Współczuję tym,których rodzice chcą zostawić im mniej niż rodzeństwu

dzieci.

To jest chora postawa życiowa rodem ze wsi,kiedy ludzie walczyli o przetrwanie.Nie jest to może powód obrazy na rodziców śmiertelnej i na zawsze,ale do ograniczenia kontaktów do minimum jak najbardziej.

Zupełnie nie wiem o co chodzi w Twojej pierwszej wypowiedzi :O

nie ma ktoś dzieci,czyli nie zrobił rodzicom wnuków,to dostanie mniej bo mniej potrzebuje

robią, a jeśli idzie o dawne "wsiowe" czasy, ktore znam z pozytywistycznych powieści itp., to mam skojarzenia wręcz odwrotne: najbardziej pierdołowaty syn, którego nie dało się ożenić przeważnie zostawał przy starzejących się rodzicach i co za tym idzie dostawał główną część, serce ich majątku, z dworem, a reszta dzieci co najwyżej trochę pola. Dzieci gwarantowały bezpieczeństwo na starość, a jeśli któreś z dzieci ich nie miało, to tym bardziej rozsądnie było dobrze je zabezpieczyć na przyszłość. Na pewno czujesz się dotknięta, w koncu zawsze to rodzice, ale pomyśl, że "dzieciate" rodzeństwo akurat z nadwyżki finansowej i tak nie skorzysta, bo musi 2 razy tyle co Ty (co najmniej) wydawać :)

chyba o moj topik chodzi

bo nie zalapalam mysli przewodniej ;)

ale o co tu chodzi? Jakieś korepetycje muszę wziąć? Z logiki? A kto za to zapłaci?