyć. Trudno jest czasem przejść przez jedn mały pagórek. Gdy zabraknie wiary w siebie. W swoją siłę i odwagę. Gdy zabraknie szczerości w relacjach z naszymi partnerami. Zawsze jeden jest silniejszy a drugi słabszy. Ale powinni się wspierać. Właśnie wtedy gdy dostrzegają moment oddalania się od siebie. Potem bywa za późno, tak jak u zagubionej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×