Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Gość Kornalia

ludzie,którym rodzice NIC nie pomogli w życiu- jak wam się ułożyło ?

Polecane posty

Gość gość
Też tak mam. Ojciec - już trzecia żona będzie, kopnął nas w tyłek jak miałam 4 lata. Matka - mieszka sama na prawie 70 - ciu metrach, trzy pokoj*****lkonem, własnościowe. Na piątym roku studiów zostałam sama z maleńkim dzieckiem - nie pozwoliła mi wrócić do domu. Teraz matka na emeryturze, rozgląda się za praca za granicą - swoje mieszkanie chce wynająć, nie zaproponuje nigdy żebym ja je zajęła. Ma dobrą emeryturę, sporo kasy na koncie - wiem, bo robię jej przelewy, ona słabo obsługuje internet. Nigdy nie pomyślała, że mogłaby mi pomóc mieszkaniowo - zamienić mieszkanie na dwa mniejsze, albo poręczyć kredyt... Nic z tego. Wynajmuję z córką kawalerkę, ledwie wiążemy koniec z końcem. Na szczęście teraz jest ktoś przy mnie... jeśli weźmiemy ślub, żadne z moich rodziców nie będzie zaproszone. Nienawidzę ich za to, że mi nie pomogli wystartować w dorosłość, choć każde z nich miałoby warunki, żeby pomóc. Wszystkie koleżanki z klasy z liceum dostały mieszkania, nawet maleńkie kawalerki, ale zawsze coś. Rodzice wyprawiali im śluby. Niektórzy żyli biedniej niż moi rodzice, ale zwyczajnie dbali o przyszłość swoich dzieci. Moi rodzice, każde z osobna, myśleli tylko o sobie. Matka kupowała mieszkanie, kolejne samochody, sprzęty do domu, zawsze miała kredyty, mało pieniędzy zostawało, ja nie miałam czasem butów na zimę, żadnej pary spodni. Nie kupowała warzyw i owoców, rzadko mięso, bo ,,się dorabiała". Ja miałam anemię. Z tego jej ,,dorabiania" nic nie mam, bo ona się niczym nie podzieliła. Ojciec jeszcze lepszy - żeby nie płacić alimentów na mnie, przepisał wszystko drugiej żonie i ukrywał dochody. Z drugą żoną się rozwiódł, a kiedy ona zmarła, w ich wspólnym mieszkaniu został jego drugi syn. Czyli on ma mieszkanie i miał ojca przez 19 lat. Ja nie miałam od niego nic. Teraz on ma trzecią kobietę, planują ślub, lata do JEJ DZIECI z prezentami, żeby się przypodobać. Moja córka, a jego wnuczka, nawet na Mikołaja nic nie ma od dziadka. Mam jedną jedyną koleżankę, która - tak jak ja - nie miała lokum od rodziców. Ale jej mama pozwoliła mieszkać ze sobą do 35 roku życia, aż koleżanka zebrała większą część pieniędzy na mieszkanie, resztę sfinansowała niewielkim kredytem, i też jest już na swoim. Moi rodzicie twierdzą, że jestem niesamodzielna i roszczeniowa. Szkoda że nie pamietają, że swoje pierwsze lokum (hotel robotniczy) dostali od zakładu pracy, a własnościowe? Mama założyła książeczkę mieszkaniową, na którą wpłacała jej moja babcia :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moi rodzice nie dali mi nic... Jestem jedynakiem, mam obecnie 29 lat i matkę, która jest zwykła szmata i ojca pantoflarza który na tą szmate z********a... Od młodych lat byłem problemem, mieszkalem z babcią, moim rodzicom było to na rękę. Babcia z racji wieku dostała demencji starszej, było ciężko, stan zdrowia się pogarszal, umarła. Zostałem szmata w mieszkaniu zapisanym na jej córkę-moja matkę. Było to w mniejszej miejscowości oddalonej około 20km od dużego miasta w którym pracowalem. Wtedy moi rodzice sami zaproponowali, żebym wynajął coś sprzedadzą to mieszkanie i za to kupi mi się jakaś kawalerkę w tym mieście i jeszcze zostanie jakas reszta. Wynajalem pieprzona nore z grzybem na scianach w której spedzilem 2 lata licząc, że coś się zmieni, okazało się że pieniądze z mojego mieszkania poszły na kredyt mieszkania rodziców w którym mieszkali i na nowy samochód dla mojej matki, nie zostało nic, nie dostałem grosza, nagle stwierdzili że to było ich mieszkanie i jak kiedyś będzie pieniądz to mi pomogą... Matka miała kochanka w Berlinie), gościa który miał swoje 2 córki, ojciec dowiedział się o romansie i o tym, że moja własna matka która nie wiedziała nawet jak żyje, która miała to w d***e, żyła z jego córkami jak z własnymi. Nagle o dziwo odzyskalem chwilowo ojca, wynajmowalem już wtedy większe ładne mieszkanie w Szczecinie, bo prócz pracy zacząłem kombinować z jakimś handlem samochodami, nie powiem czasem i jakieś mniejsze kradzieże, coś lewego żeby jakoś żyć w normalnych warunkach. W każdym bądź razie zjawił się wtedy ojciec, płakał mi w ramionach, był załamany, przepraszam. Trwało to krótko, moja matka wiedziała że sytuacja jest nieciekawa i może stracić krowę dojna więc zaczęła go przepraszać, pieprzyc że była głupia że żałuję itd i zaczęli wszystko sklejac do kupy znów odcinajac się ode mnie:) Powiem Wam, że ciężko jest żyć bez najmniejszego wsparcia, patrzeć co właśni najbliżsi odwalaja i jakoś dawać radę.. Zapomniałem jeszcze dodać, że przez brak rodziców za młodu po skończonych 2 latach zawodowki musiałem przerwać naukę i iść do pracy żeby jakoś żyć, więc papierku nie mam żadnego. Moi rodzice nie należą do biednych ludzi, ojciec ma własną firmę budowlana, żyją na poziomie, wyjeżdżają. Kto tego nie przeżył nie ma pojęcia jak wygląda życie jak musisz ciężko pracować i robić rzeczy których się wstydzisz, żeby żyć na poziomie podczas gdy Twoi rodzice wyjeżdżają sobie do Hiszpanii i to po niekad za pieniądze, które Ci się należą. Jak to jest jak nieraz przez pół miesiąca chleb z musztarda trzeba jeść. Na chwilę obecną mam 29 lat, zniszczony kręgosłup od wcześniejszej fizycznej pracy, z rodzicami nie mam kontaktu, z ojcem minimalny raz na kiedy zadzwoni co słychać, gadamy jakoś tak oficjalnie choć mam do niego wielki żal, za to że mnie okradł i że nic nigdy od niego nie dostałem ale nauczyłem się z tym żyć, oficjalnie jestem bezrobotny, jestem trochę pozadluzany ale wyjdę z tego, zacząłem wchodzić w trochę inny świat, poznałem co znaczy trochę luksusu, normalne samochody, szybkie motocykle, poznałem dużo świata przez poszukiwanie pieniędzy i na chwilę obecną szykuje się na stały wyjazd za granicę, jakoś się kręci, ale w sercu ogromna pustka, byłem kiedyś cholernie wrażliwy, zarówno na cierpienie ludzi jak i zwierząt, nieraz plakalem, starałem się mimo wszystko każdemu wkoło pomagać, z biegiem czasu i doświadczen gdzieś ta dobroć uciekła, widzę to po sobie i boli mnie to, stałem się twardy, bezkompromisowy, zamknięty na innych. Za to mam żal do swoich rodziców, wiem, że jeśli kiedyś będzie mi dane mieć syna to będzie to najważniejsza osoba na świecie i nigdy niczego mu nie braknie, nigdy nie będzie musiał przechodzić przez to piekło przez które ja musiałem. Mamy ciężkie czasy, nawet z pomocą bliskich ciężko się żyje, samemu człowiek jest jak drzewo bez korzeni które powoli usycha, nigdy nie wiadomo co przyniesie jutro dbajcie o swoich bliskich, dbajcie o siebie nawzajem, będzie naprawdę łatwiej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mnie rodzice oddali na wychowanie dziadkom i tam zawsze mieszkalam,to mieszkanie wlasnosciowe.po ich smierci wyjechalam za granice zeby troche wiecej zarobic,chcialam wyremontowac to mieszkanie.co kilka miesiecy wracalam do Polski na urlop i odwiedzalam matke(rodzice sie rozwiedli ) pewnego razu moja matka sprowokowala awanture,nie wiedzialam o co jej chodzi.moj paszport stracil waznosc i wystapilam o wyrobienie nowego.zostalam przez urzad poinformowana,ze matka mnie z babcinego mieszkania wymeldowala bo ja tam od lat nie mieszkam.nawet nie bede tego komentowac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Olgabo
Ja od malego czulam ze nie mam rodzicow. Ojca calymi dniami nie bylo bo pracowal, mama tez i bylam pod opieka babci. Pozniej ojciec sie rozpil, uciekalam z mama od niego, wybaczala za kazdym razem i bylo dalej to samo. Prawie ze na moich oczach zrobili sobie syna ( mialam 13 lat, spalismy w jednym pokoju, jeszcze nie spalam). Ojciec 2 lata temu umarl i mama wyjezdza za granice a ja opiekuje sie swoim bratem (on obecnie 9 lat ja 22). Nie zostawia mi srodkow do zycia, kaze sie dokladac do pradu wody gazu jedzenia itd. Gdybym nie miala alimentow na swoje dziecko i 500+ juz dawno bysmy z glodu umarli.. gdy chce podjac prace mowi zebym wynajela nianke bo z pilnowania swojego wnuka nic nie ma ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Olgabo
Dodam ze jak wraca zza granicy to pierwszego dnia pije a tydzien leczy kaca i to wszystko na oczach dzieci..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A widzę , że większość wie jak jest. Są różne typy ludzi, ale widać też że czasami rodzice nie pomagają dziecku nie tylko ze wzgedu na słabe finanse tylko no z takiej złośliwości. Nie wiem jak to nazwać generalnie to słabe. U mnie z hajsem raczej nie było jakiś mega problemów na podstawowe rzeczy miałem , ale relacji z rodzicami zero wszystko mieli w d***e tylko do nauki i do nauki krzyki awantury. Siostra młodsza wylądowała u psychologa i psychiatry człowiek ma jakieś plany marzenia, ale to już ich nie interesuje. Tylko słuchać co dzień że jesteś głupi baran debil co dzien awantury o jakąś inną bzdurę że mam głupie pomysły i żebym za robote się wziął. Choć prawdą jest praca na etacie nie jest dla mnie chce otworzyć własny biznes i pal licho pieniądze tak naprawdę. tylko miło by było jakieś słowo wsparcia a nie tylko jedna nagrana płyta. choć według nich to łopaty iśc i nic wiecej .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nic nie dostałam od rodziców, ale też niczego nie oczekiwałam bo nic nie obiecywali. Nie mogę więc powiedzieć żebym była zawiedziona. Nie oczekiwałam jednak że będą mi w dorosłym życiu próbowali przeszkadzać więc w konsekwencji nastąpiło całkowite ucięcie kontaktów, jesteśmy sobie obcy i nawet muszę powiedzieć, że od tego czasu żyje mi się lepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Illloczyn
A to ja wam powiem więcej...mi nie dość, że w niczym nie pomogli ani finansowo, ani "mentalnie" ani nijak...to jeszcze pretensję mieli, że w wieku 19 lat nie mogłem pracy znaleźć (to był rok 2006 wtedy było trochę gorzej z pracą niż dziś) i wielką łaskę mi zrobili, że dostałem na jeden semestr studiów pieniądze (studiowałem oczywiście zaocznie bo gdybym poszedł na dzienne to chyba jadłbym trawę i kopiował książki oczami). Wyprawka na zjazd to było 10zł+bilet (80km na uczelnie) więc prawie cały weekend nie jadłem i spałem u kolegów za darmo. Szybko się co prawda ogarnąłem bo nie miałem wyjścia i może to i dobrze..dziś zarabiam fajne siano mam zarąbistą robotę i ogólnie nie narzekam. Ale chcę teraz budować dom i......mają ogromną działkę na której nie mam prawa zrobić nic..czemu? bo nie i już. Wyprowadziłem się w wieku 21 lat z domu. Cały czas wynajmowałem mieszkania. Odkąd pracuje (przez kupę czasu zarabiałem najniższą krajową) są na tyle bezczelni, że roszczą sobie prawo do moich pieniędzy i się ciskają odkąd zarabiam żeby im jeszcze dać. A swoją drogą maja bardzo spoko pensje/emerytury. Teraz chciałbym mając pieniądze zbudować własny dom...już nawet nie wspominam o tym, że nie mają zamiaru mi dołożyć do niczego to jeszcze w dodatku robią mi problemy. Nie cierpią mojej dziewczyny....ale to każdej jakiej bym nie przyprowadził. Każda jest zła, każda to ku.... i suka najgorsza na świecie. No to żony też nie zaakceptują. Trudno. Mam ochotę ich zostawić na pastwę losu, wyprzeć się ich, zapomnieć, że w ogóle istnieją i mieć ich gdzieś.....co byście zrobili na moim miejscu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja też nigdy nie miałam żadnego wsparcia. Buduje dom - sama. Pracuje od rana do wieczora, nie mam żadnego wsparcia, ani finansowego ani mentalne, a wręcz przeciwnie - same problemy i chyba złość z ich strony ze sobie radzę sama i ich nie potrzebuje,bo chyba by chcieli żeby przyjść się ich prosić o pomoc. Na dziecko się pewnie nie zdecyduje, bo przez pracę nie miałabym jak go wychować a od nich nie ma się co spodziewać pomocy. Jak będą starzy to pewnie przyjdzie im do głowy dzielić majątek ale ja wtedy już nic nie będę chciała bo do tego czasu sama się wszystkiego dorobię. Zazdroszczę ludziom którzy mają dobre relacje z rodziną i wsparcie, choćby głupia pomoc żeby łopate na budowie podtrzymać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Też mam podobnie. Nie dość, że nie dali mi w sumie niczego to jeszcze w wieku 19 lat oczekiwali że od razu pójdę do pracy (po co Ci studia jak można w życiu robić byle co) i będę im moją pensję oddawał bo "oni mi będą odkładali na kupkę żeby nie wydał". I tak w wieku 20 lat poszedłem do pracy, sam utrzymywałem studia zaoczne. Zostawało mi na miesiąc 100zł bo czesne, paliwo, zjazdy no i oczywiście musiałem się dokładać do mieszkania bo "jaki oni mają interes w tym żeby do mnie dokładać". 

No ale dawałem radę choć nabawiłem się przez nich nerwicy. Był taki czas, że skończyłem liceum i nie mogłem znaleźć pracy. Takie były czasy, że roboty było mało a i ze średnim wykształceniem to raczej ciężko 19-latkowi coś znaleźć. No to się nasłuchałem, że nie będą mnie utrzymywali, że jestem do niczego bo jak to pracy znaleźć nie mogę, że oni to chcą żebym się właściwie wyprowadził - a jak już znalazłem pracę to mogę zostać tylko żebym oddawał pieniądze. 

Nie są biedni. Mają nawet spoko zarobki i nie wiem skąd u nich taka pazerność. Dom dostali po rodzicach z ogromną działką na której nie pozwalali mi nawet postawić głupiej altanki żebym mógł sobie posiedzieć jak mam ochotę. Wyprowadziłem się od nich i nie mam zamiaru wracać. A na starość proszę bardzo dom opieki albo nie wiem co. Niech ktoś inny się martwi. O mnie nie martwił się nikt. Każdy ma rączki niech sobie zapewni godną starość. 

Z jednego jestem dumny - niczego im nie zawdzięczam i nie mają mi czego wypominać. A to uwielbiali. Szczególnie mój ojciec, który jest ciemnym prostym chłopem ze wsi i wszystkiego i wszystkich dookoła się wiecznie boi. Z drugiej strony w domu bohater jak diabli. Wszystkimi najchętniej by pomiatał. 

Nie mam, nie czuję żadnych zobowiązań w stosunku do nich. Nie oczekuję niczego i niczego nie chcę. Nie miałbym nawet zresztą na co liczyć bo oni jakby mogli to gówno by z pod siebie zjedli i jeszcze drugiemu zabrali. 

Dam wam radę - róbcie swoje. Nie ważne co to będzie, nie ważne gdzie. Nie pozwólcie sobie dawać dobrych rad od ludzi, którzy nie mają żadnego pojęcia o życiu a tylko jakieś bzdurne zaściankowe wyobrażenie. Dopóki robicie to co wy uważacie za słuszne jesteście wolnymi ludźmi. 

Dziś mam dobrą pracę, bardzo fajną partnerkę (oczywiście w to też się chcieli wtrącać ale uciąłem temat od razu). Żyje się nam fajnie. Ona ma bardzo fajnych rodziców, którzy jej w razie czego pomagają. Ale założę się, że gdyby mi było ciężko to i mnie by się starali pomóc. Niby obcy ludzie... 

Rodzinę trzeba kochać. Ale taką, która kocha Ciebie. Jeśli rodzina ma Ciebie i Twoje życie i potrzeby gdzieś - nie czuj się źle jeśli zrobisz dokładnie tak samo i ich olejesz. Kto nie dba o Ciebie nie zasługuje żeby dbać o niego. Jeśli kogoś nie interesuje Twój los to Ty też się nie interesuj i zajmij się sobą. W takich sprawach nie tyle wypada być egoistą co należy nim być. Inaczej nie osiągniesz w życiu niczego i zmarnujesz cenny czas i szanse jakie daje Ci życie. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Magdalena

Całe moje życie kręci się dookoła walczących że sobą rodziców ich nienawiści do siebie i przeciagania mnie na swoją stronę. Teraz już mają po 70 lat. Niestety, jak już jednej stronie zaczynam pomagać to zaczyna się żerowania na mnie fizycznie i psychicznie, przez tę samą stronę. W pewnym momencie zaczyna się już ostre wyżwanie się na mnie i poniżanie, wtedy się odsuwam. Zastraszanie, co się stanie, jak przestanę pomagać. Jako dziecoo do tego mnie bili. Czasem jestem po obu stronach na raz. Gdy zaczynają mnie szantażować emocjonalnie, nie umiem im odmówić. Ostatnie dwa lata to ich sprawa rozwodowa. Zaangazowalam się w to nie tylko finansowo, ale i osobiście. Prawnik jednej ze stron, nic nie robił, więc całe przygotowanie zrobiłam za niego. Nie umiem ich od siebie odciąć. Nie umiem urwać kontaktu i nie reagować, gdy proszą o pomoc. Nirnawidze za to i ich i siebie. W sumie mnie do tego tresowali, od dziecka. Mam 29 lat, załamania nerwowe, próby samobojcze, aborcję za sobą. Czuję, że nie mogę założyć własnej rodziny, bo nie dam już rady więcej udźwignąć. Mam w sobie dużo bólu. Chyba bym chciała, żeby umarli. Na zostawienie mnie w sookoju nie moge liczyc. Boję się zaglądać do skrzynki pocztowej, co jakiś czas dostaje od nich wstępne pisma, na różne rozprawy, albo inne świństwa. Do siebie samych też je wysyłają. Szczególnie ojciec. Dręczą się nawzajem od kiedy byłam dzieckiem. Wzięłam w tajemnicy przed nimi ślub. Bez gości, bez przyjęcia. Ja mąż i świadkowie. To moje światełko w tunelu i marzenie o normalnosci. Nawet nie myślę o tym, żeby kupili mi mieszkanie, samochód, czy jakkolwiek wsparli finansowo, bo wiem, że dowiem się, że to ja im powinnam pomagać, nie na odwrót. Chciałabym nie mieć zadnego z rodziców:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sajmon

Moi starzy mają po kilka działek rolnych, mieszkają w mieszkaniu 70m2, ja od 20tu lat mieszkam w kawalerce, która jest ICH, jak chciałem wziąć kredyt na spółę z nimi na większe to się nie zgodzili, ciągle tylko słyszałem, że wszystko jest moje, wierzyłem, ale teraz już nie wierzę, budujemy z żoną dom na kredyt, samochód mamy też na kredyt, od nich tylko słyszę przez telefon, że o mnie myślą i mnie kochają, cóż słowa są bardzo tanie! jak moja matka usłyszała, że się za rok wyprowadzimy do własnego domu to dostała histerii, że będzie musiała za to mieszkanie w ktorym teraz mieszkamy płacić czynsz, hehe serio? zaczęła wymyślać jakieś bzdury żebyśmy poczekali aż oni umrą to wtedy wszystko dostaniemy, już w to wierzę, poza tym, że mega się cieszę na nasz dom, choć myśl o kredycie mnie dożyna, to jednak będę miał dziką radość z tego że sobie za to mieszkanie ekstra będą musieli płacić, nie zamierzam się też z niego wymeldowywać, na złość, podobno to jest straszna tragedia jak umierają rodzice, ja mogę powiedzieć za siebie, ulży mi, nigdy się nie rozumieliśmy, z zewnątrz wydawło się, że rodzina na poziomie w środku szantaż emocjonalny, wieczne pretensje, że jestem taki albo nie taki, owszem parę razy wyłożyli kasę na moje wykształcenie, ale gnolili mnie psychicznie tak skutecznie, że przez lata byłem wrakiem i dopiero teraz kiedy są starzy uwolniłem się od tego, są ludzie, którzy nigdy nie powinni mieć dzieci, i  którzy nie zasługują jako rodzice na żaden szacunek, co najwyżej taki jak każda istota ludzka, nie obchodzi mnie co będzie z nimi na starość, nie zostawię ich na totalnym lodzie, ale na dom opieki grosza nie dam i do swojego domu z pewnością nie wezmę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sajmon

Śmieszne jest to, że mam teściową, która jest dla mnie lepsza niż moja własna matka, można z nią pogadać o pracy, doradzała nam z domem przy wyborze projektu, który najbardziej ekonomiczny i praktyczny, jest normalnym życzliwym człowiekiem, nie nadyma się i nie pozuje na nikogo, zawsze można do niej wpaść pogadać o wszystkim, teść też jest porządnym człowiekiem, nigdy nie doznałem od nich żadnej przykrości, wręcz odwrotnie, jak miałem problemy w robocie mogłem obgadać co i jak, nie zmuszam się kiedy ich odwiedzam, po prostu jadę tam z przyjemnością, teściowie nie mają żadnego majątku, działek, mieszkań itd, ale np mają znajomych z budowlanki, zaproponowali ich pomoc, to niby drobiazg ale zawsze raźniej, moi starzy udają, że nic się nie dzieje, że nie  budujemy domu, unikają tematu jak ognia, wstyd mi za nich, że są tacy beznadziejni, fałszywi, a na dodatek przekonani o tym jacy są wspaniali jako ludzie, obydwoje latają do kościoła na starość, ale są chyba głusi, nigdy też do mnie nie dzwonią, od lat dzwonię do nich na swój koszt, każde święta to dla mnie męka, że muszę udawać, że jest ok, że jesteśmy normalni. cieszę się na ten dom jak wariat, i wszystkim życzę żeby odnaleźli swoje wspaniałe miejsce i zapomnieli o beznadziejnych, wrednych, nieczułych i krzywdzących rodzicach!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ...

mi nie pomagali finansowo nie bylo wyjazdow  wycieczek osiemnastek prawa jazdy ani kupionego mieszkania jak bylo w mlodym wieku to wiadomo do pracy nie mozna isc bo bylo sie niepelnoletnim na studia nie stac mnie rodzice zmarli potem i zostaje sie bez niczego w domu mieszkam po rodzicach i pracuje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Maggie
Dnia 13.03.2011 o 10:47, Gość Kornalia napisał:

chodzi mi o takie osoby którym rodzice nie kupili , nie udostępnili mieszkania samochodu nie pilnują dzieci nie pomagają finansowo po prostu NIC - zero pewnie takich osób nie ma 😞

Ja tak mam. Pochodze z malej wsi. Urodzilam dziecko majac 19lat. Poszlam do pracy po 3miesiacach od porodu. Z ojcem dziecka nie ulozylo sie nam. Jego rodzice wspierali finansowo jak mogli. Np wyprawke zasponsorowali.moja mama nawet nie chciala byc ze mna przy porodzie.nawet misia dla wnuczki do szpitala nie przywiozla.nic zero.na chrzciny, roczek...Gdy zaczelam pracowac. I poszlam na prawo jazdy. A potem na dodatkowe kursy. Moja mama nie chciala mi np popilnowac dziecka przez 3godz. Musialam prosic taka pania po znajomyosci ktorej placilam za godzine.mama Wydzielila mi lodowke. Musialam placic polowe rachunkow. Moje dziecko nie moglo nawet plakac.a jak spalam po nockach nazywala mnie nygusem. Ja nie oczekiwalam pomocy finansowej. Tylko aby mogla chociaz zostac z wnuczka.tak abym mogla cos zarobic albo jakas szkole skonczyc. "Zrobilas se to se baw, mi tez nikt nie bawil", albo "powinien ci w drugie oko przy...ic" tyle co moglam od niej uslyszec. O zyciu towarzyskim moglam zapomniec. Kazdemu wyjsciu towarzyszyla mi corka. Kolezanki nie mialy nic przeciwko. Lecz za kazdym razem gdy umowilam sie z jakims mezczyzna chociazby na kawe moja mama mowila "bierz dziecioka, ja bawic ni bende". Ale ta historia ma dobre zakonczenie. Wyjechalam za granice. Zrobilam prawo jazdy na tira. Znalazlam nianie ktora pokochala ma corke jak swoja wnuczke. To niania kupowala prezenty, szyla przebrania do przedszkola. Nawet kupila kapcie do przedszkola mej corce gdy ja bylam zabiegana. Niania gotowala dla mnie obiady gdy wracalam po 12h pracy. Przytulala mnie w najgorszych momentach.gdy zachorowalam przyniosla mi garnek zupy do domu.na imprezy rodzinne mnie zapraszala wesela chrzciny w jej rodzinie. Moglam jej o wszystkim powiedziec.owszem placilam jej co miesiac. Gdyz pilnowala mi corki. Ale po za godzinami pilnowania byla matka ktorej nigdy nie mialam. Moja corka ma 10lat teraz. Sama chodzi do szkoly. Wraca rowniez. Potrafi zrobic sobie kanapkr lub odgrzac posilek wczesniej przygotowany przeze mnie w mikrofali.spokojnie zostaje te 2 3godz sama w domu. Odrabia lekcje oglada telewizje. Mojej mamie zostal tylko rok do wczesnej emerytury. Osatnio zadzwonila do mnie. I oznajmila ze zamieszka u mnie ze znajdzie sobie dodatkowa prace za granica i ze bedzie prowadzac mi corke do szkoly. Ja poprostu jej powiedzialam ze.... nie potrzebuje jej. Ze potrzebowalam 10lat temu... moja mama wielce sie obrazila. Ze jakim jestem dzieckiem co nie szanuje rodzicow. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Niska
Dnia 3.04.2019 o 13:05, Gość Maggie napisał:

Ja tak mam. Pochodze z malej wsi. Urodzilam dziecko majac 19lat. Poszlam do pracy po 3miesiacach od porodu. Z ojcem dziecka nie ulozylo sie nam. Jego rodzice wspierali finansowo jak mogli. Np wyprawke zasponsorowali.moja mama nawet nie chciala byc ze mna przy porodzie.nawet misia dla wnuczki do szpitala nie przywiozla.nic zero.na chrzciny, roczek...Gdy zaczelam pracowac. I poszlam na prawo jazdy. A potem na dodatkowe kursy. Moja mama nie chciala mi np popilnowac dziecka przez 3godz. Musialam prosic taka pania po znajomyosci ktorej placilam za godzine.mama Wydzielila mi lodowke. Musialam placic polowe rachunkow. Moje dziecko nie moglo nawet plakac.a jak spalam po nockach nazywala mnie nygusem. Ja nie oczekiwalam pomocy finansowej. Tylko aby mogla chociaz zostac z wnuczka.tak abym mogla cos zarobic albo jakas szkole skonczyc. "Zrobilas se to se baw, mi tez nikt nie bawil", albo "powinien ci w drugie oko przy...ic" tyle co moglam od niej uslyszec. O zyciu towarzyskim moglam zapomniec. Kazdemu wyjsciu towarzyszyla mi corka. Kolezanki nie mialy nic przeciwko. Lecz za kazdym razem gdy umowilam sie z jakims mezczyzna chociazby na kawe moja mama mowila "bierz dziecioka, ja bawic ni bende". Ale ta historia ma dobre zakonczenie. Wyjechalam za granice. Zrobilam prawo jazdy na tira. Znalazlam nianie ktora pokochala ma corke jak swoja wnuczke. To niania kupowala prezenty, szyla przebrania do przedszkola. Nawet kupila kapcie do przedszkola mej corce gdy ja bylam zabiegana. Niania gotowala dla mnie obiady gdy wracalam po 12h pracy. Przytulala mnie w najgorszych momentach.gdy zachorowalam przyniosla mi garnek zupy do domu.na imprezy rodzinne mnie zapraszala wesela chrzciny w jej rodzinie. Moglam jej o wszystkim powiedziec.owszem placilam jej co miesiac. Gdyz pilnowala mi corki. Ale po za godzinami pilnowania byla matka ktorej nigdy nie mialam. Moja corka ma 10lat teraz. Sama chodzi do szkoly. Wraca rowniez. Potrafi zrobic sobie kanapkr lub odgrzac posilek wczesniej przygotowany przeze mnie w mikrofali.spokojnie zostaje te 2 3godz sama w domu. Odrabia lekcje oglada telewizje. Mojej mamie zostal tylko rok do wczesnej emerytury. Osatnio zadzwonila do mnie. I oznajmila ze zamieszka u mnie ze znajdzie sobie dodatkowa prace za granica i ze bedzie prowadzac mi corke do szkoly. Ja poprostu jej powiedzialam ze.... nie potrzebuje jej. Ze potrzebowalam 10lat temu... moja mama wielce sie obrazila. Ze jakim jestem dzieckiem co nie szanuje rodzicow. 

Dobrze powiedziałaś matce.masz anioła w postaci niani.zazdroszcze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hana

Mi również w niczym nie pomogli...ba! nie pomogli a wciąż rzucają kłody pod nogi. Jak do lekarza potrzebowałam podjechać z chorym dzieckiem to za 10 km drogo musiałam im bulic 50 zł - nie, nie są biedni mają kasy ful i zero kredytów. To działa tylko w jedną stronę bo mi za nic nie płacą, często nawet nie podziękują. Miarka się przebrała jak zrobili mi awanturę, że nie odebrałam telefonu jak dzwonili ( oddzwonilam po dosłownie 10 minutach, ale to co usłyszałam od nich to wstyd gadać). To są tylko drobnostki w porównaniu z tym jak jest .... Serio nie wierzę, że tak zachowują się rodzice.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Moje życie rodzinne jest porażką od samego początku. Do 12 roku mieszkałam z ojcem alkoholikiem, były awantury, wyzywanie, poniżanie, bicie i brak pieniędzy. Musiałam "pomagac" w domu sprzątać, zajmować się 9 lat młodszym bratem, przewijać go jako 10 latka itp. nie mając czasu na naukę czy dzieciństwo.

Później był rozwód, wyprowadzka od ojca pijaka i myśl że może być tylko lepiej, ale czy było?

Mieszkając z matką i mlodszym bratem dalej miałam ich i cały dom na głowie.Bylam służąca, niewolnicą i osoba do pomiatania. Matka wprowadziła swój terror, wymagała żeby było postrzatane i ugotowane, każdego dnia jak wróci z pracy, później miałam dopilnować brata ze szkołą, jak on nie chciał się uczyć, to była to moja wina, bo nie potrafiłam go odpowiednio zainteresować materiałem. Nie mogłam zapraszać znajomych do domu, nie mogłam też wychodzić z domu, napewno nie często i nie na długie godziny, nawet w wakacje. Jak to mi kiedyś matka powiedziała "myślisz że co tydzień będziesz wychodzić?", i nie chodziło tu o jakieś wyjście na imprezę, a zwykłe wyjscie z domu na powiedzmy 2h. Chciała żebym poszła do zawodówki, żebym mogla szybko znaleźć pracę i jej pomagać finansowo. Zawsze chwaliła dzieci swojej koleżanki z pracy, że jest ich dużo, że zajmują się sobą nawzajem a ona po pracy nic nie musi-jej koleżanka, to był jej obraz udanego rodzicielstwa, odchować jako-tako pierwsze "uruchomić mechanizm" a dalej to już wiecie.Poszłam do liceum, kurs na prawko miałam w szkole za darmo, ale za egzamin trzeba płacić, oczywiście mogłam o tym zapomnieć. Liceum też musialam wybrać lokalnie, bo powiedziała że jej nie stać na dojazdy czy na internat, a marzył mi się internat i wyrwanie się z domu. 

W wieku 18 lat nie wytrzymałam i wyjechalam wyprowadzając się z domu, będąc jeszcze  w liceum. Poszłam do liceum wieczorowego, w dzień pracowałam w akwizycji, mieszkałam w wynajętym pomieszczeniu od spółdzielni "strychu", miałam 0 wsparcia finansowego, alimenty które miałam przyznane od ojca moja matka brała. Było mi bardzo ciężko, często nie miałam co jeść, nic nie mogłam sobie kupić ale w końcu czułam się wolna i mimo tak złych warunków bytowych moja psychika się poprawiła.

Jeszcze  mieszkając z matką dorobiłam się ataków paniki i ogólnego bólu ciała spowodowanego psychiką. Sama wybrałam się do psychiatry i nie otrzymałam żadnej  pomocy, poinformowano mnie, ze leków nie dostanę  bo nie mam ukonczone 18 lat, a najlepsza  była by terapia ale takiej nie prowadzą. Jak powiedziałam to Matce to stwierdziła, że to są  konowały, ot cała jej refleksja na ten temat. 

W wieku około 15 lat miałam też próbę  samobójczą, chciałam się powiesić, ale niestety pękła lina. Tamtego dnia został mi odcisk na szyi, matką go zauważyła i skwitowała, że głupia jestem i tylko głupoty przychodzą mi do głowy, żebym lepiej  zajęła się czymś pożytecznym, to może nie będę mieć durnych pomysłów.

Obecnie mam 37 lat i do tej pory nie potrafię otrząsnąć się z okresu mieszkania z rodzicami. Mieszkając z ojcem była totalna patola i stwarzanie pozorów na zewnątrz. Jak matka będąc w ciąży była w szpitalu a ja miałam w tedy z 9 lat to pijany ojciec tak mnie katował, że moja 13 letnia siostra wybiegła z mieszkania, możliwe że ratując mi życie, bo ojciec pobiegł za nią a wtedy ja uciekłam z domu. Z jakiegoś powodu największą traumę mam mimo wszystko z późniejszego okresu mieszkania już bez ojca. 

Sorry. Wątek miał być o pomocy i wsparciu i trochę wyszło nie na temat, ale też nie do końca. Pomocy i wsparcia jest 0, za to trauma.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×