Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość kinia_____L

jest tu ktoś chorujący na bulimie

Polecane posty

Gość wiem co mowieee
ja za chwile ide żygać po nutelli Robie to codziennie po kilka razy , wchodzi mi do gardla juz cala ręka. Chore!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kinia_____L
a ja: spróbowałam od dziś tak jak radziłaś i całkiem nieżle mi poszło. Wiedząc że nie zwymiotuje nie pcham w siebie więcej. Jestem już zadowolona choć z jednego dnia. W ostatnim czasie mogłam pomarzyć o takim spokoju wewnętrznym. Jeśli chodzi o psychologa masz racje ona skupia się na problemach osobistych- odnośnie posiłków kazała mi je podzielic na piec malych i jesc ale na napady nic nie znalazła. Nie zablokuje tego we mnie.Dzięki niej jedynie troche siebie zaakceptowałam. Chociaż nadal przy wzroście 170 a wadze 62 kg uważam siebie za nieatrakcyjną i brzydką i grubą. Chciałabym mieć mniej- o jejku bardzo i dlatego ciągle się głodze a te głodówki powodują późniejsze ataki. NAwet te moje 5 posiłków podzieliłam sobie tak że jeden nie mógł mieć wiecej niż 150 cal. Ale dziś jak jadłam normalne jedzenie jest dobrze, mając w głowie że nie pójdę tego zwrócić pojawiała się lampka STOP nie więcej.Ale też w ciągu dnia miałam wiecej zajęć wiec nie miałam tyle czasu na myślenie o jedzeniu. Może i to by mi pomogło A powiedz jak to wygląda u ciebie teraz po chorobie. Schudłaś do tego momentu co kiedyś tak bardzo chciałaś uzyskać czy akceptujesz siebie już w pełni taką jaką jesteś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja:
gratuluję! nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę! :D kontynuuj to dalej, skup się na tym, żeby nie zwracać, a nie na tym, żeby powstrzymywać napady. zobaczysz jak z dnia na dzień zaczniesz odzyskiwać kontrole nad jedzeniem. tylko pamiętaj, żeby pracować nas tym każdego dnia, już nie możesz sobie pozwolić nigdy na zwracanie-ani raz, bo wpadniesz znowu. u mnie wyglądało to tak, że jak zaczęła mi się choroba, ważyłam 54kg przy takim samym wzroście jak Twój - 170cm - zaczęłam wtedy studia i chyba z tego powodu pojawił się stres i zajadanie. większe posiłki zaczęłam zwracać, no i zaczęłam tyć. trwało to 3 lata, aż podjęłam tą radykalną decyzję. jak wyjeżdżałam to szczerze mówiąc nie wiem ile dokładnie warzyłam, ale na pewno 60-62kg. pamiętam jak wróciłam i się ważyłam to właśnie 62kg. nastawiałam się na to, że przytyję, ale w tym nowym środowisku w pełni zaakceptowałam to jak wyglądam. no i właśnie chyba dzięki pracy fizycznej moja waga oscylowała cały czas wokół sześćdziesiąt parę. po powrocie przestałam się tym kompletnie przejmować, jadłam już jak każdy normalny człowiek i pierwszy raz w życiu miałam to wspaniałe uczucie, że jem normalne śniadanie, normalny obiad, normalne kolacje, jem słodycze, piję piwko i nie tyję. dla tego uczucia kompletnie nie przejmowałam się kilogramami.tak zaakceptowałam siebie w 100%. to uczucie jest cudowne! jak jedzenie nie rządzi Twoim życiem! po roku zaczęłam sobie lekko biegać - wcale nie jakoś regularnie i często i waga mi spadła 1.5 roku temu do 57-58kg - tak na prawdę sama z siebie, nawet mnie zaskoczyło to, że trochę schudłam, bo nie odczuwałam takiej potrzeby- i tak się utrzymuje do tej pory. mogę powiedzieć, ze w pełni siebie akceptuję. czasami wiadomo, że zdarza mi się popatrzeć na moje ciało krytycznie, ale wiem, że już nigdy przenigdy nie wpakuje się w żadne diety. jak będę chciała popracować nad ciałem to tylko lekkim aerobikiem, ale przy normalnym jedzeniu. już niczego sobie nie odmawiam (właśnie zajadam ciastka i popijam piwkiem i do głowy mi nie przyszło, żeby tego nie zatrzymać w brzuszku ;)) i to jest cudowne uczucie. i tego Tobie z całego serca życzę. :) i pisz pisz, ja tu mogę zaglądać przynajmniej raz dziennie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość słuchajcie a
a ja: no chyba wlasnie psychika jest tu najwazniejsza a jedzeniem jakos czlowiek probuje o "tym" zapomniec,bynajmniej mam taką wiedzę.no i chyba wychodzi się dzieki silnej woli. a skoro juz się dogrzebalas to czemu nie skupisz się na tym problemie i nie probujesz go wozwiazac,to mzoe ci bardzo pomoc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość słuchajcie a
kinia_____L tak to jest od problemów - na podstwawie rozmowy z psychologiem doszłam do tego ja to się zrodziło od jakiego problemu to się wzięło ale tamten problem już dawno się skończył. Tylko teraz ponoć nawet nieświadomie gdy pojawi się jakis inny problem chocby nawet mały mój organizm- psychika reaguja na to napadem na jedzenie. Czasem jest tak ze nie mam problemu ale jeden kęs gryz czegos spowoduje lawine przyjetego do żołądka pokarmu kurcze to neiciekawie.myslalam,ze jak się zwalczy problem psychiczny to i to minie... wiec jakie sa szanse dla was wyzdrowienia? kurcze głupio mi nawet wchodzic na ten topik,bo nie mam z ta chorobą nic wspolnego,tylko myslalam,ze latwiej ją jakos wyleczyć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kinia_____L
Podziwiam Cie że sama sobie poradziłaś i dałaś sobie radę! A osoby w twoim otoczeniu wiedziały? U mnie wie wiele osób powiedziałam- z nadzieją że może jakoś pomogą- ale niestety. Tylko dzięki namowom koleżanki zdecydowałam się na wizyte u psychologa no i szczerze to też już psychicznie nie wytrzymywałam a wiedziałam i wiem że musze się trzymać dla córki. Bo wiem że mój zły humor się na niej odbija. Zresztą na całej najbliższej rodzinie. Doszło nawet do tego że chciałam się rozstać z partnerem żeby się ze mna nie meczył. Absurd totalny. Popatrz ja zachorowałam też w momencie gdy miałam 54 kg i popatrz ile już przytyłam i właśnie w obawie żeby więcej nie utyc urządzam sobie spotkania z sedesem. Troche mnie przeraża to że moge przytyć jeszcze wiecej ale chce być zdrowa. Zdecyduje się chyba na jakieś ćwiczenia- bedzie to dodatkowe zabicie czasu i jakis sport. Latem biegałam miałam wtedy 8 kg mniej. Najwazniejsze to jeszcze wybić sobie z głowy to pragnienie bycia szczupłym i obsesje na punkcie wyglądu. Ciesze się bardzo ze weszłaś na ten toik i napisałaś. Bardzo Ci dziękuje- nie wiesz nawet ile to dla mnie znaczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość słuchajcie a
kinia_____L super madry pomysł dala ci moja poprzedniczka.t ak trzymaj i zycze powodzenia!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kinia_____L
tak problem psychiczny niby odkryty i zwalczony ale to ne hamuje ataków głodu. Dla nas to proste bo każdy nawet najmniejszy stres przypłacamy tym że jemy aż do bólu- a kiedy to się zwróci to wszystko mija wraz z wyrzuconym z siebie jedzeniem wyrzucamy ten cały stres. Czasem sobie nawet o nim sprawy nie zdajemy tylko on tkwi gdzieś w nieświadomości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja:
odnośnie psychologa i pytania, dlaczego nie skupiłam się na problemie, do którego się dogrzebałam: otóż uważam, że w bulimii grzebanie w przeszłości nic nie daje. co z tego, że dowiedziałam się, że to może być wina mojej mamy, która wiecznie zaglądała mi do talerza, komentowała każdy kawałek czekolady, która zawsze bardziej chwaliła obce dzieci od swoich? nic! uświadomiłam sobie, że od lat narastało we mnie to, że wolałam jeść w ukryciu, jak mnie nikt nie widział. że potrafiłam najadać się na zapas, jak rodzice gdzieś wychodzili, a przy nich się wstydziłam. przecież od takich wiadomości nikt nie przestanie nagle z dnia na dzień mieć napadów i wymiotować. niestety ja uważam, że w tej chorobie jesteśmy lekarzami sami dla siebie. psycholog myśli, że trzeba powstrzymać nas od napadów, ale wieczna kontrola, żeby tym razem tyle nie zjeść, powoduje paradoksalnie, że jemy tym więcej! każdy zakaz u bulimika wywołuje odwrotne reakcje. trzeba kontrolować zwracanie. i innego wyjścia nie widzę. kinia, ja nikomu nie powiedziałam, czasami w kompletnym dołku miałam ochotę komuś do wykrzyczeć, ale jakoś się powstrzymywałam i następnego dnia byłam sobie wdzięczna. moja mama chyba coś zaczęła podejrzewać, ale jej agresywnie zaprzeczyłam. jednak strasznie się bałam, że ktoś będzie widział we mnie tylko morze wymiocin :( bałam się odrzucenia z tego powodu i w moim środowisku sprawiałam wrażenie osoby szczęśliwej. powiem Ci, że do tej pory zostało mi zajadanie stresu od czasu do czasu i pewnie z tego powodu nigdy nie będę ważyć 50kg ;) ale to zajadanie jest takie z umiarem i takie normalne i bez wyrzutów sumienia. podkreślam, że normalne, o w czasie choroby zdarzyło mi się jeść takie świństwa, że głowa mała: rzeczy w stanie surowym, półprodukty, mnóstwo tłuszczu, litry mleka, no tragedia..... tak, kinia masz rację, trzeba pozbyć się obsesji bycia szczupłym, to jest strasznie trudne, ale uwierz warto. po stokroć warto! teraz jestem tak wdzięczna temu spokojowi umysłu, który mam, że żadna szczuplejsza sylwetka nie jest warta utraty tego :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kinia_____L
Może i masz rację z tym psychologiem- jednak ja jestem mojemu wdzięczna za to że otworzył mi oczy na niektóre sprawy z mojego dzieciństwa. Niewiedziałam, że tak wiele spraw z tamtego okresu powoduje problemy w dzisiejszym czasie. Jestem strasznie zakompleksiona, nie wierze w siebie, brak mi pewności, mam lęk przed otwarciem się w grupie- poprostu przy większej ilości osób brakuje mi słów nie mówie nic, czuję się gorsza i brzydsza od wszystkich innych kobiet. I właśnie mój psycholog pomaga mi się z tego wyleczyć. W tym względzie muszę przyznać iż pomagają mi te sesje terapeutyczne. Fajnie wogóle jest mieć kogoś przed kimś nie musisz nikogo udawać możesz się poryczeć i poskarżyć na cały świat a ten ktoś cię wysłucha i jeszcze pomoże. A przed znajomymi też uśmiech na twarzy radość dokoła i nikt by sie nie spodziewał co się dzieje tak naprawde ze mna. Wczoraj dałam radę cały dzień stosując się do tej metody którą poradziłaś. Dziś też jest wszystko dobrze. Nie dopuszczam myśli, że mogłabym zwrócić to co zjadłam. JEstem spokojniejsza jeśli chodzi o jedzenie- ale w lustro na siebie nie patrze :( Może dzieki pani psycholog kiedyś się pokocham tak ja ty kochasz siebie. Jednocześnie jestem pełna podziwu, że sama wszystko w sobie dusiłaś i poradziłaś sobie. Ja musiałam się wygadać zresztą byłam już w tak krytycznym dołku, że szukałam pomocy ze strony najbliższych ale jak to bywa przeliczyłam się. Niestety ludzie nie zdają sobie sprawy w jakim impasie tkwi osoba chorująca, jak się cierpi i jakie to trudne. Ludzie generalnie myślą że -o zaczęła głupia się odchudzać i zamiast zrobić to zdrowo i z głową to pakują się w choroby.Tak wiele osób myśli niestety i nawet nie wiedzą jak trudno z bagna tego wyjść. Ale ty dałaś radę BRAWO

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja:
kinia jak Ci idzie? :) powiem Ci, że pomyślałam o tym, co napisałaś o psychologu i przyznaję Ci rację. osoby chorujące na bulimię mają niskie poczucie własnej wartości, mnóstwo kompleksów i w tym rozmowy z psychologiem na pewno Ci pomogą. na pewno on znajdzie jakiś sposób, żeby Ci uświadomić, że jesteś wartościową osobą. bo jesteś! ja też nie należę do najśmielszych osób na świecie, na pewno nie do najładniejszych, ale któregoś dnia doszłam do wniosku, że też mam prawo być szczęśliwa, bo nie warto tracić czasu na kompleksy :) musisz ustalić sobie nowy system wartości. jesteś odpowiedzialna za przynajmniej dwie osoby w Twoim życiu i one muszą być dla Ciebie najważniejsze. niestety bulimicy są takimi trochę egoistami, pomimo tego, że czujemy się ofiarami, to niestety krzywdzimy najbliższe nam osoby. nie możemy stawiać naszego wyglądu na pierwszym miejscu. to nie jest tak, że Ty masz się dostosowywać do całego świata zachowaniem, czy wyglądem. Ty stworzyłaś swój własny świat, ze swoim partnerem, ze swoją cudowną córeczką i miej w dupie cały ten chory świat, który Cie otacza, który stawia takie chore wymagania. najważniejsze, że w tym Twoim małym światku jest ciepło, radość i miłość i najważniejsze, że najbliższe osoby Cię kochają, akceptują, chociaż nie do końca rozumieją Twoją chorobę. podobasz się swojemu partnerowi? mówi Ci o tym? dla niego jesteś na pewno najlepsza na całym świecie i to i tylko to powinno być wyznacznikiem Twojej wartości, a nie porównywanie się do ludzi mijanych na ulicach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja:
zaglądasz tu jeszcze kinia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lalalalallalalal
ja tez chorowalam przez jakis czas, ale udalo mi sie z tego wyjsc wlasnymi silami. poznalam fajnego chlopaka, znalazlam prace ... w pewnym momencie zauwazlam ze nei prowokuje wymiotow.Mialam szczescie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jaam
tak myśle. zaczełam zwracać, jak jakby anoreksja przestała mi wystarczac, bo czasami coś zjadłam i najpierw jadłam i tak mało i zwracałam, a potem zaczełam sie przejadać i zwracac zmysal, ze i tak nie przytyje bo wszystko "oddam". nieprawda. wtedy wazyłam 53/170 po roku tej obsesji przytyłam do 63. wmawiam sobie, ze wygladam dobrze i ucze sie jesc regularnie i normalnie. ale tak naprawde zdaje mi sie ze nikt mnie nie akceptuje i gdybym wazyła 53 byłabym lepsza. i co rorsza nie jestem juz nastoletnim dziwczecem, a mój mózg nadal nie potrafi logicznie mysleć. ciagle udaje. ale ze juz nzawet przed samym sobą? w takich warynkach nie zaznam spokoju. powodzenia dla wszystkich

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kinia 84
Zrobiłam sobie przerwę z zaglądaniem tutaj bo nie daję rady. Głupio mi się przyznać do porażki- ale niestety taka jest prawda- nie radzę sobie z tym i z tymi atakami. Nawet zaczynam już myśleć że te wizyty u tego psychologa są na marne bo tylko płace za każdą wizytę a i tak efektów nie widać. Właśnie jeśli chodzi o partnera to wiele moich ataków jest przez niego- nie układa nam się i zwykła awantura zwykła docinka z jego strony już powoduje u mnie atak.Muszę się wtedy najeść!Nie potrafie tego zlekceważyć czy poprostu olać. JAk jest dobrze to się denerwuje kiedy się zawali, a jak się wali no to się wali i w każdym wypadku kończy się tak samo. Dzisiaj znowu się najadłam ale już nawet nie mam siły wymiotować- więc kompletna załamka i będzie wyżywanie się nba innych bo jestem zła bo czuje jak rosnę jak tyje. Nienawdze tego uczucia nienawidzę tej choroby!!! Fakt w zeszłym tygodniu było wszystko dobrze od poniedziałku do piątku rana można powiedzieć bo w piątek wieczorem mnie zdenerwował i już było jedzenie i..../ Nie wiem już jak to rozwiązać- czuję się bezsilna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kinia 84
do jaam ja mam to samo 63/ 170 też przytyłam z 53. JAk byłam szczupła czułam się szczęsliwsza radośniejsza nie potrzebowałam jedzenia nie myślałam wogóle o nim. A teraz całe żeycie moje kręci sie w okół jdzenia w koło tego że mam za dużo na wadze, że czuje sie jak balon wielki i potężny. Nie potrafię już nawet głodować tak jak kiedyś. Jeszcze w wakacje potrafiłam wytrzymać 7 dni bez jedzenia a teraz jednego nie potrafę. Kiedyś na dzień straczało mi 1 jabłko teraz za nic tak nie przeżyje. Widze jak życie mi umyka jak najważniejsze rzeczy przechodzą obok nosa ale nie potrafie sie cieszyć. Najbardziej żal mi mojej córki bo niestety wiem jak bardzo ją przez tą moją chorobę zaniedbuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej dziewczyny No ja niestety od 2 tygodni wymiotuje nawet 3 razy dziennie :( Jesli trafi się dzień , w którym zdarzy mi się tylko raz zmuszać do wymiotów to tylko dlatego , że nie mam po prostu siły :( , gdyż często kosztuje mnie to wiele wysiłku i strasznie się mecze. Kiedyś bez względu na to czy łatwo wszystko udawało mi się zwrócić , czy może wręcz przeciwnie to robiłam wszystko aby tylko zwymiotować i kończyło się to pękniętymi naczynkami w oczach :( Często mam spuchnięte , nawet mogę powiedzieć , ze prawie zawsze :( Nie objadam się bardzo , bo nawet zdaży się tak , ze serka zjem i od razu mam to uczucie okropne - , że muszę zwymiotować , po prostu zrobić z coś z tym jedzeniem akie czuję w moim żołądku.. Często walę się w brzuch i robie z sobą co tylko możliwe , aby móc zwymiotować. Modlę sie aby cokolwiek zwrócić , i jeśli uda mi się już choć trochę - to potem chcę więcej - i tak przesiaduje nawet 1,5godz w łazience. Mam tego dosyć:( Nie chcę tego robić. Często patrze w lusterko , na spuchnietę oczy i w ogóle na sibie :( beczę i myśle - co ja kur**a z sobą robię:( ale to jest silniejsze ode mnie :( Tymbardziej , ze wiem jak się zęby psują przez to , i od tego ciśnienie - bo z 4 razy już mi naczynka pękały - to również zdaje sobie z tego sprawe , ze mogę oślepnąć :((( Tydzien temu byłam u pedagog szk. i ona umówiła mnie na wizytę do psychloga - u której również byłam i kolejna wizyte mam za parę dni .. Mogę pojechać z mamą ale nie chce jej o tym powiedzieć. Znaczy ja tego pragnę ! ale nie potrafię !:(( boję sie, że ona tego nie zrozumie i bedzie sie dodatkowo o mnie martwić :(( mam tego dosyć:( dziś śniadanie całe zwróciłam i potem serka zjadłam i może 2 ciastka - owszem mam chęć to zwrócić ale jeszcze z powodu bezsilności moge się jakoś powstrzymać. Jeszcze nie skończył się dzień więc nie wiem co zrobię:( Boję się wizyt psychiatry - bo nie wątpie , ze nie będą potrzebne - jednoczesnie chce , jesli miałoby mi to pomóc.. Ale nie wyobrażam sobie jak mi może pomóc.. Jak pomoże mi się wyleczyć z tego .. To będzie jeszcze wiekszy koszmar :(( Jeszcze wspomne , że język cały siny mam po wymiotowaniu - wczesniej chyba nie bardzo mi się takie cos objawiało , gdyz nie zauważyłam wcześniej..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dasz radę
Wiele osób z tego wyszło, m. in. ja. Trzeba chcieć. To podstawa. A chcieć, to móc. Musisz to wszystko przemyśleć, przetrawić i uwierzyć w to, że może być dobrze, ze można żyć bez obsesji jedzenia, bez wymiotów, przeczyszczania. Na pewno chcesz, żeby tak było. Więc dąż do tego 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja bardzo tego pragnę :( cieszę sie w ogóle , ze udałam się do psych - , że komukolwiek o tym powiedziałam. Bardzo chciałabym mojej mamie ale jak juz wspomniałam o martwieniu sie i niezrozumieniu - toboje sie również , że będzie ciągle mnie pilnować abym nie szła do łazienki i nie wymiotowała :( jednej strony to wiadomo , że dobrze ale ja nie wytrzymam ! bo jęsli sama zdaję sobie sprawę co się dzieje , z moim ciałem - i najbardziej mi zależy na moim zdrowiu i nie potrafie sie opanować to co dopiero takie nadzorowanie, zakaz z zewnątrz - tzn mojej mamy. a przecież nie powiem jej , że co ? Mamo przepraszam ale muszę ? Ona sie załamie :( ale chciałabym jej powiedziec o tym :((((((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a co do przemyśleń to jasne , nieraz próbuje sobie spokojnie przemysleć. ale kończy się to depresją ! dochodzę do wniosku , że spieprzyłam sobie życie i nie dość , ze siebie krzywdze to i wszystkich bliskich :(( i pojawia się myśl o zabójstwie :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość musisz zaczac uczęszczać
na terapię i być może na początku przyjmować leki stabilizujące, przepisane przez psychiatrę. One bardzo pomagają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×