Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość marzena lat 22...

Mam 22 lata i nie radze sobie w zyciu,brak dojrzałosci, co robic?

Polecane posty

Gość marzena lat 22...

Uprzedze glupie uwagi nie jestem brzydka i nie jestem dziewica... to nie byl zwiazek,ale coz - niewazne... Nie poszlam na studia, z trudnem skonczylam szkole srednia- nie chodzi o to ,ze zle sie uczylam ,raczej przecietnie ,problemow nigdy nie mialam. Jestem niedojrzała raczej psychicznie , związek z mezczyzna to dla mnie cos dziwnego?? nie mowiac juz o dzieciach bo sama troche czuje sie jak dziecko. Gdyby nie Internet w ogole bym sobie nie radzila z najprotszymi rzeczami, rachunki,zamowienie zakupow, jakies naprawy itp, pracowalam kilka razy dorywczo przez wakacje od 16 r.z, teraz podobnie ,praca w domu, rodzice mi daja na zycie,nie bede sciemniała. I co ja teraz mam robic? Nigdy nie mialam młodosci jak inne kolezanki, straciłam kilka lat zycia tj. ciagnie sie to od gimnazjum. Siedzenie w domu,telewizor ,nauka. Chcialabym to naprawic ,ale nie wiem jak?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Masz 22 lata, nie uczysz sie rozumiem i nie pracujesz tez, nie masz dzieci i czujesz sie sama nadal jak dziecko... Moje pytanie brzmi : Czy Twój wiek Ci nic nie mowi? 22 lata to juz sporo i jestes jakby niepatrzec dorosłą kobietą, bo juz kiedy konczysz 18 lat poniekąd sie nią stajesz... Ja mama 22 lata, mam dziecko, bo wpadłam i sie tego nie wstydze, nie jestem z ojcem dziecka bo nie potrafilismy ze soba dojsc do porozumienia jak zaszlam w ciaze a bylismy prawie 3 lata, no ale coz, nie pracuje bo nie mam z kim zostawic dziecka, a zlobek w zupelnosci odpada, przerwalam studia bo nie chcialam rodzicom sprawiac dodatkowego problemu na glowe, jestem na utrzymaniu rodzicow :) nie narzekam bo rodzicow mam wspanialych, ale niewiadomo jak chcieliby mi dlugo pomagac to i tak bardzo chcialabym sie usamodzielnic... Gdybym mogla z kims zostawic dziecko to poszlabym do pracy, gdybym wiedziala ze rodzice maja o wiele mniejsze rachunki to napewno dokonczylabym studia (kierunek pedagogika bo to dla mnie wazne). Ale za to ze jestem w domu to przynajmniej zajmuje sie nim, pomagam rodzicom jak moge, sprzatam, gotuje, wychowuje dziecko i tak w kolko prawie przez 24 godz na dobe, takze obibokiem nie jestem napewno... Ty tez powinnas pomyslec nad takimi rzeczami. Jesli masz mozliwosc to kontynuuj nauke np zaocznie i znajdz prace w tygodniu... Znajdz faceta a w przyszlosci jak bedziesz gotowa czas przyjdzie na dzieci :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prawie jak brad pittt
szczesliwa22 - Ty chyba nie zrozumialas co ona napisala. Gdzie ty widzisz zeby autorka mowila ze chce prace meza i dzieci? Ona nie radzi sobie z codziennym zyciem, z tego co widze nie ma nikogo poza rodzicami... mam to samo ! :O i krece sie w kolko od liceum

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rurkopław
wyluzuj ja mam 25 lat i tez przegralam zycie. fakt skończyłam studia ale to nie zmienia wcale mojej sytuacji:O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Też czasami mam sie ciężko odnaleźć i nie wiem co i jak:(niechętnie załatwiam jakieś sprawy, w sumie to wiele nas łączy... brakuje mi towarzystwa, nie pracuje, studiuje za to Jak chcesz coś zmienić to musisz sie przełamać i próbować wprowadzać zmiany- może jakiś kurs, stała praca a jak sie nie wie co i jak to zawsze sie można kogoś dopytać, poprosić o pomoc:p skoro sie nie czujesz zbyt dojrzale to nikt nie każe Ci wchodzić w związki czy mieć dzieci od zaraz ja czuje po sobie że z wiekiem sie dojrzewa coraz bardziej, z Tobą też tak bd trzymaj sie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prawie jak brad pittt
do autorki - nie chcę cie martwic,ale Twoje zycie juz niewiele sie zmieni... takie sa efekty nadopiekunczosci . Jedni po opuszczeniu z domu szaleją,puszczają sie, a inni jak Ty zostaja w domu :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prawie jak brad pittt
Milena - studia jej nie pomogą. Mam ten sam problem co ona , tylko ze juz przestalem z domu wychodzic bo nie mam po co. Tez myslalem,ze studia zmienią moje zycie ,bede jak rowiesnicy. i co? Dupa , zrezygnowalem, nie podobal mi sie kierunek i nie mialem najmniejszje ochoty sie uczyc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam trochę jakby podobnie. Chociaż mam fajną pracę, którą bardzo lubię, a dodatkowo daje możliwość spotkań z ludźmi (współpracownikami głównie). Studia skończyłem, wynudziłem się straszliwie, nie jest mi potrzebne nic, czego się tam "nauczyłem", jedynie "papierek" się przydał. Ale ogólnie, poza pracą, jest też tak "samotnościowo" i pusto. Co do mojej rady dla Ciebie - spróbuj zrobić "coś", cokolwiek, żeby się ruszyć, wyrwać z domowego marazmu. Dla mnie taką okazją już jest praca, teraz dopiero widzę, jak wiele fajnych, pozytywnych odczuć dają takie zwykłe, codzienne kontakty, choćby pogadanie o duperelach, pośmianie się (mam ten komfort, że praca mi to umożliwia). I choć zawsze się miałem za trochę samotnika, odludka nawet, to widzę, że świetnie się w tym czuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
prawie brad Pitt masz racje... mnie też studia nie pomogły, i z tą nadopiekuńczością też masz racje- chodziłam do najbliższego liceum jakiego sie dało bo blisko i tanio, teraz studiuje w pobliskim mieście, dojeżdzam, o akademiku nie było mowy :( i jak tu zaznać niezależności w ogóle to u mnie jest straszna lipa ale jedyne co moge zrobić to olać to bo co zamartwianie sie mi pomoże? a autorce pomoże? zamierzam skończyć studia chociaż też nie są zaspecjalne a później bd szukać pracy nie mówie żeby autorka szłą na studia, ale żeby ogólnie zajęła sie czymś żeby nie siedzieć tylko w domu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rurkopław
zgadzam sie z pittem niestety po czesci to wina rodzicow nie chowali mnie pod kloszem ale widze sporo bledow ktore rzutuja teraz na moj nedzny los

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość marzena lat 22...
wiecie co ? ja już prawie 2 lata temu się wyrwalam z domu ,przeprowadzilam do warszawy ,bo zawsze chcialam tu mieszkac. Myslalam sobie ,ze tutaj jest tyle mozliwosci to odrazu kogos poznam.... Mam jednego kolege, tez samotnika, i dwie sąsiadki starsze zapraszaja non stop na kawe :O Mam troche zal do rodzicow,wlasnie za to ,ze dawali mi klosz nad sobą, na nic nie pozwalali, ostre wychowanie , dobrze sie zachowuje = nagroda = zabawki,komputer, lalki, co tylko chce. Najbardziej mi zal tego ,ze nie wiem co to mlodosc :( nie robilam to co moi rowiesnicy, to chcialabym zmienic ,ale naprawde nie potrafie , wczesniej mi to nie przeszkadzalo. miesiace mijaly a ja powtarzalam = za miesiac kogos poznam i bede sie dobrze bawila. Minely 2 lata i nic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ok, z nadopiekuńczością się też zgodzę (moi rodzice chyba rekompensowali sobie w ten sposób swoje dzieciństwo). Ale to przede wszystkim nie były ich świadome błędy, a działanie wynikające z troski. Owszem, błędne, ale nie możemy ich teraz za to winić, bo nikt nie jest idealny. Poza tym, jeśli zamierzacie trwać przy postawie "oni wzięli i popsuli" to moim zdaniem bezsens. Bo nasze życie zależy też od nas. A użalanie się nad przeszłością (w sumie nie najgorszą jednak) i szukanie u innych winy, wcale nikomu nie pomoże, wręcz przeciwnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Marzeno, ja mam 26 i jest podobnie. Przetrwałem studia nie imprezując, bo nie czułem takiej potrzeby i przede wszystkim nie miałem z kim. Jedynie czasem jakieś piwko (głównie zamiast wykładu). Ale od niedawna pracuję w takim miejscu, że to się zaczęło powoli zmieniać. Nie są to co prawda jakieś wielkie imprezy, muzyka, tańce itd. Takie małe, kameralne - trochę %, sporo rozmów, dużo dobrego humoru. I kurcze tak mi się to podoba, że sam teraz jestem prowodyrem często :P Nigdy nie jest za późno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość marzena lat 22...
ecrivain - no wlasnie u mnie tak jest , za komuny zyli skromnie na wsi, potem jakos sie dobrze potoczylo i jest jak jest, jako dziecko sie cieszylam ,bo wszystko mam. Do tego dochodza kompleksy - zawsze musialam byc madra i grzeczna, wieczne wymagania , pochwały jak juz to w postaci prezentow. Nigdy nie uslyszalam : jestes ładna, madra, niby glupoty ale przykro sie robi..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wieczne wymagania skąd ja to znam :( do tego jeszcze dochądzą porównania z innymi, nigdy moim starym wszystko do końca nie pasi :((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość marzena lat 22...
mnie nadal porownują,wtedy gdy przyjezdzam. Sama teraz mieszkam wiec jest spokoj. I mnie weszlo to w nawyk, zobacze kogos ladnego to oceniam : ja mam za dlugi nos , ona jest ladniejsza, mam jakies krzywe usta, i brzydkie wlosy, nie moge przejsc przez ulice nie porownujac sie chociaz do jednej osoby

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dokładnie, ja też raczej nie otrzymywałem pochwał, ani jakichś takich pozytywnych komentarzy. Jako dziecko starałem się też być "idealny", choć nie przypominam sobie, żeby ktoś ode mnie tego wymagał. Ale jakoś inaczej w moim przekonaniu "nie wypadało". "Nigdy nie uslyszalam : jestes ładna, madra, niby glupoty ale przykro sie robi.." To nie są głupoty, to ważne rzeczy. Widzę też po innych, moja "była" była naprawdę ładną dziewczyną. I zupełnie w to nie wierzyła, tak wielu rzeczy się wstydziła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
też tak mam czasami... często też słysze żę ktoś tam jest zaradniejszy, kończy lepszą szkołe, ma kogoś :( oczywiście nie zwalam winy na moich starych, mam swoje wady i nie jestem naj ale mogliby przestać mnie wkurwiać Ty masz teraz spokój chociaż, ja staram sie olewać docinki lub odgryzać sie:P gorsza sprawa to brak towarzystwa ale do tego już sie pomalutku przyzwyczajam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość marzena lat 22...
Mnie samotnośc przytłacza ,na poczatku bylo zajebiscie , moglam robic co chce ,ale nie potrafie z tej wolnosci korzystac. Ciezko mi kogos w realu poznac, probowalam przez internet, i tam poznalalam tego kolege z ktorym czasem sie widuje. Kiedys jeden chlopak mnie uraził, bylam w liceum, poznalam go przez sympatie, '' nie jestes w moim typie ,nic z tego nie bedzie'' poczulam sie jak brzydactwo ,i tak mi zostalo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
też starałam sie być "idealna" i do dzisiaj mi pozostało że np nie mogłabym iść na egzamin i nawet nie ruszyć zeszytu, pochwały też rzadko słysze, może to dla tego że już sie przyzwyczili do tego że nie mają z nami problemów, zauważają bardziej jak nam coś nie wyjdzie lub coś spsujemy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja też sie zraziłam do neta, rzadko można tam poznać kogoś fajnego na dłużej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No moi tylko przy jakichś awanturkach coś mi tam wyrzucają. Ale że głównie chodzi o porządek, to właśnie w tym kierunku. No chyba, że te aluzje o żonach i takie tam, które ostatnio się nasiliły. Wcześniej miałem na tapecie o skończeniu studiów, bo mi się nie spieszyło. Ale skończyłem, więc teraz zmienili temat. Oczywiście żartobliwie, ale bywa że wkurzą mnie gadaniem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"i do dzisiaj mi pozostało że np nie mogłabym iść na egzamin i nawet nie ruszyć zeszytu" Ja też tak miałem, do pewnego momentu. Kiedy łatwiej mi było właśnie nie zaglądać do niczego, iść "na żywca". "Bo jak się nic nie umie, to nie ma stresu, że się nie zda." Taka postawa "mam to gdzieś". Później przeszła do stanu ogólnego niechodzenia (nasilenie "mam to gdzieś"). Przez 2 może 3 lata studiów nadrobiłem wcześniejszy zupełny brak wagarów z ogromną nawiązką. Później trochę trudno było się wziąć i to wszystko odmienić, ale się udało. Co do neta. Ja poznałem sporo fajnych osób. Dwa związki też się tak zaczęły (dwa z dwóch :P). Jeden był taki sobie, chyba się siebie baliśmy, baliśmy przed sobą otworzyć. Drugi był dużo lepszy, choć też ciągle sporo obaw stawało na przeszkodzie. Ale E. była i jest cudowną kobietą. Szkoda, że się to posypało. I nawet czasem myślę, czy jednak nie próbować tego odkręcić. Ale jest trochę "ale".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość marzena lat 22...
najgorsze jest odbudowanie pewności siebie - to bylby chociaz dobry poczatek , bo zdanie o sobie mam kiepskie, wyglądam mlodo, na 16/17 lat -tylko z tego sie ciesz,e ,reszta ? bez komentarza

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Marzeno - zacznij od Marzeń (w dodatku masz do tego dobre imię). Ja też zamierzam powoli i naokoło, choć nigdy tak naprawdę nie wiedziałem, czy to marzenie, czy fatamorgana. Ale jako, że z próbowaniem tego marzenia idzie mi kiepsko od kilku lat, to myślę, by zacząć bardzo drobnym kroczkiem. Ty też pomyśl sobie, w jakim kierunku chciałabyś iść. Wyłącz na początek myślenie o tzw' "realiach" (przeważnie zniekształcone).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość marzena lat 22...
oj marzeń to mam tysiące, zawsze bujałam w obłokach :) tez tego probuje, zrobilam sobie w domu silownie, chce miec wreszcie fajne cialo ,bo to co widze to koszmar - dopiero wyleczylam sie z anemii, same kosci, dłonie jak u staruszki :O Probowalam zasiegnac porady psychologa i psychiatry...nigdy wiecej ! psycholog w ogole mnie nie zrozumial? ja sie wygadalam, on cos od siebie ,totalna klapa, a psychiatra porozmawial ze mna 10 minut , wypisal leki i kazal przyjsc za tydzien...recepte wyrzuciłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Może to był kiepski psycholog. To też ludzie, różni. Skoro już zaczęłaś działaś, to super. Ja miałem zacząć dzisiaj, od założenia topiku na kafe ("naukowego" :P) ale jakoś zacząłem pisać na innych. Choć pośrednio związanych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ekhem21
ja mam podobnie.to znaczy nie boje sie isc do pracy,tylko nie chce,kojarzy mi sie z torturą(pracowałem miesiąc-ludzie byli straszni).Teraz i tak nie moge bo studiuje,ale kierunek nie odpowiada mi..jestem na drugim roku,nie do konca teog sie psodziewłaem i wiem ze mnie to nie jara.Ucze sie ale mnie to męczy,brak motywacji bo przez przymus.Nie moge konczyć bo juz drugi rok i do tego zainwestowałem w to prace swoją na pierwszym roku wiec głuopio teraz by było.Z drugiej strony jak widze materiał z którym mam sie zmierzyc i nauka z tym związana,nie pozwala mi to sie niczym cieszyć.W dodatku mam rok w plecy...doświadczenie zawodowe-zero,w cv pusto.Jakbym przerał studia musiałbym pójsc do pracy bo rodzice by mi tego nie popuścili już.Właśnie,mieszkam z nimi,na uczelnie mam 20 minut,kontakty ze studentami>>zerowe?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość marzena lat 22...
ekhem21 - ja pracowałam dorywczo w czasach liceum w 3 firmach w jednej bylo super ,swietnie sie doagdywalam, ale to firma typowo sezonowa dwie kolejne byly takie sobie,ale bylo przyjemnie , mialam wtedy chęc do pracy ,motywacje ze kogos poznam ,rozerwe sie , po maturze byl to koszmar. Chcialam isc w tym roku na studia, mature dobrze zdałam. Ale pomyslalam : po co ? Znow meczarnia jak w liceum , nie mam znajomych , oni zbiorą sie w paczki a ja znow zostane sama ,ze swoimi kompleksami , i wyrzutami do swiata za moje niepowodzenie :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×