Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość jacek spoza watrszawy

zona poroniła, nie jest sobą, chcę odejść

Polecane posty

Gość do autoraaaaa
czy się różni psycholog od psychiatry??? Psycholog to nie lekarz idioci! Tu psychiatra potrzebny, a nie rozmowy o niczym z psychologiem. przede wszystkim najpierw powinna miec przepisane leki od psychiatry aby zaczela jesc, spac i funkcjonowac na psychologa za wczesnie, jest za slaba na jakiekolwiek rozmowy,psycholog wiadomo ze wykluczony najpierw leki potem psycholog wkracza

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jacek spoza watrszawy
dobrze na jutro potaram sie załastwic psychiatre, jednak jestem pewien ze to nic nie da. depresja? jak mam jej pomóc? ja naprawdę nie daje już rady sam. pracuje po 12 godzin dziennie, musze robić zakupy, sprzątnąć, uprać, śpię po 4 godziny, nie daję rady. kocham ją ale męczy mnie to. chciałem żeby teściowa się nią zaopiekowała, powiedziała, ze to normalne po poronieniu, że jej to minie i potrzebuje samotności. i takie jej tłuamczenie. zostałem pozostawiny sam sobie i nie mówcie ze narzekam, posatwicie się w mojej sytuacji, ja wysiadam, ona zapomina, ze ja także utraciłem sowje dziecko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do autoraaaaa
ja cie rozumiem i wspolczuje ci sprobuj z tym psychiatra, przyprowadz go do domu,twoja zona ma chyba ciezka depresje, jak nie wezmie lekow to przestanie jesc albo bedzie probowala targnac sie na wlasne zycie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jacek spoza watrszawy
z obawy o jej żcyie pochowałem wszytskei ostre narzędzia, tabletki wyrzuciłem. teraz wziąłem sobie urlop,a by wszytsko poukąłdać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do ja poroniłam w 12 tyg współczuję i gratuluję męża jak widać nie wielu na to stać do autora jeśli napisałeś na forum to jest nadzieja że chcesz coś z tym zrobić i oby tak dalej sam też poproś o pomoc co do różnicy między specjalistami dobrze że to wytłumaczyliście choć myślę ze gdyby poszedł do psychologa to ten by i tak go wysłał do psychiatry(chyba że się mylę) najważniejsze by żona dostała pomoc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość całkowicie czarny kot
Potrafię zrozumieć, ze masz dość, autorze. Że jestes zmęczony i zniechęcony. Potrafie jednak też zrozumieć, że Twoja żona mocno przeżyła poronienie. Każdy z nas jest inny i nie ma co mierzyć swoją miarą tego, jak przeżywają pewne sytuacje inne osoby. W takiej sytuacji niech wykarzą się teściowie - ich córka jest w tarapatach. Twoi rodzice niech pomogą Tobie - nie wyrabiasz z czasem, życiem. Co z przyjaciółmi? Co z rodzeństwem? Nie mówię, że macie się zwalić innym na głowę ze swoimi problemami - ale od tego sa inni ludzie wokół, by pomogli w czasach niedoli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj autorze... dobrze ze napisales.... Jestem mloda kobieta po 4 poronieniach. Wiem zbyj dobrze jak ona sie czuje. Ja tez jestem po ciezkiej depresji,probach samobujczych. Po 3 poronieniu moj exmaz odszedl ode mnie 3m po stracie... W ktorym tyg straciliscie dziecko? Jak Dawno? Przykro mi z powodu waszej straty...naprawe...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiesz Jacku, nie jestem psychologiem. Jestem tylko człowiekiem. Może to zabrzmi śmiesznie dla niektórych. Ale nie rozumiem Ciebie. Kobieta to taka inna konstrukcja od faceta. Dla niej macierzyństwo to wypełnienie i spełnienie. Na pewno przeraża ją myśl, że już więcej dzieci mieć nie będzie. Twoją rolę widzę tylko tak. Bądź przy niej. Trwaj, jeżeli ją kochasz. Bo przecież pobraliście się chyba z powodu jakiegoś uczucia. Dla niej to dramat, którego facet nie zrozumie. A pewnie i większość kobiet, które nie przeszły takiej traumy, też nie są w stanie pojąć to. Za jakiś czas to minie. Ona się obudzi i powoli z Twoją pomocą dojdzie do równowagi. Długo nie będzie sexu. Z tym musisz się liczyć. Po prostą bądź z nią. Niech ona o tym wie i to odczuje. Na pewno gdy dojdzie do siebie zrozumie takie poświęcenie. Jesteś facetem. Masz się o kogo troszczyć i dbać. Więc kochaj i opiekuj się nia. Tylko nie rób z niej wariatki. Tak jej nie pomożesz. Mów do niej, o bzdetach, o pierdołach. O czymkolwiek. Byle ona miała świadomość, że jesteś obok niej. Że jesteś razem z nią, a nie osobno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dobrze to ujales... Kiedy sie pobieraliscie przyzekaliscie sobie ze bedziecie ze soba w dobrych i zlych chwilach...nie ma gorszej tragedii jak strata dziecka,nawet takiego malenkiego,niewidocznego... Jesli ja kochasz...to badz przy niej. Bo to jest milosc..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rozumie tez ciebie....wiem ze ciezkie patrzec na kochana osobe w takim stanie... Postraj sie ja namowic na psychologa, albo rozmowe z kims kto nia troche wstrzasnie i przed kim sie otworzy-bo to jest poczatek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naserwiatr
innymi slowy, autor ma sie meczyc i katowac, nawet do konca zycia. Ona ma depresje i koniec, on nie ma nawet prawa sie poskarzyc. Pomoc pomoca ale ile mozna? Ja na jego miejscu postawilbym sprawe jasno- albo OBYDWOJE bierzemy sie za prace nad zyciem i zwiazkiem, albo ja rezygnuje. Wiele osob pisze, ze nie wiemy co dla kobiety oznacza strata dziecka- a wiecie co to znaczy dla faceta? Ale oczywiscie to on ma zawsze ja wspierac. A jak on sie podda i tez wpadnie w depresje to tez jego wina? Rownouprawnienie mamy! Dlaczego kazdy facet ma uslugiwac wam? Jak by sie zalamal razem z zona to wyzywalibyscie go od uczuciowego mieczaka, a jak facet twardo stoi na ziemi i widzi ze pomoc jest odrzucana wiec nic z tego nie bedzie to jest bezuczuciowym draniem... OBYDWOJE przysiegali sobie "na dobre i na zle", a teraz tylko on ma wypelniac swoja czesc przysiegi? Pomagac w wyjsciu z depresji, narkomani, nalogu, grypy i kazdej innej choroby mozna tylko wtedy, gdy chory nie odrzuca tej pomocy. A autor na pewno nie powinien na sile pomagac zonie, a juz na pewno nie kosztem swojego zdrowia, bo jemu nikt nie pomoze. W jego wypadku odejscie powoli zaczyna stawac sie jedynym dobrym wyjsciem. Bo czekac na zmiane nastroju zony i chec leczenia sie moze rok a nawet i 10 lat. To wlasnie ona powinna teraz wykonac ruch, a nie lezec i czekac na sluzbe meza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To nie ma nic wspolnego z uslugiwaniem... Oczywiscie ze masz racje bo nie tylko ona stracila dziecko i kazde z partnerow cierpi...my tez z moim narzeczonym stracilismy dziecko,wspieramy sie oboje jak mozemy. Nigdy w zyciu bym nie nazwala go mieczakiem gdyby chcial plakac... Dziwie sie ze pozwolil zeby sytuacja zaszla tak daleko...zamiast nia potrzasnac duzo wczesniej. Troche to dziwne tez jej zachowanie. Jesli tak daleko zaszla sprawa, dala bym jej dala wybor albo da sobie pomoc albo bedziesz myslec o rozstaniu-moze to da jej do myslenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
on jej nie kocha - to proste jak się kocha to się chce ukochaną osobę z dołów wyciągać. pewnie od początku nie bardzo żałowałeś straty dziecka, dlatego ona w swoim żalu się od ciebie odsunęła - uwaza ze jej nie zrozumiesz, może nawet ten żal jej potęguje fakt, że ty tego nie podzielasz. Nie umiecie rozmawiać napewno.. Rozpierdoli sie to

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka_onaaaa
ludzie , ale dlaczego obwiniacie tylko autora za to że żona ma depresje i że jej nie kocha bo już nie wytrzymuje? A gdzie są jej rodzice - matka powiedziała , że to jej przejdzie trzeba czasu. Tak sie zachowuje matka? Ona tez powinna go wspierać i pomóc żeby córka wróciła o żywych.Piszecie że nie pomaga jej nie rozmawia z nią a skąd to wiecie co autor próbował już zrobić.A ona go tak bardzo kocha i dlatego nie chce sie leczyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ghjhmmjhjhkj
Dla niej to dramat, którego facet nie zrozumie. A pewnie i większość kobiet, które nie przeszły takiej traumy, też nie są w stanie pojąć to. ja pierdole....co za gowniarskie teksty. Az krew zalewa.... jaka trauma? szok! sasiadka z mego bloku stracila 15 letnia corke-umarla na raka a kolezanka meza w wypadku-4 lata po slubie to jest trauma a nie poronienie na samym poczatku ciazy..rzygac sie chce jak sie czyta takie cos!!!!!!!!!!!!!!!!! wy ludzie nie rozrozniacie prawdziwych problemow od malych!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ewcia@
Zawsze bardzo chciałam mieć dzieci.Po ślubie, jakieś dwa miesiące zaszłam w ciążę. Byliśmy z mężem bardzo szczęśliwi...po 6 tyg. poroniłam. Bardzo cierpiałam, szczegolnie po słowach teściowej, ktora mi powiedziała "może to lepiej, R ma jeszcze rok do końca studiow..." Przez miesiac nie chodziłam do pracy i wyłam całymi dniami, mąż czasem płakał ze mną... był bezradny.Lekarze tłumaczyli mi, że wszystko ze mna w porzadku, że tak się zdarza.Po roku byłam znowu w ciąży, byliśmy tacy szczęśliwi... po 9 tyg poroniłam. To było dno rozpaczy, zachowywałam się jak żona autora. Ale bardzo chciałam walczyć o dziecko.Trafiłam do specjalistycznej kliniki, uważałam, że coś musi być ze mną nie tak, mimo, że lekarze ze szpitala nadal twierdzili, że to przypadek. Rzeczywiście w klinice dostałam jakieś leki i szybciutko zaszłam w ciążę. Jakież było moje zaskoczenie i radość, kiedy okazało się, że to bliźnięta. Pomyślałam wtedy, że to jakby nagroda dla nas za tamto cierpienie. W 13 tyg podczas usg okazało sie, że jedno z dzieci nie żyje... Ten strach tego nie da sie opisać. Dalej ciąża przebiegała normalnie, ale wciąż ten starch... Kiedy leżałam na sali porodowej i pielęniarka nie mogła uchwycić bicia serduszka dziecka, ten paraliżujący strach... Dziś jesteśmy rodzicami zdrowego, roześmianego sześciolatka. Ale ten strach pamietam do dziś, ten bol jest dalej we mnie. Niedawno miałam kolejny epizod silnej depresji. Przed ślubem nie miałam nawet większych spadkow nastroju. Te przeżycia zmieniły wszystko. Moj mąż i synek są przy mnie i dlatego wiem, że dam rade. Bądź przy swojej żonie autorze. Jeśli ona jest zainteresowana chętnie porozmawiam z nią mailowo. Nie wiem czy będę umiała pomoc, na pewno będę potrafiła zrozumieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobieta ma depresje
naserwiatr czlowieku ty masz chora wizje zwiazku:o zwiazek i pomaganie drugiej osobie gdy ta cierpi, jest chora nie jest uslugiwaniem - jak ty na to wpadles:o widac, zes facet, bo tylko facet i to niedojrzaly, moze napisac to co ty napisales. oczywiscie, ze Autor tez przezyl stratei kazy to tutaj rozumie. jednak inaczej taka strate przechodzi mezczyzna a inaczej kobieta, ktora ten plod nosila i w ktorej ten plod umarl, jesli takie sprawy sa dla ciebie rownowazne, to wspolczuje:o a domagajacy sie rownouprawnieni faceci z prawdziwymi mezczyznami nie maja nic oprocz fiuta wspolnego. czlowieku zajdz w ciaze to pogodamy o rownourpawnieniu:o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak faceta trafi obłożna choroba (wylew albo udar) żona nie pyta czy ma być jego służącą tylko pielęgnuje taką roślinę albo jak kto woli warzywko i chodzi koło niego tyłek mu podciera. Nie narzeka że jest jego służącą. Nie skarży się że jej ciężko. A tu idiota o ksywie "naserwiater" pieprzy jakieś androny o poświęceniu. To w szpitalu nikt nie powinien pielęgnować chorego. Lekarze nie powinni ratować życia ludziom. Takich jak ty to powinno się żywcem zakopywać w mrowisku. Dla takich jak ty nie ma miejsca wśród ludzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naserwiater
A zatem do wszystkich, ktorzy skrytykowali moja wypowiedz mam pytanie: co ma zrobic autor? "Trwac przy zonie" jak niektorzy radza? Czekac, az tez mu odbije? Smieszne jest porownanie depresji do nieuleczalnych chorob. Co innego, kiedy komus NIE MOZNA pomoc, co innego, kiedy ktos tej pomocy NIE CHCE. Nie porownojcie tych sytuacji. Wiec ponawiam pytanie: co waszym zdaniem ma zrobic autor, jesli jego zona odrzuca wszelka pomoc? Ma sie pogodzic z tym faktem, i do konca zycia mieszkac z niemal "roslinka"? Ma liczyc, ze za pare lat mooooze jej przejdzie? Latwo jest kogos skrytykowac, trudniej jest podac jakies rozwiazanie, prawda? Pomyslcie, ze jego zona stracila dziecko, a on stracil i dziecko (czy to zle, ze pomimo tej straty nie zalamal sie i stara sie zyc dalej zamiast lezec i plakac) i teraz traci zone. W przypadku takiej straty obydwoje maja obowiazek dbac o siebie i sie wspierac. Bo wierzcie lub nie, ale facet tez przezywa taka strate, a to, ze po sobie tego nie pokazuje i jeszcze pomaga zonie to ogromna zaleta, zwlaszcza, ze on nie ma od niez zadnego wsparcia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naserwiater
"my tez z moim narzeczonym stracilismy dziecko,wspieramy sie oboje jak mozemy." I jak widac niektorzy rozumieja, co oznacza wzajemna pomoc. To jest dorosly i odpowiedziany zwiazek- wspieranie sie nawzajem a nie jednostrona pomoc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Autorze współczuje Ci z całego serca:( Jestem po Twojej stronie. Rozumiem Twoją zone ze można sie po tym załamać, być smutnym, może być bardzo ciężko, ale człowiek który"jest normalny" stara sie pracowac nad soba i sie podnosic, a Twoja zona tego nie robi, tylko ciągle sie użala, a najgorsze jest to ze nie pomyśli nawet ze to było tez Twoje dziecko i Ty również je straciłęś:( To jest juz zbyt długi czas aby ona dalej robiła to samo, to prawda ze ludzie mają gorsze tragedie:( moja mama poroniła dwa razy, ale tak sie nie zachowywała, siostra tez miała przezycia, zostawił ją facet w 8 miesiacu ciąży. Więc nie pzresadzajmy z tym jej cierpieniem bo nie lubie takich cierpiętnic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grubo przesadzacie....
Ja się pytam, jak autor ma ją jeszcze wspierać ?? Podejrzewam, że i jemu psycha siada, skoro ona leży od pół roku, nie daje sobie pomóc, a wszystko jest na jego głowie i nic się nie zmienia. Jak długo można tak żyć ?? Co jeżeli żona dalej nie będzie chciała skorzystać zpomocy psychologa ?? ma ją siłą zaprowadzić , czy czekać pokornie kolejny rok, 3, 5 lat az jej przejdzie ? A ja mowie, ze nie przejdzie, bo depresja to nie katar, nie przechodzi sama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jest dla mnie ogromnym wsparciem. Jest nam ogromnie ciezko w walce z nieplodnoscia ale wiem ze niewazne co sie stanie-zawsze moge na jego zrozumienie liczyc. Nie wiem czy bedziemy miec dziecko bo niestety nawet jesli invitro sie uda ,to nie wiadomo czy donosze ciaze. W czerwcu pobieramy sie i mam nadzieje,ze juz nigdy nie bede musiala tej tragedii. Jaka jest strata oczekiwanego dziecka,przechodzic. Nie zyczej zadnej parze takich przejsc...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jacek spoza watrszawy
witam, to znowu ja, dzięki za wsparcie. dziś byłem u psychologa poprosić żeby przyejchał do nas do domu. przyjedzie dopiero w piątek, powiedziałem mu pokrótce o mojej żonie, stwerdził, że prawdopodobnie depresja, ale wszytsko musi dokładnie zbadać, żeby postawić odpowiendią diagnoże. nie wiem jak powiedzieć żonie że przyjdzie do nas psycholog.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobieta ma depresje
naserwiatr napisalam tu i kilka innych osob sporo opcji, ktore mozna zrealizowac - ogolnie Autor powinien DZIALAC (opcji jest troche i wcale nie tak malo). naserwiatr to nie jest tak, ze w tej sytuacji on poniosl taka sama strate, bo to ONA byla w ciazy, nie on. bez dwoch zdan tez jest to dla niego ciezkie przezycie, ale dla Jego kobiety jeszcze ciezsze. zwiazek to nie jest matematcznea rownosc w pomocy i wsparciu:o jak ty sobie to wyobrazasz dziewczyna Ci wymyje 2 talerze, to ty jej wymyjesz tez tylko dwa jak akurat beda 4(?:o) kiedy on jest silniejszy to wspiera i pomaga zonie w chorobie, kiedy ona jest silniejsza to zona opiekuje sie mezem, nikt tu sobie niczego nie wylicza tylko wspiera wtedy kiedy druga osoba tego potrzebuje - na tym polega dojrzaly ZWIAZEK. nie odchodzi sie/nie ucieka przy pierwszym kryzysie, tylko rozwiazuje sie problem, probuje zrozumiec i znalezc jak najlepsze rozwiazanie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobieta ma depresje
jacek spoza watrszawy super, ze umowiles psychologa:) a Ona ma moze siostre czy jakas bliska kolezanke? ma teraz z kims kontakt? sprobowales Jej pokazac ta strone z tego linku, ktory podalam?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jacku dobrze zrobiles. Mam nadzieje,ze uda Wam sie pokonac wasze problemy i bedziecie znow szczesliwi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zupełnie nie rozumiem
No tak..... kafeterianie, nie powiem drodzy, bo daleko mijałoby to się z prawdą! Większa część osób nie powinna w ogóle zabierać głosu, bo z całą pewnością byłoby to korzystniejsze dla wielu ludzi! Kochający mąż bierze sobie żonę na dobre i na złe, czyż nie tak? Tylko, że jak żona potrzebuje pomocy, to ty autorze nie kierujesz się dobrem, a wręcz przeciwnie zwijasz majdan i patrzysz by zwiać tam gdzie będzie lepiej niż tu! Życie, to nie bajka i nikt nie ustrzeże się klopotów, a już na pewno nie ty. Jak widać bedziesz uciekać do końca zycia, aż zdasz sobie sprawę na czym polega twój problem!! Biedna ta twoja żona, wpadła w depresję i musi radzić sobie sama z problemami, które nie tylko ją by przerosły.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Polecam jej forum poronie.pl Mysle,ze kontakt z kobietami po stracie,nawet wirtualny...moze jej pomoc. Nawiazalam tam wiele ciekawych znajomosci...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chciałabym coś napisać na pocieszenie dla tych którzy stracili dziecko - zdarzyło mi się to 2 razy, myślałam że nie dojdę do siebie ale zaczęłam patrzeć na życie trochę inaczej, z innej perspektywy, uświadomiłam sobie że popadanie w udrękę niczego mi nie da, postanowiłam wziąć się w garść, myślałam że już nigdy nie będziemy mieli dzieci, ale po ok 4 miesiącach od ostatniej bolącej "straty" pojawiła się w brzuszku mała kijanka która ma teraz prawie 18 tygodni, uwierzcie mi każdy dzień był i jest walką o przetrwanie, wierzę że wam też się uda, takie podejście źle wpłynie na dalsze staranie się o dziecko, wiem coś o tym, jeżeli chcecie dowiedzieć się czegoś więcej to pytajcie, pomogę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×