Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

paola8765

Czy ktos z Was wrocil do swojego ex-malzonka??

Polecane posty

Witam, chcialam podzielic sie swoja historia, majac tym samym nadzieje, ze nie jestem sama w tej dosc nietypowej sytuacji :) No coz, troche to potrwa , ale moze zaczne od poczatku. Za maz wyszlam majac 24 lata, po studiach - byl to dojrzaly wybor, zadna WPADKA, bylismy ze soba od 5 lat, cale studia, zawsze razem - papuzki-nierozlaczki. Zawsze wzgledem siebie fair, szczerzy, nikt nikogo nie trzymal "w klatce"- ale tez zaden z nas nie chcial korzystac z szerokiego pola wolnosci. Po prostu nie umielismy bez siebie zyc :) Po slubie znalezlismy prace, w tym samym miescie, ale w dwoch roznych firmach. Nasze zycie bylo sielanka - wiadomo, pojawialy sie problemy (chociazby poczatkowo-finansowe, zwiazane z nowym domem, samochodem), ale zawsze wychodzilismy z nich zwyciesko. On byl moim najlepszym przyjacielem, moglam na niego liczyc, a ja staralam sie odwdzieczac tym samym. Po 2 latach pojawilo sie dziecko. Wiadomo0przybylo obowiazkow, ja poszlam na maceirzynskie, maz pracowal na pelny etat, by zapewnic naszemu synkowi jak najlepszy byt. Mielismy malo czasu, ale wydawalo mi sie, ze wszystko jest naprawde w porzadku. Nadal czesto kochalismy sie, kazdy weekend rezerwowalismy dla siebie0 jak tylko sie dalo, bralismy synka na dlugie spacery, naprawde-nie mozna sie bylo do niczego przyczepic. Jednak problemy zaczely sie, gdy nasz synek mial 2 latka. On-zmienil sie. Stal sie nieobecny, zimny . Na poczatku tluamczylam to sobie zmeczeniem, choc sama bylam wykonczona , bo oczywiscie wrocilam do pracy. Nie potrafilam do niego prafic. On-nie krzyczal, nie robil mi awantur, a jednak widzialam , ze cos go gryzie. Po jakims czasie zaczal przychodzic pozno do domu. Na poczatku bylam dla niego abrdzo wyrozumiala, ale ludzie-ilez mozna??? Tlumaczyl, ze robie z igly widly. Cwaniak, staral sie byc przekonujacy, oj staral. Co najlepsze0 twierdzil, ze jego firma rozwija dzialalnosc i nie bedzie juz NIESTETY wspolnych weekendow, na pewno nie co tydzien... jednak mialam zle przeczucia, tym bardziej, ze ostatnio on w ogole zrezygnowal z seksu, staralam sie jakos podgrzac atmosfere, on byl jednak jakby znieczulony na moje starania. Oczywiscie zaczelam podejrzewac, ze moze miec kogos na boku. Od razu odsuwalam te mysli0 jak to? on? przeceiz zawsze tak dobrze nam sie ukladalo! Bardzo o siebie dbalam, nie to niemozliwe, mamy dziecko, nie zrobilby... A JEDNAK! (Tutaj przestroga dla kobiet-nigdy nie tlumaczcie swoich mezow tym,ze wczesniej byli czuli i kochani!!!!) Pewnej nocy, gdy spal, przegrzebalam jego komorke (on nie wpadlby na to, ze tak postapie-haha przeceiz zawsze sobie ufalismy). A TAM CO?? "Kochanie, bylo wspaniale, nie dziekuje !" , drugi sms: "Jak to podejrzewa?nie martw sie, pociesze Cie i wynagrosze Twe trudy i starania"... itd itp. do dzis pameitam te tresci :) Przysiegam, ze myslalam ze snie. Lapy tak mi sie trzesly, ze nie bylabym w stanie mu nawet przylozyc!!! A jednak, ten idealny i oddany maz, moj jedyny przyjaciel robil mnie w bambuko... Moja pierwsza reakcja: isc po wiatrowke i strzelic mu w oko. Na szczescie opanowalam sie.Odlozylam komorke. On-rano jak zwykle wstal do pracy. Od razu po jego wyjsciu weszlam na internet zeby znalezc nr do prywatnego detektywa-chcialam miec zdjecia tej szmaty. Sama nei wiem skad wtedy wzielam tyle cierpliwosci i sil. A zdjecia?Szybko je dostalam, oj szybko. Po tygodniu mialam niezbity dowod jego niewiernosci. Ja 28 lat, ona - 35!!! Blondynka, wysoka... Ja-brunetka, niska, drpobna. Ona- moje totalne przeciwienstwo. Dodam, ze swiat mi sie zalamal, choc juz wtedy przeczytalam te smsy, jednak nei mialam takiego dowodu... Kiedy przyszedl do domu, rzucilam mu zdjeciami w pysk! Boze, jakbyscie widzieli jego mine, wygladal jak DAUN! Hehe prpobowal zaprzeczac, potem przepraszac. Ooo nie. Przestalam sie do niego odzywac. Zylismy jak obcy ludzie. On - niby nie spotykal sie jzu z tamta, staral sie, kupowal mi kwiaty. A ja? tak jak on wczesniej. Cos mi mowilo-walcz, macie dzeicko, ale nie potrafilam. Traktowalam go jak powietrze. W wieku 29 lat wzielam rozwod. Z jego winy. Ja i maly zostalismy w domu, on wyprowadzil sie, co prawda- w tym samym miescie, ale jednak. Alimenty placil - dawal nawet wiecej , niz mial. Po roku od rozwodu pozwolilam mu przychodzic czasem w tygodniu(w weekendy mial wyznaczony czas z malym), wczesniej nawet nie chcialam sie z nim widziec, omijalam go jak ognia. Jednak moja zlosc, nie wiem - chec zabicia go, przeszla :) Postanowilam , dla dobra synka, umozliwic im spotkania, choc nie powiem - wkurzala mnie jego obecnosc i to , ze moj synek tak bardzo nie moze sie doczekac na jego wizyte!!! Po niedlugim czasie zaproponowal , ze mozemy wyjechac gdzies w sobote, w trojke. Nie zgodzilam sie, poweidzialam ze moze zabrac malego, ale JA na pewno nie pojade, ze chyba kpi. Ludzie, tak sie wkurzylam, bo przywolal z mojej pameici te piekne chwile... On, troche speszony, przeprosil. Jednak po meisiacu powtorzyl swoja propozycje, dodajac ze chodzi mu tylko o malego i zebym go nei zabila, ze znowu pyta... Odmowilam. On, ze da mi pare dni na zastanowienie, ze nie mam tak od razu odmawiac, bo to brzydko!! No Jeeezu, myslalam, ze go kopne! Przerobil malego. Ten caly tydzioen prosil mnie, zebym sie zgodzila. No i jak to matka jedynaka, przystalam na jego kochane, proszace mnie slepka. Pojechalam. I nie zalowalam. To byla wspaniala chwila, tak jakbysmy cofneli czas. Nie doslownie - nei bylo zadnych czulosci itp.,ale smialismy sie jak dawniej. teraz mieslismy "wiekszego"kompana, naszego synka, ktory juz przeciez byl bardziej wygadany niz my razem wzieci :) Bawilam sie dobrze, ale pomyslalam-czas wracac do rzeczywistosci. Tak juz nigdy nie ebdzie, to tylko wyblakly cien przeszlosci. Moglo tak byc, ale on wszystko zepsul!!! Mowilam to sobie, jednak... Nie czulam juz tej goryczy, ogromnej zlosci. tydzien pozniej-kupil mi bukiet slonecznikow, dodajac, ze ma nadzieje, ze keidys zasluzy sobei na to, by dac mi bukiet czerwonych rozyczek. Oj, czarus , czarus. Ale pomyslalam: hola, hola, nie tak predko, DROG POWROTU NIE MA! On jednak byl nieugiety, mial po swojej stronie najlepszego sojusznika, jakiego moglby sobie wymarzyc. Pewnego razu znowuz zrobil mnie w bambuko - tym razem jednak w hm...pozytywnym?swietle. Przyjechalam z synkiem do jego meiszkania, by zostawic go tam na weekend, jednak zastalam rdzicow mojego bylego, ktorzy zaplanowali mala wyceiczke z malym. Zdziwilam sie i wkurzylam, ale pomyslalam - czemu nie, w koncu to jego dziadkowie. Kiedy wrocilam do mieszkania, troche zdenerwowana, ze moj ex mnie nie uprzedzil i z checia wygarniecia mu tego przez telefon, zastalam go przy dzwiach. Zapytal, czy mozemy pogadac. No i zaczelo sie. Odbylismy szczera rozmowe, w koorej opoweidzial mi wszystko - wszystkie klujace w serce szczegoly swojego romansu, to ile trwal, gdzie sie spotykali. Jednak przyznam- takeij wlasnie prawdy chyba potrzebowalam. Poplakal sie. Ja zreszta tez. Powiedzial, ze stracil to , co w zyciu najbardziej kochal, ale nie ebdzie siebie tlumaczyl takimi tekstami. Ze zawsze bedzie mnie kochal. Ludzie, co ja wtedy czulam. :( Nie wiedzialam co robic. Bylam wdzeiczna za ejgo szczerosc. Poweidzialam , ze on przeciez wie, ze nei jest i nigdy nie ebdzie mi obojetny, ale ze balabym sie sprobowac znowu. Po prostu siedzielismy tak cala noc i rozmawialismy. Byl dla mnei znowu najlepszym przyajcielem. To byl krok w strone ...Nas. Od tamtej pory coraz czesciej spotykalismy sie, nie tylko z malym, ale tez sam na sam. No i zaczelo sie. Z powrotem. Dzis mam 32 lata, jestem w zwiazku z moim bylym mezem. Planujemy przyszlosc, chcemy sprzedac stary dom, kupic nowy, wziac slub... Ale sie rozpisalam. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość takaSobie.....
ja bym nie dala rady psychicznie... godzina spoznienia i strach ze kogos ma. Podziwniam Cie za Twoja odwage, chcec bycia prawdziwa rodzina. Gdybym dowiedziala sie o zdradzie meza, bylby to koniec. Na zawsze. On doskonale o tym wie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kochana, tak samo mowilam, jak Ty:) oczywiscie nawet nie podejrzewajac tego, co stanie sie w przyszlosci. Teraz ejstem troche starsza i madrzejsza. Wiem, ze ludzie popelniaja bledy. Nie zaluje swojej decyzji, mam andzieje tez, ze jej nie pozaluje w przyszlosci. Podejrzewam, ze moj maz, po tym co zreszta nawet sam przezyl, juz nie posunalby sie do takiego swinstwa. Ale za nikogo juz nei jestem pewna. W zyciu roznie bywa :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dodam, ze zmienilam nazwisko na panienskie. Teraz wszystko wskazuje na to, ze wroce do poprzedniego... :) Dziwne, brac slub po raz drugi i to z ta sama osoba. Ale jestem spokojna, mam andzieje, ze to prawdziwa milosc i ze nie bedzie drugiego rozwodu!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jesli czujesz ze to jest to
co chcesz zrobic, to tak zrob. To jest Twoje zycie i nikt za Ciebie je nie przezyje. Najwazniejsze ze jestes szczesliwa. Trzymam kciuki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Najszczesliwszy to zdecydowanie jest moj synek. Tak sie cieszy, tak bardzo mu na tym zalezalo. Moj byly-przyszly maz zachowuje sie dokladnie jak kiedys, wtedy gdy bylismy mlodzi. Nosi mnie na rekach, jest przeszczesliwy, codzeinnie czyms mnie zaskakuje. A ja? No, ceisze sie,ceisze..:) Ale zawsze jednak zostaje ten cien smutku i strachu. Choc zapewniam, ze to nic przy takiej dozie ulgi i wesolych dni... Slyszalam, ze nasze dzieje staly sie swoista anegdota w gornie naszych znajomych i rodzinie :) Mam nadzieje, ze sluza za przyklad i przestroge, bo malo brakowalo, bym calkowicie odciela sie od mojego B. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kaataarzyna
a ty z nikim się później nie spotykałaś nie ciągło cię by się "odwdzięczyć" tym samym mężowi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
byly i takie mysli. :) ale nie , nie zrobilam tego. rzucilam sie w wir pracy - i co wazniejsze, mialam dziecko. Nie w glowie mi byly romanse, facetow mialam powyzej dziurek w nosie!! ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nawet sobie nie wyobrazasz
nie wyobrazasz sobie jaka sile mi dalas. mimo ze mnie nie zdradzil facet ani nic z tych rzeczy, ale twoja historia mnie tak poruszyla. wszystko wskazywalo na to, ze nie ma milosci na tym swiecie, ale teraz widze ze jest. kochasz go, to pewne i choc zachowal sie jak szmaciaz, jak lajza bez serca, jak pierdolony frajer to ty dalas sobie rade, piekne to jest. Nie umiem tego opisac slowami. zawsze w chwili zwatpienia przeczytam sobie Twoja historie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość porazka życiowa////
oj jak ja bym chciała żeby moja historia sie tak skonczyła....z tym ze u mnie troche inaczej bo to ja miałam romans.... i nestety, minely miesiace, kontakt jest, ale obiawiam sie ze pomimo tego że wiem ze mnie kocha juz nigdy nie wybaczy i nie wroci...nawet pomiomo tego że jestem z nim w ciazy:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość porazka życiowa////
oj jak ja bym chciała żeby moja historia sie tak skonczyła....z tym ze u mnie troche inaczej bo to ja miałam romans.... i nestety, minely miesiace, kontakt jest, ale obiawiam sie ze pomimo tego że wiem ze mnie kocha juz nigdy nie wybaczy i nie wroci...nawet pomiomo tego że jestem z nim w ciazy:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nawet sobie nie wyobrazasz
zle zrobilas porazko zyciowa. ja zapewne tez bym nie wybaczyla.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Miło mi to słyszeć :) ja sama nieraz sie wzruszam, kiedy przypomne sobie te wszystkei chwile. Ale wiem jedno - wyszlam z tego silniejsza, nasz zwiazek ma teraz mocniejsze podstawy niz keidys. Teraz juz wiemy, ze nie zawsze jest pieknie, kolorowo. Choc tak, jak napisalam. Cien smutku zostal, ale z dnia na dzien go ubywa :) Mialam takie chwile, ze bylam juz pewna na 100% , ze NIGDY nie wybacze, ze nie zapomne, ze poukladam sobie zycie na nowo... Ale los lubi platac figle :) Slusznie ktos kiedys powiedzial:czas goi rany. porazko- moim zdaniem nie powinnas rezygnowac. Ludzie nawet nie weidza jakie poklady sil, cierpliwosci i milosci moga sie w nich znajdowac. Ja trzymam kciuki, zeby Ci sie udalo. Mimo tego, ze to ja bylam w sytuacji Twego meza, licze ze Wam sie uda. Jestes tylko czlowiekiem, ludzie czasem zbaczaja. Grunt to wycaignac wnioski :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bylabym wdzieczna za podobnego typu historie, ktore moga okzac sie wsparciem dla mnie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do Paola
wydaje mi się, ze takich historii jest więcej, tylko nie zawsze z takim szczęśliwym zakończeniem jak Twoja. Jeśli mogę spytać, czy mąż po tym jak pokazałaś mu te zdjęcia od razu rozstał się z tą babą czy jeszcze jakiś czas z nią się spotykał? Był z kimś w czasie gdy nie byliście razem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Maz podobno od razu zerwal z nia kontakt, probowal wszystko naprawiac, caly czas siedzial w domu, zajmowal sie synem, gotowal, zmywal - wszedzie bylo go pelno, tylko ze ja juz wtedy nie umialam i nei chcialam. W ogole nei zwracalam uwagi na niego- jego starania. Jak dla mnie wtedy to bylo mi obojetne czy jest w domu, czy np u niej - choc tak jak pisalam- on bardzo sie staral. On z nikim nie byl w trakcie i po rozwodzie, zreszta tak jak ja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Takie typowe: dopiero jak zobaczył co traci to się opamiętał. Wiesz, Twoja historia, pomijając zdradę jest strasznie romantyczna. Fajnie, że jesteś szczęśliwa:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
szczerze to brzydzilam sie nim, wkurzala mnei sama jego obecnosc, nie bylo mowy o tym, zeby mogl mnie dotknac. Jesli chodzi o innych facetow, to tak jak pisalam-nie mialam do tego glowy, choc mialam kilka ofert spotkan po rozwodzie. Nie skorzystalam, w troche feministyczny sposob patrzylam wtedy na swiat :) Chcialam tylko spokoju, ale tez zmuszona bylam ogladac mojego bylego meza. Gydby nie nasze dzeicko i jego spotkania z moim ex, na pewno nie wrocilibysmy do siebie. Nie mowie , ze wrocilam dla DOBRA SYNKA, bo tak na pewno nei jest, ale jego niezly wklad w tym byl :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ile to razy przeklinalam w duchui wyzywalam go od padalcow;) Kiedy przychodzil po malego. Czytalam kiedys, ze jest kilka etapow po zdradzie - bodajze -niedoweirzenie w to, co sie stalo -rozpacz -zlosc przechodzilam kazdy :) najdluzej trwala chyba jednak zlosc na mojego bylego-przyszlego meza. Ciezko wtedy opanowac siebie, swoje zachowanie. Nie dziwie sie , ze jest tyle morderstw w afekcie ;) -to oczywiscie z przymruzeniem oka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość róznie to bywaaaaaaaa
Mam koleżanke ktora 2 razy brała slub z swoim męzem , a teraz jest własnie na drodze rozwodowej ! Facet jednak sie nie zmienił, mało tego ona ma lat 38 izaczyna od zera

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no roznie, roznie to bywa:) nigdy nie mozna byc pewnym niczego :) a 38 lat to nie taka stara kobita:) moze nie od zera,swoj bagaz doswiadczen ma,co najwazniejsze:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×