Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

karygodne zachowanie

to przykre gdy widzi sie rozpad zwiazku

Polecane posty

Wlasnego zwiazku.... gdy awantury sprowadzaja sie do jednego..... Za kazdym razem to samo... pomału utrata szacunku do samej siebie, ale ze wzgledu na czas, ktory nas laczy, ciezko otwarcie sobie samej powiedziec, ze to nie ma sensu, chociaz sie to czuje gdzies w glebi..... I coz z miloscia?? Ja juz niestety nie pamietam jak sie czlowiek czuje gdy kocha i jest kochany.... teraz tylko przykrosc, jedna wielka przykrosc..... najprawdopodobniej pomylona kiedys z miloscia, ale kto sie pomylil? ja ? on ? oboje ? a moze nikt, tylko tak wlasnie ma to wygladac??? jestem nadwrazliwa? byc moze... zycie przytlacza mnie jak walec drogowy, nie chce sie pograzac w takich myslach, ale niestety zdarzenia kazdego dnia powoduja, ze jest gorszy od poprzedniego... chce zobaczyc cien szansy, ale nie powiedzenia "gdybym cie nie kochal i gdyby mi nie zalezalo, to juz bysmy ze soba nie rozmawiali"..... "zastanow sie czy tobie zalezy" zalezy. inaczej bym nie wyciagala za kazdym razem pierwsza reki.... czy ma to sens???????? to boli gdy ma sie oczy wilgotne caly dzien, i gapi sie przez okno starajac sie posklejac rozbity dzban liczac sie z tym ze to sie nie uda.... to boli :( Moze bez składu, ale musialam to napisac...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kochanna ewwa
jak kobieta kocha faceta to on i tak tego nie docenia..olewa unika jej nie ma czasu w weekendy itp

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mozna sie po prostu nie nadawac do zwiazków? nie wyobrazam sobie zycia samej ze soba.... nienawidze pustego domu.... moze oboje przechodzimy kryzys.... nie czulam takiej pustki od dobrych 10 lat..... no ... 8..... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ratowac ratować ratować
powiem Ci, że bardzo chcialnbym mieć taka dziewczynę jak Ty. Mi trafiła się furiatka a do tego egoistka, której zupełnie nie obchodziło to co czuje ja, to co nas łączyło, nie chciała nic sklejać, nie chciała rozmawaiac, po prostu chciała zakończyc związek z dnia na dzień nie mówiąc co i dlaczego. Moze kogos miała, nie wiem. Podziwiam Ciebie za poczucie odpowiedzialności za ten zwiazek, za to, że się przejmujesz. Nie podejmuj decyzji sama tylko z nim, porozmawiaj i wtedy zaproponuj rozwiazanie. Albo chłopak się otrząśnie, albo sama zdecydujesz co dalej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wyzwolona / zakochana
Mam chyba podobną sytuację... już ponad 7 lat razem... kocham go bardzo, ale od dłuzszego czasu częściej jestem nieszczęśliwa niż szczęśliwa... nie wiem, gdzie sie podziało to ciepło :( teraz wyjechał i znowu ode mnie odpoczywa , nie odzywa się... nigdy nie ograniczałam mu wolności... u mnie być kochany.. ale ma jakieś opory przed tym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wyzwolona / zakochana
Czasami mam poczucie, że nie zależy mu już na wakacjach ze mną, ciagle jest praca, praca... coraz mniej czasu dla mnie. Staram się go rozumiec, usprawiedliwiać, inni mi mówią "nie oszukuj się"... mam wrażenie że jakbym powiedziała, "rozstańmy się", powiedziałby "dobrze"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moze to przykre co powiem, ale ciesze sie ze nie jestem sama.... chce widziec swiatelko w tunelu.... ale kazda rozmowa powoduje powrocenie do glownego problemu co dla mnie jest odwracaniem kota ogonem, ale mam niestety slabsza pozycje w tym wzgledzie, bo jak latwo sie domyslec chodzi o pieniadze..... nigdy nie bylam materialistka i nie bede, uwazam ze jestem nieprzystosowana, bo nie uwazam obowiazku ogldania kazdej zlotowki 15 razy..... weszlam w dorosle zycie bez pomocy rodzicow dwa lata temu... nie nie odlozylam nic... bo sie dopiero uczylam, i do tej pory mam to wypominane.... a uczucia zrownywac z pieniedzmi to dla mnie naprawde niskie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jak zwykle wiecej pytan niz odpowiedzi w mojej marnej egzystencji........ moze po prostu rzucic sie w wir pracy, i przeczekac?? moze sprobuje zasnac..... w koncu by wypadalo.... ty bardziej ze jutro wraca monotonia pracy.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nieszczęsliwa mężatka
nam rozpada się małżeństwo i też głównym powodem są pieniądze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lilnaja
karygodne zachowanie 🌻 jakbym sama to napisala... ja sie rozstalam, nie wytrzymalam tego napiecia, tego oczekiwania na "cios" - nie mowie o fizycznym... nie moglam zyc z kims, kto zrobil sie zupelnie obcy z czlowiekiem, ktory mnie ranil...ja ranilam jego... tesknie ale chyba bardziej za marzeniami, za tym co mialo byc a nie bylo posklejam swoj swiat i jakos zyc bede...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
boje sie, ze juz nigdy nie uloze sobie zycia, jesli to sie skonczy.... moze i jestem tchorzem ?? serce zaczyna pekac, juz kiedys tak czulam, i nie wiem czy drugi raz to przezyje... i to nie jest uzalanie sie nad soba... nie chce sie uzalac, tylko kochac i byc szczesliwa.... tak jak bylam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lilnaja
Tez myslalam tak jak ty...Dokladnie rozumiem przez co przechodzisz. Ale...sama pomysl, jakie masz zycie w tej chwili? Ja zaczynam odzyskiwac usmiech, pomalu znow zaczynam cieszyc sie zyciem... Nie namawiam cie do rozstania, absolutnie nie. Moze u Ciebie jest jeszcze szansa...u mnie nie bylo :-( Trzymaj sie cieplutko 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziekuje :) jeszcze chwile wytrzymam... moze to cos da.... choc watpie... mam dwie przyjaciolki, osoby nie znajace sie z roznych swiatow, kazda mowi "I.... nie powiem ci ze masz sie z nim rozstac,bo nie moge , ale sama wiesz najlepiej co powinnas zrobic..." jakie to przykre i zalosne zarazem :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Być może to tylko kryzys... ? Nie, żebym próbowala Cię tylko pocieszać, ale jeśli to jest milość, prawdziwa to nie odejdzie sobie ot tak. Bywa tak, że ludzie przechodzą w jakieś inne etapy swojego życia, miewają kryzysy różnego typu. Musicie ze sobą otwarcie rozmawiać, o wszystkim co was trapi, musicie być silni i nie poddawać się. Z wlasnego doświadczenia wiem jak to może boleć. Jak bardzo boli, gdy uslyszysz nawet "nie kocham Cię" z ust ukochanej osoby. Wiem, że takie coś może trwać, trwać i trwać nawet i rok.... niestety. Jeśli się kogoś kocha i jest się razem to zostaje się ze sobą na dobre i na zle. W tych lekkich i ciężkich chwilach. Nie znam dokladnie Twojej sytuacji jednak myślę, że tak wlaśnie może być. Być może z biegiem czasu to minie i wszystko zacznie powoli wracać do normy, zacznie się nowy, zupelnie inny etap wspólnego życia, a być może dojdziecie do wniosku, że nie chcecie tego dalej ciągnąć. Jedyne co Ci teraz pozostalo to wiara w swoje sily, nadzieja, poszukaj w sobie tej dawnej milości jaką GO darzylaś, spróbuj porozmawiać o tym. Być może trzeba to po prostu przeczekać? Być może oboje musicie się jakoś wewnętrznie wspierać? Na tym wlaśnie polega milość której nie można zostawiać samej sobie, a trzeba o nią dbać i walczyć nieustannie. I nie mówię tu o poniżaniu się i blaganiu o okazanie milości z drugiej strony... Sama musisz odpowiedzieć sobie na pytanie co będzie teraz dobrym rozwiązaniem? Ja się nie poddalam kiedyś... teraz jestem szczęśliwa i nie żaluję tamtych decyzji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość miotykociezreszat
nie ma miłości której nie możnaby było zniszczeć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja bym chciała mieć nadzieję, że to przejściowe. chyba ciagle jeszcze sie tli iskierka nadziei .... inaczej bym nie pisala... nie mylala.... chcialabym w glebi serca, zeby sie udalo.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anian840320
A mnie kochał 9 lat przed ślubem, śpiewał mi "taka miłośc jest jedna, ty jesteś jedna...", był najczulszy, najukochańszy, dla niego rzuciłam studia i zostałam na wsi, dla niego urodziłam dwoje dzieci i po 4 latach małżeństwa slyszę: Ty szmato, Ty kurwiszonie, ty psycholu... wiecie jak to boli? To boli jakby mi serce wyrywał z mojej piersi rękoma, codziennie od nowa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nieszczesliwa222222
Ale kiedy jest ten moment i ta granica za którą już nie ma miłości? Ja ciągle nie wiem, ciągle myśle, analizuje, łudzę się.. Wiele razy obiecuje sobie że z nim o tym wszystkim porozmawiam ale potem braknie mi odwagi. Boje się że on po prostu zaakceptuje moją propozycje zakonczenia związku jakby nie było tych wspólnych lat. Tak po prostu jakbym była tylko dodatkiem do jego życia. Nic nieznaczącym dodatkiem którego można w każdej chwili się pozbyć. To bardzo boli....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lilnaja
Nie ma dwoch takich samych sytuacji...sa podobne jedynie... Tak, mozna sie pogubic, mozna czekac, mozna probowac cos dzialac ze swoim zyciem, mozna...wiele mozliwosci daje nam zycie :-) Najwazniejsze to spojrzec w siebie gleboko, w swoje serce, w uczucia, w swoj bol... Czasami jak cos sie zasupla (jest takie slowo? :-) ) to jakos pazurami da sie to odkrecic a czasami trzeba wziac nozyczki w reke i przeciac... Ja przecielam :-( Pomalu odnajduje siebie, swoje dawne "ja"...Juz nie mam wieczorami wilgotnych oczu bo juz nie czekam na slowa i gesty, zaczynam przypominac sobie co sprawia mi radosc...sprawiam sobie male radosci. Ja...sama... Nie musze juz prosic o chwile rozmowy, zamiast tego ide na spacer. Polubilam spacery w deszczu. Zyje...nikt mnie nie odtraca, ide przed siebie... Wszystko "sie da" jak sie chce. Bedzie dobrze...zobaczycie :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lilnaja
Wiem.. Tez dzwonilam, tez nie odbieral... Znam to, dobrze to znam. I to uczucie niepokoju, ten scisk w gardle...I lzy w oczach... Wiem przez co przechodzisz. Ja tylko moge popisac tu z Toba, moge zrozumiec. Decyzje podejmiesz sama, jaka by ona nie byla niech bedzie dobra dla Ciebie. Jezeli jest szansa na ratowanie zwiazku to staraj sie...jezeli nie ma...nie pozwol sie spalic w tym oczekiwaniu na cud. Cuda sie nie zdarzaja, tylko chec z obu stron, milosc i dluga praca nad soba moga pozwolic wrocic zwiazkowi na normalne tory. Trzymaj sie 👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Harne
a ja jestem facetem i mnie tak dziewczyna traktuje... niby jesteśmy razem ale związek siada... niby mowi ze chce ratowac ale w gruncie rzeczy mnie olewa... jestesmy ze soba dwa lata, ja 19 ona 17, ja ratowałem ale juz mi sie nie chce kiedy widze jej podejscie... dziewczyny co mam zrobić aby to uratowac... aaa najwazniejsze mowila mi ze mnie kocha ale ta miłosc słabnie... z czym mam to zjesc??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
rozmawialismy wczoraj.... odebral.... wyrzuty, wyrzuty wyrzuty i wypominanie... powiedzial, ze sie do mnie odezwie, za 2 tygodnie, moze dluzej, moze krocej.... moze pojedzie na tydzien nad morze, zeby odpoczac, pomyslec.... ja wiem, ze to koniec, tylko dlaczego on mnie stawia pod taka sciana, dajac jakas nadzieje, ze byc moze bedzie dobrze...... 4 lata.... szkoda mi noc nieprzespana, oczy podpuchniete, oczywiscie w pracy kazdy pyta"pani I...... co pani taka smutna" a mi wtedy grochy plyna po policzkach..... serce peka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×