Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Jaaa...

"... Docenisz dopiero jak stracisz..."

Polecane posty

Gość Jaaa...

Witam Was Kobietki.... Mam pewne pytanie. Potrzebuje punktu widzenia "osób trzecich" do rozwiązania bardzo ciężkiego emocjonalnie dla mnie problemu.... .... Postaram się krótko naświetlić sytuacje. .... A więc tak, byłam ze swoim facetem 4 lata. Muszę podkreślić, że w najcięższych chwilach mojego życia zawsze stał obok... Niestety rzecz w tym, że chyba nie potrafiłam tego docenic. Bardzo go kochałam i nigdy nie miałam na celu go krzywdzić, jednak nawał cieżkich sytuacji przerósł mnie i zachowywałam sie jak niewdzięczny wymagający babsztyl.... Aż przykro mówić.... Nadmiar jego uczuć wręcz mnie denerwował... Może to dlatego, że każda kobieta chce mieć poczucie, ze w malutkim stopniu musi walczyć o swojego mężczyzne... Mimo tego wszystkiego byłam pewna, że jest dla mnie ważny i bez niego nie potrafiłabym żyć.... I w pewnym momencie kiedy myślałam, że czas cięzkich prób i przykrości minoł... Zaczeło sie od nowa, ze wzmorzoną siła.... Kłopoty finansowe jego, śmierć mojej mamy... Zaczeły się pojawiać obawy, poczucie, że moje podejście do pożycia z druga osobą, bardzo się różni... Poczułam sie "zamknięta w klatce", a wręcz zastraszana, kiedy dzwonił do mnie, że bez mojej miłości zginie i coś sobie zrobi...Między nami kompletnie zaczeło się walić, zupełnie sie pogubiliśmy.... Podjełam decyzje o rozstaniu... On jednak nie dopuszczał tej myśli do siebie, walczył jak "opętany"... Ja nie potrafiłam zerwać z nim kontaktu, cały czas sie spotykaliśmy, ale te uczucie do niego coraz bardziej zanikało... Postanowiłam wyjechać za granice do pracy, oczywiście on mnie tam zawiózł... Miałam nadzieje, że taka próba czasu dla związku może wyjść nam na dobre.... Sprawy sie bardzo skomplikowały... Po jakimś czasie zaczeło mi go bardzo brakować, więc poprosiłam go aby do mnie przyjechal, niestety nie przyjechał... A ja nie potrafiłam znaleść zrozumienia dla tego, że po prostu nie mógł. Wtedy na mojej drodze stanął ktoś inny... Oczarowałm mnie w każdy możliwy sposób, a jego sytuacja tymbardziej mnie do niego ciągneła.... Był on mężczyzna w bardzo ciężkim małżeństwie, wręcz poniewierany przez żone... Muszę podkreślić, że sytuacja ta nie była mi znana tylko z jego opowiadań, ale również z histori innych ludzi, a między innymi moich snów, które bardzo dobrze go znały... Skracając troche poznałam go w sobote, a w poniedziałek spotkaliśmy sie w restauracji i przyniósł papiery o separacji, poczułam sie zoobowiązana aby mu pomóc.... I tak przez 3 miesiące poświeciłam sie temu z całej duszy, zaangażowałam w to cała rodzine, a oni pomogli.... Byłam tak zaślepiona, że nie widziałam tego,że najbliższe mi osoby próbują mi wytłumaczyć, że źle robie.... A co najgorsze nie widziałam krzywdy jaką wyrządzam mojemu byłemu partnerowi, który nawet był wstanie przyjechać 1000km aby ze mna porozmawiać.... A ja zachowywałam sie okropnie, widziałam tylko te złe chwile i te krzywdy, które On mi wyrządzał.... Zupełnie straciłam głowę.... Nadszedł czas powrotu do domu, wydawało mi się, że nie dam rady bo w planie bylo przeprowadzenie sie zagranice po ukończeniu moich studiów, okres 7 miesięcy.... Gdy tylko weszłam do domu wszystko opadło, spadły różowe okulary, zobaczyłam trzeźwym okiem wszystko to czego nie widziałam kiedy byłam z tym mężczyzna.... W walce pogubionego serca z rozumem zwycięzył rozum i dzięki Bogu, bo dla mnie było by to zabojstwo.... Po tym wszystkim nie potrafiłam sie pozbierać, pomyślałam, ze może zaczne wychodzić do ludzi, że może wkońcu nadrobie młodość, na którą nigdy nie miałam czasu... Po porostu musiałam bardzo szybko dorosnąc. I tak zaczełam wychodzić, umawiać sie na randki, poznawać nowych, różnych ludzi, jednak w każdym mężczyźnie widziałam tylko i wyłacznie materiał na przyjaciela, nie było mowy o niczym więcej... Każdemu dawałam dystans i już na pierwszym spotkaniu to zaznaczałam.... Pomimo tego, że czułam sie bardzo samotna... I ogarneło mnie przerażające uczucie, że nie potrafie kochać, że pisane mi jest poświęcenie życia na rozwój kariery. Wmawiałam sobie, że wcale nie potrzebuje drugiej osoby, bo okazywanie uczuć to moja najsłabsza strona...I tak rok czasu, w pewnym momencie moje życie sie unormowało, znalazłam dobrą prace gdzie zostałam doceniona i mogę czuć sie w pełni niezależna, doszłam do ładu ze swoim mieszkaniem... Jednak cały czas miałam poczucie, że czegos mi brak, czegoś bez czego nie moge być w pełni szcześliwa.... Aż wkoncu doszlam do wniosku, że jest to mój pierwszy partner, moja pierwzsa prawdziwa miłość.... Długo zbierałam odwage by do niego napisać, aż wkońcu to zrobiłam.... Zaczeło sie od jednego sms w walentynki :) Był akurat w trasie i przez tydzień czasu rozmawialiśmy godzinami przez telefon. Mowilismy o ślubie o dzieciach, a ja poczułam sie szcześliwa jak dziecko.... Pierwsze spotkanie po takim czasie było wspaniałe, ale z dnia na dzień jego stosunek do mnie sie zmienial na gorsze... Zaczeły sie rozmowy, wzbudzanie we mnie poczucia winy. za to moje uczucia jak szalone osiągały z każdym dniem zenitu... On mnie karze, a ja kocham go coraz mocniej... Wiem, że z nikim nie bedę taka szczęśliwa. Dojrzałam do tej miłości, dojrzałam do tego aby go kochać, aby dać mu to wszystko czego nie potrafiłam wcześniej. Chce mu wynagrodzić całą to krzywde i pokazać, że teraz ja będe o niego walczyć, ale tak bardzo sie boje. On nie ma dla mnie czasu, tłumaczy sie, że ma dużo problemów, które narobił sobie podczas tego roku, bo bardzo to przeżył. Stał się zupełnie inny, bezczelny, wredny i obojętny... Mówi, że chce ze mna być, ale potrzebuje czasu by zapomnieć o tym co mu zrobiłam.... On mwidzi to w swój własny sposób, a kiedy ja chce przedstawić mój punkt widzenia on nie chce mnie słuchać... Na początku było wszystko dobrze, mówił, że właśnie ze mna chcę spędzic reszte życia, ale musze sprawić aby on zapomniał o tym wszystkim. Więc postanowiłam zrobić wszystko aby mi wybaczył.... jednak czym bardziej sie staram on bardziej mną pomiata... Siostry zupełnie mnie nie rozumieją, twierdzą, że nie mogę zrzucać na siebie całej tej winy bo się wykończe. Z jakiegos powodu rozstałam sie z nim i nie można uznać tego za zdrade skoro z nim nie byłam... Jednak ja każdego dnia czuje sie podlej, on zawsze robił dla mnie wszystko, oddał mi sie całym sercem, był wspaniałą osobą z wielkim sercem.... Chce walczyć, pragne by do niego wrócić, ale boję sie,że on chce zemsty.... Że nie uda mi sie go zmienić.... Zastanawiam się co robić gdy pytam czy sa w nim jakies uczucia odpowiada, że jest zagubiony z uczuciami, ale kiedy pytam czy mam odejść na zawsze i dać mu spokój, mówi- "daj mi troche czasu, widocznie rok to za mało, abym sie pozbierał" .... Może on chce poczuć, że teraz ja bedę walczyc, że poczekam i zniose takie samo zachowanie jakie było u mnie w stosunku do niego....?? Może boi się, że jeszcze raz go tak skrzywdze...?? Prosze o posty jak wy to widzicie, jak zachowałybyście sie w mojej sytuacji... Ja niestety nie potrafie przeanalizować tego w rozsądny sposób bo przemawia przezemnie żal, tęsknota i wiele innych silnych emocji...... Pozdrawiam i czekam na posty.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja po prostu taki jak Ty
Powinnaś walczyć do końca. Może boi się powiedzieć Ci że zależy mu na Tobie abyś nie pomyślała że tak łatwo mozesz go zdobyć potym jak go tak raniłaś. Jak będziesz o niego walczyć to nawet gdy będzie Ci się wydawało że już nic nie zrobisz i wycofasz się, to wtedy może to on poczuje że coś traci i w tym samym czasie odczujecie to samo! Walcz. Tak jak ja walczę o moją Kobietę mimo że to Ona odeszła odemnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jaaa...
Walka jest bardzo trudna... A poczucie bezsilności zabija... Coś okropnego.... Boje się, że role sie odmienią, a poraz drugi nie obudze w nim takiego dużego uczucia... Obawa przed tym, że ta sytuacja zawsze bedzie juz miedzy nami mnie wykańcza.... Słabiutka jestem, a tak bardzo chciałabym mieć wielką siłe..... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Z drugiej strony
Z tego, co ja przeszłam, wyciągnęłam kilka wniosków: - mężczyzna, który tak się zachowuje, to facet, który knuje spisek w stylu: rozkocham ją i porzucę tak, jak ona mi to kiedyś zrobiła - mężczyzna, który kocha, nigdy nie ma żadnych wątpliwości co do swoich uczuć, nawet jeśli wcześniej został przez kogoś zraniony i cierpiał - wszelkie teksty typu: "jestem zagubiony" czy "zrobmy sobie przerwę" oznaczają: "nie zależy mia na Tobie", lub, co gorsza, w przypadku tego pierwszego tekstu: "w środku jestem zupełnie pusty, choć staram się pracowac nad swoim wizerunkiem, by nikt tego nie zauważył" ( = pełen kompleksów, nie potrafiący kochać narcyz). Jeśli chcesz wyjśc z tego jeszcze bardziej okaleczona niż poprzednio i przestać wierzyć w miłość oraz nie potrafić w przyszłości zaufać jakiemukolwiek mężczyźnie, to tak, walcz o niego, daj mu tę satysfakcję się na Tobie zemścić i spieprzyć Ci życie, być może na wiele, wiele lat, a może nawet nieodwracalnie. Jeśli jesteś inteligentna, to wyciągniesz odpowiednie wnioski z tego, co napisałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Z drugiej strony
Do góry

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wykastrowałaś faceta... Licz się z tym że będzie zimny... Zaufanie buduje się latami niszczy w ułamku sekund. A odbudowa to droga przez mękę... Jak liczysz że kiedykolwiek będzie tak spolegliwy jak był kiedyś to się przeliczysz... Może byc dobrze ale to wymaga czasu. Ale to zależy jak bardzo go zniszczyłaś. Ale PRAWIE wszystko da się odbudować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Z drugiej strony
W każdym razie pewne jest jedno: albo chce się na Tobie zemścić, albo przynajmniej Tobą pobawić (co wlaściwie na jedno wychodzi).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jaaa...
"Z drugiej strony" ... Napewno w tym co piszesz jest dużo racji, ale czy nie uważasz, że każdy człowiek jest inny i wszystkich facetów nie można mierzyć jedną miarą... Może i się łudze, ale wiem jedno ktoś kto miał ogromne serce, a tego jestem pewna, nie może tak po prostu stać się pusty i kompletnie bez uczuć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Z drugiej strony
Jaaa, nie rozumiemy się. To nie chodzi o to, że człowiek wrażliwy i uczuciowy nagle stanie się osobą pozbawioną wszystkich uczuć, tylko że stracił już uczucia dla Ciebie, a jeśli nawet nie, to ból, który Mu sprawiłas był tak silny, że teraz jedyne, o czym marzy, to to, abyś Ty poczuła to samo, co on kiedyś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Z drugiej strony
Po prostu terazkieruje nim zlość albo chęć dania nauczki Tobie. Tak to wygląda po Twoim opisie. Wiem to stąd, że mi też kiedyś trafił się eks, który postanowił się na mnie mścić, choć zerwałam z nim z jego winy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Z drugiej strony
Odgrywają się dwa typy osób: albo Ci, którzy naprawdę bardzo kochali, albo tacy, którzy mają osobowość podobną socjopacie. Który to typ, sami musimy odróżnić, bo ten drugi typ może być niebezpieczny. Twój na szczęście wygląda na normalnego, bardzo wrażliwego, ale za to mocno zranionego człowieka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do góry....
do góry

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie czytam tekstu
odniosę się do powiedzenia guzik prawda: 1. jeśli ktoś odchodzi, to z powodu..., którego nie może zaakceptować 2. zdaje sobie sprawę z tego co traci a co zyskje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×