Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość CUDA TUSKA PO PROSTU

Praca dla swoich czyli PO w akcji

Polecane posty

Gość CUDA TUSKA PO PROSTU

Nepotyzm w tym kraju jest czyms tak pospolitym jak bułka na śniadanie...PO obsadza stołki począwszy od córki Rostowskiego po wszystkie inne w których - teoretycznie - powinna byc zdrowa konkurencja: http://wiadomosci.onet.pl/raporty/afera-hazardowa/asystent-ministra-zalatwial-prace-cv-od-mira,1,4209278,wiadomosc.html http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/polska/praca-w-tvp-wystarczy-jeden-mail-od-prezydenta-,73554,1 Po co w naszym rządzie jest Julia Pitera, może mi ktoś przypomni?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość CUDA TUSKA PO PROSTU
Żeby dostać kontrakt w TVP i własny program czasem wystarczy całkiem niewiele. Tyle co mail z rozszerzeniem prezydent. Program w telewizji, 3-miesięczny kontrakt na 39 tys. zł. i wielką przychylność szefów TVP - wszystko to jednym e-mailem uzyskał 25-letni Paweł Miter, absolwent politologii z Wrocławia - ujawnia "Rzeczpospolita". Pomysłowy młodzian skorzystał z internetowej strony, za pomocą której można wysyłać e-maile, wpisując jako nadawcę kogo się chce. Miter założył więc sobie e-maila "jacek.michałowski@prezydent.pl" i przedstawiając się jako szef Kancelarii Prezydenta Bronisława Komorowskiego napisał do ówczesnego, nieżyjącego już prezesa telewizji Włodzimierza Ławniczaka. Ten zaś, przed pójściem do szpitala, niczego nie sprawdzając, czym prędzej zarekomendował Mitera swoim współpracownikom. W efekcie z podrobionego konta oszust załatwił sobie w jeden dzień intratny kontrakt na autorski program, a na dodatek uchodził w TVP za dobrego znajomego prezydenta. Sam fakt zatrudnienia na polityczne zlecenie przyjęto w TVP jako oczywistość. Oszustwo się wydało. Telewizja nie wypłaciła Miterowi pieniędzy. Przy okazji wyszło na jaw, że miał on już wcześniej konflikt z prawem. Teraz - za podrobienie adresu e-mail - grozi mu do pięciu lat więzienia. Obszerna relacja "Rzeczpospolitej", dotycząca tej sprawy, zawiera wiele "smaczków" z życia telewizji publicznej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blaaaaaa
julia pitera ....to ona jakieś fotki kowbojskie sobie robiła? moze po to własnie:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość boanna
może przypomnę: JULIA PITERA od 2007 sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i Pełnomocnik ds. Opracowania Programu Zapobiegania Nieprawidłowościom w Instytucjach Publicznych w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów[

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po PO
Kiedy Platforma Obywatelska przejmowała władzę, w budżecie państwa była nadwyżka. Deficyt na koniec 2007 roku wyniósł niespełna 16 miliardów złotych, a wyniósłby niespełna 10 miliardów, gdyby nasz rząd awansem nie przekazał Funduszowi Ubezpieczeń Społecznych 3 mld złotych na skompensowanie skutków obniżki składki rentowej i gdybyśmy również awansem nie spłacili 3 miliardów z zadłużenia zagranicznego przypadającego do spłaty w 2008 r. Budżet, który przekazaliśmy ministrowi Rostowskiemu, był prawie zrównoważony. Deficyt całego sektora finansów publicznych w 2007 r. wyniósł zaledwie 22 mld zł konsolidacja finansów była więc dość zaawansowana. Nie było wówczas potrzeby gwałtownego obniżania wydatków. Rząd PO pozwolił sobie na rozmaite dodatkowe wydatki, które pochłonęły dodatkowe środki z podatków. W latach 2008-2009 minister Rostowski otrzymał do budżetu z podatków prawie 74 mld zł więcej niż ja miałam w 2007 r. W 2008 r. wpływy z VAT, PIT i CIT były nominalnie prawie o 30 mld zł większe niż w 2007 r., a w 2009 r. prawie o 44 mld zł wyższe niż w 2007 r. Wszystkie te pieniądze hojnie wydano i system utracił równowagę. Na tym nie koniec, także na 2010 r. rząd premiera Tuska zaplanował w budżecie wydatki większe o ponad 22 mld zł niż wykonane w 2009 r., a chodzi o wydatki nie związane z naszym członkowstwem w Unii Europejskiej. Rząd po prostu od trzech lat mówi o oszczędnościach, a równocześnie wydaje za dużo, chaotycznie i marnotrawnie. Zmiany przeforsowane przez poprzednią ekipę dały dwa lata na przygotowanie kompleksowej reakcji na kryzys, który na rynkach nieruchomości zaczął się wiosną 2007 r. Obecny rząd wpadł w pułapkę spokoju. Przejął władzę i przez dwa lata siedział na jedwabnej poduszce. W trzecim roku się zdziwił, bo poduszka się podarła, jako że jedwab jest materiałem delikatnym. W tej chwili deficyt finansów publicznych wynosi ponad 7 proc. PKB, dług publiczny przekracza 50 proc. PKB, a rząd proponuje podwyżkę VAT o 1 pkt proc. Jakie będą skutki tej decyzji? Trzeba uświadomić sobie, że wzrost o 1 pkt proc. podstawowej stawki VAT oznacza, że dla towarów i usług nią objętych podatek wzrośnie o ponad 4,5 proc. Jednocześnie rząd nie ukrywa, że nie prowadzi większych starań o przedłużenie derogacji zezwalającej na stosowanie niższych stawek w odniesieniu do innych towarów. Pogodził się z faktem, że te stawki będą wyższe, i to dużo wyższe, bo zamiast stawki 3 proc. będzie 5 proc., a zamiast 7 proc. stawka 8 proc. Mówiąc wprost, to jest masywna podwyżka, która opodatkowuje konsumpcję. VAT jest źródłem największych dochodów podatkowych to jest broń masowego rażenia. Na dodatek rząd nie ukrywa, że w istocie zaplanował serię takich podwyżek. Wszystko na to wskazuje, że już niedługo będziemy mieć najwyższą w Europie stawkę podstawową VAT, tj. 25 proc. Przedstawiciele rządu wielokrotnie powtarzali, że Polskę przed kryzysem uratował popyt wewnętrzny, w tym konsumpcja prywatna, i na pewno mają świadomość, że podnosząc VAT, osłabiają wkład konsumpcji we wzrost PKB. Równocześnie muszą liczyć się ze wzrostem cen, czyli ze wzrostem inflacji, zwłaszcza żywności, gdzie obok skutków powodzi wystąpi radykalny wzrost podatku z 3 do 5 procent. Taka zależność musi być uwzględniana w analizach zmian nominalnych stóp procentowych, co również pogarsza perspektywy dynamiki gospodarczej. W moim przekonaniu zmiany podatkowe, które zaproponował rząd, są szkodliwe i nielogiczne. Gdyby nawet rząd zrealizował, w co wątpię, wszystkie majaczące dzisiaj na horyzoncie zmiany stawek podatku VAT, to „docelowo, w perspektywie 3 lat liczyłby, oczywiście w ujęciu statycznym, na dodatkowe 15-20 mld zł rocznie, czyli mniej niż wynosi lekkomyślny, tegoroczny wzrost „nieeuropejskich wydatków budżetowych. To nie miałoby ekonomicznego sensu, bo gospodarka jest układem dynamicznym i na takie dictum zareaguje spowolnieniem. Dlaczego więc, Pani zdaniem, rząd zdecydował się na takie rozwiązanie? Uważam, że ta decyzja wynika z powodów politycznych. Najwyraźniej rząd formatuje opinię publiczną, czyli szykuje grunt pod inne działania zmiany zasad rozliczania składki emerytalnej i zmniejszenie środków kierowanych do OFE. Chodzi też o przyzwolenie na prywatyzację energetyki na kiepskich warunkach, bo przy tak marnej koniunkturze dobre być nie mogą. Tym celom zdaje się służyć ta upokarzająca dla liberałów operacja podwyższenia podatków pośrednich. Do tej pory rząd zapewniał, że jesteśmy „zieloną wyspą. Dlaczego teraz miałby przekonywać, że jest całkowicie odwrotnie? Rząd mówiąc, że jesteśmy „zieloną wyspą, wprowadzał ludzi w błąd. Powtarzam to od dwóch lat. Rząd zdawał sobie sprawę, że impulsy rozwojowe, które polska gospodarka otrzymała po obniżce danin publicznych, są na wyczerpaniu. Przeczekał dwa lata, praktycznie nic nie robiąc, następnie dotrwał do wyborów prezydenckich i obecnie przechodzi do aktu drugiego. W drugim akcie rząd nie obiecuje, że przeprowadzi poważne reformy finansów publicznych. A powinien. Konieczna jest reforma instytucjonalna, którą przygotował poprzedni rząd i pozostawił w postaci dwóch obszernych projektów ustaw. Gdyby te ustawy zostały przyjęte przez Sejm, oznaczałyby nową organizację państwa polskiego. Bo nowa organizacja sektora finansów publicznych, to jest w istocie nowa organizacja państwa polskiego nowe reguły budowy dróg, ochrony środowiska, gospodarki wodnej, likwidacja dziesiątków zbędnych instytucji, przemieszczenie około 100 tys. ludzi z kokonu sektora finansów publicznych do sektora rynkowego. Rząd nie zamierza przeprowadzić reformy instytucjonalnej. Rząd nie zapowiada nawet reformy funkcjonalnej, o czym szeroko mówili eksperci jeszcze dwa lata temu w kontekście budżetu zadaniowego. Budżet zadaniowy powinien być dopełnieniem reformy instytucjonalnej. Bo budżet zadaniowy nie jest żadnym rozwiązaniem, dopóki istnieją zbędne instytucje. One zawsze znajdą sobie jakieś zadania, aby uzasadnić swoje istnienie, i bez trudu te zadania przerobią na mierniki i wskaźniki. W Polsce należy zacząć od likwidowania instytucji zbędnych. Co było moim osobistym celem przez lat kilkanaście i co mi się nie udało. Ale ten rząd tylko kupuje czas. Podniesienie stawki VAT może spowodować wyhamowanie wzrostu konsumpcji przy równoczesnym wzroście inflacji. A to może wymusić na RPP podwyżkę stóp procentowych, która w konsekwencji jeszcze bardziej zdusi popyt. Jak w tym kontekście będzie wyglądał trzeci akt? Akt trzeci to będzie Grecja. Wprawdzie nie wiem, czy rząd się tym bardzo martwi, bo choć nie posiadamy wysp, to już padają sugestie, że mamy inne aktywa, które możemy uruchomić. Może w akcie trzecim chodzi o możliwość w miarę bezkonfliktowego sprywatyzowania tego co jeszcze pozostało w tym ziemi i lasów. Co w tym złego? Sens prywatyzacji to temat na inną rozmowę. Ale budowanie latyfundiów w czasie kryzysu, w państwie ociężałym instytucjonalnie, grozi jakąś recydywą feudalizmu. Na ile obecna sytuacja może skomplikować podejmowanie decyzji przez RPP z jednej strony groźba wzrostu inflacji, z drugiej zahibernowania konsumpcji, co może osłabić wzrost gospodarczy? Ta sytuacja niesłychanie komplikuje zadania, jakie ustawodawca postawił przed RPP. Dzisiaj prawie cały świat prowadzi mało restrykcyjną politykę i monetarną, i fiskalną. Te elementy zacieśnienia, które się pojawiają zwłaszcza w Europie, nie dotyczą na razie polityki monetarnej. Polska jako państwo na dorobku, z niskim poziomem PKB per capita, musi bardzo ostrożnie kalkulować swoją trajektorię rozwojową. Nie możemy sobie pozwolić na spadek wiarygodności polityki gospodarczej. Każdy punkt procentowy wzrostu rentowności obligacji przekłada się na koszt 6 7 mld zł rocznie. Nas na to nie stać. Nie możemy sobie pozwolić na takie zwalczanie kryzysu jak Stany Zjednoczone czy część państw europejskich. Jesteśmy nadal dość biedni, a przez to surowo oceniani przez rynki finansowe. Tak jak dwa lata temu rynki finansowe surowo oceniły Węgry. Właśnie my w RPP planując nasze działania, musimy pamiętać co się stało na Węgrzech dwa lata temu, kiedy rynki finansowe zażądały 3 pkt. proc. podwyżki rentowności obligacji. W realiach Polski byłby to wzrost kosztów obsługi długu o 20 mld zł. Musimy robić wszystko, by tego typu zawirowań uniknąć. Tylko czy te ewentualne żądania rynków finansowych nie będą po części skutkiem wypowiedzi wybitnych ekonomistów, którzy tak jak Pani, ale także prof. Rybiński, prof. Gomułka i inni, suchej nitki nie zostawiacie na planie rządu? Przecież Państwa opinia idzie w świat. Ja sobie nigdy nie pozwalałam na tak ostre słowa, jak prof. Rybiński, że tylko zacytuję z niego fragment „Lepper powrócił tylko mniej opalony i nosi tańsze garnitury. Proszę pamiętać, że poprzednia ekipa trzymała na wodzy Andrzeja Leppera. Alternatywą dla obniżki podatków, którą wówczas przeforsowałam, był trwały wzrost wydatków. W warunkach populistycznej koalicji wymuszenie obniżki podatków było bardzo trudne, taka typowo polska szarża. Właśnie w Polsce wykonalna, może tylko w Polsce. O, znów nie zostawia Pani suchej nitki, a rynek tego słucha i myśli sobie tak wielu uznanych ekonomistów nie może się mylić W czerwcu minęły trzy lata od obniżek danin publicznych. Milczałam przez pierwsze półtora roku. Potem udzieliłam ok. 20 wywiadów, przestrzegałam przed konsekwencjami nicnierobienia, wskazywałam rozwiązania. I znowu zamilkłam na pół roku. Ile można milczeć? Ile można, powtórzę za Władysławem Broniewskim, „deptać gardło własnej pieśni? Zagrożenie jest zbyt istotne i zbyt długo lekceważone. Pozostaje tylko presja fachowców na reformy, w tym instytucjonalne, na co ja kładę szczególny nacisk zlikwidowanie zbędnych dyrekcji, agencji, funduszy oraz zmiany reguł funkcjonowania państwa. Ta może dziwaczna dla zwykłych ludzi formułka „sektor finansów publicznych oznacza przecież całą machinę państwową, tyle że widzianą od kulis. Pozbawioną dekoracji. Rozmawiali: Beata Tomaszkiewicz, Krzysztof Nędzyński Prof. Zyta Gilowska jest członkiem Rady Polityki Pieniężnej, była wicepremierem i ministrem finansów w rządach Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego, autorka ok. 250 publikacji z zakresu decentralizacji finansów publicznych, ekonomiki samorządu terytorialnego, polityki regionalnej oraz organizacji i funkcjonowania sektora finansów publicznych. http://www.c-fam.org/campaigns/lid.10/default.asp

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość narod zaslepiony
narod szczesliwy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość CUDA TUSKA PO PROSTU
i co ma do powiedzenie na tematy merytoryczne zwolennik PO? Popatrzmy na posty: Achtung!!!!! wojujący pisior NIc o gospodarce, nic o zarzutach --- TYLKO ATAK NA PIS :D, :D, :D, :D, :D Mimo, że nikt, oprócz zwolennika PO o PIS nie wspomniał, nikt nie napisał że jest PIS zwolennikiem... JEDYNY ARGUMENT PO - "PIS JEST ZŁE" to trochę za mało żeby wygrać KOLEJNE wybory. Przynajmniej mam taką nadzieję :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość CUDA TUSKA PO PROSTU
No ale dlaczego mnie to nie dziwi? http://fakty.interia.pl/raport/wybory-parlamentarne-2011/news/zamiana-rol-rzadzaca-platforma-recenzuje-opozycyjny-pis,1609128 PO nawet dwa razy dziennie robi konferencje o PiS - zauważa "Rzeczpospolita". "To desperacja i wybieg, bo chce znów podzielić scenę między dwie partie" - oceniają politolodzy. Politycy partii Donalda Tuska nieoficjalnie przyznają, że kampanię przed jesiennymi wyborami zamierzają budować w ostrej opozycji do PiS. Czy przy okazji nie doszło do zamiany ról i partia rządząca stała się recenzentem partii opozycyjnej? - zastanawia się gazeta. ONI PO PROSTU NIC INNEGO NIE POTRAFIĄ!!!! Nosz kurwa, partia ma premiera, ma prezydenta może przeforsować dowolną ustawę, a jedyne co robi to wojuje z inną partią, która - nota bene pozostawiła po swoich rządach kraj w stanie równowagi ekonomicznej, bez deficytu i z kilkakrotnie mniejszym długiem publicznym

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość CUDA TUSKA PO PROSTU
Myrek, nie mów, że na PO zagłosujesz w październiku:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dssssssse
PISy mialy szanse i nie wykorzystaly jej! Obaj byli daremni niczego konkretnego nie zrobili. Narobili smietniku ktory teraz Tusk musi jakos posprzatac i ma o wiele trudniej bo w koncu w polsce byla powodz i ogromne koszta ktore PIs pochlonal jesli chodzi o katastrofe smolenska. Wiec zastanowcie sie o czym Wy piszecie. Sam pogrzeb kosztowal budzet panstwa kuuuuuuuuuuuuuupe kasy. Wiec odpowiedzialnosc za zabranie naszej aksy ponosi wine wiadomo kto

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
10:54 [zgłoś do usunięcia] dssssssse :D Kryzys mamy przez Smoleńsk.. świetny dowcip.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dssssssse
ja nie ide na wybory bo nie ma na kogo glosowac. wszyscy kradna dla siebie, mysla o sobie a nie polsce i polakach a tym bardziej prezes ktory w dodatku robi wstyd za kazdym razem gdy sie odezwie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dssssssse
Myrevin poczytalbys troszke ze zrozumieniem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość CUDA TUSKA PO PROSTU
konkretnie JAKIEGO ŚMIETNIKU narobili? MASZ JAKIŚ INNY ARGUMENT OPRÓCZ POGRZEBU za który trudno winic PIS? Budżet, który przekazali ministrowi Rostowskiemu, był prawie zrównoważony. Kiedy Platforma Obywatelska przejmowała władzę, w budżecie państwa była nadwyżka. Deficyt na koniec 2007 roku wyniósł niespełna 16 miliardów złotych, a wyniósłby niespełna 10 miliardów, gdyby rząd PIS awansem nie przekazał Funduszowi Ubezpieczeń Społecznych 3 mld złotych na skompensowanie skutków obniżki składki rentowej i gdyby również awansem nie spłacili 3 miliardów z zadłużenia zagranicznego przypadającego do spłaty w 2008 r

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dssssssse
kazdy po kazdym sprzatac musi tak samo jak i po PO trza posprzatac tak samo trza bylo sprzatac po PIsie. Niby dlaczego wywalili nieudolnego jarusia ze stolka szefa rzadu? Bo byl dobrym premierem??? ahahahahahaha

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość CUDA TUSKA PO PROSTU
dssssssse dokładnie to samo poradzę tobie... poczytaj trochę ZE ZROZUMIENIEM. Zwłaszcza porównanie danych makroekonomicznych dla Polski przed i po 4 latach rządów PO!!! Przecież oni NIC NIE ROBIĄ poza zadłużaniem kraju, kładzeniem łapy na naszych emeryturach i wciskaniem swoich na stołki finansowane z budżetu!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość CUDA TUSKA PO PROSTU
trza bylo sprzatac po PIsie. Najlepsze sprzatanie w wykonaniu PO to było wywalenie do kosza PISOWSKICH projektów ochrony przeciwpowodziowej :P ja dziękuję za takie sprzątanie A po PO to dług spłacac będą jeszcze twoje prawnuki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość CUDA TUSKA PO PROSTU
a tej jeszcze lepszy: http://biznes.onet.pl/10-najglupszych-celow-panstwa-na-2011-r,18554,4206064,1,news-detal Zbierać donosy na samorządowców, kontrolować firmy do upadłego i czasem przestrzegać terminów trudno w to uwierzyć, ale właśnie tak rząd widzi swoją misję. Wszystko dla obywatela. W budżecie zadaniowym państwa na 2011 r. funkcjonującym równolegle z budżetem tradycyjnym polski rząd postawił przed sobą prawie 400 szczegółowo opisanych celów. To zadania, których efekty można mierzyć i sprawdzać, jak ich wyniki zmieniają się w czasie. Chodzi o to, żeby publiczne pieniądze były wykorzystywane jak najbardziej efektywnie, tzn. trafiały tam, gdzie rzeczywiście są wydawane mądrze i przynoszą poprawę jakości życia obywateli. Ponadto, dzięki tym zapisom wyborcy mogą sami oceniać, czy rząd i jego politycy są skuteczni. Wszystkie zdania państwa na 2011 r. można znaleźć na stronie internetowej Ministerstwa Finansów, w uzasadnieniu do budżetu zadaniowego. Zostań fanem OnetBiznes na Facebooku! W większości przypadków cele postawione sobie przez rząd na bieżący rok są sensowne. Mówią na przykład, że średni czas dojazdu karetki do miejsca zdarzenia nie może przekroczyć 15 minut albo że czas wydania pozwolenia na budowę dla firmy nie będzie dłuższy niż 60 dni. Sporo jest jednak też zadań skonstruowanych bzdurnie. Ich wykonanie może przynieść obywatelom i budżetowi państwa więcej szkód niż pożytku. Oto 10 najbardziej absurdalnych zadań państwa na 2011 r.: 1. Ścigać podatnika Urzędy skarbowe mają wszcząć wobec podatników 374,15 postępowań karnych na każde 1000 przeprowadzonych kontroli. Czy to oznacza, że celem rządu jest tak długo prowadzić kontrolę, aż nieprawidłowość się znajdzie? Formalnie tak skoro oficjalny rządowy dokument, jakim jest budżet państwa, daje urzędnikom takie wytyczne, mają oni święte prawo tak właśnie interpretować swoją misję. Z punktu widzenia podatnika brzmi to jednak nie tylko absurdalnie, ale też przerażająco. Ministerstwo Finansów uspokaja miernik został stworzony błędnie i w przyszłym roku zostanie zmieniony. - Użyte sformułowanie jest niefortunne. Kontrole urzędów skarbowych nie pełnią wyłącznie funkcji fiskalnej. Mają przede wszystkim potwierdzać zgodność z prawem wszelkich czynności wyjaśnia Marta Postuła, dyrektor Departamentu Reformy Finansów Publicznych w resorcie finansów, odpowiedzialna w rządzie za wdrożenie budżetu zadaniowego. 2. Prześcignąć samego siebie Urzędnicy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji (MSWiA) stawiają sobie za cel, by podległe im organy przeprowadziły w samorządach o 11,8 proc. więcej kontroli niż sami sobie zaplanowali. Konstrukcja jest dość dziwna i karkołomna, ale prawdziwa. Wszystko sprowadza się do tego, że MSWiA robi tyle kontroli, ile chce, a na papierze wydaje się, że znacznie przekroczyli normę. - To jeden z gorszych mierników. Chcemy unikać sytuacji, w której urzędnicy jako cel stawiają sobie wykonanie w określonym stopniu własnego planu mówi Marta Postuła. MSWiA też zdaje sobie już sprawę z błędu. - Pracujemy nad stworzeniem nowych mierników. Odbyło się spotkanie prezesów regionalnych izb obrachunkowych, na którym ustalono, że w roku 2012 będą obowiązywały nowe mierniki przekonuje Małgorzata Woźniak, rzecznika MSWiA. 3. Karać samorządowców Przypadek podobny do pierwszego, tylko tym razem maglowany jest samorząd: 87,9 proc. kontroli przeprowadzonych w jednostkach samorządu terytorialnego ma zakończyć się wykazaniem nieprawidłowości finansowych. Kontrolować będą urzędnicy regionalnych izb obrachunkowych, ale miernik znowu jest autorstwa pracowników MSWiA. Resort finansów od dawna walczy z takim rozumieniem skuteczności kontroli w przez urzędników. - Liczba wykrytych nieprawidłowości jako dowód na skuteczność kontroli to typowy błąd, jaki popełniają osoby odpowiedzialne za tworzenie mierników ubolewa Marta Postuła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość CUDA TUSKA PO PROSTU
4. Dostawać donosy Wojewodowie dostali zadanie, by uwaga - otrzymali w ciągu roku przynajmniej 17 zawiadomień o malwersacjach w samorządach. Znowu autorem miernika są urzędnicy resortu spraw wewnętrznych. Nasuwa się pytanie, czy jeśli zawiadomień będzie mniej, to na koniec roku wojewodowie będą sami pisać do siebie anonimowe donosy na samorządowców? Teoretycznie, jeśli dostaną tylko 16 zawiadomień o malwersacjach, minister finansów ma pełne prawo do tego, by odebrać urzędowi wojewódzkiemu fundusze na następny rok. 5. Spóźniać się tylko trochę Urząd Komunikacji Elektronicznej wyznaczył sobie za cel, by przeprowadzić terminowo 95 proc. swoich postępowań. Zgodnie z prawem i budżetem państwa, pozostałe 5 proc. urzędnicy mogą zatem ciągnąć w nieskończoność i nie można zarzucić im żadnej nieprawidłowości. 6. Łapać przedsiębiorcę Wojewodowie dostali od resortu spraw wewnętrznych zadanie, by 45 proc. kontroli w firmach wykazało łamanie przez przedsiębiorców praw konsumenta. Strach pomyśleć, jak „dokładni będą urzędnicy Wojewódzkich Inspekcji Handlowych, jeśli trafią na uczciwe firmy, dbające o swoich klientów, a zbliżać będzie się rozliczenie wykonania zadania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość CUDA TUSKA PO PROSTU
Ciąg dalszy artykułu... 7. Ignorować niewielu cudzoziemców Urzędy wojewódzkie mają postawiony cel, by rozpatrzyć 91,7 proc. wniosków (np. o pozwolenie na pracę) złożonych przez cudzoziemców. Polskie państwo oficjalnie zakłada zatem, że pozostałe 8,3 proc. cudzoziemców może w ogóle nie doczekać się, aż urzędnicy zajmą się ich sprawami. Trudno nazwać to polską gościnnością. 8. Zatrzymać sędziego w sądzie Maksymalnie 22,4 proc. ma być sędziów-emerytów w stosunku do sędziów aktywnych zawodowo takie zadanie wyznaczył sobie Naczelny Sąd Administracyjny (NSA). W jaki sposób będą eliminowani starsi sędziowie, jeśli będzie ich więcej, niż zakłada rządowy limit? NSA wyjaśnia, że tworząc miernik wzorował się na wskazówkach resortu pracy. Przyznaje jednak, że miernik to fikcja, bo Sąd nie ma wpływu na to, ilu będzie sędziów-emerytów oraz ile pieniędzy w ciągu roku wyda na ich emerytury. - Nie można podejmować działań ograniczających poziom realizowanych wypłat, ponieważ kwota wydawanych środków jest zależna od liczby świadczeniobiorców zaznacza Małgorzata Jaśkowska, wiceprzewodnicząca Wydziału Informacji Sądowej NSA. Prawo nakłada na NSA obowiązek jedynie „sprawnej i terminowej wypłaty uposażeń sędziom w stanie spoczynku. 9. Liczyć ważnych Polaków 360 osób polskiego pochodzenia mieszkających za granicą ma „zajmować ważne i prestiżowe pozycje w administracji, gospodarce, kulturze i sporcie. Takie zadanie postawiło przed sobą Ministerstwo Spraw Zagranicznych (MSZ). Resort nie chciał nam odpowiedzieć na pytanie, jaka jest definicja „ważnej i prestiżowej pozycji. Stwierdził jedynie, że na koniec 2010 r. za granicą takie stanowiska zajmowało dokładnie 360 osób. Czyli celem rządu jest, żeby końca roku nie ubyło ani jednego ważnego Polaka. W samej konstrukcji miernika MSZ nie dostrzega żadnych niedociągnięć. - Celem zadania jest wzmacnianie pozycji Polonii i Polaków za granicą w krajach ich pobytu. Miernik ten pozwala monitorować stopień efektywności realizacji naszych celów przekonuje Marcin Bosacki, rzecznik MSZ. 10. Gościć przywódców co dwa dni W ciągu roku polski rząd ma przyjąć 150 wizyt zagranicznych gości wysokiego szczebla. Tym razem MSZ definicję takiego gościa podaje chodzi o prezydenta, premiera lub ministra spraw zagranicznych. Skąd wziął się ten miernik? Marcin Bosacki tłumaczy, że resort spełnia w ten sposób żądanie ministra finansów, by w sposób „mierzalny, konkretny, akceptowalny i realistyczny weryfikować skuteczność dyplomacji. Problem w tym, że zgodnie z podejściem MSZ ściągnięcie do Polski prezydenta USA Baracka Obamy jest traktowane jako równie cenne dla naszej dyplomacji, co wizyta ministra spraw zagranicznych kraju trzeciego świata, z którym Polska nie ma żadnych powiązań. Ponadto, monitorowanie konkretnych efektów takich rozmów a w końcu to właśnie o załatwianie konkretnych spraw chodzi w dyplomacji nie otrzymało swojego miernika. Na szczęście, jest szansa, że w przyszłym roku absurdalnych celów stawianych sobie przez rząd będzie już mniej. Ministerstwo Finansów, wiedząc, że nadal część urzędników nie rozumie, jak powinny wyglądać mierniki w budżecie zadaniowym, zleciło to zdanie ekspertom firmom doradczym i instytutom naukowym. Mają za zadanie wyłowić najlepsze rozwiązania z innych państw, które wprowadziły budżet zadaniowy i wdrożyć je w Polsce. W ciągu najbliższych kilku miesięcy pełna baza mierników ma być gotowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość CUDA TUSKA PO PROSTU
co napisał premier w gazecie wyborczej w numerze z soboty zeszłego tygodnia? nie wiem, nie czytam brukowców. a co napisał? :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×