Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Zagubiona1212

Mąż mnie nie pociąga, nie kocham męża

Polecane posty

Gość na 7 zakręcie
Przypadkiem przeczytałam Twój wpis i się przeraziłam. Za 5 miesięcy wychodzę za mąż i z każdym dniem mam coraz większe wątpliwości. Twoje życie w małżeństwie i problem, który poruszyłaś jest odzwierciedleniem mojego związku. Z jednej strony wiem że małżeństwo nic nie zmieni i brnę w to dalej, z drugiej strony nie jestem w stanie go zostawić. On mnie kocha tak bardzo, że odchodząc zniszczyłabym mu życie. Jesteśmy razem 7 lat raz na kilka miesięcy współżyjemy i to dla mnie za dużo. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić jak to będzie po ślubie. Dlaczego dla facetów seks jest tak istotny a mnie to w ogóle nie kręci Co robić???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość GOŚĆ1234
Łatwo jest napisać jesteś WINNA, albo to PRZEZ CIEBIE, skoro potraficie ocenić człowieka i tak napisać to może napiszcie dlaczego jestem winna i co robię nie tak ? Może ktoś obcy uświadomi mnie lepiej niż ktoś kto mnie zna...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Izaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
GOŚĆ1234 dziewczyno to czego Ty chcesz to cos zupełnie normalnego !! nie poznałas zycia a juz uwikłałas sie w małżeństwo i dziecko, to normalne ze teraz chciałabys cos zrobic dla siebie ;) i nawet sie nad tym nie zastanawiaj tylko działaj !! Im bedziesz starsza tym bardziej zabrniesz w ta robote na gospodarce, zaraz maz Ci zrobi drugie dziecko i juz nigdy dla siebie nic nie zrobisz. Działaj i nie słuchaj tych co tu pisza jak masz dobrze itd bo to stek bzdur, nie widze zebys miała dobrze. Rób cos dla siebie, olej krytyke rodziny i pamietaj ze zycie ma sie tylko jedno

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No tak. Iść na studia to trochę kasy. Ale w domu potrzeba choćby dziecku kupić nowe ubranie. Dziecko rośnie, Ubranka kosztują, a żona woli iść na studia. No słusznie że sie buntuje. Jak on może. On śmie myśleć o rodzinie, o dziecku, o domu. A jej broni takiego dla niej ważnego elementu. Ona pójdzie na studia. On będzie niższy intelektualnie. No i po sprawie. Ona odejdzie i tak i tak. Przecież ona musi się rozwijać. Dziecko też, ale co ją to obchodzi. Wystarczy napisać że mąż raz napił się wódki i był pijany. To już go stawia w złym świetle. Przecież on nie potrafi bez wódki nic zrobić sensownego. Choćby pozwolić jej uczyć się i odejść. Prawda jakie to proste wytłumaczenie ? On jest Beee. Ona jest cacy. Takie biedna. Zamiast użyć życia wyszła za mąż za tyrana i jeszcze dziecko musiała urodzić. Teraz musi myśleć o bachorze. A dlaczego ten bachor nie myśli o niej. No i jak mamusiu ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Izaaaaaaaaaaaaa Małżeństwo to nie jakiś łaszek kupiony w sklepie. To odpowiedzialność za rodzinę, za dziecko. Gdy w domu nie ma kłótni i przemocy to już połowa sukcesu, ale gdy w grę wchodzą "niespełnione ambicje" to wybacz, nie jest to karta przetargowa. GOŚĆ1234 ma postawić na szali dziecko i karierę. Kariera jest ważniejsza. Mąż jest niedobry bo widzi priorytety inaczej. Bardziej realnie. Dla niego koszt utrzymania rodziny jest ważniejszy niż kształcenie żony. Gdy w domu się nie przelewa co zrobisz ? Kupisz sobie drogi kosmetyk, czy dziecku kurteczkę ? Winna jest EGOIZMU. Dla niej jest ważniejsze spełnienie jej planów dotyczących tylko jej. Cała rodzina ją nie obchodzi. Wiec jesteś tak samo płytka i powierzchowna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiecie co dziewczyny. Jestem mężatką z 20 letnim stażem. Miałam różne marzenia. Ale z mężem potrafiłam rozmawiać o tym wszystkim. Tak żeby on mnie zrozumiał. Starałam się też jego zrozumieć. Często szliśmy obydwoje na kompromis. Bo tak jest w małżeństwie. Czegoś trzeba sie wyrzec, żeby można buło zrobić coś innego. I nie zgodzę się z Izą. Nie zawsze to czego my chcemy wyjdzie wszystkim w rodzinie na zdrowie. Czasem trzeba rozsądnie pomyśleć i wtedy wszystko staje sie prostsze. Rozmowa. W wypowiedziach tych pań od autorki począwszy widać że wszystko opiera się tylko na własnych zachciankach. A dom, dzieci, rodzina. Zróbcie wreszcie tak żeby wasi mężowi mogli powiedzieć głośno. MOJA ŻONA TO WSPANIAŁA I PIĘKNA KOBIETA. Pozwólcie im się kochać. Ale najpierw kochajcie ich. Za nic. Za to że są waszymi mężami. Ojcami waszych dzieci. Za to że macie komu podać obiad. Widzieć go, słuchać jego chrapania.:) Wystarczy tylko chcieć kochać, a wtedy będziecie kochane. Ja tak postępuję i może dlatego jestem szczęśliwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Izaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
Izaaaaaaaaaaaaa Małżeństwo to nie jakiś łaszek kupiony w sklepie. To odpowiedzialność za rodzinę, za dziecko. Gdy w domu nie ma kłótni i przemocy to już połowa sukcesu, ale gdy w grę wchodzą "niespełnione ambicje" to wybacz, nie jest to karta przetargowa. GOŚĆ1234 ma postawić na szali dziecko i karierę. Kariera jest ważniejsza. Mąż jest niedobry bo widzi priorytety inaczej. Bardziej realnie. Dla niego koszt utrzymania rodziny jest ważniejszy niż kształcenie żony. Gdy w domu się nie przelewa co zrobisz ? Kupisz sobie drogi kosmetyk, czy dziecku kurteczkę ? Winna jest EGOIZMU. Dla niej jest ważniejsze spełnienie jej planów dotyczących tylko jej. Cała rodzina ją nie obchodzi. Wiec jesteś tak samo płytka i powierzchowna. ********** wyobraź sobie że przez 17 lat wychowałam trójke dzieci, w tym czasie spełniałam zachcianki dzieci i męża, rok temu stwierdziłam ze czas na siebie, poszłam do szkoły szukam pracy, także nie pisz mi czym jest małżeństwo ani ze jestem płytka i powierzchowna bo mnie smieszysz. W ogóle nic o mnie nie wiesz ale juz mnie oceniłas i niestety nie był to strzał w dziesiatke a pudło i ktos taki jak Ty smie cokolwiek komukolwiek doradzac :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I znowu tylko JA, JA, JA, JA. Urażona ambicja. Niespełnione pragnienie. Rodzina to nic nie znaczy. Ważna jesteś tylko ty. Jakie to żałosne. Okazać sie zwykłą próżną, pustą istotą. Masz rację. Taka jak ty zawsze będzie patrzyć żałośnie na innych szczęśliwych ludzi. Nigdy nie będziesz mieć tego. Nigdy. I tak pozostaniesz samotna do końca swojego życia. Moze nie sama, ale samotna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość GOŚĆ1234
Akurat mój mąż skończył magistra, więc raczej nie powinien czuć się gorszy intelektualnie... Na chleb i ubranka dla dziecka też mi wystarcza, a nawet na nową zabawkę jestem w stanie nazbierać, więc nie ma obaw.... W razie jakby brakowało to może mój mąż rzuciłby palenie albo zamiast trzech piwek wieczorkiem wypiłby jedno... Tu nie chodzi o pieniądze tyle o to że może ktoś by chciał mieć za dużą władzę na swoją ,, drugą połówką ,,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość GOŚĆ1234
Pan Doradzca od siedmiu boleści to pewnie facet któremu ktoś kiedyś mocno nadepnął na odcisk... Nie zna sytuacji, mało wie a się udziela... Jak można powiedzieć że myślę tylko o sobie ?! Poświęciłam mojemu dziecku wszystko co mogłam, przez dwa lata nie zostawiłam go nawet na pół godziny, przez następne dwa zostawiałam go tylko wtedy gdy jechałam do szkoły, teraz poświęcam mu tyle czasu ile tylko mogę... Nie pisałam o dziecku bo to nie z nim mam problem tylko z mężem, można być dobrą matką ale nie rezygnować ze wszystkiego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Każdy ma prawo się realizować, dziewczyna jest młoda, chce spotykać się ze znajomymi. Praca we własnym gospodarstwie to praca od poniedziałku do niedzieli. Można pogodzić jedno i drugie. Wiem, że na tym forum wypowiada się grono osób uważających, że kobiety to całe zło świata bo myślą o sobie. Mężczyźni potrafią być równie wielkimi egoistami. 18:54:01 Droga pani z 20 letnim stażem małżeńskim. Naprawdę gratuluję. Masz rację, że trzeba zadbać o to by nasi mężczyźni mogli się nami pochwalić jakie to jesteśmy cudowne. Widocznie masz szczęście, że trafiłaś na jednego z nielicznych, których potrafi to docenić, często niestety bywa tak że nasze starania traktują jako nasz obowiązek. Tylko, że czasy kiedy nasze babcie rozkładały nogi zawsze kiedy pan i władca wracał od kumpli, z roboty lub pola minęły. Teraz każda ze stron powinna zabiegać o drugą. Ciągle. Nie traktować jak mebel ani zwierzątko w klatce. Mogę swobodnie odrzucić zarzuty o to, że ja z moim mężem nie rozmawiałam, rozmów było wiele, mówiłam co czuję jak się czuję jednak on bagatelizował problem, nie słuchał moich namów na pomoc osób trzecich, wolał słuchać swojej mamy, która mu wpierała że on jest taki dobry że ja go nie zostawię. Racja, że ja i moje podejście się zmieniło. Gdybym teraz była w tamtej sytuacji w ogóle nie wyszłabym za mąż kiedy tak wiele rzeczy nie grało i nie czułam się w tym związku sobą, zawsze udawałam kogoś innego. na 7 zakręcie Prawdą jest to, że ślub nie uwolni Was od problemów, które są teraz. Walcz o to i próbuj to załatwić przed ślubem, albo jak masz wątpliwości odłóż ceremonię. Przede wszystkim rozmowa z narzeczonym. Nagromadzone niedomówienia mogą zniszczyć każdy dobry związek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rodowa
Żałośni hipokryci, którzy życzą innym źle a sami mają czelnosc udzielać rad. Biedne wasze rodziny. Żyją pewnie w strachu przed wami udając szczęście. Nie zycz nikomu co tobie nie miłe znacie? Oj wróci do was każde słowo i już mi was zal. A wy dziewczyny sie nie dajcie złej energii prostych ludzi. Świat schodzi na psy przez takich jak oni, ale zaloze sie że jak ktoś im by tak powiedział i życzył to szok że w ludziach taka zawiść. Beznadziejni jesteście w tej waszej złości. Wstyd. No i czekam, bo uderz w stół...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nikt mi nie nadepnął na odcisk. To raczej ja postąpiłem podle. Ja zostawiłem rodzinę, żonę i dziecko tylko po to żeby spełnić swoją chęć zrobienia kariery. Karierę i owszem, zrobiłem. Tylko kosztem czego. Dziecko chowało się bez ojca. Ja bez rodziny. Wspaniałe życie towarzyskie. Kariera się rozkręcała. Potem było tak fajnie, towarzystwo. Dziewczyny. Praca. Zapomniałem o rodzinie. Gdy pewnego dnia rozchorowałem się i wylądowałem w szpitalu okazało się że nie ma znajomych, bliskich, rodziny. Po wyjściu ze szpitala skończyła sie moja kariera. Zadzwoniłem do żony. Prosiłem żeby mnie odwiedziła. Zjawiła się. Wtedy dowiedziałem sie, że jest z kimś innym. Kto otacza ją opieką, daje wsparcie i ciepło. Że dziecko jet teraz zadowolone, bo ma nowego tatusia, który chodzi z nim na spacery i do kin. Kupuje mu zabawki, układa do snu. A ja kontynuuję samorealizacje swoich marzeń. Więc powinienem być szczęśliwy. Nie da się mając rodzinę robić kariery. Nie da sie zrobić kariery mając rodzinę na utrzymaniu. Coś zawsze po drodze przeszkadza. GOŚĆ1234 pisze że mąż ma magistra, ale pracuje na gospodarstwie. Tobie potrzebne jest towarzystwo. Więc nie pisz że mąż cię ogranicza. Jesteś bardziej ograniczona od niego. To wale nie jest proste to co piszesz. Nawet nie wiesz do czego dążysz. Ja chciałem powrotu do żony i syna. Dowiedziałem się tylko że NAS JUŻ NIE MA. Jest tylko moja samorealizacja i konsekwencje z tego wynikające. Za coś zawsze trzeba zapłacić. Wiem, że wolałbym zapłacić swoją karierą, żeby jednak mieć rodzinę. Wybrałem karierę, więc nie mam rodziny. Ale warto było :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Totalnie smutna
To faktycznie przykre, Twoja historia. Zgadzam sie, ze placimy za nasze wybory, ale tak jest juz w zyciu. Nikt go za nas nie przezyje. Z Twojej historii wyciagne wnioski, juz wyciagnelam. Rodzina na pierwszym miejscu. Mozesz nie wierzyc, ale staram sie kazdego dnia by bylo lepiej. Moj maz rowniez. Dopadla nas nuda, rutyna, ale ostatnio doszlismy do wniosku, ze dobrze, ze ten kryzys przyszedl teraz. Ze mamy szanse cos zmienic. Smutno jest czytac niektore komentarze, nie dlatego ze mowia prawde, ale nie wnosza niczego pozytywnego. O ile fajnie byloby (majac swoje doswiadczenia) pomoc komus, napisac, hej dziewczyno, rozumiem, ze masz ciezko, ze to ze tamto, ale zobacz, moze spojrzysz na sytuacje tak I tak. To by dalo nadzieje, pomoglo. No chyba ze nie o pomoc chodzi ale o zwykle pastwienie sie nad innymi. Tu wypowiada sie wielu "gosci". Nie wiem, ktorym jestes Ty. Mimo tego co Cie spotkalo to wiesz, nie czuje satysfakcji w stylu ale fajnie, masz na co zapracowales. Czemu Twoje nieszczescie ma dac mi radosc. Przykre ze ludzie tak sami sobie klada klody pod nogi. Co za wariactwo haha.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie mona nikomu czegoś doradzić. Każdy człowiek jest inny. Moje odczucia i postrzeganie życia jest inne od każdego z ludzi. Może inaczej. Nasze życie to kwintesencja naszych decyzji.. Tego co zrobimy i jak postąpimy. Którą drogą pójdziemy. Rozstanie, to taka droga na skróty, która później okazuje się dłuższa i bardziej zawiła. Najeżona piętrzącymi się trudnościami. W związku nie ma idealnie, bo ludzie nie są idealni. Nasze wątpliwości i zwątpienia. Nasze pragnienia. To wszystko musi współgrać z tym co nazywa sie rodziną. Jeżeli chcemy coś osiągnąć musimy często iść na kompromis. Wyrzec sie tego czego pragniemy, albo przestawić to w naszych planach na późniejszy okres. Pani która pisze o chęci rozwoju, swojego kształcenia, tak naprawdę to nawet pewnie nie rozmawiała o tym szczerze z mężem. Bo mąż to d**ek. To balast u nogi. Dziecko pewnie też. Ona teraz żałuje, że ma to. Że trafiło jej się to za wcześnie. A może to właśnie teraz ona nie widzi sensu w tym wszystkim. Czy naprawdę aż tak zmieni się jej życie jeżeli teraz pójdzie się kształcić dalej, poznawać nowych ludzi. Czy to utrzyma jej rodzinę ? Coś straci. Dla niej ten pęd do nieznanego jest ważniejszy niż stabilizacja. Nie przeszła jeszcze etapu klęski. Nie wie co znaczy przegrać życie. Stracić wartości które ma jeszcze teraz. Jutro może być za późno. Trzeba stracić żeby docenić to co sie straciło. Miłość w małżeństwie. Co to takiego ? Na początku to te motylki, potem ślub, później uczucie zmienia sie na oś co już nie jest przepełnione uniesieniem. To wszyscy nazywają STABILIZACJĄ. To pewność że partner jest osobą na której mogę polegać. Są kłótnie które świadczą o naszym emocjonalnym podejściu do siebie nawzajem. Jesteśmy zżyc****ołączeni jakąś niewidzialną nicią. Ta nitka jest cieniutka. Łatwo ją zerwać. Stracić kontakt i zrozumienie. A wtedy to tak jak u Zagubionej1212. Rozwód i szukanie pocieszenia gdzie indziej. To gdzie indziej to już nie to co wtedy. Inny wymiar. To czy ta druga osoba jest naszą drugą połówką dowiemy sie dopiero w chwili śmierci. Więc nigdy nie wiemy czy dobrze trafiliśmy. Konfucjusz powiedział kiedyś, że ludzie łącząc się w pary mają taki związek jaki sami sobie stworzą. I nie miał na myśli że on dla niej, a ona dla niego. To każdy dla siebie szykuje to co go spotka. Nasze decyzje i nasze kroki. Bo to człowiek sam sobie pisze historię własnego życia. Nie nasz partner. Tylko my sami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Totalnie smutna
Fajnie to napisales. I tak, masz racje wlasciwie we wszytstkim co piszesz. Czesto nie doceniamy, chcemy gwiazdki z nieba. To wszystko prawda. Ale widzisz, Ty to wiesz, bo sam tego doswiadczyles. Teraz widzisz jak powinno byc, jak moglo a jak jest. Moze gdyby wczesniej znalazl sie ktos, kto zwrocilby Tobie na to uwage, inaczej teraz by bylo, a moze nie? Kto to wie? Nikt. Gosc1234 jest na poczatku drogi. Myslisz, ze zamkniecie jej w domu I staranie sie udowodnic, ze jest "glupia" cos zmieni? Przez Ciebie przemawia troche gorycz, ale I mysle ze doskonale wiesz o czym piszesz, w koncu to przezyles I tego sie nie czepiam, nie podwazam. Mysle tylko jak korzystajac z Twojego doswiadczenia mozna pomoc innym. Wiesz, nie kazdy slucha. W emocjach czlowiek nie mysli nawet. Dopiero jak sie uspokoi, jak ktos z nim pogada, moze usiasc I zastanowic sie. Dla Goscia1234 mialabym rade by pogadala z mezem. Tylko tak mozna cos rozpoczac. Nie ma co stawiac wszystkiego na jedna karte. Teraz jest male dziecko, praca na gospodarce, ale studia nie musza uciec. Wazne by wszystko zaplanowac, uzgodnic. Nie zgodze sie za to z tym co piszesz o Zagubionej. To tobie sie wydaje ze nie zrobila wszystkiego, a mi ze zrobila. Tak czy inaczej NAM sie wydaje a jak bylo wie ona I tylko ona. Moze nie mogla wiecej, nie dala rady. Nie czyni z niej to kogos zlego. Piszesz ze to czy trafilismy na nasza polowke dowiemy sie w chwili smierci. Oj, a co jesli jest nam z ta osoba zle I dusimy sie w zwiazku? Mamy trwac cale zycie by w chwili smierci dowiedziec sie ze to bylo bez sensu bo cale zycie, a mamy jedno, bylismy nieszczesliwi? Ja sie staram, bo widze sens, ale nie wiem czy za rok nie bede kolejna Zagubiona albo Toba. Tylko ze roznica miedzy wami jest taka, ze ona jest szczesliwa , niech to bedzie rok, dwa lata, piec. Jest I juz chociaz ktos wmawialby jej ze nie. A Ty chyba nie jestes. Nie pogodziles sie z wlasnym wyborem ani z konsekwencjami z nim plynacymi. Uwierz, nie atakuje, gdybys tak to odebral. Staram sie zrozumiec. Ale przeczytam to co napisales jeszcze raz, bo czesc tego do mnie trafila.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gdy napisałam o krwi osoby która mnie kochała, a którą zraniłam nie napisałam wszystkiego. Miałam rodzinę. om, męża i wspaniałą córkę 14 latkę. Po latach w małżeństwie większość kobiet zaczyna odczuwać pustkę i monotonię. Wydaje się że wygasło uczucie do męża. Poznałam mężczyznę. Opowiadał jaka jestem piękna. Że chciałby ze mną spędzić resztę życia. Że dla takiej kobiety to czego on by nie zrobił. Dążył do seksu. Ale powiedziałam mu że muszę wpierw załatwić wszystko z mężem. Chciałam być uczciwa w stosunku do męża. Powiedziałam mu o tym. Przyznałam że do seksu nie doszło, ponieważ jesteśmy małżeństwem i nie chcę żeby to jeszcze bardziej go zraniło. Wracaliśmy wtedy z córką od znajomych. Córka zapytała co pomiędzy nami jest takiego, że patrzymy na siebie wilkiem i każde zamyka się w sobie. Mąż odpowiedział córce prawdę. Że chcę odejść do innego mężczyzny. Wtedy córka z krzykiem wybiegła na jezdnię pod samochód. I tyle. Tylko tyle z mojego zauroczenia. Znienawidziłam siebie. Znienawidziłam tamtego faceta. Bo ja tylko chciałam. Nie wiem już dzisiaj, czego ja naprawdę chciałam. Miałam dom, rodzinę. Miałam wspaniałą mądrą i kochaną córeczkę. Moją radość życia. Mój skarb. Wszystko to miałam. Dla głupiej ciągotki, dla niby zauroczenia, nie mam nic. Mieszkamy z mężem pod jednym dachem. Jesteśmy tylko obok siebie. Nie tylko ja straciłam. Odebrałam mu radość życia. Przestał dbać o siebie. Chodzi czasem do pracy nieogolony. Nie robimy posiłków w domu. Przebywamy w nim chyba dopiero teraz z przyzwyczajenia, bo nie mamy gdzie się podziać. Nie ma pomiędzy żadnego uczucia. Nie ma współczucia i miłości. Nie ma złości. Jest tylko obojętność. Wiem że mój przypadek jest skrajny. Nie w każdej sytuacji może się coś tak okrutnego stać. Ale wiem, że zawsze jest coś jak rykoszet. Gdzieś ktoś dostaje cios. Uwierzcie mi, że to naprawdę boli. Jeżeli to wam wystarczy jako przestroga, to walczcie o tego człowieka obok was. Nie z nim o swoje szczęście. Ale o niego. Bo nie wiadomo co może się stać za chwilę. A to pragnienie, zauroczenie czy oczarowanie ile jest warte w obliczu tego co dostajemy ? Czy na prawdę warto ? Czy tego chciałam ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A jak dawno to się stało. Jak teraz to wszystko widzisz. Dlaczego ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak czytam te wpisy i dochodzę do jednego wniosku. Że kobiety które mają ustabilizowaną sytuację, pełne bezpieczeństwo, kochającego męża, nagle dochodzą do wniosku, że to nie to. Zaczynają szukać dziury w całym. I tak przychodzi mi na myśl pytanie. Czy warto kochać kobiety tak bezgranicznie, czy traktować je jak szmaty ? Bo te które dostają od życia w kość, jakoś zaciskają zęby i kochają to co mają. Te które mają wszystko już poukładane nagle srutututu i z górki poleciało. Żal mi was kobiety. To żenada.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Coś w tym jest. Bo jak chciałam sobie polepszyć, to się tylko popieprzyło. Mąż niby nic nie mówi, ale dopiero teraz jest dennie. Chciałam to naprawić, chcę z nim porozmawiać. Ale on patrzy tylko na mnie i się nie odzywa. W ogóle nie mówi nic do mnie. To już jest nie do zniesienia. Żeby chociaż uderzył, żeby wrzeszczał na mnie. Ale on nic. Milczy. Teraz dopiero nie wiem co mam zrobić. Dzieci ze mną też nie chcą rozmawiać. Nie mam gdzie iść. Tamten był słodki. Do czasu. Gdy okazało się że ma żonę. Kazał mi iść w cholerę i wyzwał od dziwek. Chyba jestem d*****.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie można winić siebie za całe zło świata. To co stało się z gościa z 17:07:08 to był wypadek. Straszny wypadek, ale jednak. Nie możesz ciągle się o to obwiniać co by było gdyby. Jak już pisałam życie jest krótkie, niestety bardzo krótkie i trzeba je przeżyć tak aby na łożu śmierci nie żałować że zostało ono stracone. Warto mieć przyjaciela w swoim partnerze, miłość miłością, ale przyjaźń jest bardziej trwałym uczuciem, nie mija tak szybko nie ma w przyjaźni tyle emocji. Prawdziwy przyjaciel po prostu jest kiedy powinien. Miłość, te motylki w brzuszku mijają i szkoda potem się obudzić obok kogoś kogo generalnie nawet nie bardzo się lubi.Nie zawsze walka o samorealizację albo o spełnienie zawodowe musi się równać z rezygnacją z rodziny. Można połączyć jedno i drugie choć niestety wielu pieniądze przysłaniają wszystko. Każdy popełnia błędy, jesteśmy tylko ludźmi, nie jesteśmy idealni. Ważne, byśmy potrafili kochać, marzyć i cieszyć się z drobnostek, życie i i tak jest ciężkie, nie utrudniajmy go sobie. Totalnie smutna napisałaś coś bardzo mądrego: "Piszesz ze to czy trafilismy na nasza polowke dowiemy sie w chwili smierci. Oj, a co jesli jest nam z ta osoba zle I dusimy sie w zwiazku? Mamy trwac cale zycie by w chwili smierci dowiedziec sie ze to bylo bez sensu bo cale zycie, a mamy jedno, bylismy nieszczesliwi? " Siedząc w związku w którym my jesteśmy nieszczęśliwi druga strona też nie będzie szczęśliwa. Ja odeszłam od męża, decyzja była ciężka, tak jak pisała totalnie smutna zrobiłam tyle ile mogłam, więcej nie dałam rady. Jedynie co mogłam to udawać że jest dobrze. Tylko po co udawać? To takie budowanie domków z kart i tak runie. Z każdej porażki życiowej należy wyciągnąć jakąś lekcję. Ja swoją lekcję odrobiłam, niestety odwracając swoje życie do góry nogami. Totalnie smutna odrabia lekcję walcząc. Oby jej i każdemu kto walczy nie zabrakło sił a to o co walczą było tego warte.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zagubiona, trujesz. Gdyby ta babka nie znalazła jakiegoś dupka dziecko na pewno by się nie wyrwało. Zastanów się co piszesz. Gdyby ktoś nie zrobił złego uczynku, czy ta sytuacja by zaistniała ? Tłumacz sobie swoje pokręcone życie jak chcesz. Ale nie jesteś uczciwa. Wydaje ci się że jesteś szczęśliwa? Na pewno ? Gdyby tak było to pewnie nowy men byłby już mężem, ty miałabyś dzieci. A co masz w sumie. Wielkie zero. Nadmuchany balonik, który pęknie za chwilę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Zagubiona, trujesz. Gdyby ta babka nie znalazła jakiegoś dupka dziecko na pewno by się nie wyrwało. Zastanów się co piszesz." To był wypadek, nie wepchnęła jej sama pod auto. Moja siostra też zginęła w wypadku,jechałam rowerem do koleżanki, potrącił ją samochód. Obwiniał się w domu każdy. Ja bo miałam jechać z nią a wtedy ona by na mnie uważała, mama bo mogła ją zawieść itp. To i tamto było wypadkiem, strasznym wypadkiem ale tak należy to traktować. Gdyby ktoś nie zrobił złego uczynku, czy ta sytuacja by zaistniała ? Tłumacz sobie swoje pokręcone życie jak chcesz. Ale nie jesteś uczciwa. Wydaje ci się że jesteś szczęśliwa? Na pewno ? Gdyby tak było to pewnie nowy men byłby już mężem, ty miałabyś dzieci. A co masz w sumie. Wielkie zero. Nadmuchany balonik, który pęknie za chwilę. "Wydaje ci się że jesteś szczęśliwa? Na pewno ? Gdyby tak było to pewnie nowy men byłby już mężem, ty miałabyś dzieci. A co masz w sumie. Wielkie zero. Nadmuchany balonik, który pęknie za chwilę. " Nigdzie nie pisałam, że mi się wydaje że jestem szczęśliwa. Jestem szczęśliwa. Szczęście znalazłam wcześniej niż związałam się z moim ukochanym - znalazłam je tam gdzie należy je szukać w sobie. Przestałam ciagle szukać dziury w całym i doceniłam to co mam. A wtedy miałam sporo, cudownych przyjaciół, dobą pracę w której się spełniam i pozwala mi na samodzielne utrzymanie się, wspaniałą mamę i siostrę no i jestem zdrowa. Potem dopiero jego spotkałam. Jak byłam otwarta, radosna, zakochał się w moim uśmiechu. Nie spieszy nam się do ślubu. Nie wykluczamy go ale nie jest nam to niezbędne do szczęścia. Ślub nie jest synonimem szczęścia jak to próbujesz zauważyć pisząc że nie jestem szczęśliwa bo nie jesteśmy po ślubie nie mam dzieci.A życie bez slubu nie jest iluzją szczęścia jak ten mający niedługo pęknąć balonik. Zresztą jak widać na tym forum ślub i dzieci nie sprawiają ze człowiek jest szczęśliwy. Znam pary co żyją bez ślubu po 15 lat i są szczęśliwsze niż młode małżeństwa. Nie ma reguły. A dla Ciebie może i wmawiam sobie, że jestem szczęśliwa no i co mi tam dobrze mi z tym co czuję. Mogę sobie to wmawiać i wmawiać codziennie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Na łożu śmierci na pewno będę wiedziała że moje życie zostało zmarnowane. Myślałam o sobie. Zapomniałam o dziecku i rodzinie. To takie prozaiczne. Chwila własnego zapomnienia. Od śmierci córki minęły już 4 lata. Nie będę miała ich już więcej. Kogo mam teraz kochać. Dla kogo mam żyć. Wydawało mi się że powinnam żyć dla siebie. Tak jak ty Zagubiona. Byłam w błędzie. Żyje się dla kogoś. Nie dla siebie. Ty osiągnęłaś to co masz z miłości własnej. Co ciebie obchodzą inni. Przechodzisz obok nich i nawet przez myśl ci nie przejdzie że oni zagonieni są jednak szczęśliwi i kochają. Pomimo nudy. Mnie też się marzyły uniesienia. Chciałam motylków i wrażeń. Pragnęłam przytulania i słodkich słów. Mogłam usłyszeć je od męża. Wystarczyło tylko porozmawiać. Z perspektywy czasu widzę te rozmowy. Moje fochy, narzekania, pretensje i wymówki. Wmawiałam sobie że z nim rozmawiam, a właściwie to tylko go irytowałam. On milczał, a ja odbierałam to jak olewanie. On nie kłócił się ze mną, a mnie się wydawało że jestem mu obojętna. To wypaczony obraz rzeczywistości sprawia że myślimy błędnie. Oceniasz ludzi przez pryzmat własnego myślenia. Nie patrzysz obiektywnie. Czy możesz bezstronnie ocenić własny postępek ? Odejście od męża ? Co takiego naprawdę zrobił złego. Nie silę się na ocenę twojego postępowania. Ja czuję to co czuję. Nie przeżyłaś takiej kary za swój uczynek jak ja. Nie masz takiego punktu odniesienia. Ja straciłam naprawdę wszystko. I ty mi piszesz o godnym umieraniu. Wybacz. Ktoś już napisał tu o hipokryzji. To prawidłowe określenie. Dziwię się tylko ludziom którzy wyrządzając krzywdę innym starają się dawać jeszcze dobre rady. Każdy jest kowalem swojego losu. Mój został już wykuty. Twoje życie jeszcze się nie skończyło. Ciekawe jak będzie wyglądał twój rachunek sumienia. Śmierć nie jest straszna. Czasem bywa ukojeniem. Tylko brak siły żeby tego dokonać. To nie brak odwagi. Lecz strach spotkania się ze zmarłymi. Boję się spotkania z ukochaną mi osobą. Czy to potrafisz zrozumieć ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dla mnie to te panie szukające szczęścia są jak pałeczka przechodnia w sztafecie. Przechodzą z jednego łóżka do drugiego i krzyczą że są szczęśliwe. Szczęścia się nie kupi. W każdym związku jest szczęście tylko niektórzy je gubią.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przeżyłaś sporo, ale nie możesz twierdzić, że ja nie dostałam za swoje. Mało o mnie wiesz i oceniasz. Robisz ze mnie bezmyślną egoistkę bo zamarzyłam o szczęściu i wolałam być sama niż z człowiekiem którego nie kocham tylko dlatego by mieć spokojne życie i udawać kogoś innego? Miałam żyć z kimś kogo nie kochałam, on też nie kochał mnie bo byliśmy ładną parą i nie kłóciliśmy się? To się nazywa hipokryzja. Twoja córka nie chciałaby byś się obwiniała za jej śmierć. Żyjąc w sposób jaki żyjesz czyli wegetując nie pomożesz jej, życia jej nie wrócisz. Możesz tylko walczyć o to właśnie by przeżyć życie tak by nie bać się spotkania z córką. Potrzebujesz pomocy specjalisty może i Twoje małżeństwo jest do uratowania. Może właśnie Wy sobie jesteście w stanie pomóc Ty i Twój mąż. Straciliście najbliższą, ukochaną osobę ale macie siebie, możecie jeszcze zawalczyć o siebie. Nawet możesz mieć jeszcze dzieci. Możesz porozmawiać z mężem o tym co czujecie bo każde z Was cierpi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pprowokatorr
Będąc cynikiem zabrakło mi słów. Ja nie jestem w stanie dać tej kobiecie jakiejkolwiek rady. Nawet na słowa otuchy nie mogę sie zdobyć. Ale słowa Zagubionej wydają mi się bardziej cyniczne od mojego podejścia. Ja, ja, ja, i tylko ja. Nie jestem sam na tym świecie. Życie nie toczy się wokół mnie. A treść którą przeczytałem zmusiła mnie do refleksji. Zamiast cieszyć się tym co mamy i rozwijać to, sami niszczymy własne dobro i innych. Przykro mi. Nie jestem w stanie nawet tego sobie wyobrazić. Dwie istoty niby żyją, ale są martwe. A pani Zagubiona jeszcze radzi im walkę. Mnie nie stać na ten cynizm.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Internetowa Czekoladka
Prowokatorze, tak masz rację. Lepiej niż gość po stracie córki siedzi zamknięta ze swoim mężem i wegetują do końca życia. Niech będzie martwa za życia. Tego jej życzysz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Totalnie smutna
Do goscia-kobiety. Wspolczuje Ci wielkiego nieszczescia. rozumiem tez Twoje podejscie. Jak kazdy patrzysz przez pryzmat wlasnych przezyc. Rozumiem, ze nie chcialabys, by ktos inny przezywal to co Ty, by uczyl sie na Twoich bledach. Twoja historia bardziej pasuje do mnie, bo u mnie tez pojawilo sie zauroczenie, nie do Zagubionej. Ona odeszla zanim poznala obecnego partnera. Tak, jak przemawia do mnie historia goscia-mezczyzny ktory wybral kariere, tak przemawia Twoja. Nie zgodze sie jedynie ze zyjemy dla innych. Ludzie sie pojawiaja I znikaja. Mysle ze pojecie "zyje dla siebie" jest mylnie uzywane z "zyje ze soba". "Zyje dla siebie" brzmi jak "tylko ja sie licze, tylko moje szczescie, tylko JA". "Zyje ze soba", znaczy jestem szczesliwa I pogodzona ze soba. Nie zyje przeszloscia, a zle doswiadczenia nie maja wplywu na moje decyzje. Z kim spedzasz najwiecej czasu? Z mezem? Z przyjaciolmi? Nie, ze soba. Z kim najwiecej rozmawiasz? Ze soba. Czlowiek pogodzony ze soba jest czlowiekiem szczesliwym, a obcowanie z nim daje szczescie innym. To zadowolona I usmiechnieta matka, zainteresowany ojciec, szczesliwy zwiazek. Ja tak to rozumiem. I ja do tego daze, zeby byc szczesliwa sama ze soba, pogodzona. Moje wszystkie problem, kryzys, powstaly bo mialam w sobie tyle zlosci, biernosci I niemocy. Kazdy byl za cos obwiniany. Ojciec, mama, maz, pani z miesnego;) I w koncu przejzalam na oczy. To nie oni sa winni. To ja sama tak pieknie taplalam sie w przeszlosci. Wspominalam rzeczy, ktore nie bylo sensu wspominac. Mysle o rzeczach, ktore zrobil maz a ktore w glowie walkowalam po stokroc. Dzis tak nie robie, chyba dlatego mam szanse. Odnosze sie tu tylko I wylacznie do mojej sytuacji. Kazdy dziala inaczej, ma inne doswiadczenia, inna przeszlosc. Ale pomimo Twoich doswiadczen, nie powinnas az tak krytykowac Zagubionej. To jej zycie. Jej wybory. Podzielilas sie swoja historia. Mysle, ze to najlepsze co moglas zrobic. Ta czesc Ciebie z pewnoscia zdzialac moze wiecej niz slowa zlosci. Do goscia - mezczyzny ktory wybral kariere. Juz wczesniej pisalam, ze Twoje podejscie tez rozumiem. Zastanawiam sie tylko czemu tak bardzo denerwuje cie Zagubiona. Ona jest na miejscu Twoje zony, prawda? Ona tez nie walczyla? Ty nie walczyles? A moze walczyliscie, ale za slabo? Mysle, ze masz w sobie zal I dlatego osoba Zagubionej wywoluje takie emocje. Ale ona to nie Twoja zona. A Ty to nie jej maz. Moge sie oczywiscie myslic, Wiesz, gdyby moj maz powiedzial mi ze nie ma juz sily na mnie czekac, zrozumialabym go. Ma do tego prawo. Nie da sie walczyc w nieskonczonosc. I tez bys Go pewnie przekreslil, ze odpuscil, ze powinien trwac, mimo ze Jego zonie odbilo? Zagubiona, fajnie byloby miec na Ciebie jakies namiary;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zagubiona to inny wymiar. Kobieta mężatka bez dzieci. Wyszła za mąż Dlaczego ? Nagła refleksja, ze nie kocha męża, on jej nie pociąga. Totalnie smutna. Wasze wewnętrzne rozterki Mają to samo podłoże. Kobiety po śmieci córki również. Tylko wyjście z tego grajdoła jest inne. Ktoś kto stracił najważniejszy cel w życiu ma prawo do własnej egzystencji. Są ludzie którzy posypują głowę popiołem. Zakładają włosienice. Biczują się co dzień. Mają do tego prawo. To ich wybór. Może w ten sposób chcą okupić swoją winę. Totalna piszesz że dostrzegłaś swój błąd. Chcesz go naprawić. To też twój wybór. Mogłabyś jak zagubiona zostawić męża i odejść. Też masz do tego prawo. Traktuję takie forum jako możliwość publicznego obnażania. Nie dostanę tu porady jak żyć. Jak postąpić. Sama napisałaś że patrzymy przez pryzmat własnych błędów. Lecz gdyby los doświadczył cię tak okrutnie jak tę kobietę. Jak byś się zachowała. Co byś robiła. Czy przeszłabyś nad tym do porządku dziennego i "Walczyła o szczęście" Jak pisze Zagubiona, czy żyłabyś z cierniem w sercu ? Łatwo jest osądzać, gdy się tego nie doświadczyło. Słowa pociechy, dodawanie otuchy.porady. Kochani, to wszystko jest pyłem. To tylko gołe słowa. Nie każdy jak Zagubiona cieszy się po rozstaniu. Czasem człowiek potrafi się przyznać że to jego wina. Bo jak to jest. Kogoś darzymy uczuciem, on nas też. Nagłe olśnienie. Nie kocham go, on mnie nie pociąga. Pojawia mi się uśmiech na twarzy. Małe dziecko dorasta ? Czy stara baba dziecinnieje ? Nie będę już więcej pisać. Prowokator pomimo że przedstawia się jako cynik, ma więcej ciepłą w swojej wypowiedzi niż autorka. Nie piszę jak ta nawiedzona, że zło powróci do niej. Ale przez chwilę pomyśl. Czy te wasze "znudzenie małżeństwem" nie jest tylko bezmyślnym działaniem ? Bo podobno jesteśmy Homo Sapiens. Czyli człowiek rozumny. A postępujecie jak zwierzęta podlegające zwykłym popędom. Nawet nie instynktowi. Człowiek jak zwierze, posiada instynkt ochrony swojego potomstwa. Kobieta poddająca się urokowi innego samca zatraca ten moment ochrony. A kończy się tak jak u Zagubionej. Przepraszam. Odnalezione w innym wcieleniu. Prawie jak reinkarnacja. W tym życiu jestem wiedźmą. W poprzednim byłam zołzą, może w następnym będą anielicą ?:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×