Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

budząc się

Bóg jest lepszy od LSD

Polecane posty

do piekło na ziemi: Tak, bo ludzie są szaleni. Im bardziej odwróceni są od Boga, tym bardziej włada nimi ich ego. Ale to jest ich własne szaleństwo. Zrozum: jak Bóg mógłby stworzyć lub dopuścić istnienie szatana, który odwodziłby Jego umiłowane dzieci od miłości, od Niego? Nie mógłby, to proste i logiczne, jesli jest wszechmiłujący i wszechmocny. Nie rozumiesz jak działa ludzki umysł. Nie rozumiesz jego potęgi. Nie baw się tak, bo w końcu spotkasz szatana, w którego tak chcesz wierzyć. Wymyślisz go i dla Ciebie stanie się realny. Ale to będzie efekt Twojej wiary w szatana. Ten świat bez Boga istnieje dlatego, że uwierzyliśmy, że może istnieć świat bez Boga.I w naszym szaleństwie ucieleśniliśmy taki świat w iluzjach. Nie dodawaj jeszcze więcej szaleństwa. Nie wymyślaj szatana. Wyluzuj :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kuzguwu
To chcesz powiedzieć że jedyna droga do Boga prowadzi przez medytację czy po prostu bycie pokornym i miłosiernym wystarczy by po śmierci wrócić do Boga? Bo z tego co zrozumiałem to oświecenie można doznać tylko przez tą medytacjęa. Jak myślisz dlaczego za wczasów odeszliśmy od Boga w nasz wymyślony świat? Czy nie lepiej było nam przy Bogu Ojcu? I jeszcze jedno pytanie odnośnie Biblii. Jezus powiedział: "Ktokolwiek zbluźni przeciwko Duchowi Świętemu, nie będzie mu przebaczone ani w tym ani następnym życiu" Tu moim zdaniem chodzi o to że jeśli człowiek grzeszy i odrzuca wszystkie łaski potrzebne do nawrócenia, bluźni Duchowi Świętemu. Więc jak myślisz co to znaczy że, "nie będzie mu przebaczone ani w tym ani następnym życiu" Co sie stanie z takim człowiekiem po śmierci i w ogóle chcesz powiedzieć że człowiek który się nie przebudzi za życia to urodzi sie w innym ciele w następnjym życiu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kuzguwu
Czy to wszystko co piszesz to wiesz to z książek czy doznałeś jakiegoś olśnienia w medytacji i tak jakby poznałeś odpowiedzi na wszystkie pytania dotyczące bytu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do kuzguwu: droga do Boga prowadzi przez porzucenie ego, czyli myśli, że sami z siebie, w odrębności od Boga, coś możemy lub znaczymy. Takie myslenie jest szaleństwem. To tak jakby rzeka w połowie biegu powiedziała: mam dosyć, będę od tego miejsca samodzielna, niepotrzebne mi jest źródło. Albo jakby wątroba zbumtowała się i powiedziała będę autonomiczna, nie obchodzi mnie cała reszta organizmu, rozpocznę odrębny i autonomiczny żywot. To nonsens. Tak samo jest w naszym przypadku. Tyle, że umysł może śnić, że to zrobił. My w istocie nie musimy wracać do Boga, bo cały czas jesteśmy w Nim. Inaczej nasz byt byłby niemożliwy w ogóle. On jest życiem. Musimy sobie Go przypomnieć, musimy porzucić nasze fantazje. Jak porzuca się ego. Myślę, że są różne drogi. Medytacja, czy może po prostu wytrenowanie w sobie obserwatora, jest pomocne, bo pozwala zobaczyć jak działamy, jak działa ego. Dzięki temu możemy je lepiej porzucać. W medytacji możemy doświadczyć cudownych stanów bez ego. Poza tym polega to na oddawaniu wszystkiego Bogu. Wszystkiego. Nauczenie się tego też trochę trwa. Oddawanie wszystkiego Bogu jest też porzucaniem ego. Bo oznacza to, że rezygnujemy z naszych idei i pomysłów. Warto chyba też zapoznać się z książkami psychologicznymi na temat flow, byciu wolnym od napięć i pozwalaniu na to by sprawy działy się niejako same. Każdy ma swoją drogę. Poza tym oświecenie jest możliwe jeśli jedna osoba oświeci się calkowicie. Ona będzie mogła budzić innych. Nie ma obecnie całkowicie oświeconych. Ale proces budzenia się ludzkości moim zdaniem zaczął się już. Pytaj się i proś Boga, jeśli będziesz robił to uczciwie, dostaniesz wszystkie odpowiedzi. One przyjdą poprzez Twój własny wewnętrzny głos, poprzez innych ludzi, poprzez zdarzenia, sytuację, książki. To co będzie dla Ciebie najlepsze w danym momencie. Oduczaj się osądzania czegokolwiek, ludzi, sytuacji. Osądzanie wzmacnia ego. Tutaj ograniczyliśmy nasz umysł tak bardzo, że każdy nasz osąd jest fałszywy i służy tylko podtrzymywaniu ego, chyba że osądzamy przez miłość, czyli, że absolutnie każdy jest godzien przebaczenia i całkowitej miłości, że każdy jest w swej istocie, w swej esencji taki sam jak my. Co do pokory uważaj. Pokora właściwa to taka, że wiesz, że nie wiesz obecnie, bo zapomniałeś. Ale nie jest pokorą myslenie, że jesteś mały, czy że nic nie znaczysz. Jesteś dziełem Boga, a Bóg nie stwarza małych, ani nieznaczących. W swej prawdziwej naturze, jak każdy, jesteś doskonały i niezastąpiony, bo takim zostałeś swtorzony. Ale teraz tego nie pamiętasz. To masz sobie przypomnieć. Ego jest temu przeciwne. Pokora to przypominanie sobie swej wspaniałości i wielkości, ale nie poprzez ego. Wspaniałość w rozumieniu ego, to bycie kimś wyjątkowym, lepszym od innych. To jest arogancja. Bóg jest pierwszy. Mając wszystko, nie mieliśmy jednego, nie byliśmy własnymi stwórcami, nie byliśmy pierwsi. I pojawiła się szalona myśl, by być swoim własnym stworzycielem, by być samemu stwórcą wszechświata na swoich własnych warunkach. I niestety podążyliśmy za tą myślą, co stworzyło sen. Odwracając się od Boga, odwróciliśmy się w stonę iluzji, czyli niczego. I tu zagubiliśmy się zupełnie. Łatwo jest zagubić się w niczym. A chcąc być własnym stwórcą, musieliśmy zapomnieć Boga. To logiczne. NIe mogliśmy pamiętać naszego rzeczywistego swtórcy, bo nie uwierzylibyśmy w to, że możemy być własnymi stwórcami Nie można blużnić Bogu ani Duchowi Świętemu. To jest przypisywanie im naszego szaleństwa. Czy gdyby bliska Ci osoba popadła w schizofrenię (oczywiście rozumiesz, że chodzi o czytelność przykładu), i w apogeum cyklu psychotycznego przezywała Cię, to uznałbyś że Cię obraża? Nie, wiedzialbyś, że to szaleństwo przez nią przemawia i odczuwałbyś tylko troskę o nią, a nie obrazę. Dokałdnie tak samo jest z Duchem Świętym i Bogiem. Czy mógłbyś nie przebaczyć ciężko umysłowo chorej osobie czegokolwiek, gdybyś wiedział, że opanowała ją chorobie? Czy w ogóle myślałbyś w kategoriach przebaczenia? Nie. Mógłbyś odczuwać tylko smutek z powodu jej choroby. Chciałbyś by wzydrowiała. W ogóle nie myslałbyś, że jest coś do przebaczenia, lecz, że trzeba ją uzdrowić. Rozumiesz to, prawda? Czy Bóg, czy Duch Święty - emanacja Boga, będąc calkowicie miłujący mogliby nas potępiać? Dlatego, że popadliśmy w szaleństwo? Myslenie, że tak, jest szaleństwem. Pmaiętaj, wielu ludzi miało wglądy, niektórzy oświecili się (choć chyba nikt całkowicie). Przekazywali to co zostało im objawione, ale przez lata, tysiąclecia ich przekaz ulegał manipulacji. Tak było ze słowami Buddy. Tak było ze słowami Jezusa. Jeśli widzisz w czymś niespójność, albo zasłonę takjemnicy, to znaczy, że przekaz jest zakłócony. Nikt kto zbliża się do oświecenia, nie zasłania się tajemnicą, ani jego przekaz nie może być wewnętrznie sprzeczny. Wsłuchaj się w swoje serce. Porzuć schematy. I co ono Ci mówi o Bogu? Jeśli czujesz jakikolwiek lęk, dyskomfort, niewiadomą, to żle Ci mówi, bo coś dodaje ego. Bóg nie może wzbudzać lęku, dyskomfortu, czy niewiedzy. Jeśli czujesz tylko pozytywny stan, to pomyśl wtedy, i uczciwie się wsłuchaj, czy Bóg, czy Doskonała Miłość, mogłaby skazać na potępienie? Czy mogłaby stworzyć byty, nadać im pewne właściwości, wiedzieć o tych właściwościach, a potem je karać? Jakie odpoweidzi czujesz w sercu? Badaj tak wszystkie prawdy. W tobie Bóg umieścił odpowiedzi. Gdzie indziej miałby to zrobić, jesli nie w Tobie, swoim Ukochanym Dziecku? Badaj tak i Biblię, i wszelkie przekazy, które do Ciebie docierają. Wtedy nie dasz się omamić i łagodnie zostaniesz poprowadzony do prawdy. Człowiek, ktory się nie przebudzi będzie dalej śnił sen. W jakiej formie? Halucynacje mogą przybrać nieskończoną ilość form. To co wiem, jest efektem całego mojego życia. W zasadzie od dziecka zadawałem pytania o sens świata. Nie wierzyłem, że jest niepoznawalny. NIe było też we mnie zgody na to co widzę wokół. Zawsze szukałem, zygzakiem, ale nie porzuciłem nigdy poszukiwań. I to wystarczyło. Zostałem poprowadzony. Miałem różne wglądy i wizje, niektóre bardzo głębokie, rożne doświadczenia w życiu i masę zrozumiałem dzięki książkom. Przy tym, zawsze badałem to co czytałem. Odrzucałem to na co nie było we mnie, w śodku zgody. To co wydawało mi się mętne, albo bezsensowne. Ale to co wiem, nie jest wiedzą ksiązkową, choć w dużej mierze z książek pochodzi. Bo to dziala w moim życiu, w którym dzieją się cuda, które trudno byłoby mi wyjaśnić i opisać. Zresztą jak widzisz piszę wlasnymi słowami, niczego w zasadzie nie cytuję. Bo na tym polega to, że się wie. Nie musisz podpierać się cytatami, czy autorytetami. Gdy ktoś np.zrozumie do samego końca przekaz Buddy, to nie musi odosić się do jakichkolwiek tekstów buddyjskich. Może swą wiedzę przekazać wlasnymi słowami. Tak jak ktoś studiujący fizykę. Gdy się jej nauczy, to potem może przekazywać swą wiedzę, nie cytując ciągle podręczników, z których się uczył. Po tym także poznasz czy ktoś wie co mówi, czy nie. Jeśli nie potrafi czegoś wyjaśnić samodzielnie, tylko jego ostatnią "linią obrony" jest cytowanie autorytetów, czy dzieł jakichkolwiek, to nie wie. To tak jakby nauczyciel fizyki zapytany przez ucznia, coś odpowiedział, a uczeń zapytałby się dlaczego tak jest, a nauczyciel zamist udzielić stosownych wyjaśnień, odpowiedziałby, bo w podręczniku, z którego się uczyłem tak było napisane. To by znaczyło, że przyswoił jakąś wiedzę, ale w istocie nie rozumie czego naucza. Poza tym, w końcu zaczyna się rozumieć, że to jest procesem przypominania sobie prawdy, ktorą w istocie zawsze znaliśmy. Że jesteśmy prowadzeni w procesie przypominania sobie. Jeśli pójdziesz tą drogą, to tego doświadczysz. W pewnym momencie poczujesz, że pewne rzeczy są calkowicie naturalne. Będziesz się dziwił, że mogłeś mysleć inaczej. Będziesz czuł, że przypominasz sobie to co zawsze wiedziałeś. Twoja dociekliwość jest wyjątkowa. Dopuszczasz, że ktoś może wiedzieć coś, czego Ty nie wiesz. Nie ma znaczenia czy tak jest, liczy się to, że zakładasz taką możliwość. W tym świecie, w przypadku spraw, o których rozmawiamy, to dość rzadkie. To wskazuje, że jesteś na dobrej drodze :) Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a niby objawienia maryji
to sa wytworem wyobraźni która nawołuje do walki z szatanem ktura powiedziała w 1917 ze bóg ukaże ziemie jeśli nie zacznie przestrzegać dekalogu a chiacyncie powiedziała ze przyjda mody obrazajace boga kobiety zaczęły nosić spodnie w 1936 ludzka swiadomosc w formie modlitwy działa jak idealny miernik kwantowy pomiar kwantowy przemienia potencjał w rzeczywistosc w rezultacie aminokwasy utworzyły pierwsze replikujace sie białko bowiem zycie okazało sie lepszym miernikiem kwantowym i tak powstało świadomość czyli jako sprawniejszy miernik kwantowy aminokwasy -pierwsze białko - pierwsze życie -świadomość a co nastąpi po świadomość "Umysł Ponad Materią" http://www.youtube.com/watch?v=JbrnPbenXlY

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kuzguwu
Interesuje mnie to wszystko dlatego zadaje ciągle pytania, miałem kilka miesięcy temu poważne nawrócenie. Bóg uczynił bardzo dużo w moim życiu, od tamtej chwili moje życie zmieniło kierunek, moje myśli, czyny, wszystko się zmieniło. A przede wszystkim wyciągnął mnie z pewnego nałogu, tak po prostu już tego nie robię. Bóg również jak u ciebie działał przez wizję, sny, sumienie (wewnętrzny głos) czy też przez różne zdarzenia. Zawsze wierzyłem a przynajmniej chciałem wierzyć że Bóg jest, ale też miałem wątpliwości, których dzisiaj już nie mam. Od tamtego czasu czytam różne objawienia itp, ciągle szukam odpowiedzi na różne pytania, ale też staram się być ostrożnym, bo już raz mało nie wpadłem w sidła pewnej sekty. Zazwyczaj coś co przynosi dobry owoc, skłania do zastanowienia się nad swoim życiem uznaje za natchnione Duchem Świętym. Twoje wypowiedzi są bardzo logiczne ale tam jest dużo sprzeczności z Biblią i ciężko mi jest tak od razu zmienić światopogląd. Bo to co piszesz w niektórych przypadkach moim zdaniem wypacza Biblie i to bardzo ważne kwestie. A ja uważam że Biblia jest właśnie od Boga jako jedyne świadectwo o nim. Np podam ci jeszcze przykład, jak piszesz że ten świat jest iluzją ludzi, tak więc jest napisane w Biblii że to Bóg stworzył świat czyli i w nim umieścił człowieka, albo Apokalipsa św Jana, w niej możemy wywnioskować że Bóg jest gniewny i wszystko co tam zostało napisane wydarzy się czyli będzię wielki ucisk, ból i cierpienie, jako kara za grzechy oraz jak myślisz wg ciebie jaki sens miało zbawienie świata przez śmierć na krzyżu Jezusa Chrystusa? Moim zdaniem Bóg jest Miłością ale jest też sprawiedliwym sędzią a więc jest surowy skoro sprawiedliwie oddaje za nasze czyny. I według mnie Bóg może wybaczyć największemu grzesznikowi na świecie jeśli tylko on uzna Go za swojego Pana, tak było właśnie na krzyżu gdzie Jezus wisiał z dwoma zbójami, ten jeden okazał skruchę i otrzymał potwierdzienie że został zbawiony, a z kolei tamten drugi jeszcze drwił z Niego na krzyżu i więc nie wiadomo co się z nim stało po śmierci. Ja bym chciał żeby Bóg był taki jak ty Go opisujesz ale jak narazie muszę wierzyć w Pisma, i starać się wg niego żyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w drodze do Boga
A moze ksiega rodzaju to tylko przyklad odrwracania sie od Boga, zwyciestwa ego.Adam i Ewa, zyja w doskonalej jednosci z Bogiem, zyja w raju. Waz - ego mowi -hej! stworze cie na nowo, bedziesz wiedzial lepiej, poznasz dobro i zlo. Wygnanie z raju, to zapadniecie w sen, to wtloczenie w formy ciala, poczucie wstydu... nie wiem. A wieza Babel? czy Bog nie uchronil nas przed nami samymi, albo przed naszym ego?("mieszkancy calej ziemi mieli jedna mowe czyli jednakowe slowa") - mozliwe, ze istnialo wczesniej wspolne, zbiorowe ego?, teoretycznie wtedy jeszcze trudniej byloby obudzic sie z tego koszmarnego snu, bo kiedy wszyscy jednocza sie w snie, to trudniej sie z niego obudzic, bo sen bardziej jest rzeczywisty. Kiedy kazdy sni z osobna, moze latwiej dosc kiedys do tego, ze to tylko sen...:) taka schiza... Ja mysle, ze Bog widzac, ze z przebudzeniem kiepsko, przyslal nam Jezusa ( Jezus, mogl tez byc Kims kto sie przebudzil - ten jedyny oswiecony, ktory daje nam klucz do przebudzenia). Wiem, ze to tylko strach, ale boje sie tego nie - przebudzenia, tej ciaglej wedrowki, niemozliwosci pojednania sie z Bogiem. Jak myslisz, czy to bedzie trwalo w nieskonczonosc czy tez Bog kiedys pomoze nam zbiorowo sie obudzic? Jeszcze jedno pytanie. Jak to wyglada u dzieci? jak mysla dzieci? dorosli "mysla" slowami, a dzieci? przeciez nie znaja slow, nie znaja form i konwenansow, ( moze dlatego Jezus powiedzial - badzcie jak dzieci:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość objawienia wandy malczewska
" Co do religii trzymajcie się tylko rzymskokatolickiej, bo ta bez zmiany od Pana Jezusa pochodzi. Inne religie są wynalazkiem ludzi niemoralnych, więc o nich nawet myśleć nie można. Jak jeden jest Bóg w Trójcy Świętej Jedyny prawdziwy, tak jedna jest tylko prawdziwa wiara, przyniesiona z Nieba przez Pana Jezusa, głoszona przez Apostołów i przechowana w Kościele rzymskokatolickim, gdzie jej stróżem jest Ojciec Święty jako Pasterz najwyższy i nieomylny w rzeczach wiary i moralności." Wanda była świadkiem ukrzyżowania Chrystusa i widziała jak Pan Jezus oddawał Matkę Najśw. w opiekę św. Janowi. Wtedy Pan Jezus wyrzekł te słowa: "Im więcej który naród ukocha Ją, tym więcej ode Mnie łask otrzyma i choćby przez wrogów skazany był na zagładę, nie zginie, ale odradzać się będzie". Gdy po tym zdaniu zwróciła się Wanda do Matki Boskiej i przypomniała Jej jakiej to czci od wieków doznaje w Polsce, wtedy to Matka Najśw. tak odpowiedziała Wandzie: "Tak, Polska niegdyś wyróżniała się nabożeństwem do mnie - to też serdecznie ją kocham. Pod moją opieką wzrastała. Nieprzyjaciół nawet silniejszych, zwyciężała. Jej oręż wsławił się wobec całego chrześcijaństwa, gdy szła do boju pod moim hasłem. Skoro otrzyma niepodległość, to niedługo powstaną przeciwko niej dawni gnębicie/e, aby ja zdusić. Ale moja m/oda armia, w Imię moje walcząca, pokona ich i odpędzi daleko i zmusi do zawarcia pokoju. Ja jej dopomogę. Dostaliście się do niewoli wskutek niezgody wewnętrznej i sprzedajności wielu waszych rodaków. - Rozebrali was na kawałki, ale Pan Bóg na moją prośbę (Matki Boskiej) tego rozbioru nie zatwierdził. Zbliża się czas, że sprawiedliwość Boska upokorzy chciwość zaborców waszych, tępicieli wiary katolickiej i nabożeństwa do Serca mojego Syna. Oni upadną, a Polska na moją prośbę będzie wskrzeszoną i wszystkie jej części będą złączone. Ale... niech strzeże wiary i nie dopuszcza niedowiarstwa... zdrady... niezgody i lenistwa, bo te wady mogą ją na powrót zgubić i to... na zawsze! Pragnę widzieć Polskę szczęśliwą, ale niech też Polacy do tego rękę przykładają... Modlę się za Polskę, za jej nabożeństwo do mnie. Modlę się za wszystkie stany... aby miłość, zalecona przez mojego Syna, zakwitła wśród was... Módlcie się wszyscy - i postępujcie drogą wskazaną wam przez mojego Syna." A dnia 5 października 1873 r. wyrzekł Pan Jezus do Wandy następujące słowa: "Zatknąłem pośród was krzyż, jako godło wiary, triumfu i chwały. Dałem wam Matkę moją za Opiekunkę i czegóż się boicie? - Dlaczego tak słaba wasza ufność? Pamiętajcie, że Maria, Matka moja, wszystko wam wyjednać może." Innym razem Wanda zatopiona w modlitwie, wyrzekła następujące słowa: "Rosja rozsypie się a klasztory przetrwają burze. Rosję spotyka kara Boska, za krew przez nią przelaną, wołającą o pomstę do nieba. Straszne klęski spadną na Polskę, ale jej nie zgniotą. Polska odżyje pod opieką swej Królowej Matki Najśw. a jej wrogowie upadną." Do wszystkich: "Polsko, Ojczyzno moja, upadnij do nóg Panu Jezusowi, który Ci wolność zapowiada. Dziękuj Mu i kochaj Go całym sercem. Bądź wierną Kościołowi jako Oblubienicy Chrystusowej a Matce Twojej, która cię zrodziła i wychowała. Stój silnie przy Kościele, broń Jego praw nadanych Mu od Boga a zwalczaj wszelkie postanowienia rządów schizmatyckich, heretyckich i żydowsko-masońskich, dążących do ograniczenia Jego wolności a nawet do Jego zagłady. Na fonie wolności Kościoła, Polsko, możesz być pewna swojej potęgi państwowej." http://archidiecezja.lodz.pl/WandaMalczewska/?p=cytaty

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w drodze do Boga
Przemyslalam sobie to wszystko, cala ta twoja teorie. Nie wiem... Spojrz ile ludzi jest na tym swiecie, czy znaczy to, ze juz ponad szescioma mild. ludzi zawladnelo ego? Jest nas coraz wiecej, wciaz rodza sie ludzie - dlaczego? czy to oznacza (skoro jest nas coraz wiecej), ze nikt nie doznaje oswiecenia? nikt nie wraca do Ojca? Sam napisales, ze sa ludzie prawie oswieceni, ale nikt calkowicie. To wszystko co piszesz jest w teorii bardzo spojne i logiczne, ale kiedy przytulam sie do bliskiej osoby, widze usmiech mojego dziecka, trudno jest mi uwierzyc, ze to wszystko, caly ten swiat, to tylko nasza iluzja, nierealny sen. A co w sytuacji, kiedy ktos skrzywdzi twoje dziecko? tez powiesz, ze trzeba go zrozumiec i nieoceniac i kochac? bo mial swoje powody? Mysle, ze Bog w swojej wspanialosci, milosci i madrosci nie stwarzalby nam mozliwosci ugrzezniecia w takiej pulapce, z ktorej prawie nie mozna sie wyzwolic, bo powiedz komus, ze tu i teraz jest nierealne i to tylko iluzja, ilu z tych miliardow jestes w stanie przekonac? Mysle, ze jestesmy na to za slabi. Mysle, ze Bog zbyt nas kocha by na to pozwolic, przeciez wszyscy - swiadomie czy nieswiadomie- pragniemy Boga, pragniemy milosci i dobroci, czyz juz to nie powinno wystarczyc, aby sie z tegoz snu obudzic? Ja mysle, ze Bog stworzyl dla nas ziemie, ze wszystkimi jej bogactwami, mysle, ze istnieje tez dobro i zlo, Bog wysyla nas na ziemie dajac wolna wole, abysmy poznali czym jest dobro i zlo, jezeli wybieramy dobro - Boga, zrobilismy to dobrowolnie. Wracamy do Ojca z nieprzymuszonej woli, Bog wie, ze nie moze nas zmusic, zebysmy go kochali, dlatego daje nam wybor. stajesz po stronie dobra - jestes gotowy, kochasz, godzisz sie aby nalezec do Boga. Co nie zmienia faktu, ze bog kocha tez zlych ludzi ale mysle, ze zli ludzie,nie beda potepieni, ze dana im bedzie szansa, nie wiem, pewnie glupoty tu wypisuje, ale ja ciagle szukam, ciagle cos innego mi przychodzi do glowy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do kuzguwu: absolutnie najważniejszą rzeczą jest to, że starasz się żyć dobrze :) Nie skłaniam Cię do porzucenia Twojej religii. Chcialem Ci też przekazać, że nie należę absolutnie do żadnej sekty ani organizacji. Piszę tylko z potrzeby dzielenia się tym co wiem. Z potrzeby serca. Bo wiem jakim ukojeniem jest wiara w Boga, który jest tylko Miłością. Pomyśl jednak o tym, czy starasz się ze strachu przed sądem i gniewem Boga, czy z miłości do Boga i dobra? Jeśli to pierwsze, to zstanów się czy mozna czynić dobro ze strachu, czy można kochać innych, dlatego że wisi nad nami miecz kary? Nie można, to nie byłoby prawdziwe dobro, ani prawdziwa miłość. Chciałbyś by ktoś kochał Cię tylko dlatego, że bałby się kary za niekochanie Cię? To by w ogóle nie była miłość. Czy doskonały Bóg mógłby stworzyć taki świat? To niemożliwe. To byłby morderczy obóz trenigowy. A nie kreacja doskonałego i miłującego Stwórcy. Jeśli to drugie, to dogmaty religii o karze Ciebie nie dotyczą, bo Ty nie z powodu strachu przed karą czynisz się lepszym czlowiekiem :) Dlaczego Bóg mialby być surowy i karać nas za nasze czyny? Jeśli jest wszechmocny i miłujący, to użyje swej wszechmocy i miłości do wyjaśnienia nam naszych błędów, po to byśmy przestali je czynić. Jeśli jesteś rodzicem to to wiesz, jesli nie jesteś, to spytaj się jakiegokolwiek czy zamiast karać dziecko wolałby mieć taką siłę wyjaśniania by dziecko nie popelniało błędów, bo rozumiałoby rodzicielski przekaz? Jesli rodzic nie jest zupelnie patologiczny, to odpowiedź jest oczywista. Czy Bóg mógłby być gorszy od ziemskich rodziców? A czy Jego wszechmoc nie jest wystraczająca by Mu się powidło? To proste pytania. I odpowiedzi są proste jeśli wierzysz, że Bóg jest wszechmocny i miłujący :) Co do Jezusa. Jezus nie zbawił świata przez śmierć na krzyżu, lecz przez miłość i zmartwychwstanie :) Tu jest pierwotny błąd: symbolem Kościoła powinno być zmartwychwstanie a nie krzyż: ) Jezus niósł dobrą nowinę. Jak symbolem dobrej i radosnej nowiny może być męczęńska śmierć na krzyżu? Ten kto uznaje Boga za swego Stwórcę ten do Niego wraca. Ten kto nie uznaje, ten nie jest karany, ten widzi świat bez Boga, świat bólu, śmierci, cierpienia, okrucieństwa. Sam siebie karze, bo cierpi z powodu swej niewiedzy, bo niewiedza zawsze niesie cierpienie, a Bóg jest jedyną wiedzą :) Chcesz Boga o jakim piszę. Każdy chce :) To jest najprawdziwsze wołanie naszego serca : Bo my chcemy miłości i tylko miłości, i tylko wtedy jesteśmy szczęśliwi, gdy kochamy i czujemy się kochani. Nie chcemy by nasz prawdziwy Ojciec był wszechmocny, i w swej wszechmocy, zgadzał się na to by realny był świat pełen pułapek i zasadzek, a potem by nas surowo karał za to, że wpadliśmy w te pułapki. I taki nie jest! Cieszę się, że dostrzegasz logikę tego o czym piszę :) NIe wymysliłem tego sam, nie ma żadnej mej zasługi w zrozumieniu tego co zrozumiałem. Sam sobie odpowiedz na takie pytania: czy Bóg uczyniłby swe przesłanie dla nas niejasnym, wewnętrznie niespójnym (a taka niestety jest Biblia, gdzie Jego przesłanie miesza się z dodatkami ego) i przerażającym (a taka jest biblijna wizja Sądu i końca świata)? Czy spójnym, logicznym, łagodnym i pocieszającym? Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do w drodze do Boga: Przebudzenie nas Wszystkich jest już dokonane w oczach Boga. Bóg nie jest w czasie. Jest pewne. Jak plan Boga dla Jego umiłowanych dzieci mógłby nie być pewny? My możemy tylko ten moment odwlekać lub przybliżać - tak to wygląda gdy jest się zanurzonym w czasie :) Bóg nie myśli słowami. Slowa są potrzebne po to by nam pomóc w naszym niewyobrażalnym zagubieniu. Oczywiście Bog nie jest jak dziecko, bo wie wszystko naraz i równocześnie i zawsze. Jest jak dziecko, bo jest krystalicznie niewinny. Wezwanie do bycia dzieckiem to wezwanie do niewinności. Male dzieci są niewinne, dopóki rodzice nie włożą im do główek różnych dziwnych ideii naszego świata. Choć nie są tak niewinne jak Bóg (w porównaniu z Bogiem nawet niewinne dziecko jest potworem, tak niewinny i niewyowbrażalnie czysty jest Bóg). Myśli nie są konieczne, w ogóle. Tego uczy m.in. medytacja, świadomości bez myślenia. Możesz tego doświadczyć, jeśli chcesz. Nie wyobrażasz sobie nawet czym jest ego. Nie doceniasz jego ogromnej potęgi. Dlatego trudno jest zrozumieć ten świat. Jest on celowo całkowicie zagmatwany, by nie było możliwe ujrzenie Boga. Jest niezwykle inteligentnym urządzeniem do ukrycia istnienia Boga. Jak to możliwe? Co chce przekazać dziecku mądry i inteligentny rodzic? Swą mądrość i inteligencję. Bóg stworzył nas na swój obraz i podobieństwo. Dał nam w istocie umysł jak swój. Jest to więc niewyobrażalnie potężny umysł. I my umysł o boskiej mocy, ktory był i jest darem Boga dla nas, wykorzystaliśmy by odwrócić się od Boga, by stworzyć ten dziwny, cierpiący świat. A byłby on jeszcze dziwniejszy i jeszcze bardziej cierpiący, gdyby nie rozświetlały go maleńkie promyki, które przenikają do niego, które dopuszczamy, które wysyła nam Bóg. Bóg nas nie testuje. Pomyśl o kimś kogo ochasz. Czy chciałabyś testować tę osobę? Umieścić ją w skomlikowanym labiryncie dobra i zła, by przekonać się czy zsługuje na Twą milość? Na pewno nie. Czy Bog kocha mniej od Ciebie? Nie. To proste. Nie On stworzył ten skomplikowany świat, choć w nim jest, by nas wyzwolić :) Pragniemy miłości i dobra, wszyscy, to prawda. Jednak są w nas uczucia, emocje, które są niezwykle potężne, które nas blokują. Odwróciliśmy się od Boga, by być wlasnymi swtórcami, by mieć wszytskie Jego cechy i właściwości. Mamy wszystkie, oprócz tego, że to On nas stworzył a nie my Jego. Gdy odwróciliśmy się, wpadliśmy w iluzje. Przestaliśmy widzieć i poznawać Boga. To spowodowało, że uwierzyliśmy w to, że nasze odwrócenie było skuteczne i realne. Uwierzyliśmy, że zniszczyliśmy Boga. To oczywiście jest niemozliwe, Niemozliwe jest w ogóle zaatakowanie Boga. Ale my w iluzjach uwierzyliśmy, że nasz atak na Boga był realny i skuteczny. To wywowłało ogromne, niewiarygodne wprost poczucie winy. Jak można nie czuć się winnym, gdy uważa się, że dokonało się skutecznego ataku na czystą, doskonałą miłość? Ból jest tak ogromny, niemożliwy do zniesienia, że wymyśliliśmy cały świat cierpienia by się biczować, by zadawać sobie ból. W dodatku uważając, że zaatakowaliśmy Boga, zaczęliśmy się lękać, w całkowitym poieszniu umysłu, Jego odwetu. Zaatakowaliśmy i uznaliśmy, że On też może nas zaatakować. To oczywiście jest szalone myślenie. Ale jest. I dlatego wszystkie religie teistyczne prezentują obraz okrutnego, surowego, osądzającego Boga. Dlatego też wielu wierzy, że to Bóg zsyła ciepienie. Teraz musimy zmienić nasze całe myślenie. A jest to trudne, bo mając boski umysł, część naszych prawdziwych myśli i emocji, bardzo skutecznie skryliśmy przed sobą. I to wiąże się z kwestią dziecka. Realny jest każdy byt, każdy umysł, każda żywa istota. Nierealna jest forma w jakiej widzimy inne byty. Krzywda dziecka nie zdarzy się, jeśli nauczysz dziecko miłości. Kiedyś widziałem groźny, agresywny, nieprzyjemny świat. Ludzie wokół mnie byli także nerwowi, nieprzyjemni, agresywni. Gdy zmieniłem siebie(nie do końca jeszcze), otaczają mnie mili, pogodni ludzie. Nikt się ze mną nie kłóci. Nikt mnie nie atakuje, nikt nie robi mi żadnej krzywdy. Chyba, że żle zinterpretuję intencje danej osoby. Jeśli uznam, że robi coś co jest atakiem, wtedy może mi się wydawać, że mnie atakuje. Ale gdy widzę jasno, że dana osoba jest tylko zagubiona, a w istocie pragnie miłości, to nie widzę już ataku. Poza tym mogę, niestety, sam prowokować atak. Na drodze poznania nauczyłem się wielu rzeczy. Widzę to tak wyraźnie, jak Ty teraz monitor komputera, że moje myśli są słyszane przez innych, choć najczęściej oni tego nie wiedzą, że słyszą moje myśli. I nie slyszą ich jako słów, tylko jako odczucia. Ale wiem, że tak jest, mam na to liczne dowody. Nie mam żadnych wątpliwości. I gdy np. cofam się w postępach i złoszczę się bez sensu na siebie, że robię blędy, zaczynam trochę złościć się na świat, zaczynam w innych szukać winy za stan świata, to wiem, że ludzie wokół mnie czują się zaatakowani, choć nie wiedzą o co chodzi. I wtedy moje agresywne myśli wracają w postaci ich zachowań. Nie mówię już o sytuacjach, z ubolewaniem przyznaję, że zdarzają mi się, choć rzadko, kiedy mówię jakieś bezsesnsowne rzeczy. Poza tym gdy czasami, choć też rzadko, oceniam kogoś w myślach, choćby z najszlachetniejszych podbudek, to jest to błąd. Bo zamiast widzieć w innym doskonałe Boże dziecko, zasługujące na miłość i osąd tylko i wyłącznie miłującego Boga, widzę kogoś niedoskonałego. Daję sobie prawo, osądu, który nie do mnie należy. I wiem to z całkowitą pewnością, widzę to, to się dzieje i też mam liczne dowody i świadectwa innych, że wówczs mój dokonany w myślach osąd odzwierciedla się w umyśle tej innej osoby. I ona, choć może nie wiedzieć co się dzieje, odczuc może nagle smutek, może poczuć się oceniana, niewartościowa. I to zawsze do mnie wraca, w postaci smutku tej osoby, jej złych, zagubionych myśli, albo słów, itd. Najświętszą prawdą jest, że jak siejemy tak zbieramy. W zwykłym życiu nie zdajemy sobie jednak sprawy, że to dzieje się cały czas, w każdej sekundzie i na bardzo, bardzo, bardzo głębokich poziomach. Nie mamy tego swiadomości i dlatego później możemy doświadczać różnych "złych" rzeczy, mając złudzenie, że są one z "zewnątrz", że są niezależne od nas. Szukasz! NIe ustawaj! Znajdziesz na pewno! Ale nigdy nie ustawaj, choć czasami bierz sobie wolne od poszukiwań. Wiem po sobie, jak mogą one wyczerpywać :) Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do objawienie wandy: Bóg dba o każdego czlowieka, bo każdy jest Jego umiłowanym dzieckiem. Mówi w różny sposób, za pomocą róznych symboli, tak by dotrzec do każdego, by każdy miał możliwość powrotu. Naprawdę wierzysz w to, że miłujący i doskonały Bóg mógłby kogoś skazać na potepienie, bo ten urodził się z daleka od ośrodków chrześcijańskich, np. w buddyjskim kraju, w buddyjskieh rodzinie? Wierzysz w tak okrutnego Boga? Taka wiara musi rodzić wielkie napięcia, w życiu, w duszy, w ciele. Bóg jest miłością, całkowitą, czułą, radosną, troskliwą. Nikogo nie pomija w swej miłości. To chyba jest proste do zrozumienia. Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w drodze do Boga
"Przebudzenie nas Wszystkich jest już dokonane w oczach Boga. Bóg nie jest w czasie. Jest pewne. Jak plan Boga dla Jego umiłowanych dzieci mógłby nie być pewny? My możemy tylko ten moment odwlekać lub przybliżać - tak to wygląda gdy jest się zanurzonym w czasie" Czy to znaczy, ze to nastapi? predzej czy pozniej? Bo widzisz, jezeli takie umysly jak ty czy inni zaawansowani w temacie nie osiagneli oswiecenia, to co dopiero ograniczona ja? (chociaz jestem na to otwarta), albo np moja babcia katoliczka :) gdybym jej przedstawila twoja wizje, osobiscie poszlaby ze mna do psychiatry albo egzorcysty :) Wiesz, czytajac to wszystko, ogarnal mnie strach, przerazenie, ze zyje w iluzji, nieprawdziwym swiecie, ale tez strach, ze jestem za slaba zeby to zmienic, zeby z tego wyjsc. Nachodza mnie tez mysli, ze jak zaczne wypracowywac tego obserwatora i medytowac to zwariuje, serio :) boje sie ze postradam zmysly, ze wpadne w jakas schizofrenie. Staram sie kochac i akceptowac ludzi takimi jacy sa, chociaz to cholernie trudne. Kochac tych, ktorzy ciebie kochaja jest latwo, z innymi trudniej...ale Jezus mowil przeciez aby kochac swoich wrogow, aby nie osadzac itd. staram sie isc ta droga, szerzyc milosc, ale to wszystko, co na ta chwile jestem w stanie zrobic.Wypracowywanie obserwatora, medytacje, wszyelkiego rodzaju manipulacje w mojej glowie, to jest dla mnie zbyt trudne na ta chwile. Ale to zdanie ktore wkleilam na poczatku, daje mi nadzieje, bo oznacza, ze niewazne na jakim etapie jestem, Bog mnie nie zostawi i kiedys pomoze mi sie z tego wyrwac i do Niego wrocic. Jeszcze jedno, dlaczego uwazasz, ze przebudzenie juz sie zaczelo? I czym wg Ciebie jest modlitwa? jak powinna ona wygladac? Czy w nastepnym zyciu ( nastepnym snie), zachowujemy poziom umyslu z poprzedniego zycia, czy tez musimy jak syzyf zaczac wszystko od poczatku?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w drodze do Boga
poprzedni post cie chyba nie wkleil, a niech to :) Czyli kiedys predzej czy pozniej wszyscy zostaniemy przebudzeni? taki jest Bozy plan? Dalczego myslisz, ze ten proces juz sie zaczal(tak gdzies napisales)? Czym jest i jak powinna wygladac modlitwa? Staram sie kochac wszystkich i akceptowac jakimi sa i nieoceniac, chociaz to wszystko jest tak cholernie trudne ( wiadomo latwiej kochac tych co i nas kochaja), ale medytacja, wewnetrzny obserwator czy inne manipulacje w mojej glowie - coz boje sie tego, boje sie, ze zwariuje serio:) ze wpadne w jakas schizofrenie:) "Jednak to jak działa nasz umysł jest czymś, o czym nie śni się jeszcze psychologom, psychiatrom, filozofom. Jeśli masz ochotę, o tym też mogę napisać." - Ja chetnie poczytam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w drodze do Boga
jednak sie wkleil, sorki za zamieszanie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do w drodze do Boga: Boży plan zbawienia jest dla każdego. Jak mogłoby być inaczej? Nie bój się. Twój byt, Twoja świadomość są rzeczywiste. Tak jak byt i świadomość Twoich bliskich. To chyba najważniejsze, prawda? Nie rób nic na siłę, a zwłaszcza tego co powoduje w Tobie lęk. Obserwator nie jest celem, jest narzędziem. Dla jednego przydatnym, dla innego nie :)) Robisz dużo. Idziesz w stronę miłości, nie poddajesz się, starasz się, choć czasami jest to trudne. Czego można chcieć więcej? Bądź ze sobą uczciwa, w stosunku do samej siebie. To najważniejsze. Tu gdzie jestem szedłem 20 lat, może dłużej, ale nie porównuj się. Każdy ma swoje tempo, swoją drogę. Oddaj to Bogu. Przebudzenie trwa. Zwiększa się świadomość miłości. Kto 300 lat temu słyszał o prawach kobiet, mniejszości wszelkiego rodzaju, o prawach zwierząt, o niebiciu dzieci? Pojedyncze osoby. Ten proces nabiera tempa. Dla mnie jest tylko jedna modlitwa o miłość. Bym uczył się kochać, bym kochał, bym widział w innych dobro i miłość, by miłość rozpromieniła cały świat, by wszyscy byli jej pełni. O to się modlę. Nie martw się o przyszłe życia. Bóg jest tu i teraz i jest zawsze :)) Pozdrawiam :))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość podświadomość
Dzień dobry czy możemy dziś poczytać jak działa ludzki umysł?prosimy bardzo ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w drodze do Boga
Dziekuje za te slowa, nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. Wiesz, ja dopiero co zaczynam sie wyzwalac, zostalam wychowana w religii katolickiej, ciagle zylam w poczuciu winy, strachu, jakichs koszmarnach wyrzutach sumienia.Podswiadomie czulam, ze "cos tu nie gra". W pewnym momencie doszlam do tego, ze dalej nie chce tak zyc, ale trudno z dnia na dzien zmienic cos, co przez lata bylo ciagle wpajane. Bo spowiedz, bo grzech, bo pieklo, bo gniew Bozy, bo kara itd itd, mam tego serdecznie dosc. Jeszcze ostatnio przeczytalam artykul pt. "Pieklo istnieje naprawde", Papiez B.XVI przypomina o istnieniu piekla, i te komentarze do artykulu, ludzie sa tak pewni jego istnienia, jakby osobiscie tam byli(wiem, ze maja swoje powody, jeszcze pare lat temu sama pewnie bym przekowala innych) i wtedy pojawiaja sie watpliwosci, ale wiem, ze nie moge sobie na nie pozwolic, bo samo myslenie o piekle ubliza Bogu, jego wspanialosci i milosci. Mam nadzieje, ze jeszcze nie masz mnie dosc, z tymi moimi smiesznymi pytaniami, ale co tam:) Czym sa wg Ciebie egzorcyzmy, tzw opetanie, co tak naprawde dzieje sie z ludzmi, w ktorych ( w naszym mniemaniu) wstapil szatan? Czym sa objawienia ( np maryjne) i jak to wytlumaczyc? I teraz z zupelnie innej beczki: Interesuje mnie kwestia zwierzat, stworzyl je Bog? czy tez naleza do swiata iluzji? Jaki maja "status"? Czy takze maja swiadomosc? Dziekuje z gory za odpowiedz, musisz wiedziec, ze zmieniles moje zycie, Od tak po prostu. Moge otrzasnac sie z wyrzutow sumienia, niepotrzebnego poczucia winy,wiem, ze ide dobra droga, droga milosci, postaram sie to przekazywac dalej :) I jeszcze jedno, czy jest was " w ten sposob myslacych" wiecej?, tworzycie jakas grupe?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość John Koboloski
Ja uważam że bojaźń Boża jest bardzo potrzebna dla ludzi. W sumie sam Bóg daje nam Swoją bojaźń abyśmy trzymali się z dala od grzechu. Wiem to z własnego doświadczenia, bo gdyby nie bojaźń Boża dopuściłbym bym wielu złych czynów. Powinniśmy się bać Boga bo w końcu to z naszej winy jesteśmy na wygnaniu i to nam zależy aby do Niego wrócić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dobry wieczór:) Do podświadomości: oczywiście :) Nasz umysł jest najpotężniejszym narzędziem we Wszechświecie. Jest zdolny kreować światy. Zapomnieliśmy o tym całkowicie, niewyobrażalnie zawężając własną świadomość, zapominając Kim jesteśmy. Prosto rzecz ujmując: rzeczywistość wokół nas odzwierciedla stan naszego umysłu, jest doskonałym jego lustrem. Widzimy wokół to, w co wierzymy. Taką możliwość daje nam właśnie potęga naszego umysłu, podarowana nam przez Boga. Jest to bardzo trudne do pojęcia, gdyż cały nasz świat zaprzecza temu. Na najbardziej podstawowym poziomie jest tak, że negując Boga, znaleźliśmy się w świecie, w którym Bóg nie jest widziany, nie jest znany. Negując Boga, zanegowaliśmy samych siebie, swoją własną tożsamość. Dlatego, że ona pochodzi od Boga, my pochodzimy od Boga. Negując Go musieliśmy więc zanegować siebie. Dlatego każdy w głębi siebie ma to dziwne uczucie, że nie wie w istocie kim jest. Nie mówię tu o rolach społecznych, imieniu i nazwisku, itp., tylko o tym najbardziej podstawowym odczuciu: kim jestem jako istota, czym jest świat wokół mnie, dlaczego i po co istnieję. Nie rozumiemy sami siebie i to odzwierciedla także świat jest po prostu niezrozumiały. By nie zwariować w stworzonym przez nas labiryncie, wymyślamy miliony dziwnych gier z samymi sobą, odgrywamy niezliczone spektakle, by nadać życiu sens. Oczywiście to się nie udaje i dlatego w końcu każdy umiera, nie da się żyć w poczuciu braku sensu. Śmierć, oprócz innych kluczowych funkcji, jest niemal zawsze wyrazem naszego wierzenia, na ogół ukrytego, że świat nie ma sensu, że życie nie ma sensu. Tak jednak nie jest. Nasze istnienie ma głęboki, niewyobrażalnie cudowny sens. Sensem tym jest szczęście, radość, miłość i spełnienie. Jest to na początku po prostu nie do uwierzenia: my jesteśmy spełnieniem Boga, my Go spełniamy, nasze szczęście jest Jego szczęściem, nasza radość jest Jego radością. Poza tym naszą funkcją jest kreowanie wszechświatów miłości. Stwarzanie jej w nieskończoność. Spełniamy Boga i nasze stworzenia, a w ten sposób spełniamy siebie. Tak jest w Rzeczywistości stworzonej przez Boga. Gdy to zrozumiałem, gdy zrozumiałem doskonałość Boga, nieskończoność Jego miłości, Jego czułość, troskę i opiekę, pokochałem Go całkowicie. Czy raczej przypomniałem sobie swoją miłość do Niego, która jest wieczna. W naszym świecie naszą funkcją jest zaś przypomnienie sobie Kim jesteśmy. Uzdrowienie własnych umysłów. Wracając do naszej obecnej sytuacji. Sposób funkcjonowania umysłu powoduje, że doświadczamy tego co chcemy. Śmierć, choroby, samotność, problemy, wszelkie braki, smutek to wszystko jest wyrazem stanu naszych umysłów. To działa w bardzo praktyczny sposób. Mi zajęło wiele, wiele lat by to zrozumieć w pełni, by tego doświadczyć tak, by pozbyć się wszelkich wątpliwości. Zacznę od takiej oto sprawy: kiedyś wierzyłem, że ludzie są źli, że mają złe intencje, że są głupi. I rzeczywiście doświadczałem takiego świata. Widziałem w ludziach agresję, byli niemili, niesympatyczni. Dzisiaj, gdy wiem, że dobro jest w każdym, to widzę je w każdym. I otaczają mnie ludzie mili, sympatyczni, kochający dobrzy. To jest niesamowite. Nie jestem w stanie tutaj opisać dokładnie tego co zdarzyło się w moim życiu, zajęłoby to wiele stron, a nie o mnie tu chodzi. Kluczowe jest to, że by do tego doszło, musiałem zaprzestać oceniania innych, wartościowania. To była kilkunastoletnia praca, gdyż miałem bardzo silne, apodyktyczne, dyktatorskie ego, które bazowało na ciągłym, negatywnym ocenianiu innych. Relacje z ludźmi są najważniejsze. Bo w nich zawiera się cały sens bycia tutaj, w nich jest nasze zbawienie. Ale ta zasada, że widzimy i doświadczamy tego, w co wierzymy, działa we wszystkich obszarach. Dosłownie. Dotyczy to na przykład zdrowia. Kiedyś chodziłem do lekarzy. Wierzyłem, że ciało choruje. Dzisiaj to wciąż się dzieje, zdarzają się niedyspozycje ciała. Ale nie wierzę, że bycie ciałem jest moją esencją i sensem. Wierzę, że ciało jest narzędziem wymyślonym po to, by ograniczyć umysł, by widzieć się ograniczonym. Przez to powoli zyskuję coraz większą kontrolę nad ciałem. Jeśli nie chcę, nie jestem zmęczony. Gdy wydaje mi się, że jestem zmęczony, mogę tylko poprzez umysł przestać być zmęczony. Gdy pojawią się objawy jakichś chorób, na ogół potrafię je zatrzymać i cofnąć. Nie uzyskałem jeszcze bardzo dużej kontroli nad ciałem, ale widzę, że jest to możliwe, że to działa. Gdy widzę w kimkolwiek jakiś problem, doświadczam tego problemu. Gdy przestaję dokonywać interpretacji innej osoby i uważać, że ona czegoś nie rozumie, powoduje problemy, problemy znikają. Gdy boję się o przebieg jakichś spraw, przewiduję problemy, one występują. Gdy wiem, wierzę, że problemy nie mogą wystąpić, one nie występują. I wreszcie gdy całkowicie wierzę w Boga, oddaję mu się, doświadczam z całkowitą jasnością Jego istnienia. Gdy wierzę, że On może pomóc mi w czymkolwiek, On pomaga. Mam świadków, a wszyscy zaczynaliśmy z pozycji mocno negujących Boga. Należy dokonać jednak bardzo ważnego zastrzeżenia. Można iść tą drogą tylko i wyłącznie będąc uczciwym wobec siebie, bardzo, bardzo uczciwym. Nie dokonuje się tego wszystkiego od razu, lecz stopniowo, pracując nad własnym rozwojem. Przykładowo, nie wystarczy, że po przeczytaniu tego tekstu, ktoś sobie powie widzę u siebie taką i taką chorobę, to ja teraz wierzę, że ona zniknie i przestanie chodzić do lekarza, przestanie brać lekarstwa. To mogłoby bardzo, bardzo zaszkodzić!!! Dotyczy to czegokolwiek. Ktoś ma problem i stwierdzi, ze wierzy w Boga i przestanie zajmować się tym problemem. To może powiększyć problem i to bardzo!!! Dlaczego? Słowa to nie wiara, myśli to nie wiara. Tak bardzo zagmatwaliśmy siebie samych, że nie znamy się. Umysł jest potężny. Nie chcąc znać prawdy o rzeczywistości, o Bogu, o sobie, dosłownie ukryliśmy przed sobą własny umysł!!! Musieliśmy tak zrobić, bo inaczej nie moglibyśmy zapomnieć prawdy i Boga, a więc nie moglibyśmy Go zanegować. To jest wprost niewyobrażalna zagranie! Ale moc umysłu dana przez Boga umożliwia to. Ponieważ nie znamy całości swojego umysłu, to nie znamy większej części naszych własnych myśli, emocji, uczuć! Można powiedzieć, że ukryliśmy je w podświadomości :)) Choć jest to jeszcze głębszy, jeszcze bardziej zagmatwany proces. W efekcie, w tej części umysłu, który znamy, możemy sobie powiedzieć: wierzę w Boga, wierzę, że wyzdrowieję, wierzę, że ten problem zniknie, ale w jego ukrytej części możemy myśleć zupełnie co innego i chcieć zupełnie czegoś innego. To jest skomplikowana gra, którą prowadzimy sami ze sobą. I dlatego jesteśmy sami dla siebie tacy skomplikowania i nieprzewidywalni. By to wszystko odwrócić możemy zrobić podstawowe rzeczy. Po pierwsze możemy trenować w sobie obserwatora. Wtedy powoli zaczniemy widzieć coraz lepiej swój umysł, swoje ukryte motywacje, zagrywki, zwody, fortele. Po drugie możemy oduczać się oceniania czegokolwiek, osądzania, wartościowania. Gdy oduczamy się interpretowania rzeczywistości, wówczas zaczynamy widzieć jaką ona jest naprawdę, bez interpretacji. Po drugie możemy uczyć się wszystko oddawać Bogu. Wszystko mu powierzać, co też jest procesem stopniowym. Można też stosować te trzy techniki równocześnie, ale na początku może to być, choć nie musi, trudne. CO JEST JEDNAK NAJWAŻNIEJSZE: cały czas prowadzimy życie jak dotychczas, tak samo jak dotychczas staramy się, próbujemy jak dotychczas rozwiązywać problemy, chodzimy do lekarza, itd. TO BARDZO, BARDZO WAŻNE. Inaczej moglibyśmy się naprawdę skrzywdzić!!! Zaczynamy od małych rzeczy, których zawalenie nic nam nie zaszkodzi, nie zepsuje relacji, nie skrzywdzi nas. Na przykład w szkole czy pracy mamy niemiłego, nieuprzejmego kolegę. Tak o nim myślimy i mamy dowody, że taki jest. Staramy się zmienić o nim myślenie, staramy się dostrzec w nim życzliwość, nie jednorazowo, ale niezależnie od tego co robi, cały czas zmieniamy o nim myślenie. W końcu zobaczymy, że nie jest nieżyczliwy. Możemy zacząć od bardzo drobnych dolegliwości zdrowotnych. Boli nas głowa, taki zwykły ból głowy, który zdarza się większości osób, i który nie może być symptomem żadnej poważnej dolegliwości. Możemy spróbować przy takich okazjach nie brać środka przeciwbólowego, zmieniać swoje myślenie, „znikać ból umysłem. To wszystko wymaga oczywiście cierpliwości! Nie jesteśmy wytrwali i cierpliwi, to uczymy się tego, a może nie jesteśmy na razie gotowi, to możemy to na razie odłożyć. WAŻNE jest by być dla siebie łagodnym, łagodnym, łagodnym. Nie potępiać, nie winić, nie ponaglać, nie uznawać za wybrakowanych. To są rzeczy, którym niektórzy ludzi poświęcają czasami swe życie, medytując dziesięcioleciami w klasztorach i nie odnosząc istotnych sukcesów, z różnych powodów. Było takich wielu. Ale też trzeba wierzyć w siebie i w to wszystko. Bez tej wiary to nie może się udać. Nie udało się teraz, to uda się za setnym razem, albo za tysięcznym, albo za trzytysięcznym. Poddaję się, trudno, wrócę za jakiś czas do tego. I nie można robić nic na siłę, co powoduje lęk, frustrację, dyskomfort. Należy tez mieć świadomość, że oduczamy się tego czego byliśmy uczeni cale życie i czego cały czas uczy nas świat wokół. Jeśli żyjemy kilkanaście, czy dwadzieścia, czy trzydzieści, czy pięćdziesiąt lat, to znaczy, że tyle czasu trenowaliśmy coś odwrotnego. Nie jest więc dziwne, że nie nauczymy się rzeczy przeciwnych do tak długiego treningu w krótkim okresie czasu! Jeśli komuś się uda, to super, ale jeśli nie, to nie jest to dziwne, ani nie dowodzi niczego negatywnego o nas!!! Łagodność wobec siebie, rozsądek, cierpliwość, wsłuchiwanie się w siebie, determinacja, nie działanie wbrew własnym odczuciom, uczciwość wobec siebie, nie „napinanie się takie podejście zapewni sukces. Gdy zaczniemy odnosić małe sukcesy, nasza wiara będzie się zwiększać, będzie rosła pewność i chęć dalszej pracy, wtedy dalej potoczy się samo! I jedno ważne zastrzeżenie. Zbędne, bo to jest raczej oczywiste, ale tak na wszelki wypadek. Nie jestem żadnym guru, mistrzem, itp. Dzielę się swoimi doświadczeniami. Pokazuję pewną drogę, tak jak drogowskaz. Można spróbować nią pójść i zobaczyć, czy to ta droga. Jeśli uznacie, że to także Wasza, to wtedy już jest Wasza. W Was są odpowiedzi dla Was. Nie we mnie. Gdy wkraczacie na ścieżkę wskazaną przez drogowskaz i uznajecie, że chcecie nią iść, to możecie zapomnieć o początkowym drogowskazie! Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
c.d. Nie jest więc dziwne, że nie nauczymy się rzeczy przeciwnych do tak długiego treningu w krótkim okresie czasu! Jeśli komuś się uda, to super, ale jeśli nie to nie jest to dziwne, ani nie dowodzi niczego negatywnego o nas!!! Łagodność wobec siebie, rozsądek, cierpliwość, wsłuchiwanie się w siebie, determinacja, nie działanie wbrew własnym odczuciom, uczciwość wobec siebie, nie „napinanie się takie podejście zapewni sukces. Gdy zaczniemy odnosić małe sukcesy, nasza wiara będzie się zwiększać, będzie rosła pewność i chęć dalszej pracy, wtedy dalej potoczy się samo! I jedno ważne zastrzeżenie. Zbędne, bo to jest raczej oczywiste, ale tak na wszelki wypadek. Nie jestem żadnym guru, mistrzem, itp. Dzielę się swoimi doświadczeniami. Pokazuję pewną drogę, tak jak drogowskaz. Można spróbować nią pójść i zobaczyć, czy to ta droga. Jeśli uznacie, że to także Wasza, to wtedy już jest Wasza. W Was są odpowiedzi dla Was. Nie we mnie. Gdy wkraczacie na ścieżkę wskazaną przez drogowskaz i uznajecie, że chcecie nią iść, to możecie zapomnieć o początkowym drogowskazie! Pozdrawiam )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość budząc się obudzi sie dopiero
gdy pozna na wlasnej skorze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do: w drodze do Boga. Bardzo dziękuję Ci za Twoje słowa. To dla mnie bardzo ważne. Uszczęśliwiłaś mnie:)) Dzisiaj jedyne rzeczywiste szczęście odczuwam kontaktując się z Bogiem i widząc szczęście w innych, rdaość w innych, czy mogąc komuś choć troszeczkę pomóc w Jego drodze do Boga, do szczęścia, do wyzwolenia ze smutku, lęku, czy poczucia winy. Życie w poczuciu winy jest okropne, wiem to. Jestem przeczęśliwy, że wyzwoliłaś się z tego :))) Ale radość dają mi też wszyscy, którzy chcą uczciwie rozmawiać, chcą komunikować się w prawdziwy sposób, a nie prowadzić grę w "kto ma rację" :)) Śmiesznych pytan nie ma :) Egzorcyzmy. Umysł działa tak, że wierzymy w co chcemy wierzyć. Możesz przeczytać wcześniejszy post do "podświadomości". Jeśli Bóg jest Milością, to dlaczego chorujemy? Bo atakujemy samych siebie. Moc umysłu dana przez Boga umożliwia to byśmy wymyslali i ucieleśniali najdziwaczniejsze pomysły. Możemy też zaatakować siebie opętaniem przez szatana i wierzyć w egzorcyzmy. Wtedy uważamy, że mamy dowód na istnienie szatana. Istnienie szatana zaś jest dowodem na to, że Bóg stworzył świat, w którym istnieje zło. W ten sposób nie możemy wierzyć, że Bóg jest tylko Miłością. W najlepszym wypadku uzanjemy, że jest dobry, ale z tajemniczych powodów dopuszcza zło. To jest bez sensu - Dobro nie zsyła zła. W istocie więc, w głębi siebie wierzymy wtedy, że Bóg jest zły. To jest atak na Boga. Oczywiście nie dokonujemy go naprawdę, bo Boga nie można zaatakować. Jest to urojony atak, ale w ten sposób, wierząc, że Bóg jest w istocie zły, możemy tkwić przy swoim ego, realizować swoje pomysły, swoje idee, ucieleśniać świat bez Boga. Objawienia matyjne - nie wiem za dużo na ich temat. Jedno jest pewne - Bóg działa cały czas. Do różnych osób dociera w różny sposób, najlepszy dla danej osoby. Może być tak, pewnie tak jest, że objawienia maryjne mają na celu dotarcie właśnie do niektórych osób. Nie ma jednak nikogo w pelni oświeconego. Dlatego ludzie znieksztalacają przekaz Boga, niejako "filtrując" go poprzez swoje ego. Dlatego zapewne część tych objawień zawiera treści pochodzące z ego. Z kolei inni, pogrążeni w nieiwedzy, mogą dokonywac dalszej interpretacji, dodając coś ze swego ego, tak że na końcu przekaz traci sens. Tak się dzieje cały czas. Jak można w imię Chrystusa nawoływać do jakiekolwiek nietolerancji, albo jak kiedyś można było pod sztandarami Nauczyciela Miłości prowadzić wojny? Zwierzęta mają świadomość. Mają ją też rośliny. Oczywiście te świadomości sa doświadczane inaczej niż świadomość ludzka, ale to jest świadomość. Świadomość roslinna jest doświadczana łagodnie, to rodzaj takiego "falowania" w świecie, w którym formy nie są wyraźnie postrzegane. Choć rośliny też cierpią. Forma zwierzęca czy roślinna należy do świata iluzji, ale ich istnienie jako bytów nie - wszystko jest częścią Boga :) Nie należę do żadnej grupy, ale ludzi, którzy myślą podobnie do mnie jest na świecie więcej, chyba całkiem sporo. A będzie dużo, dużo więcej. Wiem to, bo wszyscy, absolutnie wszyscy tęsknimy za prawdziwą miłością, za światem bez cierpienia. Jesteśmy na różnych stopniach zaawansowania. Są to ludzie z bardzo różnych religii, rożnych krajów. Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do Państwa od szatana: nie macie pojęcia o czym piszecie. Ego człowieka jest tym co nazywacie szatanem. Doświadczyłem ego w czystej postaci, wolnej od pomocy Boga. Wasza wyobraźnia nie byłaby w stanie tego sobie wyobrazić, a umysły objąć. W tym świecie ego nigdy nie było widziane w czystej postaci. Nie macie nawet przeczucia czym to jest. Prawdopodobnie po takim spotkaniu nie podnieślibyście się już w tym życiu z ciężkiej psychozy, a byoby ono zapewne niezbyt długie, gdyz chcielibyście szybko popełnić samobójstwo. Naprawdę chcecie się z tym spotkać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
John: czy to nie smutne, że przed błędami ustrzec Cię może tylko strach przeda karą, a nie chęć czynienia dobra i miłość do ludzi? To stara śpiewka, taka jak ta: dzieci trzeba tłuc, jak się boją to nie broją. I teraz skojarz to z tym, ze Hitler był bitym dzieckiem. Jesteś w stanie jakoś skojarzyc te fakty? Jesli nie, to zacznij od lektur. Poczytaj sobie ksiązki co się dzieje z ludźmi wychowanymi w strachu, w lęku, itd., a jacy ludzie wyrastają gdy sa wychowani w miłości, w wolności od lęku. Zbadaj to, zdaj sobie trud zweryfikowania swych przekonań. To, że masz rozbuchane ego i tylko strach jest Cię w stanie powstrzymać przed czynieniem głupot, nie oznacza, że tak skonstruowany jest świat. NIe dopuszczasz tego, że Bóg jest w stanie "wychować" nas poprzez miłość i zrozumienie. Cóż nie wierzysz, że jest dobrym Ojcem. Nie wierzysz w jego Wszechmoc i Miłość W istocie to jest właśnie bluźnierstwem. Tyle, że Bóg się nie obraża. Sam się "karzesz", żyjąc w napięciu i nie znając prawdziwej radości. Twój wolny wybór. Bóg dał Ci wolności wierzenia nawet w niemądre rzeczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość facet skoncz pertolic i zajmij
sie realnym zyciem zamiast pierdolami

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
słowa Jezusa do Faustyny Napisz to: Nim przyjdę jako Sędzia sprawiedliwy, przychodzę wpierw jako Król miłosierdzia. Nim nadejdzie dzień sprawiedliwy, będzie dany ludziom znak na niebie taki. Zgaśnie wszelkie światło na niebie i będzie wielka ciemność po całej ziemi. Wtenczas ukaże się znak krzyża na niebie, a z otworów, gdzie były ręce i nogi przebite Zbawiciela, wychodziły wielkie światła, które przez jakiś czas będą oświecać ziemię. Będzie to na krótki czas przed dniem ostatecznym. # Pragnę, abyś głębiej poznała moją miłość, jaką pała moje serce ku duszom, a zrozumiesz to, kiedy będziesz rozważać moją mękę. Wzywaj mojego miłosierdzia dla grzeszników, pragnę ich zbawienia. Kiedy odmówisz tę modlitwę za jakiego grzesznika z sercem skruszonym i wiarą, dam mu łaskę nawrócenia. Modlitewka ta jest następująca: O Krwi i Wodo, któraś wytrysnęła z Serca Jezusowego, jako zdrój miłosierdzia dla nas - ufam Tobie. # Te dwa promienie oznaczają krew i wodę- blady promień oznacza wodę, która usprawiedliwia dusze; czerwony promień oznacza krew, która jest życiem dusz... Te dwa promienie wyszły z wnętrzności miłosierdzia mojego wówczas, kiedy konające serce moje zostało włócznią otwarte na krzyżu. Te promienie osłaniają dusze przed zagniewaniem Ojca mojego. Szczęśliwy, kto w ich cieniu żyć będzie, bo nie dosięgnie go sprawiedliwa ręka Boga. Pragnę, ażeby pierwsza niedziela po Wielkanocy była świętem Miłosierdzia. # Nie znajdzie ludzkość uspokojenia, dopokąd się nie zwróci z ufnością do miłosierdzia mojego. # O, jak bardzo mnie rani niedowierzanie duszy. Taka dusza wyznaje, że jestem święty i sprawiedliwy, a nie wierzy, że jestem miłosierdziem, nie dowierza dobroci mojej. I szatani wielbią sprawiedliwość moją, ale nie wierzą w dobroć moją. # Raduje się serce moje tym tytułem miłosierdzia. # Powiedz, że miłosierdzie jest największym przymiotem Boga. Wszystkie dzieła rąk moich są ukoronowane miłosierdziem. # Nie w piękności farby ani pędzla jest wielkość tego obrazu, ale w łasce mojej. # Modlitwa duszy pokornej i miłującej rozbraja zagniewanie Ojca mojego i ściąga błogosławieństw morze. # Spojrzenie moje z tego obrazu jest takie jako spojrzenie z krzyża. # Podaję ludziom naczynie, z którym mają przychodzić po łaski do źródła miłosierdzia. Tym naczyniem jest ten obraz z podpisem: Jezu, ufam Tobie. # Pragnę, ażeby było w was więcej wiary w obecnych chwilach. # Jedna godzina rozważania mojej bolesnej męki większą zasługę ma aniżeli cały rok biczowania się aż do krwi. # [Bóg przyobiecał wielką łaskę] - szczególnie tobie i wszystkim, którzy głosić będą o tym wielkim miłosierdziu moim. Ja sam bronić ich będę w godzinę śmierci, jako swej chwały, i chociażby grzechy dusz czarne były jak noc, kiedy grzesznik zwraca się do miłosierdzia mojego, oddaje mi największą chwałę i jest zaszczytem męki mojej. Kiedy dusza wysławia moją dobroć, wtenczas szatan drży przed nią i ucieka na samo dno piekła. # Duszom, które uciekać się będą do mojego miłosierdzia, i duszom, które wysławiać i głosić będą innym o moim wielkim miłosierdziu, w godzinę śmierci postąpię z nimi według nieskończonego miłosierdzia mojego. # Wspomnijcie na mękę moją i jeżeli nie wierzycie słowom moim, wierzcie przynajmniej ranom moim. # Wszelka dusza wierząca i ufająca miłosierdziu mojemu dostąpi go. # Modlitwa ta jest na uśmierzenie gniewu mojego, odmawiać ją będziesz przez dziewięć dni na zwykłej cząstce różańca w sposób następujący: najpierw, odmówisz jedno "Ojcze nasz" i "Zdrowaś Maryjo", i "Wierzę w Boga", następnie na paciorkach "Ojcze nasz" mówić będziesz następujące słowa: "Ojcze Przedwieczny, ofiaruję Ci Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo najmilszego Syna Twojego, a Pana naszego Jezusa Chrystusa, na przebłaganie za grzechy nasze i świata całego"; na paciorkach "Zdrowaś Maryjo" będziesz odmawiać następujące słowa: "Dla Jego bolesnej męki miej miłosierdzie dla nas i świata całego". Na zakończenie odmówisz trzykrotnie te słowa: "Święty Boże, Święty Mocny, Święty Nieśmiertelny, zmiłuj się nad nami i nad całym światem". # Odmawiaj nieustannie tę koronkę, której cię nauczyłem. Ktokolwiek będzie ją odmawiał, dostąpi wielkiego miłosierdzia w godzinę śmierci. Kapłani będą podawać grzesznikom jako ostatnią deskę ratunku; chociażby był grzesznik najzatwardzialszy, jeżeli raz tylko odmówi tę koronkę, dostąpi łaski z nieskończonego miłosierdzia mojego. Pragnę, aby poznał świat cały miłosierdzie moje; niepojętych łask pragnę udzielać duszom, które ufają mojemu miłosierdziu. # Dziecię moje, jeszcze parę kropel w kielichu, już niedługo. # Kto ufa miłosierdziu mojemu, nie zginie, bo wszystkie sprawy jego moimi są, a nieprzyjaciele rozbiją się u stóp podnóżka mojego. # Miłosierdzie masz okazywać zawsze i wszędzie bliźnim, nie możesz się od tego usunąć ani wymówić, ani uniewinnić. # Podaję ci trzy sposoby czynienia miłosierdzia bliźnim: pierwszy - czyn, drugi - słowo, trzeci - modlitwa; w tych trzech stopniach zawiera się pełnia miłosierdzia i jest niezbitym dowodem miłości ku mnie. # Dusze, które odmawiać będą tę koronkę, miłosierdzie moje ogarnie je w życiu, a szczególnie w śmierci godzinie. # Módl się za kapłanów, szczególnie w tym czasie żniw. # Tak, córko moja, cokolwiek czynisz bliźniemu - mnie czynisz. # Niechaj się nie lęka do mnie zbliżyć dusza słaba, grzeszna, a choćby miała więcej grzechów niż piasku na ziemi, utonie wszystko w otchłani miłosierdzia mojego. # Palą mnie płomienie miłosierdzia, pragnę je wylewać na dusze ludzkie. O, jaki mi ból sprawiają, kiedy ich przyjąć nie chcą. # Powiedz, córko moja, że jestem miłością i miłosierdziem samym. Kiedy dusza zbliża się do mnie z ufnością, napełniam ją takim ogromem łaski, że sama w sobie tej łaski pomieścić nie może, ale promieniuje na inne dusze. # Najboleśniej ranią mnie grzechy nieufności. # Rozkosz mi sprawiają dusze, które się odwołują do mojego miłosierdzia. Takim duszom udzielam łask ponad ich życzenia. Nie mogę karać, choćby ktoś był największym grzesznikiem, jeżeli on się odwołuje do mej litości, ale usprawiedliwiam go w niezgłębionym i niezbadanym miłosierdziu swoim. Napisz: Nim przyjdę jako Sędzia sprawiedliwy, otwieram wpierw na oścież drzwi miłosierdzia mojego. Kto nie chce przejść przez drzwi miłosierdzia, ten musi przejść przez drzwi sprawiedliwości mojej... # Na ukaranie mam wieczność, a teraz przedłużam im czas miłosierdzia, ale biada im, jeżeli nie poznają czasu nawiedzenia mego. # W trzeciej godzinie błagaj mojego miłosierdzia, szczególnie dla grzeszników, i choć przez krótki moment zagłębiaj się w mojej męce, szczególnie w moim opuszczeniu w chwili konania. Jest to godzina wielkiego miłosierdzia dla świata całego. Pozwolę ci wniknąć w mój śmiertelny smutek; w tej godzinie nie odmówię duszy niczego, która mnie prosi przez mękę moją... # Pragnę, aby wzrok twej duszy zawsze był utkwiony w moją świętą wolę. # Tak mieszkam w sercu twoim, jako mnie widzisz w tym kielichu. # Pokornej duszy hojniej się daje - więcej, aniżeli ona sama prosi. # Wiedz o tym, córko moja, że kiedy przychodzę w Komunii św. do serca ludzkiego, mam ręce pełne łask wszelkich i pragnę je oddać duszy, ale dusze nawet nie zwracają uwagi na mnie, pozostawiają mnie samego, a zajmują się czym innym. O, jak mi smutno, że dusze nie poznały Miłości. Obchodzą się ze mną jak z czymś martwym. # O, gdyby znali grzesznicy miłosierdzie moje, nie ginęłaby ich tak wielka liczba. Mów duszom grzesznym, aby się nie bały zbliżyć do mnie, mów o moim wielkim miłosierdziu. # Utrata każdej duszy pogrąża mnie w śmiertelnym smutku. Zawsze mnie pocieszasz, kiedy się modlisz za grzeszników. Najmilsza mi jest modlitwa - to modlitwa za nawrócenie dusz grzesznych; wiedz, córko moja, że ta modlitwa zawsze jest wysłuchana. # Pisz, mów o miłosierdziu. Powiedz duszom, gdzie mają szukać pociech, to jest w trybunale miłosierdzia (przyp. W sakramencie pokuty); tam są największe cuda, które się nieustannie powtarzają. Aby zyskać ten cud, nie trzeba odprawić dalekiej pielgrzymki ani też składać jakichś zewnętrznych obrzędów, ale wystarczy przystąpić do stóp zastępcy mojego z wiarą i powiedzieć mu nędzę swoją, a cud miłosierdzia Bożego okaże się w całej pełni. Choćby dusza była jak trup rozkładająca się i choćby po ludzku już nie było wskrzeszenia, i wszystko już stracone - nie tak jest po Bożemu, cud miłosierdzia Bożego wskrzesza tę duszę w całej pełni. O biedni, którzy nie korzystają z tego cudu miłosierdzia Bożego; na darmo będziecie wołać, ale będzie już za późno. # Przez odmawianie tej koronki podoba mi się dać wszystko, o co mnie prosić będą. Zatwardziali grzesznicy, gdy ją odmawiać będą, napełnię dusze ich spokojem, a godzina śmierci ich będzie szczęśliwa. Napisz to dla dusz strapionych: Gdy dusza ujrzy i pozna ciężkość swych grzechów, gdy się odsłoni przed jej oczyma duszy cała przepaść nędzy, w jakiej się pogrążyła, niech nie rozpacza, ale z ufnością niech się rzuci w ramiona mojego miłosierdzia, jak dziecko w objęcia ukochanej matki. Dusze te mają pierwszeństwo do mojego litościwego serca, one mają pierwszeństwo do mojego miłosierdzia. Powiedz, że żadna dusza, która wzywała miłosierdzia mojego, nie zawiodła się ani nie doznała zawstydzenia. Mam szczególne upodobanie w duszy, która zaufała dobroci mojej. Napisz: Gdy tę koronkę przy konających odmawiać będą, stanę pomiędzy Ojcem a duszą konającą nie jako Sędzia sprawiedliwy, ale jako Zbawiciel miłosierny. # Pierwsze - nie walcz sama z pokusą, ale natychmiast odsłoń ją spowiednikowi, a wtenczas pokusa straci całą swą siłę; drugie - w tych doświadczeniach nie trać pokoju, przeżywaj moją obecność, proś o pomoc Matkę moją i świętych; trzecie miej tę pewność, że ja na ciebie patrzę i wspieram cię; czwarte - nie lękaj się ani walk duchowych, ani żadnych pokus, bo ja cię wspieram, byleś ty chciała walczyć; wiedz, że zawsze zwycięstwo jest po twojej stronie; piąte - wiedz, że przez mężną walkę oddajesz mi wielką chwałę, a sobie skarbisz zasługi, pokusa daje sposobność do okazania mi wierności. # Największa nędza nie powstrzymuje mnie od połączenia się z duszą, ale gdzie pycha, tam mnie nie ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
# najlepsze na końcu Pierwsze - nie walcz sama z pokusą, ale natychmiast odsłoń ją spowiednikowi, a wtenczas pokusa straci całą swą siłę; drugie - w tych doświadczeniach nie trać pokoju, przeżywaj moją obecność, proś o pomoc Matkę moją i świętych; trzecie miej tę pewność, że ja na ciebie patrzę i wspieram cię; czwarte - nie lękaj się ani walk duchowych, ani żadnych pokus, bo ja cię wspieram, byleś ty chciała walczyć; wiedz, że zawsze zwycięstwo jest po twojej stronie; piąte - wiedz, że przez mężną walkę oddajesz mi wielką chwałę, a sobie skarbisz zasługi, pokusa daje sposobność do okazania mi wierności. # Największa nędza nie powstrzymuje mnie od połączenia się z duszą, ale gdzie pycha, tam mnie nie ma. # Przypominam ci, córko moja, że ile razy usłyszysz, jak zegar bije trzecią godzinę, zanurzaj się cała w miłosierdziu moim, uwielbiając i wysławiając je; wzywaj jego wszechmocy dla świata całego, a szczególnie dla biednych grzeszników, bo w tej chwili zostało na oścież otwarte dla wszelkiej duszy. W godzinie tej uprosisz wszystko dla siebie i dla innych; w tej godzinie stała się łaska dla świata całego - miłosierdzie zwyciężyło sprawiedliwość. Córko moja, staraj się w tej godzinie odprawiać drogę krzyżową, o ile ci na to obowiązki pozwolą; a jeżeli nie możesz odprawić drogi krzyżowej, to przynajmniej wstąp na chwilę do kaplicy i uczcij moje serce, które jest pełne miłosierdzia w Najświętszym Sakramencie; a jeżeli nie możesz wstąpić do kaplicy, pogrąż się w modlitwie tam, gdzie jesteś, chociaż na króciutką chwilę. # Łaski z mojego miłosierdzia czerpie się jednym naczyniem, a nim jest - ufność. # Córko, kiedy przystępujesz do spowiedzi świętej, do tego źródła miłosierdzia mojego, zawsze spływa na twoją duszę moja krew i woda, która wyszła z serca mojego, i uszlachetnia twą duszę. Za każdym razem, jak się zbliżasz do spowiedzi świętej, zanurzaj się cała w moim miłosierdziu z wielką ufnością, abym mógł zlać na duszę twoją hojność swej łaski. Kiedy się zbliżasz do spowiedzi, wiedz o tym, że ja sam w konfesjonale czekam na ciebie, zasłaniam się tylko kapłanem, lecz sam działam w duszy. Tu nędza duszy spotyka się z Bogiem miłosierdzia. Powiedz duszom, że z tego źródła miłosierdzia dusze czerpią łaski jedynie naczyniem ufności. Jeżeli ufność ich będzie wielka, hojności mojej nie ma granic. Strumienie mej łaski zalewają dusze pokorne. Pyszni zawsze są w ubóstwie i nędzy, gdyż łaska moja odwraca się od nich do dusz pokornych. # Nie upominaj się nigdy o swoje prawa. Wszystko co cię spotyka, znoś z wielkim pokojem i cierpliwością; nie broń się, gdy całe zawstydzenie będzie spadać na ciebie niewinnie; pozwól triumfować innym. Nie przestań być dobrą, gdy spostrzeżesz, że nadużywają dobroci twojej; gdy będzie potrzeba, ja sam się upomnę za tobą. Bądź wdzięczna za najdrobniejszą łaskę moją, bo ta wdzięczność zniewala mnie do udzielania ci nowych łask... # Szukam dusz, które by łaskę moją przyjąć chciały. # Córko moja, jak się przygotowujesz w mojej obecności, tak się i spowiadasz przede mną; kapłanem się tylko zasłaniam. Nigdy nie rozbieraj, jaki jest ten kapłan, którym się zasłoniłem, i tak się odsłaniaj w spowiedzi, jako przede mną, a duszę twoją napełnię światłem moim. # Napisz: Jestem święty po trzykroć i brzydzę się najmniejszym grzechem. Nie mogę kochać duszy, którą plami grzech, ale kiedy żałuje, to nie ma granicy dla mojej hojności, jaką mam ku niej. Miłosierdzie moje ogarnia ją i usprawiedliwia. Miłosierdziem swoim ścigam grzeszników na wszystkich drogach ich i raduje się serce moje, gdy oni wracają do mnie. Zapominam o goryczach, którymi poili serce moje, a cieszę się z ich powrotu. Powiedz grzesznikom, że żaden nie ujdzie ręki mojej. Jeżeli uciekają przed miłosiernym sercem moim, wpadną w sprawiedliwe ręce moje. Powiedz grzesznikom, że zawsze czekam na nich, wsłuchuję się w tętno ich serca, kiedy uderzy dla mnie. Napisz, że przemawiam do nich przez wyrzuty sumienia, przez niepowodzenie i cierpienia, przez burze i pioruny, przemawiam przez głos Kościoła, a jeżeli udaremnią wszystkie łaski moje, poczynam się gniewać na nich, zostawiając ich samym sobie i daję im, czego pragną. # Polskę szczególnie umiłowałem, a jeżeli posłuszna będzie woli mojej, wywyższę ją w potędze i świętości. Z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście moje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×