Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Sandritta

Beznadziejność

Polecane posty

Gość Sandritta

Witam... Chciałam zapytać... Jak myślicie, albo czy wiecie.. Do czego moze doprowadzić długie tłumienie w sobie płaczu, żalu, smutku, złości i to tak wielkiej, że ma się wrażenie, że możnaby porozwalać wszyskto dookoła, złość ta po części wynika ze świadomości iż jest się bezradnym w danej sytuacji i nic nie mozna zrobić...? Właśnie tak się czuję. OD długieeego czasu... Wynika to właśnie z sytuacji w której się znajudje, ale nie chce mi się rozpisywać :( Po prostu brakuje mi sił... Powiem tylko tyle, że chodzi o sytuacje w domu, moja mama ma faceta, jest nerwowa a on ją nakręca jeszcze przeciwko mnie w niektórych sytuacjach. Jestem bezradna :( rozmawialam z przyjaciolka o tym, potwierdza, ze oni maja cos z głową, ale nasza rozmowa na temat tej sytuacji konczy sie jej słowami "dobra, nie przejmuj się". Jak ja mam się nie przejmować?! Mogłabym się nie przejmowac gdyby nie utrudniano mi życia... Może przesadzam? Sama nie wiem...Ale skad w takim razie biorą się te uczucia? Nawet do toalety z pokoju czesto ledwo wychodze bo ONI się burzą, że hałasuje... Ostatnim razem moja mama dosłownie w środku nocy wypędziła mnie z łazienki kiedy sie załatwiałam (mowilam ze zajete, ale ona zawsze mi wchodzi, ma gdzies moja prywatnosc;/) wypedzila mnie z lazienki , weszla z krzywa mina (bo swiatlo ja raziło) i mowi "złaź stąd, ja w nocy chodzę do toalety ".Brak mi słów... Trudno dokładnie to odzwierciedlić... ALe ja nie mam siły :( Czuje sie taka beznadziejna, non stop sie na mnie drze, on ja nagabuje na mnie gapi sie jak biedny szczeniaczek gdy jej nie ma i jest milutki a przy niej fochy na mnie strzela, a ona trzyma jego stronę:( W ogole w milosci mi sie nawet ostatnio nie powiodlo, wciaz chce mi sie plakac, nie mam sily, nie chce mi sie zyc...wciaz slysze ze jestem do niczego, nic nie umiem wokol siebie zrobic... A kolezanki przychodza do mnie i mowia "znowu musisz sprzatac...?", zreszta juz sa do tego przyzwyczajone... Ciekawe ktora nastolatka by sie jej tak sluchala... z chlopakami sie nie szlajam, do klubow nie chodze, nie upijam sie... A robi ze mnie najgorsza osobe na swiecie...Mowi czesto , ze jestem gorsza od pijaka (ktory z nami mieszkal i ją lał...) ... nie wiem ... zyc mi sie nie chce...czuje, ze jestem do niczego, moje zycie nie ma wiekszego sensu, mialam mysli samobojcze... Pojechalam do cioci na tydz na wakacje do kuzynki... po 2 dniu czulam sie taka...dziwnie..spokojna. Mowie do cioci "jejku jak tu u was fajnie.." (bardzo skromnie mieszkaja, moja mama bardzo za to inwestuje w dom.." "a co Ci sie tutaj tak podoa?" "Czuje sie taka spokojna.. tak tutaj bezstresowo... Nie musze byc ciagle czujna, ze mama wpadnie z krzykiem do mojego pokoju czy cos...". Przepraszam, ze taki chaos stworzylam, zamiast napisac o swoim konkretnym problemie...Ale moze tak bedzie jakos łatwiej? Nie wiem...teraz szkola sie zacznie, chce wziac sie za siebie pod kazdym wzgledem... Chce myslec pozytywnie, uczyc sie, cieszyc zyciem.. Ale kazdego dnia moja mama psuje mi ta wizje...Prawie kazdy dzien konczy sie tak samo... Myslami "nie chce mi sie żyć...mam ochotę wyrzygać z siebie wszystko, wnętrzności, żal, złość, nienawiść.. i umrzeć, mieć spokój". :((( Moja mama czesto wpada do pokoju i "znowu nic nie robisz! Bierz sie za robote %^*(*&%%$!!! ) - mimo, ze godz temu np umylam naczynia. A ja siedze i nic nie robie bo..Lubie. Zamykam sie wtedy w sobie, wszystko mi obojętne, sram na wszystko, mozna tak powiedziec. Nic mnie nie rusza w tym momencie...Lubie ten stan.Poprostu siedziec i nie myslec o NICZYM. Z drugiej strony jestem osoba ktora nie znosi bezczynnosci... Dziwne nie? Sama jestem dziwna... :( Napiszcie coś... Moze ktos ma podobnie do mnie? :((((((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anjja to jaaa
to smutne co piszesz na pocieszenie napisze ci ze ja też nie miałam bezstresowej młodości, wieczne awantury ojca, matka znerwicowana wyrzywała sie na mnie-jestem najmłodszym dzieckiem, ja ciągłe poczucie winy,zawsze mnie ganiła mimo że dobrze sie uczyłam, wcześnie zostałam mamą,zoną myślęże dlatego że brakowało mi akceptacji, miłości, poczucia bezpieczeństwa tak wcześnie zdecydowałam sie na współżycie, ale od tego czasu moje życie sie zmieniło, zamieszkałam sama z mężem , dzieckiem, odciełam sie od nich, ale długo wciągała mnie jeszcze w swoje problemy, jednak gdy skończyłam 25 lat w końcu coś we mnie pękło, powiedziałam ze to koniec , że nie chce już nic słyszeć o ich problemach, i jakoś tak lżej mi sie zrobiło

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sandritta
anjaa to ja dziękuję, ze napisalas :) Mysle, ze Cie rozumiem... Bo wlasnie czuje sie taka nieakceptowana i niekochana...Troszke glupio mi to mowic bo mam WSZYSTKO. Swój pokoj, komputer, pieniedzy tez mi nie brakuje. Ale jestem nieszczesliwa... Jestem ambitna, ale nie potrafie realizowac swoich planów, marzeń. Boję się porażki i niedocenienia ze strony mamy. Ona zajeta jest swoim misiem, tworza rodzine, a ja ..tylko przeszkadzam... Gdybym miala kogos, kto by mnie pokochal... tez bym odeszła :( Ale tez nie wyobrazam sobie, ze ktos moglby MNIE pokochac...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×