Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość mamadwjkidziecii

Gotowanie obiadów, już z tego zrezygnowałam.

Polecane posty

Gość kkkkkkiiiiiikkkkkkaaaa
Ja potrafię gotowac i mąż też. I pisałam, że jak mamy czas to gotujemy. Trudno jednak gotowac, jak się wpada do domu na godzinę i potem znowu gdzies jedzie. Oczywiście w tą godzinkę mozna ugotowac obiad, ale ja wolę wypić kawę i chwilę odpocząć, no ale co kto lubi. A 17.00, a juz tym bardziej 18.00 to za późno na obiad, zwłaszcza dla dziecka. My z bratem byliśmy głodni o 14.00 i jak nie było obiadu o ok. 15.00, co zdarzało się niezmiernie rzadko, to zapychaliśmy się kanapkami i potem tego obiadu i tak nie jedliśmy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość racja kiko :)
U mnie w domu bylo podobnie, kazdy jadl o innej porze (inne godziny pracy rodzicow, zroznicowany plan zajec moich i siostry - w kazdy dzien tygodnia mialam na inna godzine do szkoly, czasem moja siostra konczyla wlasnie lekcje, a ja zaczynalam, rodzice tez sie czesto mijali), nie celebrowalismy "rodzinnych obiadkow", ale jedzenie bylo przygotowywane zawsze w domu (ja jadlam obiady w szkole w klasach 1-3, ale wtedy zarlam jak opetana, w domu jeszcze drugi obiad, a bylam chuda jak patyk, szkoda, ze dzis nie jest juz tak pieknie 😭). aaa, sorry, jeszcze w pierwszych latach studiow jadlam obiady w stolowce akademickiej :) Co do podzialu "kulinarnych obobwiazkow" - ojciec gotowal troche czesciej, niz mama (do teraz tak jest, domena mamy sa zupy, a ojca - "drugie dania", ja specjalizuje sie w ciastach, ew. pieczeniu miesa, a siostra nie lubi gotowac, czasem zmontuje sobie jakas salatke i tyle). gdybysmy mieli "pod reka" zrodlo domowych, niedrogich obiadow, pewnie nikomu nie chcialoby sie tracic czasu na stanie przy garach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wspólny posiłek to bardzo ważn
u nas do robienia posiłków jest włączona cała rodzina .... mam 2 synów, ale ze wstydu bym się spaliła, gdyby nie wiedzieli ile się ziemniaki gotuje.... albo żeby wspominali jak smak dzieciństwa - pierogi ze stołówki :O zakupy robimy wspólnie w weekend - to też świetna zabawa.... ale jak czegoś zapomnę to posyłam starszego syna do osiedlowego sklepiku, młodszy miesza surówkę, maż obiera warzywa.... jak pisałam to jest nasza wspólna godzina, codziennie - choćby się waliło i paliło - dom to ma być właśnie coś takiego stabilnego - co daje oparcie i podstawy na przyszłość .... ...nie wyobrażam sobie aby mój dom pachniał brisem :O pachnie drewnem, suszonymi pomidorami, oliwą....mamy własne specjały, własne upodobania, rytuały - to tworzy rodzinę, a nie tylko osoby o wspólnym meldunku :O kkkkkkiiiiiikkkkkkaaaa>> pisałam, moje dzieci jedzą na stołówkach ale to sa posiłki między 12-13 - o 18 są głodni jak wilki :D ... my z mężem też jadamy lunch wcześniej i później właśnie wspólna obiadokolacje! Ps ....nie wiecie co tracicie pa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kkkkkkiiiiiikkkkkkaaaa
A ja, mimo, że mama w domu gotowała tylko w weekendy, jakoś umiem gotować i to bardzo smacznie i zdrowo (tak mówią:) ). Jak miałam 13 czy 14 lat, to po prostu matka zabierała mnie do kuchni w te dni kiedy gotowała i nauczyla robic rosól, kotlety, jakies zapiekanki i wystarczylo. Jak ktoś umie przygotowac podstawowe dania, to i z trudniejszymi sobie poradzi bazując na przepisach z ksiązek kucharskich i internetu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kkkkkkiiiiiikkkkkkaaaa
wiemy co tracimy:) Tak jak pisałam u nas celebrowało sie wspólne obiady weekendy, więc wiem jak to jest. I tak jak ty i twoja rodzina macie czas, skoro w tygodniu gotujesz i to wspólnie z synami, tak u mnie wszyscy się mijali. Przecież rodzic nie zerwie się z pracy, bo akurat o tej godzinie dziecko jest w domu, a potem wychodzi na zajęcia pozalekcyjne. Tak samo dziecko nie zrezygnuje z zajęc, bo rodzic wraca dopiero o 16.00. Wex jeszcze pod uwagę dojazdy, one zajmują kupe czasu. My mieszkaliśmy na przedmieściach, a zarówno ja, jak i brat szkoły mieliśmy w centrum. Zajęcia też były w centrum, więc wliczając dojazdy naprawdę mało tego czasu zostawało i na pewno nikomu nie chciałoby się spędzxac go przy garach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wspólny posiłek to bardzo ważn
najłatwiej powiedzieć "masz czas" ... moje bezdzietne koleżanki potrafią się godzinę na spotkanie spóźnić bo się "nie wyrobiły".... ...czas to trzeba umieć zorganizować wtedy nie ma takich problemów!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kkkkkkiiiiiikkkkkkaaaa
rozumiem, że twoim zdaniem człowiek nie posiadający dzieci nic tylko leży w domu i się opieprza? Skąd wiesz, jakie obowiązki mają te twoje koleżanki. Poza tym jest tez taki typ człowieka, który spóźnia się zawsze i wszędzie, ja też miałąm takich znajomych, ale zerwałam z nimi kontakt bo szanuję swój czas. A ty zupełnie bez sensu próbujesz przekonac nas, że jedyny słuszny model rodziny to taki, w którym celebrowane są codzienne wspólne posiłki. I nie dociera do ciebie, że ktoś może nie mieć czasu, ktoś może nie lubić gotowac, ktoś może mieć inny pomysł na spędzanie czasu z rodziną. Nie wiem boli cię to, że inni żyją inaczej niż ty? Tobie nikt tego gotowania nie zabrania, chcesz to sobie gotuj. A i chyba u ciebie upieczenie kurczaka zajmuje 15 minut, u mnie tyle trwa samo rozgrzanie piekarnika. I nie, nie kupię nowego piekarnika, żeby móc kurczaka w 15 minut upiec.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Córka je w przedszkolu Mąż kanapki w pracy ja również kanapki W tygodniu obiadów nie gotuje, bo mąż dopiero o 18 wraca z pracy, a to już pora kolacji. Córkę kładę dość wcześnie, więc o 18 je razem z nami kolację. Co to za różnica obiad z dwóch dań czy jajecznica na kolację? Ważne, że jesteśmy razem w domu. na kanapie przed tv, na podłodze w czasie zabawy też ze sobą rozmawiamy, a o 20, kiedy córka zaśnie mamy z mężem czas dla siebie, wtedy też rozmawiamy. Więc twierdzenie, że rozmawia się ze sobą wyłącznie przy obiedzie jest co najmniej dziwne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kkkkkkiiiiiikkkkkkaaaa
bo tak twierdzą matki, które pewnie nie mają innych pomysłow na spędzanie czasu z dziećmi, tylko te nieszczęsne obiady. U nas się rozmawiało przy herbacie i cieście (z cukierni, bo nikomu się nie chciało piec:) ), chodziło na spacery, grało w scrabble albo w monopol, oglądało razem jakiś film. I przynajmniej wszyscy przy tym odpoczywali, a nie stali w kuchni przy garach, a potem jeszcze sprzątali.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja i moj maz lubimy
gotowac ale nie mamy czasu aby robic to codziennie.Jak mam wolne to gotuje zazwyczaj pare roznych dan i mroze w pojemnikach mamy to do pracy.Jak mamy wolne razem to ten czas spedzamy razem i czesto zamawiamy z restauracji.Jak skoncza sie mrozonki a ja nic nie ugotowalam to albo robie szybkie dania np.makaron z serem albo kanapki albo kazde z nas cos sobie kupuje w pracy na obiad.Nasz wspolny czas przezaczamy aby z soba byc i jesli mamy ochote to gotujemy a jesli nie to zamawiamy i razem ten posilek spozywamy:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wspólny posiłek to bardzo ważn
kkkkkkiiiiiikkkkkkaaaa> znam moje koleżanki - więc wiem jakie mają obowiązki - a ich organizację czasu widzę np podczas wspólnych wyjazdów - ja z 2 dzieci jestem gotowa o wyznaczonej porze - bo wszystko staram się przemysleć i przygotować, a one 5 min, przed terminem przypominają sobie, że bluzkę mają nie wyprasowaną (to przykład). Nie uważam, że mój model jest słuszny - po prostu w tym topiku, kilka osób stara się udowodnić, że ugotować obiad to nie realne, a to moim zdaniem głupota! Nie chce ci się to napisz, że ci się nie che, po co dorabiasz ideologię? A 15 minut trwa rano natarcie kurczaka przyprawami i ZAPROGRAMOWANIE piekarnika aby włączył się na godzinę przed naszym przyjściem :D ...tak jak pisałam ORGANIZACJA CZASU się kłania :P Niezdecydowana mama

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wspólny posiłek to bardzo ważn
-gdzie ja napisałam ze rozmowa ma być TYLKO przy posiłku? Napisałam - że to jest wyjątkowy moment w ciągu dnia gdzie jesteśmy WSZYSCY razem! Dzieci uczą się pomagać, uczą się jak rozmawiać ze sobą, uczą się bycie razem! to moim zdaniem tworzy rodzinę jako wspólnotę...tego nie zastąpi gra w chińczyka raz w tygodniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość xxxxxxyyy
Ja gotuje codziennie , nbie sprawia mi to wiekszego wysilku i tak jak ktos juz napisal zajmuje gora 30-40 minut - jest wiele smacznych i zdrowych potraw , ktore mozna w mgnieniu oka ugotowac. Ja bym sie raczej nie zgodzila na to , by moje dziecko w wieku gimnazjalnym chodzilo codziennie na obiad na miasto - nawet w tych tzw. domowych barkach zazwyczaj uzywa sie polepszaczy i dodatkow smakowych z glutaminianem sodu oraz o wiele za duzo soli - raz na jakis czas to jest w porzadku, ale dzien w dzien to takie systematyczne rozwalanie sobie zoladka od najmlodszych lat. Nawet warzywa gotowane lub robione na parze w takich barach nie sa jak domowe, gdyz aby wygladaly swiezo i apetycznie dodaje sie do nich sody oczyszczonej - nie jest to trucizna, ale jedzona dzien w dzien nie jest zdrowa. Jesli zas chodzi o obiady przedszkolene i szkolne to moze moje dzieci zaliczaja sie do wyjatkowch zarlokow ale po zjedzeniu dwudaniowego obiadu w palcowce oswiatowej w domu bez problemu zjadaja pozadna porcje obiadu, gdyz zwyczajnie sa glodni - a do grubasow nie naleza , raczej szczupli. I u znajomych jest to samo, mimo, ze oboje rodzicow pracuje zawodowo - obiad musi byc, bo dzieci po szkole wpadaja glodne i domagaja sie jedzenia i kazda gotuje normalny obiad. Jesli nie gotujecie, to czym zaspakajaja glod wasze dzieci, bo trudno mi uwierzyc, ze im szkolny czy przedszkolny obiad i podwieczorek wystarcza do kolacji. Ja wole ugotowac, niz pozwalac dziecku zapychac sie slodyczami i czipsami .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kkkkkkiiiiiikkkkkkaaaa
wspólny posiłek to bardzo ważn pisałam, że sa tacy ludzie, którzy zawsze i wszędzie się spóźniają. Ja z takimi nie utrzymuję kontaktów, bo nie wyobrażam sobie czekać godzinę na spóźnialskiego. Gotowanie obiadu oczywiście jest realne, tylko po co się spinać? A czas z rodziną spędzaliśmy prawie codziennie. Mojego piekarnika nie da się zaprogramowac i myslę, że wiele osób też takie ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kkkkkkiiiiiikkkkkkaaaa
Ja tez bym nie pozwoliła gimnazjaliście na jedzenie na mieście. U mnie jadało się obiady ze szkolnej stołówki, które rodzice przywozili do domu. Były smaczne, zdrowe i bez polepszaczy. Dziwi mnie, że wiele osób nie rozumie, że jak ktoś pracuje popołudniami to po cholerę ma jeszcze te obiady gotować. Bo co, ktoś umrze od jedzenia obiadu ze stołówki zamiast ugotowanego przez matkę?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wspólny posiłek to bardzo ważn
kkkkkkiiiiiikkkkkkaaaa< ja nie narzekam na znajomych - tylko podałam jako przykład :D po prostu biorę na nich poprawkę i umawiam ich godzinę wcześniej i niż innych! Co do piekarnika to zawsze można wymienić - bo timer to bardzo praktyczna rzecz, lub gotować inne szybkie potrawy, świat na kurczaku sie nie kończy! Jeśli chodzi o stołówki - to chyba nie wiesz jak to dzisiaj wygląda! przez normy unijne, niewiele szkół i przedszkoli ma stołówki jakie znamy z czasów komuny - gdzie "pani Jadzia" gotowała tak jak w domu tylko w większym garze! teraz stołówki obsługiwane sa przez firmy cateringowe, które obsługują wiele placówek i gotują masowo! a to ze zdrowa domową kuchnią ma nie wiele wspólnego - ja zna to z autopsji bo kilka razy próbowałam odbierając dzieci. Dobra spadam. POWODZENIA

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość xxxxxxyyy
ja nawet nie krytykuje tylko sie dziwie - szkolne, przedszkolne porcje obiadowe nie sa zbyt duze i po nich moje dzieci byly zwyczajnie nadal glodne. A zaznaczam naprawde nie sa grube, nawet nie sa pulchne tylko chudzielce . I po znajomych, kloezankach widze to samo - dzieci wagowo normalne, raczej z tych szczuplejszych a obiad po szkolnym obiedzie w domu musi byc , bo sa glodne i pierwsza rzecz jaka robia po wejsciu do domu to atak na lodowke i szafki kuchenne. W takiej sytuacji ja juz wole ugotowac jakis obiad niz mieliby sie zapychac kanapkami, ciastkami, czipsami i batonami. A wieczorem pomimo dwoch obiadow jedza jeszcze spora kolacje. Dlatego pytam - czy wasze dzieci nie sa glodne? A jak sa to co im dajecie w domu zamiast obiadu? Bo ja pomyslu na zywnosc zastepcza nie mam i chcac nie chcac gotuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kkkkkkiiiiiikkkkkkaaaa
Zalezy od stołówki. Mojej mamie kucharka tyle nakładała, ze jak przywieźli do domu to jeszcze na kolację zostawało, bo nie dawaliśmy rady wszystkiego zjeść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie rozumiem ze ktos nie ma cz
aaasuuu na ugotowanie np zurku,ogorkowej,rosołu ,pomidorowej czy pieczarkowej. domowa zupa to nie jakas lura tylko porzadny wawar z dodatkiem.i nawet wystaczy choc ona,ja tak robie,w sumie wywar gotuje sie sam,a pozniej w zaleznosci od rodzaju zupy dodaje dodatki,w miedzy czasie mozna robic cos innego,to naprawde zajmie nie wiecej niz 30 min dziennie ,a takie danie jest sycace ,pozywne i zdrowe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kkkkkkiiiiiikkkkkkaaaa
zrozum, że niektózy pracują i nie mają czasu na krojenie warzywek do zupy i gotowanie wywarków.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kkkkkkiiiiiikkkkkkaaaa
niektorzy oczywiscie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość phiiiii
No wszystko ładnie piękne, ale jak się pracuje w tzw "korporacji" to ja nie wiem na którą godzinę ten obiad by był. Przeciętnie korporacje pracują od 9 do 17. Więc taka pani wychodzi o 17 jedzie prosto do domu minimum 30 minut ( a to znaczy że ma naprawdę blisko do pracy) więc niech będzie w domu o tej 17:30. Dajmy jej 15 minut na odetchnięcie po pracy. Obiad zaczyna robić tak mniej więcej o 17:45. Nawet jak jest to taki szybki który da się zrobić w 30 minut to jest na godzinę 18:15 a to znaczy że to już bardziej kolacja niż obiad. I to nie ma nic wspólnego z organizacją pracy, tylko po prostu jest już późno. Bo nawet jak to by był obiad odgrzany w 15 minut i taka żona/mąż od razu po zdjęciu butów gnali do kuchni to i tak obiad byłby o godzinie 17:45 co też jest taką średnią porą na obiad.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to ja sie przynam
pewnie mi sie zaraz dostanie. Nie gotuje, bo nie lubie, nienawidze, wrecz nie znosze:O Maz lubi natomiast i gotuje w weekendy, obiady jemy jak jestesmy w pracy. Dziecku obiadek robi opiekunka gdy my jestesmy w pracy. Tak wiem, wyrodna i zla matka ze mnie, nie gotuje, pracuje choc nie musze a dziecko ma opiekunke:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do jagodaa "pod wierzbą" w saczu wcale tak tanio juz nie jest,a porcje takie małe ze dla dziecka i kobiety to starczy,ale facet se tym nie poje jagodo. " Jezeli zupa obojetnie jaka kosztuje tam 2.50 a drugie danie okolo 12zl ( udko pieczone + surowka + frytki lub ziemniaki z wody+ kompot) Jezli to wydaje ci sie drogo to ja juz nie wiem... Jak dla mnie to jedzenie u nich jest tanie jak barszcz a porcje wcale nie sa male. Ja po zjedzeniu 2 dania ( bez zupy ) myslalam , ze pękne. Kiedy by sie tam poszlo to takie kolejki ze szok. Niektorzy to by chcieli za darmo "kupowac"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bukaa
Wiele rzeczy mozna sobie uprościc - np. kupić mrozona włoszczyznę do zupy, mięso pokrojone itd. kwestia organizacji. Pewnie, niektórzy ludzie lubią wymyślne dania, których przygotowanie zajmuje mnóstwo czasu, ale większośc posiłków wcale nie jest taka czasochłonna. Co do posiłków w szkole - spora ilość dzieci w domu je drugi obiad, bo niektóre dania to śmiech na sali. Zastanawiam się, ilu facetów mających zony nauczycielki faktycznie na tych szkolnych obiadach wyżyje? I druga sprawa, wracając od nauczycieli - nie rozumiem założenia, ze my siedzimy sobie 8 godzin za biurkiem, a nauczyciel musi pracować na 3 etaty, bo inaczej wyciągnie "tylko" 3 tysiące. Większośc urzędników spędzających "spokojnie" czas za biurkiem o takiej wypłacie mogłaby tylko pomarzyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Widzę że sie temat rozwinął, nie spodziewałam się. W końcu mnie zakrzyczały że jak można nie gotować codziennie. Moje argumenty są proste, ale chyba wiele osób ich nie kuma. Ja potrafie dobrze gotować i robię to w weekendy (maż też czasem gotuje, lubi to) i wtedy tak, macie rację - celebrujemy to wręcz. Bo jest na to czas. Bo nie muszę wtedy wybierać pomiędzy gotowaniem obiadu (a popołudniu muszę wyjsć na dodatkowe zajecia lub zrobić jakieś tłumaczenie) a posiedzeniem z dzieckiem i mężem przy zabawie jakiejś czy przy kawie i ciastku. Poza tym nikt nie odpowiedział mi PO CO mam gotować skoro jesteśmy wszyscy po obiedzie? Obiady w mojej szkole gotują wlasnie takie panie Jadzie jak ktoś napisal, znam je od lat i pół szkoły to ze sobą zabiera do domu, a na obiady chodzi większość uczniów, rodzice bardzo chwalą. Dzieci przed przerwa obiadową juz sie cieszą na obiad bo są na serio pyszne i spore porcje. Jakby był syf to bym sama tego nie tknęła a uwierzcie że jestem dość wybredna. Ja szanuje zdanie kobiet które gotują i mają czas na celebrowane w tygodniu. Ja tego czasu nie mam. My co prawda nie jemy obiadu przy stole codziennie razem, ale jemy razem tak kolację (i co -nie liczy sie?), siedzimy przy tym stole i gadamy, pijemy kawe czy jemy coś innego, albo gramy w gry, rozmawiamy, rysujemy itd. Także nie wciskajcie każdemu że coś tracimy bo nie jemy w tym czasie kotleta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
3 tys to moze i zarabia nauczyciel dyplomowany i do tego z dodatkami. Policz ile to lat pracy (teraz rozciągnęli awans zawodowy jeszcze bardziej). Jak jestes młodsza stazem to masz jakaś połowe z tego, moze więcej, i dlatego zwykle językowcy pracują dodatkowo w szkołach językowych po południu lub sa tłumaczami. A wtedy niestety, cały dzien masz w biegu. Dolicz prace w domu. Ale to nie o tym gadka w sumie. Cod o porcji jakie zabieramy do domu - nie wiem ile je twój facet, ale mój do szczescia nie potrzebuje żarcia jak dla słonia i spokojnie sie naje tym co przyniose, zreszta on jada w pracy. Natomiast jak przynosze do domu, to kucharka mi daje tyle ile chcę. Także czasem na 2 dzień zostanie. Wg twojej logiki tak przy okazji, to w ogóle facet sie nie naje nigdzie poza domem - dziwne. Jakiego ty masz chłopa???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja też już od dawna nie gotuję w domu. Wynika to głównie z tego, że nie mam czasu. Poza tym czasem mam ochotę na potrawy, które ciężko byłoby mi wykonać samej w domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bukaaa
Tu nie chodzi o to, ile się je, ale co się je. Może w twojej szkole jest jakieś super jedzenie, ale w większości szkół królują dania typu kluski na parze, makaron z serem czy jajko w sosie chrzanowym (bleee). No litości, jaki facet pociągnie długo na tego typu posiłkach. I jeszcze inna sprawa - kto płaci za posiłki dla rodzin nauczycieli? Czy to nie jest tak, że tacy mężowie, którym kucharka nakłada olbrzymie porcje, jedzą kosztem dzieci?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak kto nie ma czasu i ochoty na gotowanie, to niech sie zywi w restauracjach, czy innych stolowkach. Ja pracuje na zmiany , wiec gotuje. Mam na to czas, wiec gotuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×