Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość miss oulalala

problem z narzeczonym...a może ze mną?

Polecane posty

Gość miss oulalala
tak zazwyczaj wracał po tym jak zaczynałam się z kimś spotykać:/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ojjj dziewczyno
no widziz...pies ogrodnika...w sumie nie chce z Toba byc ale nie moze zniesc mysli, ze Ty go nie chcesz, ze spotykasz sie z innym...sam nie wezmie ale drugiemu nie da...gdy znowu poczuje sie pewnie to zobaczysz ze i tak z Toba jeszcze zerwie jak przyjdzie co do czego albo po slubie bedzie Cie zdradzal...odwolaj slub dobrze Ci radze...to bedzie trudne ale wykonalne...ja odwolalam slub 4 miesiace przed z innych powodow ale odwolalam...tez odwlekalam wsyztsko tak jak Ty...dopiero poozniej zrozumialam dlaczego..bylo mi ciezko ale teraz jestem szczesliwa. Jestem w cudownym zwiazku, jestem kochana szanowana...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość miss oulalala
ostatnio rozmawiałam z nim o tym że jak spędza czas ze mną to żeby nie upijał się np na zabawach czy tym podobne...pewnie też nie wziął tego do siebie. A na prawdę potrafi się nieźle upić będąc ze mną...nie mówię żeby w ogóle nic ale tez nie do przesady

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kobieto jak ja cię rozumiem :( tyle ze mój mieszkał w tym samym miescie co ja ale i tak czasu nie miał. Oczywiscie były rozstania i powroty i zaręczyny i co ?? Zero mowy o slubie zero o naszej przyszłosci.... zostawił mnie przez smsa bo jak twierdził nie chciał mnie ranić tym że był w dołku finansowym... jego dołek finansowy polegał na tym że ja przestałam pracowac i go utrzymywac :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość miss oulalala
>ojjj dziewczyno a jeśli można wiedzieć z jakiego powodu odwołałaś ślub i czy bardzo kochałaś niedoszłego męża...czy bardzo się z tym męczyłaś. Miałaś kogoś kto Cię wspierał?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość miss oulalala
>marianka89 właściwie to podobna sytuacja...ciężko było Tobie po rozstaniu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 15km??!!
Trudno mieszkac blizej ;) Masz racje, ze oczekujesz szacunku i zainteresowania. Jesli nie dostaniesz tego po slubie, to tym bardziej po. A tak swoja droga strasznie cierpliwa jestes, ja bym nie tracila na takiego faceta nawet 4 tygodni, nie mowiac o latach...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiris
bo odległość czasowa 1.5 roku nie może oznaczać ostatniego kroku. ale przecież wesele od ślubu ważniejsze.........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość miss oulalala
>wiris słuchaj czasami są sytuacje zupełnie niezależne od nas dla których dla których dłuższe czekanie na ślub jest konieczne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ojjj dziewczyno
moj narzeczony byl dobrym chlopakiem, kochal mnie bardzo ale gdy on mial jakis problem to moje problemy nawet gdy byly o wiele wieksze od jego problemow - nie liczyly sie, wszystko zalatwiac musialam zawsze ja, musialam sie prosic zeby gdzies zadzwouil, poszedl czy cos...mlowil, ze przeciez stara sie zmienic ale ile to trwalo czasu? Bylismy razem 6 lat, ponad rok zareczeni...ciezko mi bylo bo nie chcialam go ranic, wiedzialam ze mnie kocha ale ja potrzebowalam prawdziwego faceta, ktory cos za mnie czasem zalatwi, wesprze mnie w trudnych chwilach...a byloby niestety tak ze to ja nosilabym soodnie w tym malzenstwie, ja bym o wszytskim musiala myslec, wszystklo zalatwiac itp itd mialam coraz wieksze watpiwosci az w koncu pogadalam z rodzicami, powiedzieli, ze jezeli mam jakiekolwiek watpliwosi to nie mam brac slubu bo nawet jak sie rozwiode to iles tam lat malzenstwa zmarnuje, nie ebde mogla wziac drugi raz slubu koscielnego itp itd..mowili ze to nie zaden wstyd a wrecz przeciwnie ze sa dumni, ze umialam podjac taka trudna decyzje...wspierala mnie tez kolezanka z ktora na ten temat rozmawialam..dodam, ze ogolnie z rodzicami nie mam zbyt dobrego kontaktu ale poparli mnie...nawet gdyby nie poparli to jest moje zycie, moje decyzje wiec i tak bym zrobila co chce...ale fak faktem ze ciezko bylo i meczylam sie kilka miesiecy zanim podjelam te decyzje i nie boj sie ze kogos innego nie znajdziesz czy cos..ja jestm starsza od Ciebie a znalazlam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ojjj dziewczyno
moj narzeczony byl dobrym chlopakiem, kochal mnie bardzo ale gdy on mial jakis problem to moje problemy nawet gdy byly o wiele wieksze od jego problemow - nie liczyly sie, wszystko zalatwiac musialam zawsze ja, musialam sie prosic zeby gdzies zadzwouil, poszedl czy cos...mlowil, ze przeciez stara sie zmienic ale ile to trwalo czasu? Bylismy razem 6 lat, ponad rok zareczeni...ciezko mi bylo bo nie chcialam go ranic, wiedzialam ze mnie kocha ale ja potrzebowalam prawdziwego faceta, ktory cos za mnie czasem zalatwi, wesprze mnie w trudnych chwilach...a byloby niestety tak ze to ja nosilabym soodnie w tym malzenstwie, ja bym o wszytskim musiala myslec, wszystklo zalatwiac itp itd mialam coraz wieksze watpiwosci az w koncu pogadalam z rodzicami, powiedzieli, ze jezeli mam jakiekolwiek watpliwosi to nie mam brac slubu bo nawet jak sie rozwiode to iles tam lat malzenstwa zmarnuje, nie ebde mogla wziac drugi raz slubu koscielnego itp itd..mowili ze to nie zaden wstyd a wrecz przeciwnie ze sa dumni, ze umialam podjac taka trudna decyzje...wspierala mnie tez kolezanka z ktora na ten temat rozmawialam..dodam, ze ogolnie z rodzicami nie mam zbyt dobrego kontaktu ale poparli mnie...nawet gdyby nie poparli to jest moje zycie, moje decyzje wiec i tak bym zrobila co chce...ale fak faktem ze ciezko bylo i meczylam sie kilka miesiecy zanim podjelam te decyzje i nie boj sie ze kogos innego nie znajdziesz czy cos..ja jestm starsza od Ciebie a znalazlam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w 100%
weź go zostaw. nie warto dziewczyno, nie warto. Ty stawiaj warunki, pamiętaj o tym

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość miss oulalala
On na moje warunki przystawał tylko wówczas gdy starał się o powrót...wtedy potrafił codziennie przez tydzień przyjeżdżać. Obiecywał mi że będę z nim szczęśliwa...ale rzeczywistość okazała się okrutna:/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość miss oulalala
jest jeszcze ktoś kto porozmawia? z każdą Waszą odpowiedzią uświadamiam sobie że ja jestem w porządku a jego zbyt idealizuję...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość miss oulalala
witam wszystkich ciepło ciąg dalszy jest taki...wczoraj wrócił do domu o 23 napisał mi że jest już w domu i za chwilę dodał że idzie spać. Ja mu nie odpisałam...dziś od rana oboje milczymy. Ja chciałabym się odezwać ale przecież on też może, niech pokaże że mu zależy...a mi i tak jest ciężko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie odpisuj mu, niech się trochę postara i udowodni że mu na Tobie zależy, zacznij Go ignorować, zobaczymy jak zacznie się zachowywać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
miss oulalala cóż tutaj mówić duzo..... zanim dostałam smsa ze z nami koniec to dwa dni milczał , poprzedniego sylwestra mieliśmy spedzić razem ale się nie odezwał że nie przyjdzie do mnie tak więc musiałam ukrywac łzy przed mamą w ten dzień. Kiedy już mogłam uwolnić emocje waliłam głową o ścianę :( Nigdy nie zapomnę tej rozpaczy.....błagałam go zeby wrócił.........nie odpisywał nie odbieral....... Pomógł mi kolega , dzwonił co chwile i mnie pilnował :( Od tej pory mam coś z głową :( czasami poważnie mi odwala , płaczę przez głupoty , odgrywam się na obecnym chłopaku:( Przestałam wierzyc w kościół , boga i ludzi nie mogę ocenić dokładnie twojej sytuacji ale jak on nie reaguje na twoje cierpienie i prośby to masz ten problem co ja:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiecie co? ...
Dziewczyny, ale po co? Po co godzic sie na zwiazek, w ktorym nie jestescie szczesliwe? Tylko po to, zeby nie byc samotne? I tak bedziecie, tyle ze w zwiazku, a to boli jeszcze bardziej. Szanujcie sie, kochajcie same siebie, wiedzcie czego chcecie i przestancie sie bac. Sporo z powyzszych wpisow przedstawia kobiety jako dobrowolne ofiary. Tez taka bylam, wiec wiem o czym pisze. Tez rozpaczalam, az nie zrozumialam, ze byl to najlepszy krok jaki moglam zrobic. Postanowilam zyc dla siebie, nauczylam sie siebie samej, cieszylam sie tym co mialam i po kilku latach spotkalam faceta, ktory jest naprawde wartosciowy, kochajacy, interesujacy itd... Taki, ktorzy to niby nie istnieja... Oczekujcie, ale rowniez dawajcie - byleby rownowaga byla zachowana. I dopoki nie bedziecie szanowac siebie, nie oczekujcie szacunku od innych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja mam podobnie ale takiego problemu nie mam 4 lata zwiazku moze z 4 miechy zareczeni od roku mieszkamy razem.... ale soryyy ten ziomek nie ma dla ciebie czasu to sory prowadzicie osobne zycie... a 15 km zalll ja do pracy mialam 50km i musialam dojezdzac codziennie i wracac.... zostaw go albo porzadna szczera rozmowa....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
teraz to ja tez dziękuje temu debilowi że mnie zostawił bo sama nie miałam na tyle odwagi żeby odejść :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość miss oulalala
rozmowa? ale z nim się nie da na temat przyjazdu spokojnie rozmawiać... mówi a raczej z pretensjami wygaduje że jego samochód dużo pali, że on chce odpocząć w tygodniu. I co ja mam na to poradzić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moja droga...
już chyba parę osób ci powiedziało co o tym myśli? Po co pytasz ciągle o to samo? Jak chcesz się męczyć to twoja sprawa, musisz mieć naprawdę niezłą wyobraźnię, żeby idealizować układ, w jakim siedzisz. Gdyby facet mi powidział, że 15km toza dużo, żeby się ze mną spotkać, albo że jego samochód za dużo pali albo inną bzdurę tego typu to nie zastanawiałbym się nawet sekundy. Ty sama widzisz, że coś jest nie tak, pytasz o poradę innych, a gdy oni powiedzą byś nie marnowała sobie życia, zatykasz uszy, zamykasz oczy niczym ta małpka, udajesz że jesteś głupia i tylko głośniej krzyczysz "ale co ja mam zrobić?" Weź się za siebie bo tylko ty jesteś odpowiedzialna za swoje życie. Ja w ogóle można wejść w taki związek? Jak można w nim trwać miesiąc? Rok? Jak można rozpatrywać ciągnięcie tego dłużej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość miss oulalala
gdybym wmawiała sobie że wszystko jest ok i jest mi dobrze to nie było by tematu...notorycznie myślę nad rozstaniem ale to nie jest łatwe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moja droga...
A meczyc sie w zwiazku jest latwiej? Skoro jest zle, to nie lepiej zakonczyc to szybkim cieciem, pocierpiec pozniej (tego niestety nie da sie uniknac i na pewno nie bedzie to latwe), ale miec szanse na ulezenie sobie zycia? Czy lepiej tkwic w relacji, gdzie partenr ma najwidoczniej w glebokim powazaniu ciebie, twoje potrzeby, prosby i proby pracy nad zwiazkiem? Pewnie ma dla ciebie czas jak mu sie zachce podupczyc? Boisz sie zmian, to naturalne, ale pamietaj, ze to od ciebie zalezy jak wyglada twoje zycie. Ludzie sa w stanie pokonac wielkie trudnosci jesli tylko chca a argumenty twojego faceta jednoznacznie wskazuja na to ze mu sie nie chce. Zwiazek opiera sie na wspolpracy dwoch osob a nie na zebraniu jednej osoby i wielkiej laski drugiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość miss oulalala
na pewno macie wiele racji...ja nie upieram się że może jednak się ułoży i wiem że bez sensu jest tkwić w takim związku. Zbieram się żeby to zakończyć ale na to też chyba trzeba mi trochę czasu...może to głupie ale ta decyzja musi się we mnie mocno zakorzenić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mmmmmmmagda______
Ja rozumiem Cię autorko. Wiele razy próbowałam się rozstać z narzeczonym, ale nie mogę podjąć takiej decyzji..U Ciebie wygląda to inaczej niż u mnie, bo Twój facet naprawdę udowadnia, że Cię nie kocha.. U mnie były lepsze i gorsze chwile, ale każde z nas zrozumiało kilka spraw i uczymy się żyć ze sobą cały czas. U nas jest różnica 12 km i widzimy się codziennie od 3 i pół roku. Nie licząc dosłownie kilku dni, w których się nie widzieliśmy. Niedługo razem zamieszkamy a za 1.5 roku ślub. Też miałam wiele wątpliwości, ale stwierdziłam, że muszę się uwolnić od rodziców i zamieszkać samodzielnie i sama podjąć decyzję o ślubie - w domu nie mam takiej możliwości. Więc mimo jakiś wątpliwości zamieszkam z facetem, bo może one wynikają z tego, że rodzice robią mi pranie mózgu i nie mogę jak dorosła osoba podjąć decyzji. Tobie życzę wszystkiego dobrego! Nie wiem co Ci poradzić, bo wiem, że jak się kocha i jej się przyzwyczajonym do drugiej osoby to łatwo powiedzieć: zostaw go. Ale w życiu nie jest to takie łatwe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość młoda pani domu
Kochana, nie zawracaj sobie głowy takim dupkiem... Narzeczeństwo to taka reklama małżeństwa, na pewno WASZE narzeczeństwo nie zwiastuje niczego dobrego... To czas radości, wspólnych spraw, wielkich planów:) Ja też będąc narzeczoną miałam małe wątpliwości co do ślubu, związane raczej z tym że jest to decyzja całożyciowa, moje życie jest dynamiczne i bałam się, czy spełnię się w roli żony. Ale wątpliwości co do jego osoby nie miałam - był - i jest - dla mnie najbliższym człowiekiem, nie było między nami żadnych przepychanek co do spotykania się, wzajemnych pretensji, gier czy jakiś niespełnionych obietnic. Nie mieszkaliśmy razem przed ślubem, ale urządzaliśmy wspólne mieszkanie, do którego mieliśmy się wprowadzic od razu po ślubie. Mimo tego bywaliśmy u siebie codziennie, bo inaczej sobie nie wyobrażaliśmy. Byliśmy taką parą bezdomnych - ja u niego, on u mnie, parę miesięcy zagranicą itd. Ciągle razem. Nie rozumiem tego, że on wydziela Ci dni spotkań, woli iśc z kolegami na piwo... Nie macie wspólnego świata.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×