Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Please Dont Leave me

Już minął rok jak mój chłopak zmarł a ja wciąż żyję w amoku :(

Polecane posty

Gość Adrianna i Nadia:(
Przesada?! Nie bede tego komentować. Pa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ania1987wroclawww
tez mnie tu dawno nie bylo i jestem zalamana, ze pojawily sie nowe kobiety, szukajac ratunku po stracie... ja mialam w zeszlym tygodniu druga rocznice smierci Michala, dopiero w ciagu ostatniego pol roku dotarlo do mnie co sie wydarzylo, wczesniej nawet nie dawalam sobie mozliwosci na przezycie zaloby, na smutek, po prostu to wyparlam, teraz caly czas chodze przygnebiona, szukam swojego miejsca, ubieram sie na czarno ale ktos mi powiedzial ze musze przezyc zalobe, musze przezyc ten czas smutku, musze go sobie podarowac zeby dalej jakos funkcjonowac, jest naprawde ciezko, wyprowadzilam sie z domu zeby miec troche samotnosci, przemyslec wszystko, wydaje mi sie jednak ze z kazdym dniem jest coraz gorzej, zaczelam myslec o tym ile jeszcze mi lat zostalo (biorac pod uwage ze maksymalnie dozyje setki) az go zobacze, do tego z mojej wiary pozostaly gruzy, po pierwsze ze Michal nie zasluzyl na smierc, byl bogobojny zawsze wierny oddany i mial przede wszystkim inteligencje duchowa, a wiadomo ze nawet chrzescijanie potrafia zwatpic, i on zdawal sobie z tego sprawe i razem sie wspieralismy, teraz nachodza mnie mysli ze po smierci nie ma nic, ze znikne, zasne - bo przeciez gdy codziennie wieczorem zasypiam to wiem ze spalam dopiero wtedy gdy sie obudze, a gdy umre? juz sie nie dowiem ze umarlam, widze nicosc, pustke, nie potrafie tego objac rozumiem, nie potrafie zrozumiec wiecznosci i tego ze moge na zawsze istniec, ze nie jestem przypadkowa i ze jeszcze go zobacze, nie moge sie pozbierac, boje sie o siebie, kochalam zycie i nie chce go stracic, nie chce zrobic sobie krzywdy, nie potrafie jednak nad tą chęcią zapanować... ciezko jest trafic na dobrego psychologa szukalam wsparcia ale nie odnalazlam go, ciezko jest mi tez mowic o Michale, jak juz wiem ze mam opowiedziec o swoim przezyciu to najpierw przez przynajmniej 15 min placze, a potem....tak trudno odnalezc odpowiednie slowa i niewiele z tego wychodzi. nie zrozumie ten kto tego nie przezyl.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość assddddsafsdvgadf
GLOWA DO GORY; CIESZ SIE ZE NIE BYL ON TWOIM SYNEM; minie ci musisz pogodzic sie z tym ze go nie ma, I ZACZNIJ ZYC PRZYSZLOSCIA ANIE PRZESZLOSCIA kuknij ten film http://youtu.be/jR2R4zLRWxY ona ma taki sam klopot jak ty ,super film

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ania1987wroclawww
Dzis trafilam na bloga dziewczyny ktora co roku pisze o tym co przezywa... Jej notki sa nawet 7 lat po smierci a ona wciaz jest mu wierna... zaczynam zdawac sobie sprawe z tego ze nigdy nie bedzie lepiej, z kazdym dniem jest coraz trudniej, a bol nigdy nie minie, nie chce tak zyc, chce cofnac czas i nigdy Ciebie Michalku nie spotkac:((( Ciezko jest wzbudzic w sobie jakiekolwiek inne emocje http://m.soundcloud.com/wysher/wysher-feat-anna-nie-rozumiem to dla Ciebie Kochany... zamiast dodawac odejmuje dni, zamiast poznawac zamykam drzwi, kazdej nocy budze sie, nie rozumiem, nie ma Cie... choc w pelnym sloncu oczu widze blask, chociaz planuje nie ma dat i wiem, ze to nie minie, a z kazdym dniem coraz blizej jestem Ciebie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jego Ania
Mój chłopak zginął w wypadku motocyklowym dwa tygodnie temu, to nie była jego wina, jakiś samochód zajechał mu drogę. Widziałam jego ciało przykryte workiem na ulicy, jego rozbity motocykl, krew, jego poobijane ciało w trumnie...i dalej nie mogę uwierzyć. Tak bardzo żałuję, że nie jechałam wtedy z nim...jak mam teraz żyć? Wiem, że muszę, tylko jak?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ___Maleńka
Bardzo Wam dziewczyny wspolczuje. Ja tylko ulamek przezywam tego, co Wy, a i tak czasem mysle,ze zwariuje... Po latach,ale niedawno, dowiedzialam sie, ze moj Eks nie zyje. Bylismy ze soba rok, kochalismy sie. Na rozstanie wplynelo kilka roznych czynnikow, nie byla nim niewiernosc, czy brak uczuc. Ja zerwalam... Potem sie spotkalismy po kilku latach. Bylam sama, a on badal grunt, czy moze sie jeszcze zejdziemy... Spedzilismy milo czas, pogadalismy od serca, jak przyjaciele, ale odmowilam mu wtedy, bo to by juz nie bylo to samo... Kilka miesiecy po tym spotkaniu juz nie zyl - wypadek. Mial 24 lata... Czyli bardzo krociutkie zycie... Bylam jedyna dziewczyna z jaka byl w stalym zwiazku. Spotkalismy sie w zlym czasie, inaczej byloby gdybym go spotkala rok pozniej, umialabym u nas pewne rzeczy poukladac, wiele rzeczy, ktore przeszkadzaly nam byc razem, zniknelo... Los nie pozwolil nam byc razem, ale to nasze bycie razem to cos unikalnego i niesamowitego, moze dlatego,ze to byl pierwszy powazny zwiazek. Ale ten zwiazek mial jakas taka pelnie i kompletnosc, czego juz nigdy u nikogo nie znalazlam... Teraz mam faceta, ale jak sie dowiedzialam o tym wypadku i odzyla taka ilosc wspomnien,ze czuje sie jakbym sie cofnela w czasie... Ciagle mysle, wspominam Eksa, widze jak sie do siebie usmiechamy, przypominam rozne smieszne sytuacje. Chodze bez ladu i skladu, gadam do siebie, placze, smieje sie, prosze go zeby mi sie przysnil i sie do mnie usmiechnal... Boje sie pojechac na miejsce wypadku, boje sie szczegolow, boje sie,ze go bolalo, ze byla krew, ze moze czekal na pomoc, a pomoc pojawila sie pozno, a on przez ten czas cierpial, wspominal zycie.... Serducho by mi chyba peklo... I to niewazne,ze to 'przeszla' milosc... Milosc to milosc, nie zdarza sie zbyt czesto... Ja w tej chwili sie czuje jakbym zawsze byla z tym Eksem, taki szok mnie ogarnal... Ale prawda jest brutalna - zycie plynie dalej, chociaz nigdy nie bedzie juz takie samo. Najgorsze jest to poczucie niesprawiedliwosci,ze takie hieny i gnoje chodza po swiecie, a koles tak bardzo lubiany, utalentowany i po prostu fajny musial tak mlodo odejsc...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wpisalam temat na google i znalazlam ten wpis, czuje to samo niestety nie rozmawiam z nikim specjalnie bo tego sie nie da wlasciwie opisac normalnie. minely juz dwa lata od naglej smierci mojego chlopaka. nie wiem czy bol kiedys mija nie ma chyba recepty. trzeba umrzec i odrodzic sie na nowo tak sadze bo nie ma takiej sily zeby odworzyc czy wrocic do tego co bylo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziewuszki to straszne co piszecie.autorko jestes jeszcze tu?jak sie powiesil brat mojego chlopaka to strasznie to przezywalam ale jakby cos sie stalo mojemu chlopakowi to chyba bym umarla z bolu.piszczie jak tam?czes zleczyl rany?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jestem w tej samej sytuacji. Mój chłopak też miał 24 lata, nieszczęśliwy wypadek tak powiedzieli na policji. TEN dzień zmienił moje życie, wszystko co miało sens przestało się liczyć. Egzystencja, dokładnie to rozumiem. Wstaje rano płacząc, sprzątam organizuje sobie życie, odpycham naukę na bok, nawet jak się uczę nic nie mogę zapamiętać. Tak mija mi dzień, a potem przychodzi noc...i płacz z tęsknoty i rzeczywistość w której znów będę musiała wstać z łóżka, ale jego już nie będzie...Pustka?Tęsknota? to za małe słowa żeby opisać to co czuje. Rady? Owszem tak jak u Ciebie, że wszystko się ułoży, że jesteś młoda...ale one nie znaczą nic. Ja nie będę Ci radzić, bo wiem, że cokolwiek w takiej sytuacji się powie nie ma znaczenia i sensu. Jest egzystencja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ElkaP
Wiem co czujesz.Od smierci mego narzeczonego minelo 6 miesiecy.Mam dwoje dziec****erwszego malzenstwa ktore przypominaja mi kazda chwile spedzona z P.-narzeczonym.Bol jest ogromny,czasem nie do zniesienia.Pewnie ktos pomysli 'masz dzieci zajmij sie nimi i zyj dalej',niestety to tak nie dziala.Oni beda w naszych sercach juz zawsze,ale coz niby zycie toczy sie dalej i musimy zyc.Trzymaj sie i jak bedziesz miala ochote to odezwij sie.perolka1209@wp.pl.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KLAUDIM
Niestety tej rany nie da się usunąć, mało tego próbując robimy ją jeszcze większą. Też mam dwoje dzieci, zrobiłabym dla nich wszystko ale nawet one nie były w stanie stłamsić mojego ból, żalu, gniewu, BEZSILNOŚCI!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×