Zaburzenia????

Zastanawia mnie jedna rzecz: nie odczuwam potrzeby bliskości ani względem mężczyzn, ani kobiet, nie myślę o posiadaniu potomstwa, a seksem się wręcz brzydzę..rozmawiałam z kilkoma dobrymi znajomymi i na po moich wypowiedziach o aseksualności stwierdzili, że to raczej są jakieś zaburzenia i powinno się je leczyć....stąd moje pytanie: dlaczego brak odczuwania pociągu seksualnego uważany jest za zaburzenia? Jeśli ktoś nie odbiera tego jako problemu i jest mu z tym dobrze, to skąd to przypuszczenie o jakieś zaburzenia? Czy heteroseksualność to jedyny wyznacznik powszechnie uznanego normalnego funkcjonowania?? Liczę na dojrzałe i przemyślane wypowiedzi:)

Obecnie aseksualność jest uznawana za zaburzenie, jest wpisana na listę WHO. Wydaje mi się, że dlatego, że popęd seksualny jest naturalny, jest niezbędny dla przetrwania gatunku. Ponoć trwają jakieś "prace/dyskusje" mające na celu skreślenie aseksualizmu z listy zaburzeń.

też bym tak chciała:O byłoby znacznie łatwiej..

Heheh..właściwie to rzeczywiście wiele ułatwia- brak uzależnienia emocjonalnego, szczegolnie od płci przeciwnej, co pozostawia pole do realizacji swoich wszelkich ambitnych planów życiowych; "bezpieczne" rozmowy z kolegami, totalnie neutralne zachowania; brak zmartwień o czas, w którym trzeba będzie przedłużyć gatunek- bo się nie czuje potrzeby....mimo to i tak niektórzy określą takie dziewczyny jako "materialistyczne, zimne s*ki" lub podjęcie przez nie takiej decyzji jako "podniesienie sobie poczucia własnej wartości po tym, jak nikt jej nie chciał, pewnie ma.... ( wstaw ospowiednią wadę) A fakt, o którym wyżej mowa jest po części prawdą: na tych jednostkach kończy się ciągłość tej gałązki gatunku, a panowie pozostają poprostu dla nas bezużyteczni.... Tylko te "zaburzenia" mnie ruszyły....;)