Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość czerewony baldachim

Czy wypada mi nie isc?

Polecane posty

Gość czerewony baldachim

Chodzi o swieta i o tesciowa. Mieszkamy w 1 domu, ale osobnych mieszkanich i co roku chodzimy do niej w jedno swieto bozego narodzenia i jedno wielkanocne... Ogolnie to raczej za soba w rzeczywistosci nie przepadamy na pozor wszystkim udajemy, ze sie tolerujemy, jednak moja niechec dosiegnela zenitu i nie mam ochoty isc na swieta do tesciowej, ale mam wyrzuty sumienia, ze zacznie sie pieklo z jej strony, ze maz sie wscieknie, choc ma isc sam i wziec dzieci, a ja nie chce isc i wysluchiwac o trzech jej wnukach, choc ma ich 10, ze mam jesc i jesc, , twierdzi, ze moj 2 letni syn tak lubi siedziec we wozku to niech sobie siedzi, bo lubi...( a chodzi o to by nic nie zniszczyl, nie dotknal) i zaden 2 latek chyba nienawidzi wozka(!),ze starszemu nie pozwalam zbytnio biegac, bo czesto sie poci i choroba murowana- czesto choruje, a ona na mnie, ze niech sie wylata( potem powie, ze nie wychowany), ze czemu nie ide do pracy, a mam takie i takie szkoly, ze chociaz na staz( a ja caly czas pracuje nad swoim zatrudnieniem i wyksztalceniem, ale ona nie jest odpowiednia osoba, zeby sie jej tlumaczyc)... Mam dosc, tak jest od 4 lat w kazde swieto i nie wiem, co zrobic... Boje sie, ze jak nie pojde, to sobie zaszkodze, tesciowa to toksyczna osoba zatruwa mi zycie, ale tak to jeszcze bardziej bedzie to robic, swieta sA od odpoczynku a nie patrzeniu na patologie... Nie wiem co zrobic..........:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anoooo
Ja bym jednak poszła...jakoś dasz radę te parę godzin wytrzymać, a tak być może będzie jeszcze gorzej, jak nie pójdziesz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czerewony baldachim
Ale ja mam w sobie duzo buntu, tesciowa na codzien dziury nie zrobi, a krew wypije... Mam wrazenie, ze idac do niej, to przytakuje, ze takie jej zachowanie mi odpowiada, caly rok ma nas gdzies, przychodzi do nas tylko na urodziny i to po zaproszeniu, tak by wcale nie pamietala... Uszczesliwia wszystkich na chama, nie pije kawy od lat i zawsze na wstepie mowie, ze cherbate lub cappucino, a ona i tak zrobi kawe i jeszcze z tekstem, toc wypijesz, a ja po kawie ze 3 dni do siebie bym dochodzila, tak jest co spotkanie, ten sam mechanizm...... boje sie, ze nie wytrzyma, ze jej wygarne jak uprzykrza mi zycie... wizja wyprowadzki znow sie oddalila, mojemu mezowi tu dobrze, ona przed nim swieta gra, a mnie po cichu do szalu doprowadza....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anoooo
To kiedy Ci tak dokucza, jak piszesz że sie prawie nie widujecie? ;) To chyba lepiej, że jak jej nie lubisz, to dobrze że nie widujesz, nie rozumiem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czerewony baldachim
Mieszkamy jednym domu, ale jakos specialnie nie spedzamy ze saba czasu, nie pijemy razem cherbatek czy cos- to w tym sensie pisalam, ze sie prawie nie widujemy, ale majac wspolne podworko i malo sie widzac, idzie uprzykrzyc komus zycie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szczęściula81
Aha...przede wszystkim, to musisz podejść do tego w miarę obiektywnie, żeby nie było, że teściowa co kolowiek Ci powie, to odbierasz, to jako złośliwość, uprzykrzanie życia, a to co powie Twoja mama, to zawsze są dobre rady, nie ma tak...tu często chodzi o tę różnicę, że matce zazwyczaj można coś nawet ostrzej wygarnąć, jak się z nią nie zgadzamy i to spływa po nas, a teściowej nie bardzo i narasta frustracja...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czerewony baldachim
Do postu powyzej. Moja mama sie nei wtraca, przede wszystkim decyzja nalezy do mnie, mama owszem wyslucha mnie, pocieszy, ale nigdy nie daje jakis rad czy cos, do dzieci sie tez nie wtraca, chetnie przypilnuje... A tesciowa ewidentnie widac, ze wszystko na odwrot robi... jak maly ma usiac, to ona- niech lata...starszy syn nie je nigdy nic na imprezach najwyzej ogorka, pomidora jak sa pokrojone, albo paluszki tak jest od zawsze, a ta kaze mi wciskac jedzenie, bo napewno glodny, mowie do starszego ze juz starczy ogorkow, bo sa ciezkie i na noc- to ta mu jeszcze talez pod nos podstawi, albo pojdzie pokroic.... Do mnie tez, wez se to wez se tamto, mowie, ze dziekuje, a ta mi na talez sama wpycha... Sciagam pranie na noc, a ta swoje madrosci, ze po co sciagam, nikt go nie ukradnie i jutro doschnie, a ja nie lubie miec go na noc, zeby raz powiedziala czy dwa to ok, ale to jest za kazdym razem... i tak w kolo, rower, wozek, wszytko zawsze chowam, nie lubie zeby zostawaloi na dworzu, jak nie wiem czy bede jeszcze w ciagu dnia z tego korzystac, duzo osob po podworzu sie kreci- w tym dzieci i wiadomo, ze lepiej schowac, niz zastanawiac sie kto po zabawie zostawil rece na wozku- dzieci to tylko dzieci, a ta, ze po co chowie, to i tamto i tak w kolo, a mnie tak wygodnie i mowie jej to a ona swoje....Ilez mozna zniesc....? I wracajac do tego, ze tesciowa widze przynajmniej raz na dwa dni, a moja mame jak raz na tydzien to i tak dobrze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czerewony baldachim
upp

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×