mój narzeczony chce ślubu za rok a nie robi nic w tym kierunku

jak powyzej...nalega ,snuje plany ,ze chce za rok ,oglądaliśmy salę,ale mnie to nie rusza......bo trzeba zaczac od podstawowej kwesti zaproponowałam mu ,że od dzisiaj bedziemy chodzic na kurs przedmałżeński,trwa on tylko do pt po 2 h ,i jest organizowany raz na rok!!! on już ma zrobiony w liceum ,a ja nie mam w ogóle. Kiedy muz aproponowałam on mi powiedział,, ja już mam i nie będę chodził nie mam czasu,, no zdębiałam! a co ze mną?czy on ejst nienormalny? przeciesz niech nie liczy ,ze ja będe na niego chodziła sama! zreszta ja bym chciała tam uczęszczac ,bo zbliża do siebie obydwoje ludzi! tworzy się taka więź... a ja nie czuję zeby on wykazywał inicjatywy,nie wiem czym dla niego jest ten ślub formalnością? czy co! cały zcas tylko piepszy od rzeczy,że wybudujemy dom itp itp ciągle kwestie materialne! ale ja potrzebuje tez poruszyc te duchowe,dla mnie one sa bardzo ważne...nie wiem napisalam mu żeby sie do wieczora zastanowił to bedzie sprawdzian czy muz alezy naprawde podejsc do tematu jak dorosly zclowiek. co o tym myślicie?

niehc sie odkłada w niesonczonosc

nie zmieni Wam charakterów, z tym kursem to bujdy dla obłąkanych. :O po ślubie nic się nie zmienia, powtarzam NIC Ty zachowujesz się trochę zwariowanie, a narzeczony to normalny facet

no tak ale ślubu nie dostaniemy skoro ja nie mam tego kursu! a on podchodzi do tematu jak wspomniałam ,,ja juz mam,, a pytam się co ze mną? nie interesuje to go?:/:/:/

kościelny bierzecie? porażka. :O

Skoro ty nie masz kursu to ty masz problem, nie on. Nie dziwie mu sie ze nie chce isc na to pranie mozgow i pieprzenie glupot, to czysta strata czasu. Te dwie godziny jakos sama przezyjesz, nie musi cie za raczke trzymac.