Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość jabatka

mój piesek zdechł...

Polecane posty

Gość a moja suczka już zdechła
... po tym co się stało, tez myślę, że chyba lepiej jest nie mieć zwierząt.. one tak krótko żyją, a po ich śmierci tylko pustka i nic nie da się zapomnieć ..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość psiaczka
wspolczuje Wam wszystkim, ktorym odeszly ukochane piaki i nne zwierzatka. fajnie, ze sa tacy ludzie jak wy, ktorzy szanujecie zwierzece zycie. ja mam 7 letniego jamnika, bardzo o niego dbam. jak tylko widze, ze sie zle czuje to juz zaczynam wiarowac, biegam do weterynarza jak szalona. czasem tez tak mysle, ze lepiej nie miec zwierzat, bo wtedy czlowiek nie takiej schizy. pzdr :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czy ktoś tu jeszcze jest
w sobotę umarła moja sunia, miała 11 lat - to tak mało... najgorsze jest to, że jeszcze w poniedzałek byłam z nia na spacerze - mała mieszkała u rodziców. słabo się czuła, okazało się, że ma starczą cukrzycę. czwartek - piątek, sobota - kroplówki, insulina, robiliśmy, co się dało... ale poddała się przed północą. ja sobie jakoś radzę - nie mieszkałam z nią od roku, mam pracę, męża, mam o czym myśleć. ale moja mama jest załamana, nie pracuje, spędzała z pieskiem całe dnie. nie wiem, jak sobie z tym poradzi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a moja suczka już zdechła
ja tu bywam co jakiś czas.. Mojego pieska nie ma już 2,5 tygodnia... Chociaż czuję się juz o wiele lepiej po jej stracie, nie ma dnia bez wspomnień o niej. do "czy ktoś tu jeszcze jest": najgorsze są te pierwsze dni po śmierci zwierzaka, z czasem będzie lepiej, ale zapomnieć na pewno się nie da.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czy ktoś tu jeszcze jest
byłam dziś u mamy - to naprawdę jest ciężkie. u siebie w domu jeszcze sobie jakoś radzę - w zasadzie całkiem dobrze... ale tam? na kołku wisi smycz małej. kiedy wyszłam do przedpokoju, wydawało mi się, że leży na swoim miejscu w pokoju. nasłuchiwałam, czy stuka miskami... nie wyobrażam sobie, jak moja mama z tym żyje... :-( dzięki za odpowiedź... trochę raźniej jest... :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a moja suczka juz zdechła
Pozdrawiam wszystkich cierpiących.. :) Jeśli chodzi o mnie, myślałam ze juz w pewnym sensie pogodziłam się z jej śmiercia. ale wczoraj znowu wzięło mnie na ryczenie. Przypomniało mi się jak niechcący rzuciłam w nia kamieniem.. w główkę. Co za niezdara ze mnie ! :[ na szczeście nic jej się nie stało, ale.. bolało ją.. :( Nie potrafie zrozumieć, że juz nigdy się z nią nie spotkam.. to dla mnie zbyt trudne do pojęcia, jak ulotne jest życie zwierzęcia. Mimo wszystko mam cichą, jeśli mozna tak nazwać- jednoprocentową nadzieję, że kiedyś bedziemy znowu razem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jest tu kto jeszcze
ale w dusze to ja nie wierze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość erhthj
mój kot nie żyje :( miał piętnaście lat i zasnął na zawsze któregoś dnia :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dwa miesiące pisałem Wam o tym,ze moja ukochana Kicia została przejechana pod domem przez jakiegoś gnoja. W piątek w tym samym miejscu, na moich oczach przejechano jej matkę. Na szczęscie nei mieszkała ze mną, bo bym chyba oszalał. Wybiegłem ją ratować, zapisałem numery gnoja, ktory to zrobił.....Zostawiła 4 maleńkie kotki. Jakby jednego nieszczęscie bylo dla mnie za mało....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a moja suczka juz zdechła
o kurczee.. ale to wszystko porypane. współczuje Ci Misiu z okienka i szczególnie tym malutkim kotkom którym zabrali mamusię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Boże
Misiu ludzie to sa czasem takie zaje%#$ne skurwysyny ja w ogole nie wiem jak mozna cos takiego zrobic jak mozna byc takim gnojem zeby zwierzaka mniejszego od siebie slabszego bezbronnego skrzywidzic!!!!!!! pamietam jak 5 lat temu na rekach umieral mi kochany kociak! bo go jakis gnoj otrul k%#wa zebym wiedziala kto to zrobil to bym chyba takiemu skurwielowi jaja obciela albo slepia wylupila!!!!!!!!!!!!!! przez kilka miesiecy nie moglam do siebie potem dojsc, az w koncu cos we mnie stwardnialo, ale takiego skurwysyna bez litosci bym za%#bal, zeby zdychal powoli za krzywde niewinnego zwierzecia!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a dlaczego
jest mi przykro?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 z tych maleństw rozszarpał pies sąsiadki u ktorej kocica ukryła w garazu te dzieci. Dwa pozostałe sąsiadka wydała dobrym ludziom. Były już na tyle spore,ze same jadły. A to ludzkie scierwo okazało się byc moim sąsiadem. Grzecznie poprosiłem go, by pomógł szukać domów dla sierot. Niby był przejęty tym co zrobił ale jednak nie miał żadnego poczucia wimy. A za pare dni, gdy pijany wracal do domu i spotkał mnie oko w oko wykrzyczał mi, ze \"ciebie idioto też bym chętnie zabił\". Nie dziwię się. Dzis byłem z psem nad Wisłą. Pływal ale rozciął łapę. Zostawiał krwawe slady na drodze a mnie bolało serce o tę łapę. JAk mozna otruc zwierzę? Oby ten bydlak co to zrobił Tobei umierał w takich samych męczarniach i odrodził się w drugim wcieleniu bezdomnym zwierzęciem. Amen.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a dlaczego
Misiu z okienka;) AMEN! i niech sie spelni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam!! Nie mogłam sie powstrzymać przed napisaniem mojej historii, jak przeczytałam tytuł tego topiku... Znowu się duszę, jak o tym myślę... :(:(:( W połowie sierpnia nasza niemal 3-letnia suczka (owczarek niemiecki) była już pod koniec ciąży. Nagle przestała chodzić... w nocy zwymiotowała na czarno... wizyta u weta... diagnoza: zatrucie ciążowe... dał jej środek nasenny, tylko pół dawki, bo taka słaba była... miała cesarkę... wyjmował po kolei szczeniaczki... jeden, drugi... trzeci... dziewiąty, dziesiąty... udało się uratować 5 z nich... jak rosyjska ruletka... masowanie, reanimacja.. odżył, ok, nie odżył, na bok i ratować następne... nasza ukochana Frejcia niestety po zszyciu brzuszka oddychała jescze 3 razy i... umarła.... ;(;(;( reanimował ją, ale nie wybudziła się... tak więc do naszego domu przynieśliśmy 5 półsierot... razem z siostrą karmiłyśmy je z pipety, masowałyśmy brzuszki... ogrzewałyśmy... na trzecią dobę umarł pierwszy... po dwóch godzinach drugi... na następny dzień trzeci... ;(;(;( chwilkę, bo nie mogę pisać... ;(;(;( zostały dwa. Niga i Nordzik... minęły trzy tygodnie... Nordzik zaczął otwierać oczka. miało być juz dobrze, bo otwarcie oczek to niby jakiś przełom... zostałam akurat z nim sama w domu, siostra pojechała po mleko zastępcze... on nie jadł od kilkunastu godzin, czekałyśmy na wizytę weta... i strasznie piszczał. myślałyśmy, ze boli go brzuszek. wet przyjechał, dał mu zastrzyki wzmacniające i antybiotyk... pojechał... siedzę z małym na rękach... wstaję... a tu krew... ;(;(;( leciała mu z pyszczka... byłam tak przerażona, ze nie trafiałam mu do pyszczka gruszką, aby odciągać tą krew znów alarm, tel do weta... niby po zastrzyku tak miał... ale on miał ataki, gdy pienił sie, cały on i cała ja byliśmy we krwi;(;(;( odciągałam mu tą krew gruszką... całe półtorej godziny męczył sie, zanim jakiś wet raczył nas przyjąć... malutki był wykończony... wet, jak go zobaczył, stwierdził, ze \"z niego już nic nie będzie\" ;(;(;( nie dałam go uśpić, robiłam mu sztuczne oddychanie, masaż serduszka... patrzałam, jak umiera... na moich rękach... umarł a ja nie potrafiłam mu pomóc... ;(;(;( umarł 9 września, a ja do dziś nie potrafię sobie z tym poradzić... umarł na moich rękach. udusil sie własną krwią... sekcja zwłok - wirusowe zapalenie płuc... nie miał najmniejszych szans... tak więc w ciągu 3 tygodni śmierć odwiedzała nas 10 razy... (mamusia i 9 szczeniaczków). została nam jedna i powiem Wam szczerze, że boję sie o każda sekundę, o każdy dzień... żeby choć ona mogła przeżyć swoje życie w pełni... za wszystkie pozostałe istotki... ;(;(;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dora5551-85
W tą sobotę ok. godz. 13 odeszła moja ukochana psinka Dianka :( w piątek zauważyłam, że coś jest z nią nie tak. Nie chciała napić się mleka, które uwielbiała. To była taka pierwsza w życiu sytuacja. Zauważyłam, że powoli się porusza. Zwróciłam mamie uwagę, że jest z nią coś nie tak. Mama nic nie zauważyła. Więc poszłam do pracy (na szczęście nie było roboty dla mnie, więc po 10 minutach byłam spowrotem w domu). I już po 10 min. nastąpiły u niej straszne zmiany. Chciałam ją wziąć na spacer. Zawołałam ją, a ona jak wyszła ze swojego koszyczka zaczęła się przewracać. Nie potrafiła utrzymać się na łapkach. Przestraszona wzięłam tylko pieniądze i psinę na ręce i szybko do wet. Lekarka ją zbadała, powiedziała, że Dianka ma chore serduszko, że ledwo bije. Podejrzewała również obrzęk płuc i problemy z macicą. Zaskoczyło mnie to , bo Dianka była okazem zdrowia. Raz tylko miała zapalenie oczu (czy jakoś tak)Przez to serduszko miała strasznie biały język, dziąsła i uszka od środka. Dała jej zastrzyki, ale powiedziała, że to będzie cud jeśli przeżyje do rana. Dodam, że psinka miała 13 lat, dlatego nie widziała dla niej szans. Ale ja chciałam walczyć o nią. Całą rodziną zajmowaliśmy się nią. Wypiła troszkę wody, jeść nie chciała. Była tak osłabiona, że siusiała pod siebie. Rodzice zabrali ją do drugiego wet. żeby on też zdiagnozował. Lekarz powiedział, że babka się myli, że Dianka napewno przeżyje. Że już rano będzie biegać, żebyśmy tylko z rana przyjechali z nią na kroplówkę. Rano się budzę, przestraszona sprawdzić jak Dianka. Ona nie spała całą noc. Było z nią coraz gorzej. Już nawet nie potrafiła wstać z koszyczka. Rodzice jak najszybciej pojechali do weta, a on nagle zmienił zdanie mówi, że raczej nie przeżyje :( Dał jej kroplówkę, zastrzyki...tylko, że było coraz gorzej z nią. Leżałam obok niej, głaskałam, uspokajałam. Nagle ona ostatnimi siłami usiadła i zaczęła skomleć z bólu. Błagałam tatę żeby ją uśpić, bo się strasznie męczy, ale on się nie zgodził. Miał jeszcze nadzieję, że przeżyje. Z minuty na minutę było coraz gorzej. Skomlała tak głośno, rozpaczliwie, że było ją słychać 2 piętra wyżej :( nie mogłam patrzeć jak cierpi. Wzięłam koszyczek z nią na ręce i kazałam ojcu jechać. Każdy płakał..była ogólna rozpacz. Pojechali do wet....Wrócili...Lekarz nie zdążył jej uśpić..sama odeszła na stole w strasznych męczarniach...pamiętam jej ostatni wzrok..spojrzała mi prosto w oczy swoimi pięknymi oczkami pełnymi miłości..to był niepowtarzalny piesek :( pozostała po niej tylko pustka. Nie potrafię się przyzwyczaić. Została pochowana w naszym ogródku pod największym i najładniejszym drzewkiem ze swoim ulubionym kocykiem :(( tak wyglądała: www.dianka4.pupile.com

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziękuję Misiu... :) ja nie mogę już czytać więcej tego topiku, bo wyje tak, ze nic nie widzę... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość łączenie tematów
Dziś umarł mój pies. ------------------------- 15:27 Bez_psa Smieszny ale bardzo ladny Jamnik, suczka. Naprawde to byl najladniejszy Jamnik jakiego w zyciu widzialem.Byl ze mna 11 lat, spal ze mna, bawil sie, przytulal, rozbawial, zawsze mnie wital gdy wracalem z pracy, bardzo cieply pies.Biegal za swoja pileczka,nosil w pysku monety ktore kladl czlowiekowi na stopy i chcial zeby mu je rzucac, ona miala rozne dziwne nawyki,taka indywidualistka.Lubila na przyklad przytargac skads kamien, polozyc go w trawie i wygryzac trawe dookola kamienia Taki jej świrek. Prawie rok temu zauwazylismy, ze ma jakies guzy na sutkach,USG i takie tam, jedna ciezka operacja,druga operacja, kolejny guz - wiec trzecia operacja. I gdy sie juz wydawalo ze bedzie dobrze ... znowu pogorszenie zdrowia, okazalo sie ze ma raka macicy, czwarta operacja. I juz z tego nie wyszla, umarla sobie wczoraj w klatce po operacji. Niech to @@@ szlag trafi. Nienawidze tej planety.Nienawidze. Musialem sie wygadac,sorry. 15:29 Lusesita de Milagros Dolores przykre... ,*, ,*o*, ,*o*o*, ''''"'[]''''''' 15:29 kasieńka. bardzo współczuje ­ ­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­ po co ci opis? co ci to da?chcesz znac mój stan?-DOTYKAM DNA 15:29 małyLord Bardzo mi przykro. Wiem, że niekiedy strata zwierzęcego przyjaciela bardziej boli, niż obojętnego człowieka. Ale zostaną ci wspomnienia, może zdjęcia. A na pewno dobroć i współczucie dla zwierząt Lepiej grzeszyć i potem żałować; Niż żałować potem, że się nie grzeszyło 15:29 fajowy wlochatek wspolczuje moj owczarek Colle ma 13l. choruje ma zniszczona watrobe ale jest dzielny sliczny i kochany. Bije sie takiej chwili .... Pozdrawiam cieplutko. 15:30 tinky winky współczuję wiem jak to boli ja kiedys płakałam przez tydzień za świnką morską 15:36 Bez_psa Plakalem po raz pierwszy od 16 lat, a myslalem ze juz nie umiem. Ale to jest takie ciezkie, takie niesprawiedliwe.To byl taki cieply,kochajacy piesek,nigdy nikogo nie skrzywdzil,kazdego lubil.Powinien sobie dlugo i spokojnie zyc, zamiast tego jakies guzy,nowotwory,operacje.Jak ona sie zawsze bala przed pojsciem do lekarza, wczoraj, choc juz byla slaba, tez sie bardzo wyrywala,tak nie chciala bysmy ja tam zostawiali,ale zostawilismy i umarla tam sobie sama. Nie moge no ... Znowu sie rozsypalem, tak mi jej żal ! 15:36 hakuna wspolczuje, wiem co to znaczy, ktos kto nie przezyl straty ukochanego pupila tego nie zrozumie.. pamietam ze ryczalam pare dni jak bobr po smierci kotka.. trzymaj sie, najlepszym lekiem jest nowy pupil, wiem co mowie.. najmniejszy krok w stronę celu wart jest więcej, niż maraton dobrych chęci.. 15:38 jeszcze tak niedawno moj piesek umarl;( suczka bokserka miala 14lat!!! i byla ze mna od malego;( plakalam calymi nocami.. po pewnym czasie mama kupila nowego pieska.. ale to juz nie to samo;( 15:38 Bez_psa I nawet nie bedzie miala grobu, bo tu ziemia jest juz tak zmarznieta ze nie da rady za bardzo wykopac dolu.I poszla gdzies do jakiegos krematorium, moj kochany piesiutek. 15:39 Lubie Sylwestra Nie Hakunko nie mozna odrazu .. to wymaga czasu. 15:41 jestem w szokuuu Mi 2 miesiące temu zdechła kotka. Miałam ją 10 lat. Przez tydzień czasu ryczałam jak dzieciak bardzo przykra sprawa. Zaadoptowałam nowego malutkiego kotecka, to bardzo dobre lekarstwo a i moje dziecko jest szczęśliwe, 15:42 jejuśku bardzo wspolczuje 15:42 współczucia... a jak się wabiła? Bardzo Ci współczuje. Napewno jest jej teraz lepiej... 15:42 tinky winky ale czas leczy rany za parę miesięcy będziesz wspominal ze śmiechem swojego pieska, choć teraz wydaje sie to niemożliwe 15:44 współczucia... ...nie uważam oczywiście, że miała u Ciebie źle, ale napewno istnieje jakiś Psi Raj 15:47 Bez_psa Nora, ale mowilismy na nia zawsze Norka.Boze jakie to jest przykre, ciezkie.Masz psa, przytulasz sie do niego, czujesz i widzisz jak on cie kocha i nawet nie myslisz ze to sie TAK moze skonczyc.A nagle po prostu BUM. Dobra, juz nie biadole.Tylko ze tu tak latwiej sie wygadac, wyrzucic to z siebie. Chcialbym umiec wyrzucic ja z pamieci,byloby prosciej.Bo jak sobie przypomne jaka byla, jak sie razem bawilismy, jaka byla przytulasta...to po porstu az mnie serce boli. 15:50 nataaaaaaaaaaaa moze to zabrzmi lakonicznie i niewiargodnie ale naprawde z dnia na dzien powinno być lzej . Faktemjest jednak że takiego zwierzaka nieda sie potem zastąpić innym ;( ps. mi zmarł ostatnio owczarek 15 letni , a teraz na białaczke umiera ukochana kotka.. trzymaj sie.. dobrze ze sie wygadales bo pomaga troche 15:51 timdirimdi Czasami zwierzaki odchodzą i nic na to nie poradzimy. Wtedy trzeba wziąć nowego zwierzaka i dać mu całą swoją miłość. My tak zrobiliśmy, mimo, że na początku zarzekaliśmy się, że już nigdy więcej....Mamy teraz nowego kociaka, ma inny charakter, ale też ją kochamy. Naszą Brumbę jednak nadal mamy w pamięci i wiemy, że była wyjątkowa. Trzymaj się, będzie dobrze. Gdy Ci będzie smutno pomyśl, że psinka przynajmniej już nie cierpi i nie musi bać się lekarza. 15:54 timdirimdi Norka pewnie teraz wygryza trawę wokół kamieni na "Wiecznych Trawnikach", daleko w krainie "Wiecznych Łowów". 16:02 Bez_psa Jestem ateista, w te cala "kraine wiecznych łowow" to niestety nie wierze, zyjemy tu i teraz, potem juz nie zyjemy. Nie lubie sie oszukiwac, jak ludzie wierzacy. I dlatego miedzy innymi zaluje teraz paru rzeczy, np : ze moglem z nia czesciej wychodzic na spacer, ze moglem zaczac terapie o pare miesiecy wczesniej. Kurcze, ludzie, dbajcie o swoje zwierzaczki, naprawde - one nas tak kochaja, bo potem juz jest za pozno. Norka miala dobre zycie, byla kochana i zadbana.Ale to jeszcze nie byl jej czas.To nie fair. Taka Norka umarla, a taki .. nie wiem .. Bush (czy inny morderca) zyje. Gdzie tu logika .. Nie wierze w boga, ale jesli sie myle i on istnieje, to ABSOLUTNIE nie jest podobny do tego do ktorego sie modlicie w kosciolach.Jest szalona bestią. 16:02 crazy daisy Bardzo, bardzo Ci współczuję Doskonale wiem, co przeżywasz. Niedawno też tego doświadczyłam. Pisałam o tym tutaj: http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=3376001&s tart=30 Może chciałbyś to przeczytać: " Ta część nieba nazywana jest Tęczowym Mostem. Kiedy odchodzi zwierzę, które było szczególnie bliskie komuś, kto pozostał po tej stronie, udaje się na Tęczowy Most. Są tam łąki i wzgórza, na których wszyscy nasi mali przyjaciele mogą bawić się i biegać razem. Mają tam dostatek jedzenia, wody i słońca; jest im ciepło i przytulnie. Wszystkie zwierzęta, które były chore i stare powracają w czasy młodości i zdrowia; te które były ranne lub okaleczone są znów całe i silne, takie, jakimi je pamiętamy marząc o czasach i dniach, które przeminęły. Zwierzęta są szczęśliwe i zadowolone, z jednym małym wyjątkiem: każde z nich tęskni do tej jedynej, wyjątkowej osoby, która pozostała po tamtej stronie. Biegają i bawią się razem, lecz przychodzi taki dzień, gdy jedno z nich nagle zatrzymuje się i spogląda w dal. Jego lśniące oczy są skupione, jego spragnione ciało drży. Nagle opuszcza grupę, pędząc ponad zieloną trawą, a jego nogi poruszają się wciąż prędzej i prędzej. To ty zostałeś dostrzeżony, a kiedy ty i twój najlepszy przyjaciel wreszcie się spotykacie, obejmujecie się w radosnym połączeniu, by nigdy już się nie rozłączyć. Deszcz szczęśliwych pocałunków pada na twoją twarz, twoje ręce znów pieszczą ukochany łeb; patrzysz znów w ufne oczy swego przyjaciela, który na tak długo opuścił twe życie, ale nigdy nie opuścił twego serca. A potem przekraczacie Tęczowy Most - już razem..." Autor nieznany http://teczowymost.atspace.com/ Ja też nie mogę się z tym pogodzić i bardzo tęsknię. Trzymaj się. Kocham Tatry i Anię z Zielonego Wzgórza 16:09 Fioletowo Liliowa Heh.. jak tak czytam to aż mi się przykro robi, bo.. powinnam się przygotowywać na śmierć mojego pieska Muszka ma 14 lat, mało widzi, mało słyszy i mało czuje. Strasznie przytyła, zawsze była chuda jak przecinek.. Boję się, że kiedyś obudzę się rano, a ona nie... Musisz wierzyć, że to może się zdarzyć, bo przecież gdzieś tam jest ktoś, kto też w to wierzy On Cię wybrał dawno temu, wymyślił Cię sobie..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość łączenie tematów
cd. trzymaj sie.. dobrze ze sie wygadales bo pomaga troche 15:51 timdirimdi Czasami zwierzaki odchodzą i nic na to nie poradzimy. Wtedy trzeba wziąć nowego zwierzaka i dać mu całą swoją miłość. My tak zrobiliśmy, mimo, że na początku zarzekaliśmy się, że już nigdy więcej....Mamy teraz nowego kociaka, ma inny charakter, ale też ją kochamy. Naszą Brumbę jednak nadal mamy w pamięci i wiemy, że była wyjątkowa. Trzymaj się, będzie dobrze. Gdy Ci będzie smutno pomyśl, że psinka przynajmniej już nie cierpi i nie musi bać się lekarza. 15:54 timdirimdi Norka pewnie teraz wygryza trawę wokół kamieni na "Wiecznych Trawnikach", daleko w krainie "Wiecznych Łowów". 16:02 Bez_psa Jestem ateista, w te cala "kraine wiecznych łowow" to niestety nie wierze, zyjemy tu i teraz, potem juz nie zyjemy. Nie lubie sie oszukiwac, jak ludzie wierzacy. I dlatego miedzy innymi zaluje teraz paru rzeczy, np : ze moglem z nia czesciej wychodzic na spacer, ze moglem zaczac terapie o pare miesiecy wczesniej. Kurcze, ludzie, dbajcie o swoje zwierzaczki, naprawde - one nas tak kochaja, bo potem juz jest za pozno. Norka miala dobre zycie, byla kochana i zadbana.Ale to jeszcze nie byl jej czas.To nie fair. Taka Norka umarla, a taki .. nie wiem .. Bush (czy inny morderca) zyje. Gdzie tu logika .. Nie wierze w boga, ale jesli sie myle i on istnieje, to ABSOLUTNIE nie jest podobny do tego do ktorego sie modlicie w kosciolach.Jest szalona bestią. 16:02 crazy daisy Bardzo, bardzo Ci współczuję Doskonale wiem, co przeżywasz. Niedawno też tego doświadczyłam. Pisałam o tym tutaj: http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=3376001&s tart=30 Może chciałbyś to przeczytać: " Ta część nieba nazywana jest Tęczowym Mostem. Kiedy odchodzi zwierzę, które było szczególnie bliskie komuś, kto pozostał po tej stronie, udaje się na Tęczowy Most. Są tam łąki i wzgórza, na których wszyscy nasi mali przyjaciele mogą bawić się i biegać razem. Mają tam dostatek jedzenia, wody i słońca; jest im ciepło i przytulnie. Wszystkie zwierzęta, które były chore i stare powracają w czasy młodości i zdrowia; te które były ranne lub okaleczone są znów całe i silne, takie, jakimi je pamiętamy marząc o czasach i dniach, które przeminęły. Zwierzęta są szczęśliwe i zadowolone, z jednym małym wyjątkiem: każde z nich tęskni do tej jedynej, wyjątkowej osoby, która pozostała po tamtej stronie. Biegają i bawią się razem, lecz przychodzi taki dzień, gdy jedno z nich nagle zatrzymuje się i spogląda w dal. Jego lśniące oczy są skupione, jego spragnione ciało drży. Nagle opuszcza grupę, pędząc ponad zieloną trawą, a jego nogi poruszają się wciąż prędzej i prędzej. To ty zostałeś dostrzeżony, a kiedy ty i twój najlepszy przyjaciel wreszcie się spotykacie, obejmujecie się w radosnym połączeniu, by nigdy już się nie rozłączyć. Deszcz szczęśliwych pocałunków pada na twoją twarz, twoje ręce znów pieszczą ukochany łeb; patrzysz znów w ufne oczy swego przyjaciela, który na tak długo opuścił twe życie, ale nigdy nie opuścił twego serca. A potem przekraczacie Tęczowy Most - już razem..." Autor nieznany http://teczowymost.atspace.com/ Ja też nie mogę się z tym pogodzić i bardzo tęsknię. Trzymaj się. Kocham Tatry i Anię z Zielonego Wzgórza 16:09 Fioletowo Liliowa Heh.. jak tak czytam to aż mi się przykro robi, bo.. powinnam się przygotowywać na śmierć mojego pieska Muszka ma 14 lat, mało widzi, mało słyszy i mało czuje. Strasznie przytyła, zawsze była chuda jak przecinek.. Boję się, że kiedyś obudzę się rano, a ona nie... Musisz wierzyć, że to może się zdarzyć, bo przecież gdzieś tam jest ktoś, kto też w to wierzy On Cię wybrał dawno temu, wymyślił Cię sobie..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość łączenie tematów
cd. 16:29 bardzo Ci wspolczuje Az sama sie popłakałam ;( Ja tez mam pieska, suczke sznaucerke, ma 3,5 lata i jest cudowna. Wyobrazam sobie (choc w sumie to nie wyobrazam) jakbym sie czula jakby ona nas zostawiła. Ale po pewnym czasie uspokoisz sie, Norka bedzie milym wspomnieniem, a po jakims czasie zapragniesz nowego psiaczka i on tez wniesie w Twoje zycie radosc Ps.Ile masz lat? 16:37 Iris22 bez_psa - rok temu straciłam moją suczkę, wiem jak Ci ciężko. Ktoś tu podał dobry pomysł - odczekaj trochę i zaopiekuj się nowym psiakiem, będzie Ci lżej kiedy będziesz wiedział, że po przyjściu do domu znowu ktoś będzie merdał ogonem na Twój widok. I zapewniam Cię, że każdy psiak ma swoje śmieszne nawyki i każdy jest na swój sposób wyjątkowy. Iris, podszywko z 15:31 i sweet dreams - przyjęło się mówić, że zwierzęta zdychają, a nie umierają. To kwestia podejścia do sprawy, częściowo też do wiary, boga, a przede wszystkim do samego zwierzęcia. pewnie nie miałyście nigdy zwierzaka w domu, jeśli tak, to bardzo im współczuję takich opiekunów 16:57 a.j. bez_psa, jest mi niewymownie przykro, rozumiem twój ból, trzymaj się p.s. oczywiście że "umarł", nie "zdechł" 17:00 Ondyna Sweet Dreams--- ja straciłam trzy najbliższe na świecie osoby, dwie z nich umierały długo, cierpiąc i w moich ramionach. I dla mnie zwierzęta również "umierają", nie zdychają. Straciłam kilkoro czworonożnych przyjaciół, nasze psy i koty zawsze były częścią rodziny i opłakiwalismy je jak ludzi. W sumie, nie ważne jest kogo kochasz. Liczy sie to, że kochasz, a potem tracisz tego kogos i już nie możesz go przytulić. Moment żałoby po ukochanym stworzeniu nie jest chyba najlepszą chwilą na udowadnianie wyższości jednego światopoglądu nad drugim? Daj dziewczynie popłakać wśród ludzi, którzy czują podobnie jak ona. 17:03 wspolczuje ci... Az sama sie popłakałam ;( Ja tez mam pieska, suczke sznaucerke, ma 3,5 lata i jest cudowna. Wyobrazam sobie (choc w sumie to nie wyobrazam) jakbym sie czula jakby ona nas zostawiła. Ale po pewnym czasie uspokoisz sie, Norka bedzie milym wspomnieniem, a po jakims czasie zapragniesz nowego psiaczka i on tez wniesie w Twoje zycie radosc Ps.Ile masz lat? 17:06 kaika a u mnie suczka we wigilie oszczenila sie,ma 6 malych jamnikow,wiele ludzi mi powiedzialo ze w Wigilie urodzone to przynosza szczescie tylko co ja mam zrobic z tym szczesciem? za duzo go..... nie chce ktos psiaka? za darmo oddam....za pare tygodni,oczywiscie 17:09 DO PIONU LUDZIE dla niektórych zdechł, dla innych umarł - dobór złów, zależy od poziomu wrażliwości danego człowieka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość łączenie tematów
cd. 17:29 nigdy nie powiem o moim psie ze zdechl,to moj przyjaciel ktorego mam 12 lat .Ponoc jest takie powiedzenie ze ten kto nie kocha zwierzat to nie kocha ludzi.Podejscie do smierci czworonoga jest dla kazdego jego indywidualna sprawa to tyle na temat. 17:29 lulejka ja miałam pieknego malamuta noramlnei najprawdziwszy wilk taki cholerny indywidualista dzikus ale jak on okazywal przywiazanie to az za serce sciskało i coz @@@ane dresy go otruły ehh szkoda gadac ludzie bywaja gorsi od zwierzat nioektorzy to powinni zdechnac ;/ pamietam jak umierał mi z glowa na nogach i tak ciezko dyszał

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutne fakty
1,5 roczny labrador i zawał serca. 16:19 dmuchawiec Dla mnie to brzmi jak oksymoron prawie. A jednak-dzisiaj rano moj pies zdechł wlasnie w taki sposob. Sadzilam, ze to moze tak bolec. Utraty człowieka chybabym nie przezyla. Byl taki kochany, cholera,cholera,cholera. 16:20 dementia współczuję Kochanie:( 👄 16:22 dmuchawiec Zdechl na rekach siostry, mama prawie w histerie wpadla, najbardziej sie do niego przywiazal. Jej mi zal tak bardzo. Po co miec zwierzeta, jak to potem tak boli. 17:07 Leanne Bardzo Ci współczuję :( Wiem,co to znaczy stracić ukochane zwierzątko. Pociesz się,że psiak przynajmniej nie cierpiał. Moja świnka morska zdychała i męczyła się przez miesiąc Zobaczysz,że wkrótce będziesz chciała przyjąć pod swój dach i pokochać inne zwierzątko. -dla labradorka To jest mój sen ten sen zawstydza mnie Zachłanna i zła,wciąż więcej chcę Nie ma nic nie ma mnie niby cudownie Ale wcale nie jest dobrze w moim śnie 17:09 _Maleństwo_ ehhh :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a dzisiaj odszedł
mój pies, jest mi strasznie smutno, jak pomyślę, że już nigdy go nie pogłaszczę i nie poczuję na dłoni tego mokrego noska :(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a dzisiaj odszedł
nie chcę żadnego innego zwierzaka, chcę tylko mojego, z powrotem !😭😭😭 podpowiedzcie mi jak tu sie zapisuje, do Tęczowego Mostu ? nie mogę znaleźć http://www.teczowy-most.pl/menu_in.html

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to raczej o to chodzi
ksiega >>> dopisz sie :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mój piesek umarł w środę
Mój piesek umarł w środę, minęły prawie 2 dni, a ja ciągle czuję pustkę po jego stracie. Nie wiem czy kiedykolwiek uda mi się o tym zapomnieć. To było straszne patrzeć jak umiera. Miał 8 lat i słabe serce. Lekarz powidział że ten wiek to właśnie czas w którym pekińczyki się starzeją i przewaznie umierają, ale ja nie umiem się z tym pogodzić. Ostatniego dnia byłam przy nim cały czas. On tak cięzko oddychał, nic nie jadł i nie pił. Zdawałam sobie sprawę z tego że on juz pewnie umiera, ale ciaglę miałam taką głupią nadzieję że to jednak nieprawda. Nawet gdy wieczorem moj tata zawiózł go do uśpienia bo już nie mogliśmy patrzec na jego cierpienie, to jednak myslałam że może wróci i będzie z nim dobrze. Ale stało się najgorsze i 11.07.07 o 21.15 zasnął na zawsze, był taki spokojny, ale w jego oczach widac było strach, a potem czułam że sam chce odejśc bo nie ma juz siły. Jego małe serduszko przestało bić, ale w moim sercu on pozostanie na zawsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak mi przykro
:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Smutne towszystko co piszecie. Ja wiem co to znaczy stracić ukochanego zwierzaka, ponieważ mój piesek umarł 13 listopada. Byłam z nią bardzo związana, w końcu miałam ją od ponad 12 lat... Współczuję wszystkim, którzy tez musieli to przeżyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×