Camille19 0 Napisano Styczeń 23, 2011 Jestem zakochana... Przez ok 2 tygodnie przebywałam w klasztorze, dzień w dzień, była tam zakonnica 25 - letnia. Z każdym dniem chciałam przebywać z nią coraz dłużej, budząc się chciałam ją jak najszybciej zobaczyć, zobaczyć jej uśmiech. Każdego wieczoru rozmawiałyśmy ze sobą, rozmawiałyśmy o mnie, o niej, o Bogu, o życiu, o miłości, etc. Kiedy wracałam do Polski, nie mogłam pogodzić się z myślą, że jej prawdopodobnie już nigdy nie zobaczę. Kontakt z nią dodawał mi skrzydeł, teraz wyjechała i nie ma dostępu do sieci, czuję jak z każdym dniem jej milczenia uchodzi ze mnie cała energia... Czuję się jakby mnie ktoś przeżuł i wypluł... Jest mi źle, jest mi cholernie źle... To właśnie ona jest tym ideałem, którego szukałam przez całe moje życie. Nie mogę jej powiedzieć o swoich uczuciach jakimi ją darzę, bo prawdopodobnie już nigdy się do mnie nie odezwie. Nie chciałabym też niszczyć jej życia (może darzy mnie podobnym uczuciem do mojego, kierowanego względem jej osoby, pamiętam jak na mnie patrzyła, to był inny wzrok, nie oddawany przez zwykłą zakonnicę, nie przez koleżankę, był pełen czułości i ciepła... ), w końcu swe życie poświęciła Bogu... Nie mogę też żyć i rozmawiać z nią jak gdyby nigdy nic, bo mi serce pęka na samą myśl. Niedawno mi pisała, że przeniesiono ją do Polski i tym bardziej jest mi źle, bo jest niedaleko, nie dzielą nas tysiące km, tylko kilkadziesiąt km. Jest tak blisko a ja nie mogę jej dotknąć, nie mogę się do niej przytulić, powiedzieć jej jak bardzo ją kocham, jak wiele dla mnie znaczy. Piszę to tutaj, ponieważ chciałam się komuś zwierzyć. Nikt z moich znajomych nie może wiedzieć o tym, że darzę uczuciem zakonnicę, bo przecież nikt by mnie nie zrozumiał... Jeżeli to opublikuję, to może znajdzie się ktoś kto mnie wesprze ciepłym słowem i będzie mi lżej... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach