Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

katarka11882

Mam już dosyć

Polecane posty

Mój problem zaczął się już we wczesnym dzieciństwie. Odkąd pamiętam zawsze byłam bita i wyzywana przez rodziców. I nie były to klapsy wychowawcze tylko srogie lanie. Czasami dochodziło do tego, że miałam ślady na całym ciele. Dostawałam za wszystko, co wg rodziców zasługiwało na lanie. Pamiętam sytuację z dzieciństwa (miałam 6 lat), jak przed pójściem spać nie chciałam klęknąć przy łóżku i odmówić modlitwy. Jako 6 letnie dziecko nie mogłam przecież rozumieć jeszcze jaką rolę w naszym życiu odgrywa Bóg i modlitwa. Byłam nauczona jakiejś regułki, którą co wieczór klepano z pamięci.Kiedy nie chciałam jej odmówić zostałam tak zbita, że przez całą noc leżałam na łóżku i zwijałam się z bólu. Odkąd pamiętam zawsze byłam dobrą uczennicą, nauczyciele zawsze mnie chwalili, ale wg moich rodziców stopnie miałam beznadziejne. Jak dostałam 5 to padało pytanie dlaczego nie 6, jak dostałam 4 to dlaczego nie 5 itd. Nigdy za nic mnie nie pochwalili. W liceum mi trochę odpuścili. Nie czepiali się już tak bardzo ocen, ale cały czas słyszałam tekst typu: "zobaczymy jak Ty zdasz maturę ... " Maturę zadłam z bardzo dobrym wynikiem- jednym z najlepszych w klasie. Wychowawczyni bardzo mnie chwaliła. A rodzice znowu niezadowoleni: "Dlaczego nie 100% tylko 80?" Dokumenty złożyłam na 3 uczelnie i na wszystkie się dostałam. Wybrałam tę, która cieszyła się największą renomą. No i oczywiście rodzice znowu niezadowoleni bo co ja będę robić po tych studiach. Powinnam iść na jakiś przyszłościowy kierunek, po którym będę "trzepać" kasę a nie na filologię polską i później użerać się z uczniami za 1500 zl miesięcznie. Nie interesowało ich to, że nie interesuję się tylko i wyłącznie "trzepaniem" pieniędzy, że w życiu chciałabym robić coś, co lubię i co sprawia mi radość a nie dusić się w zawodzie, który nie daje mi żadnej satysfakcji.... Na studiach związałam się z chłopakiem, którego moi rodzice nie akceptowali (akurat w tym przypadku przyznaję im rację). Na początku wszystko układało się dobrze, później zaszłam w ciążę i urodziłam dziecko. Między mną a tym chłopakiem zaczęło się psuć i gdy córka miała 10 miesięcy rozstaliśmy się. Od tamtej pory minęły już 2 lata. Przez te 2 lata nie byłam z nikim związana i z nikim się nie spotykałam. Moje życie obracało się głównie wokół dziecka, szkoły i pracy. Dodam też,że nie wychodziłam nigdzie ze znajomymi bo rodzicom się to nie podobało. Nie spotykałam się nawet z przyjaciółkami no bo co powiedzą ludzie, że ja panna z dzieckiem zamiast siedzieć w domu w pieluchach, spotykam się z koleżankami. Wg moich rodziców nie mam już prawa mieć koleżanek i z nimi od czasu do czasu (nie mówię, że codziennie!!!) gdzieś wyjść. Mając dziecko powinnam zamknąć się w domu i gotować, prać, spzątać itd. Nie buntowałam się przeciwko temu. Nigdy nie tęskniłam za rozrywkami bo nie jestem typem imprezowiczki, aczkolwiek czasami brakowało mi najzwyczajniejszych w świecie plotek z przyjaciółką. Gdy zdarzało mi się wrócić z pracy choćby pół godziny później niż zwykle (nigdy nie było to spóźnienie celowe) to od razu awantura, że się kur*wię bo przez te pół godziny niewiadomo co robiłam i niewiadomo z kim byłam. Gdy jechałam załatwić jakąś sprawę do urzędu i potrwało to dłużej niż godzinę to awantura, że jstem pustą idiotką, która jeździ niewiadomo gdzie. Już teraz skończyło się bicie a zaczęło wyzywanie. Jakiś czas temu poznałam faceta, który zaakceptował moje dziecko i od kilku tygodni spotykam się z nim. Bałam się go zaprosić do domu bo obawiałam się reakcji rodziców. W końcu odważyłam się no i tu był chyba mój błąd. Moi rodzice znowu są niezadowoleni. Tato wczoraj oznajmił mi, że nie życzy sobie aby ktokolwiek mnie odwiedzał!!! Całą noc przepłakałam.... Nie ma już sił aby użerać się z rodzicami. Od zawsze traktowali mnie jak śmiecia. Bez przerwy wyzwiska, bicie, ciaganie za włosy, nawet kopanie. Nigdy nie interesowały ich moje potrzeby. NIGDY nie mogłam z nimi szczerze porozmawiać ani zwierzyć się ze swoich problemów. Jeśli juz się zdobyłam na odwagę i szczerą rozmowę to zawsze się ze mnie śmiali. Mama nigdy nie była dla mnie przyjaciółką. Nie pamiętam żeby kiedykolwiek mnie przytulała. Twierdzi, że powinnam dziękować jej za to, że nie wyrzuciła mnie z domu z dzieckiem(panna z dzieckiem to wstyd dla jej rodziny). Od dłuższego czasu żyję obok a nie ze swoimi rodzicami. W ogóle ze sobą nie rozmawiamy. Jesteśmy dla siebie obcymi ludźmi. Mieszkamy pod jednym dachem i cały czas się mijamy. Nie mam już sił żeby godzić się na to jak mnie traktują. Tyle lat znosiłam bicie i upokożenia i dzisiaj mam już tego dosyć. Jestem na skraju załamania. Bez przerwy płaczę. Chyba popadam w depresję. Czasami dochodzę do wniosku, że przy życiu trzyma mnie tylko córka. Niejednokrotnie miałam chęć zażyc proszki nasenne i skończyć ze sobą. Tylko myśl o córce trzyma mnie przy życiu. Drodzy forumowicze doradźcie mi coś. Co mam zrobić w tej beznadziejnej sytuacji? Chcę się wyprowadzić, ale w tej chwili nie stać mnie na to. Muszę czekać przynajmniej do września bo wtedy moje dziecko idzie do przedszkola. Powiedzcie czy ktoś z Was też był w takiej sytuacji? Nie radzę sobie już z tym....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ALUBEFIHJI
No pewnie i masz żyć dla niej!!! Nie możesz się gdzieś wyprowadzić, pisałaś że pracujesz więc kase na utrzymanie siebie i dziecka masz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Miałam podobnie, ale uciekłam z domu w wieku 20 lat i nigdy tego nie żałowałam. Musiałam zacząć pracować przez co nie skończyłam studiów, ale wreszcie byłam wolna!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie stać mnie na to żeby się wyprowadzić. Z tego co zarobię nie zdołam oplacić mieszkania i niańki. Ojciec mojej małej nie płaci alimentów a wtedy, kiedy pracuję dzieckiem zajmuje się moja mama. Jak się wyprowadzę to na pewno pojawi się takst: " skoro chcesz być taka samodzielna to i dziecku niańke załatw"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam tylko jedną refleksję
niektórzy nie powinni mieć dzieci bo się do tego nie nadają, mam na myśli Twoich rodziców oni traktują Ciebie w ten sposób bo na Tobie wyżywają wszelkie swoje frustracje żal mi Twojego dziecka że musi rosnąć w takiej atmosferze Twoim rodzicom brak wyobraźni, całe życie Cię tłamszą, robią to nawet przy Twoim dziecku...niczego się przez te lata nie nauczyli, najpierw krzywdzili Ciebie teraz krzywdzą wnuka.... nihjak nei mogę zrozumieć ich postawy...teraz gdy masz dziecko skazują Cię na samotność....czy zastanawiają się jak Twoje życie będzie wyglądać w przyszłości ? chyba nie bo gdyby Cię kochali chcieliby byś miała przyjaciół i partnera który będzie dla Ciebie i dziecka oparciem.... niestety ale stwierdzam z przykrością że są ludzie którym sprawia przyjemność dołowanie i krzywdzenie innych jedyne co mozesz zrobić to nie oglądać się na to co mówią rodzice bo oni mają spaczoną psychikę i problemy z własnymi emocjami żyj tak jak uważasz za słuszne, dąż do jaknajszybszego usamodzielneinia się, najlepsze co możesz zrobić to uniezależnić się od rodziców, zarabiać na siebie i wyprowadzić, byś wreszcie mogła żyć tak jak uważasz za słuszne, Twoje szczęście i szczęście Twojego dziecka jest najważniejsze mam nadzieję że obecny partner okaże się tym właściwym i będzie Cię wspierał staraj się jaknajszybciej wyprowadzić by Twoje dziecko nie zostało skazane na wieczne poczucie niższej wartości, które tak skutecznie wpajali Tobie rodzice swoją krytyką i pretensjami miałam despotycznego ojca, też zawsze chciał kierować moim życiem, decydować za mnie, ograniczać mnie, najpierw mnie we wszystkim krytykował i wyśmiewał a potem miał pretensje że nie jestem samodzielna i mam kompleksy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Droga katarko! Absolutnie nie możesz na to pozwolić! Oni Cię w ogóle nie szanują, jak można tak traktować drugiego człowieka, a co dopiero własną córkę! Niewiarygodne, udają dobrych katolików, a we własnym domu takie rzeczy. Jeżeli faktycznie nie masz dokąd się podziać to zaciśnij zęby do września, a później nawet ich nie odwiedzaj. Co to za ludzie?! Z jakiego jesteś miasta? Może Ci pomogę ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mieszkam w woj. lubelskim - małe miasteczko 100 km od Lublina. Cały czas staram się nie poddawać ale to już mnie przerasta. Zaczynam popadać w depresję. Bez przerwy płaczę. Nie potrafię się z niczego cieszyć. Gdy wracam do domu z pracy to modlę się o to żeby rodzice już spali. Gdy idą do pracy a ja zostaję w domu to czuję, że żyję. Nikt mi nie mówi co mam robić, nikt nie mówi, że źle gotuję, że źle sprzątam itd... To straszne ale we wlasnym domu czuję się jak intruz. Bez przerwy muszę ich okłamywać i mówić to, co im się spodoba. Tłamszą mnie i uważają, że nie mam żadnego prawa do szczęścia. Żeby walczyć o swoje muszę kłamać! Czasami mam wrażenie, że moje niepowodzenia uszczęśliwiają moich rodziców a moje szczęście jest dla nich bolesnym ciosem w samo serce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Badz silna i optymistycznie patrz na przyszlosc, bedzie dobrze uwierz w to! Masz corke, a ona ma Ciebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Będzie dobrze :)) zobaczysz, super ze masz kogoś u swojego boku, nawet po kryjomu. A może do niego mogłabyś się wyprowadzić z córeczką? A rodziców traktuj jak powietrze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niestety facet, z którym się spotykam też mieszka z rodzicami. Poza tym to jest dopiero początek naszej znajomości i wszystko dopiero się między nami rodzi. Nie chciałabym podejmować zbyt szybko decyzji o wspólnym zamieszkaniu. Wolałabym aby ta decyzja zapadła z woli dwoch stron i po wsześniejszym przedyskutowaniu tej sprawy. Nie chcę zbyt szybko rzucać się na głęboką wodę. Chcę go dobrze poznać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak chcesz możemy się wymienić mailami i zawsze możesz napisać jak będzie Ci ciężko :) Czasami dobrze jest wyżalić się obcej osobie ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tacy rodzce jak twoi zdarzaja
sie czesciej niz sie tobie zdaje, moj ojciec byl prawdziwy despota, nei raz dostalam gruby kablem od zelazka tak po du.., ze az mi sie rany porobily.. przemoc cielesna jest straszna!! nie ma jakis osrodkow dla ofiar przemocy w rodzine? albo kolek terapii?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Juz wyslalam wiadomosc :) A tak przy okazji - w jakim wieku jest Twoja córeczka, bo mam młodszą siostrę 4 letnią, więc gdybyś czegoś potrzebowała daj znać. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A właśnie - zapomniałam jeszcze o jednej sprawie napisać. Jak to jest, że nie masz przyznanych alimentów na dziecko ?? Słuchaj, nawet jak ojciec dziecka nie pracuje to jego rodzice będą musieli Ci płacić, nawet po 200 zł miesięcznie. Jeśli do tej pory nic nie dostałaś to również zaległe ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj moja droga!No cóź-rodziców się nie wybiera.Ja mam o tyle dobrze że moi rodzice są wspaniali i w każdej kwestii mi pomogą.Jesli obawiasz sie reakcji rodziców na Twojego nowego znajomego-nie zapraszaj go na razie do domu.Nie ma co się stresować,denerwować że coś pójdzie nie tak.Moim zdaniem wydrukuj Twój post który napisałaś i połóz go w widocznym miejscu albo po prostu wręcz im go osobiście.Powiedz że jezeli nie mają ochoty z Tobą rozmawiac to chociaz niech zobaczą jak cierpiałas przez całe swoję zycie.Ja i tak Cie podziwiam.mają c takich rodziców nawet nie myslałabym o nauce,nie mialabym siły,chęci,motywacji,a Ty piszesz ze bylas wzorową uczennicą.Twoi rodzice są strrasznie zakompleksieni,moim zdaniem zrób wszystko aby się usamodzielnić,znajdz lepszą pracę,wynajmij małe mieszkanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ruda_Maruda
Też mieszkam w woj. lubelskim, 100 km od Lublina (tylko ciekawe, z której strony;-)i wiem, że nasz region nie należy do zbytnio rozwiniętych. Czy próbowałaś załatwić sprawę alimentów sądownie? Jeśli ojciec dziecka jest niewypłacalny, płaci fundusz. Sama niedawno pomogłam załatwić koleżance sprawę alimentów na dziecko. Trochę to potrwało, ale kasa jest. Czy oprócz rodziców nie masz jakiejś rodziny - cioci, babci, kuzynów?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pozwu o alimenty nigdy nie składałam bo nie znam sie na tym. Poza tym musiałabym sie poradzić jakiegoś radcy prawnego a to też kosztuje. To co zarabiam wystarczało mi do tej pory i zaniedbałam sprawę związaną z alimentami. Od niedawna gromadzę oszczędności i chcę założyć sprawę ojcu małej. Potrzebuję tylko dobrego radcy prawnego a w mojej miejscowości trudno o takiego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smrodek
co tzn ze nie placi alimentow? idziesz do sądu i placi! (jak nie on to fundusz). są domy samotnej matki,....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W moim rejonie nie ma domów samotnej matki. Poza tym jeśli miałabym się wyprowadzać to chciałabym wynająć mieszkanie na miejscu bo tu mam pracę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeśli Twój partner uznał dziecko i posiada prawa rodzicielskie to idziesz donajbliższego dla twojego miejsca zamieszkania sądu rodzinnego. Skłądasz wniosek o zasądzenie alimentów na rzecz dziecka a nawet matki, uzasadniasz go i z tego co pamiętam podajesz wyliczone przez ciebie miesięczne wydatki na dziecko. Opis sytuacji (tyle wydajesz na dziecko, tyle na rachunki, żywność, ubrania, lekarstwa itd. ojciec dziecka nie interesuje się domem, dzieckiem, problemami, pije, utrudnia itd. itp ) Weź urlop, matce o tym nie mów, idź do sądu - zapytaj co i jak, przecież ci ludzioe za coś biorą kasę, nie musisz im płacić za każde wypowiedziane przez nich słowo. I spieprzaj. Spieprzaj od tego cyrku jak najdalej, bo szkoda zycia i zdrowia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziecko jest uznane przez ojca i nosi jego nazwisko. Ojciec pracuje za granica (Irlandia)- z tego co wiem to jest legalnie zatrudniony. Kontaktów z nami nie utrzymuje. Raz w roku przyjezdza na urlop do Polski i wtedy odwiedza dziecko. Pieniędzy natomiast na utrzymanie dziecka nie przekazuje... Dzisiaj po powrocie z pracy siądę na spokojnie i spróbuję napisać taki pozew. Dziękuję za radę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie ma problemu, ja Ci napiszę pozew. Nie do pomyślenia, żeby pracować za granica i ani grosza na dziecko nie przekazywać. Nic trudnego napisać taki pozew, najważniejsze jest wyszczególnienie potrzeb maleństwa. Jeśli nie ma zbyt dobrej sytuacji finansowej to nie płacisz za pomoc prawną. Musisz się dowiedzieć dokładnie w Twojej miejscowości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kiedyś już konsultowałam się z radcą prawnym w mojej miejscowości- jest tylko jeden!!! Jest to kobieta, która lubi wypić, nie cieszy się dobrą opinią i jest droga. Za jedno spotkanie życzy sobie 500 zł!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie ma sensu tyle płącić, studiuję prawo i się na tym znam, dopiero co miałam p.rodzinne i jestem na bieżąco. Co prawda płatnych porad nie mogę udzielać, ale bezpłatne jak najbardziej. Mojego maila masz, więc się nie krępuj :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×