Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość olena.

czy wspólne mieszkanie przed ślubem rozleniwia?

Polecane posty

Gość olena.

mam dni kiedy żałuję tej decyzji, tego, że pozwoliłam u ze sobą zamieszkać. pomijając fakt iż nie zdecydowałabym się wziąć ślubu z facetem, którego nie poznałabym w taki sposób, mam wrażenie, że mogłam to jakoś inaczej zorganizować... Panowie, czy macie wrażenie, że zamieszkując z dziewczyną, wszystko już zdobyliście? nie mówię o takich rzeczach jak sprzątanie czy okazywanie sobie uczuć, z tym jest nadal wszystko w porządku, ale mam wrażenie, że On nie umie tego związku już "pchnąć' do przodu. najgorsze są jego wymówki o braku czasu, związanym z pracą... czasami irytuje mnie swoją powolnością- spędza dużo więcej czasu niż ja w łazience, zawsze to ja muszę na niego czekać jak gdzieś wychodzimy, wiele rzeczy zostawia na później, bo "nie ma czasu" (przykład: od roku zdaje na prawo jazdy, bo robi takie długie przerwy między zapisami na kolejny egzamin), po prostu brak w nim takiego dynamizmu, jaki moim zdaniem powinien cechować faceta. czasami mu tłumaczę, że obowiązków to teraz będzie coraz więcej, a on mi nie daje szans uwierzyć, że sobie będzie z tym radził. i co to ma do mieszkania ze sobą? otóż to, że jak odjełam mu czas na te czynności, które wykonuje w domu po powrocie z pracy, to doszłam do wniosku, że jakby mieszkał sam w innej części miasta, to zgodnie z jego teoriami o "braku czasu" nawet nie miałby kiedy się ze mną spotkać... dlaczego o tym myślę? mieliśmy zapisać się w pewne miejsce, które miało pomóc nam rozwijać się dalej w naszym związku. inicjatywa była moja, ale jemu pomysł bardzo się spodobał, aż do dnia zapisów, kiedy oświadczył, że jak on się na to zapisze, to nie będzie miał czasu na odpoczynek.... ostatnio straciłam nadzieję, na to, że w ogóle kiedykolwiek mi się oświadczy, a tymi słowami potwierdził tylko moje wątpliwości, że chyba za bardzo się do obecnej sytuacji przyzwyczaił i to go rozleniwiło. ech :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość olena.
proszę..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tego kwiatu jest pół światu
rozleniwia, bo ludzie wiedzą, że już koniec podchodów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czy wspólne mieszkanie przed ślubem rozleniwia?" to co opisujesz to nie jest lenistwo lecz wyniesione nawyki z domu rodzinnego po prostu brak w nim takiego dynamizmu" i naprawdę myślisz że to przez to że razem zamieszkaliście?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość olena.
tylko idąc tym torem rozumowania można stwierdzić, że zamieszkanie po ślubie tym bardziej rozleniwia: bo to już definitywny koniec " podchodów"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość olena.
nie twierdzę z całą pewnością, tylko podejrzewam i z tego powodu zadaję tu pytanie. wiesz, pewnie chcesz mi uświadomić, że on ma taki charakter, ale wydaje mi się, że człowiek zmienia się w pewnych granicach w stosunku do sytuacji, w której się znajduje. przecież jakbyśmy mieszkali pół godziny drogi od siebie, to musiałby znaleźć tą dodatkową godzinę, żeby np. do mnie przyjechać (tylko bez zarzucania mi skrajności - nie mówię, że to miałby być codziennie utarty schemat), i może wykształciłoby to u niego jakieś lepsze zorganizowanie? a tak to pogada ze mną "przy goleniu", przy " śniadaniu", a resztę może tłumaczyć brakiem czasu..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
można stwierdzić, że zamieszkanie po ślubie tym bardziej rozleniwia: bo to już definitywny koniec " podchodów"" skoro już tak jedziemy tymi torami rozumowania to wypadałoby w ogóle sie nie chajtać bo przed ślubem mieszkanie razem rozleniwia a po ślubie tym bardziej kończą sie jak to mówisz "podchody" :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale wydaje mi się, że człowiek zmienia się w pewnych granicach w stosunku do sytuacji" nie nie zmienia sie ... jesli chłop przez 20 lat nie zakręca tubki od pasty do zębów to i nie będzie jaj zakręcał nadal! A to czy jest samotny czy w związku nie ma tu żadnego znaczenia i może wykształciłoby to u niego jakieś lepsze zorganizowanie?" tak,tylko teraz pytanie do ciebie ile chcesz by tak do ciebie dybał te pół godziny ? Rok , 3 lata , 10 lat ? W pewnym momencie nudzi sie takie coś i ludzie pragną zamieszkać razem ( o ile mają ku temu warunki) wiesz obawiam sie że szukasz dziury w całym !!! a tak to pogada ze mną "przy goleniu", przy " śniadaniu", a resztę może tłumaczyć brakiem czasu.." matko ... teraz to już ewidentnie szukasz problemu !!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
chyba jednak nie " chyba na pewno jednak tak aczkolwiek i stanowczo !!! ale nie mało ;) :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość olena.
"skoro już tak jedziemy tymi torami rozumowania to wypadałoby w ogóle sie nie chajtać " regres rzecz w tym, że to nie mój tok rozumowania - ja tylko odpowiedziałam na wypowiedź tego kwiatu jest pół światu ;) "jesli chłop przez 20 lat nie zakręca tubki od pasty do zębów to i nie będzie jaj zakręcał nadal!" widzisz w moich obserwacji wynika inaczej - ja nie chcę nikogo na siłę zmieniać, ale wiem, że ludzie, którzy chcą ze sobą być potrafią pewne irytujące nawyki dla siebie zmieniać. i tego nauczyliśmy się oboje, a więc jak widzisz w tym przypadku nie masz racji. "ile chcesz by tak do ciebie dybał te pół godziny ? Rok , 3 lata , 10 lat ? W pewnym momencie nudzi sie takie coś i ludzie pragną zamieszkać razem ( o ile mają ku temu warunki)" przecież ja go nie chcę testować! nie upraszczaj tej sytuacji. nie myślę w ten sposób, że "podyba" 3 lata to się nadaje, nie wytrzyma to się nie nadaje... w momencie jak para mieszka osobno, to siłą rzeczy szuka się sposobów na spędzanie ze sobą czasu, a skoro On mi mówi, że nie wygospodaruje dwóch godzin czasu tygodniowo przez 2 miesiące na coś ważnego dla nas obojgu, to już nie jest chyba szukanie "dziury w całym" z mojej strony? czy się mylę?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale wiem, że ludzie, którzy chcą ze sobą być potrafią pewne irytujące nawyki dla siebie zmieniać. i tego nauczyliśmy się oboje, a więc jak widzisz w tym przypadku nie masz racji." jak mu nawijałaś 679 razy dziennie makaron na uszy że ma poprawić firankę bo krzywo leży, to chłop automatycznie wchodząc do pokoju już zerka na tą firankę by przypadkiem krzywo nie leżała :P nauczyliście sie razem? Fajnie, tylko czy to aby nie była nauka przez tresurę ? ;) że nie wygospodaruje dwóch godzin czasu tygodniowo przez 2 miesiące na coś ważnego dla nas obojgu" to w tym przypadku kłamie ewentualnie chcesz go namówić na coś na co nie ma najmniejszej ochoty !!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość olena.
regres przestań mierzyć ludzi własną miarą. nigdy go nie tresowałam. powiem Ci tak, jestem kobietą, ale mimo wszystko uważam, że to kobiety częściej są winne temu, że w związku się nie układa. nigdy nie pozwoliłabym sobie na tresurę, krzyki, pouczania, wiesz, my ze sobą ROZMAWIAMY. potrafimy usiąść wygodnie przy kawie i w bardzo miły sposób ze sobą porozmawiać. jeżeli mamy do siebie jakieś "ale" to tylko na zasadzie (i w dużym uproszczeniu): " jeżeli to dla Ciebie nie problem to popracuj nad tym i nad tym". wiele jego nawyków zaakceptowałam.... "to w tym przypadku kłamie ewentualnie chcesz go namówić na coś na co nie ma najmniejszej ochoty !!!" no i z tego wynika, że nie ma ochoty na ślub, bo to miało być z tym związane :( nie jakieś duperele typu siłowania, czy dyskusyjny klub filmowy. a więc wróciliśmy do punktu wyjścia... że dobrze my tak jak jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiesz, my ze sobą ROZMAWIAMY. potrafimy usiąść wygodnie przy kawie i w bardzo miły sposób ze sobą porozmawiać. " to sie chwali :) gratulacje za zdrowe podejście do związku !!! no i z tego wynika, że nie ma ochoty na ślub, bo to miało być z tym związane" ślub w 2 godziny w miesiącu? no nieżle :P a tak poważnie to czego miały sie tyczyć te 2 godziny które miał wygospodarowac w miesiacu dla was? możesz jaśniej opisać ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość olena.
opiszę, ale możemy bardzo się mylić w podejściu do sprawy, więc spróbuj mnie zrozumieć. nie jesteśmy zaręczeni, nie jestem kobietą, która traktuje pierścionek jako jakieś obowiązkowe trofeum. jesteśmy ze sobą 3 lata i poważnie myślimy o przyszłości we dwójkę. ostatnio może i miałam jakieś wątpliwości z tym związane, ale właśnie wynikały one jedynie z tego, że zastanawiam się nad jego zaradnością. wiem, że w związku obie strony muszą się starać, szczególnie po kilku latach, żeby nie popaść w rutynę, tylko ciągle się rozwijać. nie opieramy się tylko na rzeczach materialnych, lubimy też rozwój duchowy, a że jesteśmy osobami wierzącymi, to zaproponowałam taki cykl spotkań w kościele dla par. coś w rodzaju rozszerzonego kursu przedmałżeńskiego. nigdy nie chcieliśmy go robić w szybkiej, weekendowej formie, typu: odhaczyć kolejną rzecz przed ślubem. tylko tak fajnie krok po kroku umacniać naszą więź. i on to przyjął z entuzjazmem, a w dzień zapisów stwierdził, że jak zacznie na to chodzić, to nie odpocznie sobie po pracy... czepiam się?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to zaproponowałam taki cykl spotkań w kościele dla par" no przeciez mówiłem że namawiasz go na coś na co nie ma ochoty !!! Chcesz go zmusić na coś na co sie zgodził tylko dlatego że ty tego pragnęłaś ot i tyle! trochę to śmieszne:) piszesz "no i z tego wynika, że nie ma ochoty na ślub, bo to miało być z tym związane" to że ten cykl spotkań jest związany z wami nie oznacza wcale że nie ma ochoty sie z tobą ożenić tylko dlatego że ma w dupie te spotkania :) tak czepiasz sie !!! ps. wiem o jakich spotkaniach piszesz!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość olena.
regres, nie namawiam. czy jak kobieta coś zaproponuje, to już jest namawianie? mógł powiedzieć, że go to nie interesuje, że zrobimy sobie kiedyś jak będzie potrzeba, na szybko i już. no przecież bym się nie upierała. przecież znamy się na tyle długo, że mógł mi otwarcie powiedzieć, że nie ma ochoty. ale on po dwóch miesiącach od propozycji stwierdził, że jednak nie odpocznie sobie po pracy. ja mam to rozumieć tak, że w życiu każdy obowiązek nad pracę, będzie niewykonalny, bo on sobie nie odpocznie po pracy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mógł powiedzieć, że go to nie interesuje" no mógł ale może : nie chciał cie zawieść nie chciał cie zranic nie chcial ci odmawiac z innego powodu ... ja mam to rozumieć tak, że w życiu każdy obowiązek nad pracę, będzie niewykonalny, bo on sobie nie odpocznie po pracy?" przesadzasz :) nie traktuj tego tak powaznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość olena.
mam nadzieję, że przesadzam. regres, ja opisałam sytuację w pierwszym poście obszerniej, ta decyzja przelała u mnie jakąś małą czarę goryczy, a Ty się kurczowo trzymasz tylko tego wątku, jakby on był największym problemem, ale rozumiem. forum to nie jest jednak odpowiednie miejsce do radzenia się w takich sprawach, i każdy moją wypowiedź będzie interpretował po swojemu.najpierw człowiek musi się przebijać przez falę oskarżeń, które są nieprawdą, a niedopowiedzenia zawsze będą, bo przecież nie jestem w stanie opisać całej sytuacji dokładnie i tak jak ją czuję. i nawet nie powinnam tego robić. ok, rozumiem. dzięki za konwersację.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja opisałam sytuację w pierwszym poście obszerniej, ta decyzja przelała u mnie jakąś małą czarę goryczy," Ja ją dokładnie czytałem a Ty się kurczowo trzymasz tylko tego wątku" nieprawda, to ty wymyśliłaś sobie powód do umartwiania się :D forum to nie jest jednak odpowiednie miejsce do radzenia się w takich sprawach" myślę że nie dostałaś tutaj odpowiedniego wsparcia typu "no tak to podała kanalia z tego twojego chłopa, bo jak sie coś obieca to trzeba to zrobić" po prostu nie dostałaś czegoś czego oczekiwałaś czyli zrozumienia twojej sytuacji , prawdopodobnie nie szukałas rozwiązań tylko wysłuchania ;) przecież nie jestem w stanie opisać całej sytuacji dokładnie i tak jak ją czuję." brakło by ci dni by opisać kobiece odczucia w takich momentach ;) :P ok, rozumiem. dzięki za konwersację." również dzięki ;) i pamiętaj by te rozmowy o których pisałaś wcześniej nadal trwały i by były bardziej konstruktywne :) :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ślub to niby nie rozleniwia?
:D Przecież to jeszcze gorzej niż wspólne mieszkanie bo masz akt własności na osobę i bez długotrwałego procesu nie da się go obejść

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość follow007
oleno, ja mam podobnie mieszkamy ze soba ponad rok, na poczatku sie staral pomagal mi we wszystkim w sprzataniu itp mielismy czas dla siebie na chwile polezenia nawet i wiesz co przyszedl moment ze on nawet sily na seks nie ma juz nie mowiac o wspolnym gotowaniu spacerze czy imprezie on ciagle albo jest zmeczony albo cos zawsze sie wykreci... nawet prawo jazdy robi i tu cie przybije od poczatku naszego zwiazku czyli juz dwa lata... świetnie... ja chce czegos wiecej od zycia niz ciaglego siedzenia w domu i ogladania jednego kanalu ... mam dosc jego lenistwa i braku czulosci ale on uwaza ze wszystko jest ok... tylko ja czuje sie zaniedbana, jestem za mloda zeby tkwic w tym ale z drugiej strony i tak kocham tego czlowieka ale nie jestem cierpliwa... zastanawiam sie czy moze czas sie rozstac wyprowadzic moze to cos zmieni... ale juz nawet boje sie faktu ze on nie zawalczy o ten zwiazek choc twierdzi ze kocha...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale juz nawet boje sie faktu ze on nie zawalczy o ten zwiazek choc twierdzi ze kocha.." uwielbiam czytać o takich gierkach w związkach :) następna frustratka która chce odejsc tylko dlatego by jej facet sie postarał i ją zatrzymywał , nierzadko i na kolanach :P nie wiem czy takie dziewuchy sa do tego stopnia nienormalne czy to może tylko młody wiek tak na nie działa tworząc w ich głowkach takie chore pomysły rozwiazywania problemów :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a niech to , widzę chmury
Regresie , chyba jednak nie rozumiesz, o czym pisze Olena. Sądzę, że właśnie bardzo poważnie zastanawia się nad swoim " być czy nie być " z tym mężczyzną. I nie przez zdradę, chamstwo czy niewierność. Takie przypadki znajdują tutaj zrozumienie i wielu kibiców trzymających kciuki, czasem w wykluczających się intencjach ;) Oleno, określiłaś to dosadnie jako brak dynamizmu. Rozumiem, o czym piszesz, co Ci przeszkadza. Ty już się chyba zaczynasz nudzić w tym związku, myślę, że masz charakter zadaniowy, on raczej nie. Są mężczyźni ( kobiety również ) których nie interesuje, co przyniesie los. Oni sami ten los biorą we własne ręce, mając przy tym wiele satysfakcji w życiu. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×