Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość błazenka

jak przetrwac rozwód kogos kogo sie kocha?

Polecane posty

Gość błazenko
a nie pomyślałaś, że ten facet zwyczajnie wykorzystuje Ciebie- być może jego żona już się zorientowała i walczy o swój honor i być może o dzieci( nic o nich nie piszesz - nie wiem - są m nie ma ich?).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość parapetowa
Blazenko bedzie jazdfa i nic na to nie poradzisz ale jak naprawde sie kochacie ichcecie byc razem to przetrwacie to jakos.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość parapetowo
łezka mi się w oku zakręciła- ach, co za "miłość wielka" to na pewno jest...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ręce opadają brrrr
Zgodzę się z tym, że sytuacja sytuacji nierówna! Jak najbardziej - przy minimalnym wysiłku - można sobie wyobrazić syt. w której jest: małżeństwo - takk.. mąż i żona.. i tkwią w układzie lat parę i mają dzieci i właściwie już śpią oddzielnie i nawet się do siebie nie odzywają..ale są razem dla dobra ów dzieci! No i zwykle jest też kredyt. I tak parę lat męczęństwa! I nagle! Dądądą! Jedno nich poznaje kogoś!! Nie szukało, ale.. zdarzyło się! Broni się przed uczuciem, ale w końcu poddaje się zauroczeniu, uczciwie przyznaje się do tego papierowemu współmałżonkowi, który nagle wyrwany z letargu zaczyna "jazdę bez trzymanki" :D (bo letarg ale wygodny) a i o rozwodzie słyszeć nie chce! BO PRZECIEŻ SA MAŁŻEŃSTWEM!!! Należą do siebie do końca świata! To są debilizmy i tragedie!! Takie małżeństwa!! O wszystko trzeba dbać! Bo są sytuacje, że to właśnie kochanka jest lekarstwem na wyrwanie z marazmu - paradoksalnie i dla męża i dla żony (bo ta też jak już skończy jazdy znajdzie partnera, który ją prawdziwie pokocha!) BRRR...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PANI POWYŻEJ PROPONUJĘ
oglądanie mniejszej ilosci seriali ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hyhy widzę, że
świat jest czarno - biały. Są biedne żony, misie i złe kochanki :D Przetrwacie błazenko :) Powodzenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PANI POWYŻEJ PROPONUJĘ
nie , świat nie jest czarno- biały ale kryzys w małżenstwie nie usprawiedliwia układania sobie zycia na boku PRZED rozwodem. Zresztą, większośc takich " miłości" ma smutny finał- ta , co przyczyniła się do rozwodu nie jest w stanie "utrzymać misia"- z wielu powodów. Dopiero z kolejnym partnerem/partnerką ewentualnie może się udac- bo już ma się " czyste konto".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość błazenka
a jakie to POWODY ze nie moze utrzymac misia? i czemu ma go utrzymywac? i co za roznica czy przed rozwodem kiedy i tak nie mieszkaja kupe czasu razem czy po rozwodzie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PANI POWYŻEJ PROPONUJĘ
utrzymać przy sobie błazenko... nie utrzymywac finansowo... Niestety tak to już jest- badania psychologiczne to potwierdzają- BARDZO niewielki odsetek zwiazków zawiązanych w trakcie trwania małżenstwa jest w stanie przetrwać. Być może jestes mu potrzebna na ten trudny czas. Przykro mi - być może go kochasz ale zaślepia cię uczucie- nie widzisz ani tego, co robisz tej kobiecie( być może i dzieciom) ani tego, co wyczynia miś z Tobą i z nią.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość błazenka
WIEC DLACZEGO NIE MOGE NALEZEC DO TEGO NIEwIELKIEGO ODSETKA? i nie jestem zaslepiona miloscia patrze trzezwo, mysle ze to nawet bardziej jemu zalezy i to on bardziej kocha mnie,on nic z nia nie robi,nie mieszka z nią, zajmuje sie dziecmi, placi na nie kasę i splaca ich kredyt, nikt nie jest swiety ale nawet najswietrzy bedac gnojonym kiedys sie tym wyrzyga

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PANI POWYŻEJ PROPONUJĘ
to nie mój problem błazenko- nie jestem od tego by źle życzyć, rozumiem że każdy chce być kochany ale możesz nie znac realiów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zgodzę się z tym...że
zgodzę się z tym, że nowy związek budowany na starym ma małe szanse przetrwania. I nie dotyczy to tylko małżeństw, ale przecież i związków nieformalnych. Potrzebny jest czas tylko dla siebie po rozstaniu. Twierdzę też jednak, że mężczyzna błazenki (na podstawie tego co wyżej napisała) taki czas dla siebie już miał i jest gotowy na nowe. Jak rozumiem kryzys i koniec emocjonalny jego małeństwa nastąpił wiele wcześniej zanim się pojawiła i nie ona jest jego przyczyną. Rozwód - skoro nie mieszkają razem powinien być tylko formalnością. Dlaczego w takich sytuacjach drugie byłe połówki (nieważne małżonki/małżonkowie) robią jazdy bez trzymanki tego nie wiem. Rozumiem, że romans w bdb funkcjonującym małżeństwie jest ciosem i upokorzeniem, ale w takiej atrapie? Pewnie chodzi o kasę i strach przed zmianą standardu życia, do którego się nawykło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pewnie że się zgadzasz,
bo sama w taki sposób żyjesz: kosztem innych. Poczekaj, ciebie też sprawiedliwość dosięgnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zgodzę się z tym...że
o wróżka??? nie wierzę :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość podono można
niewiele można zrobić, można być, wspierać w małych sprawach, pocieszać, nawet trochę udawać, ze jest się przekonanym, ze da sobie świetnie radę. Rozwód jest koszmarem, a ze rozwodzący się to najczęściej zupelnie już obcy dla siebie ludzie, to nie ma znaczenia. Głowa pełna żalu, wspomnień też, poczucie największej życiowej porażki. Rozwodziłam się kilka lat temu, byłam pozwana :) klasycznie, mąż zakochał się w innej kobiecie, nasze uczucia i nasze małżeństwo już nie istniało, ale rozwód to naprawde obrzydliwa sprawa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hyhy widzę, że
podobno można :) podrożę temat bo widzę, że reprezentujesz (chyba, że się mylę) sytuację opisaną gdzieś powyżej. Byliście małżeństwem tylko formalnie, nie walczyliście już o nie? Dlaczego więc w takiej sytuacji odbierać sobie prawo do nowego uczucia? Zwykle uczucie staje się bodźcem do uregulowania spraw rozwodowych, a tu nagle zaczyna się wylewanie brudów i pomyj na kochankę, misia, a żona walczy o dzikie alimenty bo rozwód jest oczywiście nagle tylko z jego winy. Absolutnie nie piję tu do Ciebie - opisuję jakiś tam stereotyp - ale jakbyś mogłą napisz więcej dlaczego u Ciebie rozwód był taki koszmarny? Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość podono można
mój powyższy pis dotyczył wyłącznie pytania postawionego przez autorkę :) chodziło mi o to, że rozwodzącego się trzeba wspierać, bo tego się wtedy bardzo potrzebuje. Drogie moje, szczerze Was proszę. Rozwiodłam się, jestem człowiekiem, kobietą i jak każdy marzę o miłości- nie posiadaniu męża. Dlatego własnie mój rozwód, łącznie ze sprawa alimentów etc zakończył się na jednej rozprawie. Przecież ona chciał odejść! Małżeństwo, miłość, partnerstwo to nie posiadanie prawa własności drugiej osoby, niewolnictwo. Obelgi, obrażanie się wzajemnie. kto winien, ona zła, żona dobra. Każdemu w życiu los chyba daje szansę. Ja z miłości zrobiłabym baaaardzo wiele. Wierze w miłość, wierzę, ze zrobiłam dobrze umożliwiając byłemu pójście swoją droga. Ja przez te kilka lat nic jeszcze nie "zyskałam", ale wiem, że nie jestem zdesperowaną hipokrytką. Lepsza dobra samotność niż zły związek :)a w sercu specjalne miejsce, czekam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyno coś go kiedyś z tą kobietą łączyło nie wiesz jakie jest jej zdanie w temacie rozwodu,nie masz bladego pojęcia co myśli i co czuje jego żona.Nie mów o przetrwaniu bo to nie ty to przetrwać musisz tylko ona i jej dzieci i żadnemu z nich do śmiechu nie jest,niestety szanowna pani rozwód zmienia wszystko pomijając już to czy zwyczajnie stać go na drugą rodzinę bo już i o to jazdy będą gdy tylko poczujesz się pewna aco bedzie jeśli będziecie mieć swoje dzieci czy nie czas zastanowić się nad tym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hyhy widzę, że
podobno można masz piękne podejście do miłości, do życia! Coś się kończy, coś się zaczyna :) wyrazy szacunku bo jako jedna z nielicznych nie plujesz jadem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość podono można
do hyhy widzę, że: nie było już między nami uczuć, mąż się zakochał w innej kobiecie, ja chyba też się już trochę tego spodziewałam, potem dostałam informacje- mimo wszystko to był straszny kop. Rozwód- jest koszmarny, najpierw wezwanie, pozew, zaczynasz myśleć o układaniu życia, każdej drobnej sprawy od nowa, kwestia dzieci- najważniejsza dla każdej mamy :) zaczyna się fala żalu, rozgoryczenie, strach, brak poczucia własnej wartości, potem złość "jak on mógł", potem wspominasz wszystkie lata, szukasz powodu w sobie, czasami chcesz cos ratowac (tu się maaaasa żon zatrzaskuje) to wszystko pisze z wlasnego doświadczenia, mimo, ze go NIE KOCHAŁAM! Na sali rozpraw to już jest koszmar, siedzi się jak skazaniec, głowa wyprana, nic tam nie czułam poza strachem, ochotą, zeby miec to już za sobą i iść gdzieś w diabły. Przecież kiedyś kochałam go, przecież wyszałm za niego za mąż- a dzisiaj- nie ma z tego nic, jesteśmy na sali rozpraw........ Może teraz moje zdanie jest bardziej czytelne :) rozwód- dla ludzi miłosć- najważniejsza

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość podono można
:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mnie tez w życiu nie wyszło...jeszcze nie złozylismy pozwu, ale już jestesmy zdecydowani...boje się jak cholera, choc można powiedzieć, że to mnie bardziej zalezało...teraz nie jestem juz taka pewna czego chce...myslę sobie, że może łatwiej jest kiedy nie ma żalu, pretensji, poczucia krzywdy, orzekania o winie kogokolwiek...może zostanie szacunek i wzajemne wsparcie...sama nie wiem :(...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hyhy widzę, że
AL - masz rację - pojęcia nie mam, ale z wypowiedzi autorki wnoszę, że skoro mąż nie mieszka z żoną to za różowa nie było. A decyzji o wyprowadzce nie podejmuję się raczej z powodu kłótni o niepozmywane naczynia, prawda? Potrzeba troszkę więcej :) Kryzysy do pewnego momentu można i warto przezwyciężać, ale w pewnym momencie dla własnego zdrowia psychicznego (i dzieci też) chyba lepiej odpuścić? hm?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość soneczka
Śmiechu warte...kochanka szuka wsparcia.?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość podono można
to od nas zależy, co wybieramy. Mój mąż złożył pozew rozwodowy, bo zakochał się w innej kobiecie. Wierzę w miłość, wspieram autorkę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość soneczka
Gówno prawda,co to znaczy ,że się zakochał?Przecież swoją żone też kiedyś kochał.Tak już jest ,że po latach każdy wpada w lekką rutynę.Są dzieci,rachunki,kredyty,praca.To jest normalne zycie,dlaczego najczęściej faceci mówią wtedy,że cos się wypaliło,że są ze sobą tylko ze względu na dzieci???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hyhy widzę, że
soneczku! Dlaczego śmiechu warte? ja bym powiedziała, że jak najbardziej na miejscu - może właśnie przez takie jazdy bez trzymanki w trakcie rozwodów wiele nowych par tego nie wytrzymuje. Takie zeszmacanie nowych partnerek przez ogół, nie patrząc na to czy były winne rozpadu małżeństwa czy jednak nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hyhy widzę, że
soneczka! kochał!!! czas przeszły! - pisałam już, że do pewnego momentu warto walczyć o związek, ale są granice. Sugerujesz, że mężczyzna/kobieta k/40-stki nie może znowu prawdziwie pokochać?? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość soneczka
na sali rozpraw nie ma żadnych" jazd bez trzymanki".Tak mogą powiedzieć tylko głupie lalunie.To jest sąd,liczą się fakty i dowody.Odpowiadamy tylko na zadane pytania.Sceny typu,wyzywanie,wyciąganie jakiś brudów są tylko w filmach.Jest sędzia,ławnicy,są to mądrzy ludzie i to oni są od tego żeby zdecydować kto w danej sytuacji ma rację.W tej sytuacji błazenka zwyczajnie ma nieczyste sumienie,nie ma żadnych argumentów to wyzywa żonę swojego kochasia.Wiem,że istnieją też całkiem kulturalne rozwody.Dwoje ludzi mąż i żona dochodzą do wnoisku,że nie mogą ze sobą dłużej być.Wtedy sprawa jest całkiem prosta,i takich ludzi"rozwodników " szanuje.Ale nie wtedy jak jakaś szmaciucha wypowiada się na temat żony swojego kochasia w ten sposób.Ta kobieta nic jej nie zrobiła.A błazenka nie była w stanie znaleźć sobie fajnego,wolnego faceta,to wrąbała się w życie czyjejś rodziny.Zadawalała się randkami w hotelach,potajemnymi schadzkami.To bardzo dobrze jej tak.Teraz niech się zastanowi czy o to jej chodziło.Będzie miała wolnego swojego" ukochanego".Zamieszkają razem ,to ona będzie mu prała, gotowała.Znosiła jego humory itd.Do tego jeszcze alimenty do zapłacenia,bieżące rachunki,czsami może JEGO dzieci wpadną na sobotę.Skończą się prezencki i czułe słowka.Zacznie się normalne życie.Wiecie jak to jest-"Chcesz zemścić się na kochance?Zostaw jej swojego mężą" Stara ,dobra prawda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość soneczka
Można kochać i być kochanym bez względu na wiek.Tylko trzeba być uczciwym.Jeżeli nie kochasz i masz zamiar się roztać,to zrób to.Dlaczego ludzie rozwodzą się dopiero wtedy,jak już są w trkcie romansu.Teraz dopiero zorintowali się ,że nie kochają swoich żon/męży?Jeszcze przed rozpoczęciem romansu kochali????Dziwne...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×