Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Kultura mam na drugie

Jak ateiści radzą sobie ze śmiercią bliskiej osoby?

Polecane posty

W końcu łatwiej mieć jakiś wytwór pozwalający myśleć, że jeszcze tę osobę zobaczymy, że jeszcze jej powiemy wszystko czego nie zdążyliśmy, że nawet nie musimy jej mówić gdyż ona to po prostu wie bo jak to się przyjęło mówić "jest tam na górze" Ja byłam zawieszona gdzieś pomiędzy, i teraz w obliczu śmierci bliskiej mi osoby nie wiem co mam myśleć. Jestem zagubiona, światopogląd który stworzyłam chwieje się. Dość szybko się pogodziłam (a może moja świadomość i podświadomość jeszcze nie przyswoiły tego faktu). Efekt jest taki, że potrafię żyć bez problemu dalej, po prostu nie myślę o tym Z jednej strony wciąż nie wierzę w żadnego boga, ale z drugiej nie wierzę też, że NIC nie ma. Powoli dochodziłam do wiary w istnienie czegoś na kształt buddyjskiej Nirwany. Jednak nawet ta myśl nie mi nic nie ułatwia. Może to o to chodzi, że człowiek stworzył boga aby ułatwić sobie takie chwile? Mam mętlik w głowie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gilotyna z Berlina
Twoja stopka jest idealnym komentarzem do Twojego posta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Godzę się z tym, że nigdy nie zobaczę już tej osoby, ale jakoś żyć trzeba. Zresztą jak na razie żadnej śmierci boleśnie nie przeżywałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eyeliner25
troche tak, a troche dlatego, zeby oswoic sie z mysla o wlasnej smierci. wielu ludzi przeraza fakt, ze umieraja i... co dalej? tak po prostu znikaja i ich nie ma? tez jestem ateistka, moze bardziej agnostykiem. boga osobowego uwazam za pradawny mit. ale z drugiej strony dosc bliski jest mi poglad, ze to, co wierzacy nazywaja dusza, w rzeczywistosci jest pewna energia, ktora ulatuje z czlowieka po smierci, nie ma ksztaltu, jest suma jego przezyc i doswiadczen, jego osobowosci. jest unikalna. wg mnie ta energia opuszcza cialo, ale nie znika, tylko krazy gdzies w kosmosie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gilotyna z Berlina
Mozer forum wiara.pl? Jak chcesz mozemy razem sie tam udac i pogadac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja przeżywam tak samo jak katolicy (chyba?)- chodzi mi o emocje. Ale w życie poza grobowe nie wierzę. Dla mnie taka osoba osiąga niebyt-taki stan jaki był przed jej narodzinami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oczywiście jest smutek
jest tęsknota, ale nie idzie za tym żadna wiara w życie nadprzyrodzone ani dopatrywanie się "znaków" od zmarłego. Tłumaczę to sobie po cycerońsku - czy może istnieś coś przyjemniejszego niż noc, kiedy nic nam się nie śni i jesteśmy poza świadomością, w "niebycie". Czy to możliwe żeby wieczność - nieskończenie wiele czasu życia było bezproblemowe, szczęśliwsze niż ta noc? Gdyby zmarła osoba gdzieś tam była to niemożliwe, że nie cierpi - choćby z tęskoty za osobami, które zostały na ziemi. Czy to możliwe, że te osoby wiedzą (lub się domyślają, nie trzeba Sherlocka Holmesa) jak bardzo cierpią ich najbliżsi, a mimo to są szczęśliwi przed obliczem Pana? To, że tej osoby już nie ma w żadnym wymiarze gwarantuje, że ona już nie cierpi. I to jest pocieszenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zmarła moja Mama
4 lata temu zmarła moja najukochańsza Mama... Jestem ateistką... Nie umiem się pogodzić do dziś... Jestem sama na świecie, nie mam NIKOGO bliskiego ani nigdy nie miałam (poza Mamą), jestem pod opieką psychiatry - antydepresant rano, antydepresant wieczorem i tak ciągną się dni, i wiem że będę już cierpieć do śmierci, i że już NIGDY Jej nie zobaczę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja właśnie myślałam czy tez myślę, sama już nie wiem, bardziej o łączeniu się energii wszystkich bytów, gdzie nie ma już się świadomości odrębności, jest się częścią całości, istnieje tylko spokój brak cierpienia. Kojarzy mi się to z wielką rzeką cząstek energii Ale gdy przypomnę sobie ile z tą osobą miałam planów, ilu rzeczy jej nie powiedziałam to nic nie jest w stanie mnie uspokoić, nie jestem w stanie oddać się bogu itd co tam robią katolicy. Nie jestem w stanie uspokoić sumienia (że spędzałam z tą osobą za mało czasu) modleniem się za nią itp. Wiem, że ta osoba była pogodzona ze śmiercią, dla mnie śmierć też nie jest czymś czego należy się bać a jednak to wszystko łatwiej było mówić gdy ta osoba jeszcze żyła. Może po prostu po jakimś czasie to minie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dlatego - min innymi - ciesżę sie z,ę nie jestem ateistką . Ból po śmierci kogoś bliskiego mozna o wiele łatwiej znieść kiedy jego śmierć jest tylko " czasową niedostępnością " :) nawet nie chę sobie wyobrażać jakie to musi być straszne uczucie żyć z przekonaniem ,ze smierć jest końcem wszystkiego ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Szalony Stefanello
Jako, ze jestem nekrofilem niezwykla radosc sprawia mi jakakolwiek smierc. Moja dewiza to: Ruchaj poko cieple.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pieklo czy niebo wybrac
Właśnie, to jest to bardzo ważne pytanie. Kiedyś byłam wierząca, okoliczności sprawiły, że zapatruję się na to teraz zupełnie inaczej, choć ciężko to z siebie całkowicie wykorzenić. Właśnie fakt, że śmierć jest ostatecznym końcem wszystkiego, że wszyskie marzenia, idee, umysł się wyłącza, że wszystko ginie, niknie w ciemności sprawia, że... odczuwam niewyobrażalny lęk. Nie umiem określić nawet jak ogromny. Gdy zaczynam o tym myśleć, uświadamiać sobie, mam wrażenie, że tracę zmysły z rozpaczy, dramatu, wariuję, staję się szalona z chęci ucieczki przed końcem. To straszne uczucie, jak bycie w pułapce, bezwiedne podążanie do zazębiających się ostrzy, przed którymi nie da się zbiec... Dlatego właśnie staram się za wszelką cenę o tym nie myśleć, po prostu nie umiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam podobne uczucia jak
piekło czy niebo. Staram sie nie myslec, choc zdarza sie czasem przed zasnięciem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie mniej jednak ten dzień -czy noc nadejdą - to jedyny pewnik na tym świecie . Dzień w którym zamkniemy o czy na zawsze na tym świecie - albo dzień w którym umrze ktoś kogo kochamy bardziej od siebie - np. nasze małe dziecko - czy nie jest dobrze mieć "zabezpieczenie " w naszych myslach i sercach ,ze śmierć jest tylko drzwiami ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pieklo czy niebo wybrac
oczywiście, że jest lepiej, ale im jestem starsza, tym istnienie Boga staje się dla mnie mniej prawdopodobne. Nie potrafię wierzyć całą sobą, jak kiedyś, bo uświadamiam sobie, że człowiek wymyślił Boga właśnie m.in. z tych względów- żeby było prościej żyć. Ludzi ta świadomość przerasta i wcale się temu nie dziwię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość warszawski policjanttt
nie wierze w Boga ani życie po śmierci i chyba trudniej mi żyć czesto myślę o śmierci i zmarłych których znałem i zadaje sobie pytanie: czy są teraz kim innym?czym innym?niczym? czasem patrzę na cmentarz przez pola i myślę o tym

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
co prawda nie bardoz sobie mogę wyobrazić proces wymyslania Boga :)ale nie o tym jest ta rozmowa . mysle ,zę lęk przed smierciajest naturalny ,przed nieznanym , przed niewiadomą - ale skoro nie wierzysz w Boga - czyli nie obawiasz sie piekła ,ani potępienia ,ani innych tego rodzajau " atrakcji " - to cio Cie przeraża ? pytam poważnie . proces umiernai ?brak nadzieji ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
gdy byłam mlodsza czesto myslalłam o śmierci - swojej - w kontekscie żalu - ,żę ja umrę a siat będzie toczyl sie dalej . nikt- no , moze parę osób zauważy ,zę mnie nie ma już na świecie - ale nic więcej . A wiosna znowu przyjdzie , zakwitna drzewa ... itd -----ale teraz po latach - uśmiecham sie na myśl o swoich mlodzieńczych " przemyśleniach ":)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale ja nie potrafię wierzyć w coś co uważam, za wytwór wyobraźni aby uzasadnić celowość istnienia, aby sobie wszystko ułatwiać. Mam na myśli boga uosobionego w jakikolwiek sposób, mam wrażenie, że to wszystko tylko ogłupia ludzi i wykorzystuje ich słabość i niemoc Zamiast stanąć twarzą w twarz z faktem nie zrobiłam tego i tego i jest już za późno, to człowiek wmawia sobie, że kiedyś będzie miał jeszcze szansę to naprawić Ale i tak katolicyzm nie wyjaśnia wszystkiego, przyjdzie powtórnie Jezus i co dalej? Sąd ostateczny i co dalej? I po wsze czasy jedni w piekle, drudzy w niebie tkwić będą? I zgodzę się z tym co pisała eyeliner25, Ciężko uwolnić się od katolickich mitów, ale jakoś próbuję sobie to wszystko poukładać Obojętnie która teza jest słuszna, śmierci nie należy się bać. Z każdej wynika, że po śmierci będzie już nam wszystko jedno

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wierzaca, doswiadczajaca
KOCHANI PAN BOG ISTNIEJE-TAK MAM NA TO DOWODY..ALE NIE BEDE TU O TYM PISAC...MNIE TEZ MAMZMARLA 3 MIESIACE TEMU -LACZE SIE W BOLU...NATOMIAST ODNOSNIE ATEISTOW...MOJ CHLOPAK-HOLENDER-WIADOMO NIEWIERZACY JAK 90 PRSPOLECZENSTWA, ZACZAL POWAZNIE ZASTANAWIAC SIE PO SMIERCI SWOJEGO OJCA...A W SUMNIE TO I WCZESNIEJ KIEDY OJCIEC PRZEZYL SMIERC KLINICZNA. OPOWIADAL(OJCEC ) ZE WIDZIAL ANIOLY I ZEW PEWNUYM MOMENCIE ZNALAZL SIE W TUNELU I BYLO MU TAK CUDOWNIE ZE NIE CHCIALWRACAC I NAGLE ZOBACZYL POSTAC CZLOWIEKA OD KTOREGO BILA TAKA MILOSC, CIEPLO ZE NIE SPOSOB WYRAZIC SLOWAMI...TA POSTAC ZAPYTALA CZY JEST GOTOWA NA TO BY WROCIC NA ZIEMIE, NA TO OJCIEC ODPOWIEDZIAL ZE NIE CHCE WCALEWRACAC,ZE TAK MU TU DOBRZE ZE CHCE ZOSTAC,WTEDY OCZOM JEGO UKAZALY SIE WSZYSTKIE BLISKIE MU OSOBY-JEGO DZIECI,ZONA...I WTEDY ZROZUMILAZEJESZZCE NIE CZAS....DLAMNIE TO ZADNE ZDIWIENIE BO JESTEM WIERZACA ALE DLA MOJEGO CHLOPAKAI JEGO RODZINY TO BYLO COS...NATOMIAST PO SMIERCI SIOSTRA MOJEGO UDALA SOIE DO MEDIUM BY ZAPYTAC CO Z OJCEM, I TA KOBIETA POWIEDZIALA ZE WIDZI GO W JAKIMS KLASZTORZE I ZEJEST BAAARDZO SZCZESLIWY....HMM TAKZE CZY WIERZYCIE CZY NIE ISTNIEJA SETKI TAKICH PRZYPADKOW WIEC DUSZA NAWET JEST

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja nie wykluczam istnienia zjawisk nietypowych, myślę, że to właśnie ta energia (nie wiem jak ją nazwać) a każdy ją widzi tak jak się tego nauczył. Wierzący będą widzieć sprawkę boga, a racjonaliści nowe zjawiska fizyczne dające się opisać prawami

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie wiem co wyjaśnia a czego nie wyjaśnia katolicyzm - nie jestem katoliczką . na tamat co bedzie jak przyjdzie Jezus - chetnie porozmawiam - ale trudno rozmawiać na kilka tematów jednocześnie . Ponadto Jezus załuguje ,zęby potraktować go osobna dyskusją :) co do tego ,ze po smierci jest nam wszystko jedno - nie mogę sie zgodzić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wierzaca, doswiadczajaca---------------------jeszcze tylko nie wkleiłaś tego posta na erotycznym - bo tak juz chyba wszedzie te krzyki czytałam .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jezus tak mi się nasunął :) Ale faktycznie to oddzielna sprawa (byłam chowana na katoliczkę) A dlaczego po śmierci uważasz, że NIE będzie już wszystko jedno? Może nieco uogólniłam (bądź ujawnił się mój pogląd), jednak myślę, że wtedy człowiek (w jakiejkolwiek postaci) nie będzie już przejmował się niczym

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wierzaca, doswiadczajaca
JAKIE JAWISKA FIZYCZNE DAJACE SIE OPISAC PRAWAMI? O CZYM TY MOWISZK OBIETO-PISZE CI TU JAK CZARNE NA BIALYM O CZLOWIEKU NIEWIERZACYM CALE ZYCIE, BA KPIACYM Z KATOLICYZMU I WSZYSTKIM CO Z TYM ZWIAZANE KTORY OPISUJE NAGLE SPOTKANIE Z UCIELESNIENIEM NAJWIEKSZEJ MILOSCI I CIEPLA JAKIE MOZNA SONBBIE TYLKO WYOBRAZIC....FAKT NIE NAZWLA TEGO PO IMIENIU, TZN NIE UZYL SLOWA JEZUS ALE POSTAC WIDZIAL.... NIE WIEM..CZASAMI RECEMIOIPADAJA..GDZIE WYSCIE SIE UCHOWEALI LUDZISKA, JA TEZ JESTEM OSOSBA WYKSZTALCONA, STUDIOEWALAM MMINFILOZOFIE...TEZMIALAM SWOJE WATPLIWOSCI CZASAMI BA W CZASIE STUDIOW NAWET BARDZO CZESTO ALE TO CO SLYSZE I WIDZE...NO NBNIE DA SIE PEWNYCH RZECZY WYTLUMACZYC LOGICZNIE

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pieklo czy niebo wybrac
ja jakiś miesiąc temu uświadomiłam sobie, że nie mogę przebywać nawet na cmentarzu, ostatnio kiedy tam byłam wpadłam w płacz, w taką wewnętrzną panikę. Nie mogę znieść tego, że stąpam po ziemi, pod którą są szczątki ludzi, którzy kiedyś żyli, odczuwali, a teraz są prochem, że ich ciało się rozłożyło... to jest straszne, właśnie to tak bardzo mnie przeraża, ta nicość i to na co skazany jest każdy człowiek, ta marność i w pewnym sensie poniżenie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak ateiści radzą sobie ze śmiercią bliskiej osoby? ] IMHO, jedno z głupszych pytań. A jak sobie z tym radzą Indianie, Eskimosi czy arianie? A druidzi? A adwentyście dnia fąfasnego? Dla ateisty, to może być pozytyw. Zmarła osoba nie dozna już nic złego. Po jaką cholerę się nad tym zastanawiać? Autor/ka topiku jednoznacznie, powinna/niem trzymać się z dala od takich osób. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×