Gość TR Wam TV Napisano Luty 11, 2011 Jarosław Kaczyński stanął wczoraj przed nie lada dylematem. Prezes Prawa i Sprawiedliwości zastanawiał się czy analiza ewentualnych propagandowych zysków partii nie wskazuje na konieczność odbycia pilnej podróży do Włoch i pokazania przed kamerami swojej wielkiej troski o zdrowie Roberta Kubicy, który uległ bardzo poważnemu wypadkowi na trasie rajdu. Kaczyński postanowił jednak zostać w Warszawie gdzie odprawiano comiesięczne smoleńskie gusła, ale nie omieszkał nagłośnić treści swojego listu do polskiego rajdowca, w którym z zatroskaniem napisał, że przyjął jego wypadek z wielkim smutkiem. Troska pana prezesa o wielkich polskich sportowców jest przed wyborami wręcz zadziwiająca a wywołany przy tej okazji temat promocji nie pozostawia wątpliwości, co do tego, kogo ta promocja miała dotyczyć. Godziny wieczorne to prawdziwy debiut nowego przywódcy krzyżowych hord ulicznych. Kaczyński zlecił Sakiewiczowi "profesjonalne" przygotowanie wszystkich politycznych zadym i prowokacji, które przy pomocy katastrofy pod Smoleńskiem mają doprowadzić do upadku rządu Donalda Tuska. Po batutą nowego dyrygenta powlókł się "marsz pamięci" pod Pałac Prezydencki, podczas którego dzicz krzyczała "Żądamy prawdy" i "Nie pozwolimy zakłamać prawdy". Przed Pałacem głos zabrał już sam pierwszy prowokator RP i oświadczył, że Polska idzie ku prawdzie i prawda ta jest coraz bliżej. Kaczyński pochwalił swój motłoch, wśród którego znalazł się rzygający agent Tomek i jego były szef i opowiadał o wierze w nadejście dnia prawdy złu, które zalewa kraj oraz o dniu zwycięstwa, dla którego warto wytrwać. Zastanawiam się czy dzień, o którym mówił to moment jego przejścia na emeryturę? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach