Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość amalila

czy to ma sens?

Polecane posty

Gość amalila

witam, pewnie milion różnych postów już było na ten temat, ale opowiem Wam moją historię. Wersja skrócona oczywiście, bo mogłabym zanudzić swoim wzdychaniem na temat tej miłości. Otóż: hmmm jestem mężatką od 2 lat, z mężem nigdy nie łączyły nas wspólne pasje i zaintersowania, jednak było nam razem po drodze, był to taki okres w życiu, że myślałam, że nic dobrego na mnie już nie czeka i przekonał mnie do siebie swoją wytrwałością i zaangażowaniem. Wszystko trwało szybko, decyzje etc. Wierzyłam, że uda nam się, mimo myśli, że nie om czymś takim marzyłam, dotarło do mnie, że życie różni się od bajek i może takie wspaniałe rzeczy się nie zdarzają, pomyślałam, że to jest właśnie to szczęście na które zasługuje i innego nie będzie. Myliłam się. Zupełnie przypadkiem poznałam mężczyznę, który jest właśnie tym wymarzonym. Niestety to nie tenj czas i nie miejsce dla nas. Próbowałam walczyć z tym uczuciem, ale przegrałam i przegrywam każdego dnia. On też mnie kocha i też jest w związku małżenskim. Wiem, że szczęścia na cudzym nieszczęściu się nie buduje, nie umiem jednak powiedzieć NIE, chociaż rozum swoje wie...moje serce to zegar, który odmierza minuty do czasu w którym będę mogła go zobaczyć, usłyszeć głos, cokolwiek. Jesteśmy dla siebie stworzeni duchowo, emocjonalnie i fizycznie (tak jest to zdrada, nie boję się tego słowa nając świadomość jak bardzo niegatywny ma wydźwięk). Nie chcę nikogo krzywdzić, choć wiem, że to robię, jego żonę i dzieci(to najbardziej), mojego męża i siebie samą zresztą też. Nie chciałam tego ale stało się. Nie mam dzieci i mogłabym rzucić wszystko dla miłości (nie byłoby to łatwe), ale on je ma. Zapytał mnie ostatnio co bym zrobiła na jego miejscu, ale przecież na nim nie jestem, nie powinnam być egoistką (przecież jestem !!!) Druga sprawa, to to, że jest między nami spora róźnica wieku (nie odczuwamy jej) i boję się jak to będzie odbierane przez jego bliskich, wiecie jak to wygląda, inni nie dostrzegają tego wewnątrz tylko pozory.. ehhh Wiem, że jeśli postanowimy być razem to będzie to może łez dokoła. Czy będziemy umieli razem po nim żeglować? Zastanawiam się ostatnio czy nie lepiej nie utonąć w morzu własnych łez niż dryfować w oceanie łez innych ludzi? Tylko, że ja wiem, że z nim byłabym cholernie szczęśąliwa. Pozdrawiam. ps. proszę o kopa w tyłek mobilizującego do podjęcia właściwej decyzji (jeśli taka istnieje) Joanna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poza galaktyką
Mega dylemat...poniekąd wiem jak to jest...nie wiem czy istnieje jakieś najlepsze wyjście, rozwiązanie tego dylematu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie możesz idealizowac tego faceta , nawet z nim nie mieszkasz a skąd możesz wiedziec czy żyłoby się wam we dwoje tak samo cudownie jak wyglądają wasze spotkania raz na jakiś czas. Życie to nie bajka i możesz faktycznie żałować później decyzji o porzuceniu męża dla tego drugiego. Poza tym zamiast okłamywać męża powinnaś mu powiedzieć co do niego czujesz. Może zaproponuj separacje aby upewnić się czy za nim nie zatęsknisz? Albo po prostu rozejdźcie się i nie marnuj mu życia swoim niezdecydowaniem. Jedno jest pewne: jeśli postanowisz się rozstać to dla siebie a nie dla kochanka. On dziś jest , jutro go może nie być.Nie możesz być go pewna w 100% ponieważ jak wyżej napisałam nawet nie zamieszkaliście ze sobą więc o czym tu mowa, skupiasz się na zaletach a wad możliwe , że jeszcze nie zdążył Ci pokazać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poza galaktyką
Jak zostaniesz z mężem, bardzo możliwe, że wasze małżeństwo i tak nie przetrwa, z drugiej strony nigdy nie wiadomo, a nóż się odmienili na lepsze i będzie wam razem cudownie...Jeżeli zależy jaką masz naturę, jak cierpiętnika, jak ja, to nie odejdziesz, bo przede wszystkim będziesz będziesz na każdym kroku czuć, wiedzieć, że bardzo skrzywdzisz męża odejściem, a jak naturę bardziej skupioną na sobie, to odejdziesz, ale będziesz ciągle myśleć, czy ten drugi Cię też w końcu nie zostawi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Eleeene
szczerze chcesz odpowiedzi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poza galaktyką
No ale jednego jestem pewna takiej decyzji nie podejmuje się w tydzień, czy nawet miesiąc, musisz to wiele razy dokładnie przemyśleć, układając w głowie różne scenariusze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malinowaa.owocowka
jesli pytasz czy ma to sens, znak ze watpisz.Zastanow sie co bys doradzila kobiecie kotra Tobie by przedstawila taka sytuacje i juz masz odpowiedz.. a teraz zastosuj ja do siebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam :) jestem facetem i muszę przyznać że poprzedniczka ma rację porozmawiaj z mężem, wiem że to trudne ale tylko wtedy zaznasz spokoju ducha i wtedy będziesz jusz wiedzieć jaką decyzję podjąc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość amalila
chcę poznać odp ale boję się jej, bo wiem, że to nic nie dobrego. milion razy myślałam o tym, układałam rózne scenariusze.. każda droga jest zła.. może faktycznie mam trochę naturę cierpiętniczą , bo cały czas myślę, czy mój mąż poradziłby sobie z taką moja decyzją, chciałabym żeby był szczęśliwy, ale ze mna to chyba się nie uda...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poza galaktyką
A ja bym póki, co nie zalecała rozmowy z mężem...no chyba że to już jakaś zaawansowana znajomość z tym drugim...Ty się wahasz, a nie chcesz już odejsć, Twój mąż bardzo możliwe, że to opacznie zrozumie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rozmowa z mężem powinna się odbyć właśnie jak najszybciej nie w celu poinformowania o romansie ale o uczuciach w małżeństwie , o tym co się zmieniło i czy da się coś zrobić aby było lepiej. O romansie jeszcze nie wspominaj, być może uda wam się z mężem jeszcze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość amalila
to, że z mężem nie będę szczęśliowa okazało się jueszcze przed tym zanim poznałam K. już wtedy zastanwiałam się czy rozstanie nie będzie najlpeszym rozwiązaniem. Rozmawiałam z mężęm na temat tego czego mi brakuje w związku i o naszych prblemach.. on jednak nie chciał podejmować tematu.. chciałam się dla niego zmienić.. on nie potrafił:( nie wiem czy teraz rozmowa pomoże, boję się jego reakcji.. głupia jestem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poza galaktyką
A jeśli chodzi o rozmowe bez mówienia o tym drugim, to też proponuje znów porozmawiać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poza galaktyką
A czy twój mąż poradziły sobie z twoim odejściem, nie znam go...ale z tego co widzę, to prawie wszyscy jakoś sobie radzą, bo przecież nie mają wyjścia, większość jest tym w środku złamanych, ale żyje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poza galaktyką
A powiedz gdyby ten drugi nie miał rodziny, to łatwiej by Ci było odejść od męża? Co jest dla Ciebie największym problemem w tej sytuacji?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość amalila
to że obowiam się o mojego męża jest ważne.. ale tak, masz rację, gdyby mój ukochany nie miał dzieci było łatwiej.. zapytał mnie nawet ostatnio, że zastanwiał się jakby jego córki na mnie zareagowały. Nie chciałabym jednak, żeby oddaliły się przez to od niego i zaczęły go obwiniać o rozpad małżeństwa rodziców.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość amalila
mój mąż nie jest złym człowiekiem ale ma swoje wady (ja je też mam), ale chciałabym wiedzieć, że spotka jeszcze kiedyś kobietę która go szczerze pokocha.. ma troszkę problem z alkocholem i boje się ze załamałby się i uciekł w picie..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poza galaktyką
czuję że już na gruncie emocjonalnym decyzję podjęłaś, że raczej chcesz odejść...a powiedz jaka dokładnie jest różnica wieku miedzy wami i jak często się spotykacie? akurat obwiniania jego córek Ciebie o rozpad małżeństwa rodziców, to prawie pewne, że być nie uniknęła, ewentualnie tylko wtedy jeśli córki żyją już na swój rachunek...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poza galaktyką
w momencie kiedy decydujesz się na odejście od męża, to jego ewentualny alkoholizm staje się już tylko jego problemem, a nie Twoim, brutalne ale prawdziwe...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość amalila
jest 14 lat starszy ode mnie.. a jego córki mają 17 i 16 lat. Sotykamy się czesto - prawie codziennie.. bardzo dużo rozmawiamy .. znam go już wystarczająco długo by mieć świadomość jego wad, więc nie idealizuję.. mamy taki sam światopogląd, te same pasje, marzenia..wiele już sytuacji przeżyliśmy razem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zachowujesz się jak
rozhisteryzowana pensjonarka :O Swoją historię przedstawiasz w sposób tak infantylny, że moge się domyślać co Toba kieruje- dramatyzm i pozorny tragizm sytuacji. Nigdy nie powiesz mężowi, bo podświadomie zdajesz sobie sprawę, że w normalnych okolicznościach kochanek rozczarowałby Cie po jakimś czasie dokładnie tak samo jak mąż. Wcale nie pragniesz normalności- chcesz harlequina, a takowe nie wytrzymuja konfronatcji z prozą życia codziennego :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poza galaktyką
to nie jest jeszcze przepaść, jak 14 lat...banał, ale napiszę musisz być absolutnie pewna, że on nie przeżywa tzw. kryzysu wieku średniego, że nie spotyka się z Tobą, żeby wzmocnić swoje ego...a jak się poznaliście?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a-nnna
droga autorko..doskonale Ciebie rozumiem,bo mam identyczną sytuację. Ty jestes młodą męzatką-ja mam staż małżenski 23-letni..od ponad 3lat spotykam sie z kimś,kogo mocno i szczerze kocham z wzajemnością..nie jest to romans oparty na seksie,przeszlismy juz wiele razem,od dawna przeszkadzało nam zycie w kłamstwie,oszukując swoich partnerów.. Nie podejmowalismy żadnych kroków,nie chcielismy by ucierpiały nasze rodziny,wspołmałżonkowie...nie,za wszelką cenę nie chcielismy nikogo krzywdzic..Ale w takich sytuacjach zawsze są czyjes łzy:( my rozważalismy rózne warianty-żaden nie był dobry=rozstac sie-nie..bo życ bez siebie sie nie da,życ nadal w kłamstwie-nie,tego juz dalej nie sposób zniesc..być z sobą-tez zle,bo dzieci,odpowiedzialnosc za rodzine,za ból jego żony i mojegp męza..I tak zle i tak niedobrze..Podjęlismy jednak decyzje,by byc razem..on juz wyprowadził sie z domu,zonie zostawił wszystko-majątek,samochody,wyszedł z osobistymi rzeczami tylko.. Nie radze Ci nic,decyzja nalezy do Ciebie-ale cokolwiek postanowisz,pogódz sie z tym,że łzy popłyną..Twoje,jego,waszych bliskich.. życze Ci powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość amalila
po pierwsze, nie jestem inantylną pensjonarką.. romantyczką może i owszem.. ale wiem na czym życie polega.. i nie są to tylko romantyczne westchnienia.. ale to, że z drugim człowiekiem jest też się "w" jego problemach, chorobie, nie zawsze jest kolorowo.. jestem pewna, że to nie kryzys wieku średniego..tak po prostu to wiem.. nie jestem naiwną idiotką i takie możliwości też na początku brałam pod uwagę.. ale czas pokazał mi, że jest inaczej.. poznaliśmy się w pracy, zupełnie przypadkowo.. kawa, rozmowy itd. wiem, że każdy w takich sprawach ma poczucie własnej wyjątkowości i wierzy w to, że akurat jemu się uda..chodź inni krzyczą, że to głupie. może potrzebuję kubła zimniej wody ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość amalila
a-nnna powiedz mi tylko proszę, czy jesteś szczęśliwa?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość inna galaktyka
nie sądzę, że potrzebujesz kubła zimnej wody, bo widać, ze masz to wszystko mocno przemyślanie i to nie zdarzyło się wczoraj, czy tydzień temu, wręcz wydaje mi się, że masz zdrowy dystans...no ale jego córki w najgorszym wieku już nie dzieci, ale tez nie dorosłe, mogą ostro namieszać świadomie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość amalila
tego się właśnie boję

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Powiem Ci tak, kiedyś byłam bardzo zakochana, ale też straciłam swoją miłość. Teraz On ma kogoś i ja kogoś mam. Udajemy, że jesteśmy szczęśliwi. Ale nie potrafimy tego zmienić, albo nie chcemy... NIE WAHAJ SIĘ!!!! Walcz o swoje uczucia. Przecież to ty dla siebie jesteś najważniejsza tak?! Nie sugeruj się innymi, z nimi żyć nie będziesz. Żyjesz dla siebie i po to żeby to TOBIE było dobrze!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a-nnna
Amalio-jestem szczesliwa,bo za chwilę bede z człowiekiem którego kocham,i który mnie kocha..a majac lat tyle,ile mam,wiem już jedno,że prawdziwa miłosc to najcenniejszy dar jaki możemy dostac od losu... Boli mnie bardzo,bardzo,ze moje szcescie okupione jest łzami innej kobiety,mojego męża..także..nie jestem zimną suką,wiem,jak to boli..ale taką podjęlismy decyzję,przmyslaną z kazdej mozliwej strony,i jestem pododzona juz z losem i wreszcie-tak,szczesliwa..bo do tej pory była taka szarpanina,a teraz...dziekuje Bogu za to że mam MOJĄ MIŁOSC..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×