Powinni przywrócić honorowe pojedynki - nawet na śmierć i życie!

Kiedyś jak ktoś ciebie obraził albo np damę twego serca, musiał liczyć się z konsekwencją tych czynów - wypowiedzenie pojedynku w którym można było zginąć. Oczywiście mógł odmówić, ale wtedy tracił honor. Skutek był tego taki, że każdy starał się szanować drugiego człowieka, bo nigdy nie było wiadomo, czy dany cherlak nie jest przypadkiem mistrzem szpady albo strzelania. Nad przebiegiem pojedynku czuwali sekundanci, którzy pilnowali wcześniej ustalonych reguł. A dziś? Każdy może ci naubliżać i nie liczyć się z konsekwencjami tych czynów. Oczywiście można albo pobawić się w neandertala i zwyczaje wpieprzyć drugiej osobie, albo podać ją do sądu na który trzeba mieć dowody, pieniądze i który i tak niczego nie rozstrzyga.