Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

magia1958

Skomplikowana historia- prosze o opinie

Polecane posty

Witam wszystkich, życie mi się tak odwróciło, że sama nie wiem co myślec o tym wszystkim, a widze, że tutaj każdy piszący otrzymuje jakąś odpowiedź, dlatego i ja chciałabym poznac opinie osób, które patrzą na sprawe zupełnie z boku. Prosze o opinie rzetelne, wnoszące coś a nie jakieś krótkie urywki nic nie znaczące. Z góry uprzedzam, że aby to ktos dobrze zrozumiał, musze opisac ze szczególami, dlatego bedzie to dluga wypowiedz. Otóż, byłam z chłopakiem przez 1,5 roku, obydwoje mamy po 21, 23 lata, poznałam go na poczatku swoich studiow i w miesiac zaczelismy byc ze soba, tak bardzo sie zakochalismy. Bylo to dla nas obydwojga cos absolutnie wyjatkowego, cos co sie zadnemu z nas do tej pory nie zdarzylo, obydwoje twierdzilismy, ze jestesmy pierwszymi osobami, ktore naprawda pokochalismy, ze sie prawdziwie kochamy, swiata poza soba nie widzimy i bylismy tez zgodni w tym ze chcemy spedzic razem reszte zycia. Poczatek byl naprawde piekny, obydwoje bylismy bardzo szczesliwi. Pozniej zaczelo sie psuc, dlatego, ze ja nie zachowywalam sie tak jakby on chcial majac tego swiadomosc, a on ciagle mnie kochal i wierzyl w to ze zaakceptuje moje rozne zachowania. Chodzi tutaj o rozne poglady na pewnie kwestie, rozne charaktery i formy spedzania wolnego czasu. Jemu przeszkadzalo to, ze za malo razem wychodzimy, ze ja ciagle narzekam, ze za malo poznajemy swoich znajomych nawzajem, ze nasze rodziny sie roznia. Ja mam trudny charakter, mialam swiadomosc, ze on to do mnie mowi i ze to wszystko mu przeszkadza, ale jakos nie chcialo mi sie nic z tym robic i nie wierzylam, aby z takich powodow mogl mnie zoztawic, wiec po prostu nie robilam z tym wszystkim nic. Po prostu bylam glupia, slepa i glucha, robilam rzeczy ktorych nie powinnam i ktore mogly wygladac tak aby dwie strony byly zadowolone. On po 1,5 roku nie wytrzymal, byl okres swiat, dlugi weekend, dlugo sie nie widzielismy, zbyt dlugo (mieszkamy w osobnych miastach) i mial bardzo duzo czasu na przemyslenia, zauwazyl, ze mnie juz tak nie brakuje, ze juz tak nie teskni, ale jednak caly czas probowal oszukac siebie oszukajac rownoczesnie mnie. Zostawil mnie w czwartek, z dnia na dzien, mowiac wiele przykrych, nie mniej jednak prawdziwych rzeczy. Ja nie chcialam przyjac tego wszystkiego do wiadomosci, myslalam, ze zaraz przestanie, ze to sie skonczy. On jest rowniez osoba o trudnym charakterze, z zasady wychodzi, ze jak podejmie jakas decyzje to jej nie zmienia i slusznie konsekwetnie w imie tego, ze wierzy ze to bedzie lepsze w to wierzy. Rozmawialismt cala czwartkowa noc do rana, ja nie moglam w to uwierzyc, plakalam, tlumaczylam mu ze potrafie sie zmienic, ze potrafie dac mu to czego on potrzebuje, on ciagle mowil ze jest za pozno i ze po prostu przestal wierzyc, choc bardzo dlugo sie staral. Tlumaczyl, ze nie kocha mnie juz tak mocno jak kiedys, ale kocha jednak nadal, bo milosc nie konczy sie z dnia na dzien. Powody jego zerwania byly takie jak wyzej, twierdzil, ze zbyt sie roznimy, inne charaktery, sposoby bycia, nie wyobrazal sobie jak kiedys mielibysmy dojsc do kompromisu w wychowaniu dzieci czy spedzeniu wolnej niedzieli, powtarzal, ze od poczatku nikt z jego znajomych w nas nie wierzyl, wszyscy mu powtarzali, ze nie pasujemy do siebie, jego mama rowniez to widziala, ale nie kierowal sie innymi, tylko tym co on widzi czuje i w co wierzy, ale dluzej juz tak nie daje rady, po prostu nie odnajduje siebie w tym wszystkim. Nie musze mowic jakie byly kolejne dni, pojechalam do domu, przez 3 dni lezalam w lozku wyjąc i płacząc, patrząc się tepo w ściane i nic nie mowiac. Najgorsze jest to, ze ja bylam tak szczesliwa w tym zwiazku, ze nie przyszlo mi przez mysl, ze z takich powodow moze mnie zostawic i ze tyle jest tych drobiazgow. Blagalam go o druga szanse, ale twierdzi, ze nie potrafi zaczynac czegos od nowa, ze ja nie potrafie mu dac czego on chce i ze nie chce abym zmieniala sie dla niego na sile. Ja wychodze z zalozenia, ze ludziom daje sie kolejna szanse, nie milion szans, ale ta jedną, jesli sie do kogos cos jeszcze czuje, jesli bylo milion pięknych chwil miedzy nami i jeśli jest o co walczyc. Wszystkie te dni to koszmar, on staral sie byc dla mnie niemily, surowy, chlodny bo wierzyl, ze w takiej formie ja to wszystko wreszcie przyjme do wiadomosci i odpuszcze. Ja mając swiadomosc, ze tak mocno kocham nie potrafilam siedziec z zalozonymi rekami, a nie chcialam tez jęczec i prosic jak idiotka zeby wrocil, bo to wywoluje tylko odwrotne skutki. Postanowilam zrobic jedna rzecz, otoz nic mu o tym nie mowiac kupilam dla nas bilety do miejsca ktore on bardzo chcial zobaczyc, umowilam sie z nim rano na kilka godzin przed odlotem, postanowilam, ze jesli sie nie zgodzi - daje sobie spokoj, ale sytuacja zmienila sie w dziwny sposob. Naturalnie, nie zgodzil sie, mialam tego swiadomosc, oczywiscie podziekowal za piekny gest i powiedzial ze to wazne dla niego, jednak po tym zaczelismy spacerowac i rozmawiac. I rozmawialismy przez 8 godzin (co chyba nie zdazylo sie przez caly zwiazek), rozmawialismy o zyciu, o powaznych rzeczach, o nas, o błędach. ja mu mowilam ze skoro tak sie stalo to dam sobie spokoj, ale zebysmy utrzymali kontakt bo jest bardzo wartosciową osobą i szkoda by bylo to tracic, absolutnie sie z tym zgodzil. Przez caly ten dzien padlo tysiace waznych slow i pieknych zdac, momentami znowu wygladal jak zakochany we mnie chlopak, ktory byc moze czegos zaluje. Mowil, rzeczy ktore pozwalają mi robic sobie jakos nadzieje, choc wie, ze nie powinien. Mowil, ze moze pojdziemy razem na domowke w sobote, ze kto moze jeszcze kiedys wyjedziemy tam gdzie mielismy leciec, że on sam sie pogubil, byc moze oczekuje zbyt duzo od drugiej osoby, ze nie wie co mu zycie przyniesie, ze zobaczmy, jak to bedzie. I widac bylo, ze przy mnie jest mu bardzo dobrze, rozmawialo sie momentami ciezko, ale naprawde z tego jednego dnia wynieslimy bardzo wiele. Stwierdzil nawet ze byc moze odrobilismy 1,5 roku zwiazku i ze on chce wiecej takich rozmów. To jest wszystko na tej zasadzie, ze przy mnie, kiedy jestem obok, on czuje sie bardzo dobrze, byc moze zastanawia sie nad tym, moze troche zaluje, znowu widze te zamyslone wpatrzone oczy, ktore jednak probuja sie racjonalnie stopowac co jakis moment. Kiedy sie rozeszlismy (to wszystko bylo dzis), napisal smsa, ze bardzo za wszystko dziekuje, ze chce aby to tak dalej wygladalo, ze spedza sie czas coraz milej, ale ze nie wroci do mnie. Jednak umowil sie ze mna na spacer na jutro. Kiedy porponowalam dzis wieczor, mowil, ze to wszystko dzieje sie za szybko, ze musi to poukladac, ze potrzebuje przestrzeni. Odebralam to tak, ze on nadal czuje do mnie cos i bedac znowu tylko przy mnei boi sie, ze nie da rady i wroci. I kiedy przestaje byc ze mną, włacza mu sie jego racjonalne myslenie, mówiące ze nic z tego i tak nie bedzie, ze nie wierzy. A ewidentnie widzialam dzis tyle wahania w jego oczach i tyle dwuznacznych slow, byc moze robil to wszystko nieswiadomie i nie chcac mi robic zadnych nadziei- ale to wszystko chyba o czyms swiadczy? Ja mam swiadomosc czego on oczekuje od zwiazku, czego szuka, wiem, ze ja mu tego wszystkiego swiadomie nie dalam, a potrafilabym. Tylko on przekonany o tym, ze jest to niemozliwe nie chce dac mi szansy. Owszem, chce sie spotykac, nie tracic kontaktu, bo jak mowi, znajduje w innych to czego brakuje mu we mnie, ale nie znajdzie w nikim tego, co ja mam w sobie. I teraz sie zastanawiam czy to wszystko ma jeszcze racje bytu, czy jesli bedziemy sie przez najblizszy czas spotykac na zasadzie, ze on ma swiadomosc ze to tylko utrzymywanie kontaktu, a ja na tych spotkaniach bede mu udowadniac ze naprawde potrafie byc inna osoba i ze bedzie sie przy mnie dobrze czul? Boje sie, aby na niego nie naciskac, aby sie nie wystraszyl, nie domyslil sie, ze ja mam nadzieje, bo wtedy ucieknie. Byc moze po czasie, kiedy bedzie tak dobrze, sam do wszystkiego dojdzie. Z jednej strony, wiem, ze nie moge przesadzic, bo on nie jest glupi i zrozumie do czego dąże. Z drugiej strony, nie moge za bardzo odpuscic i widywac go za malo, bo wowczas im dalej plynie czas i mnie nie ma obok to sie oddala, cos gasnie, nie musi o mnie myslec. Ja jestem w stanie zrobic dla niego absolutnie wszystko, bo bylam niesamowicie szczeswliwa, nigdy w zyciu kiedys bym nie powiedziala, ze w wieku 21 lat znajde osobe, z ktora jestem przekonana- chcialabym spedzic reszte zycia. Dlaczego chce o to walczyc, poki wydaje mi sie, ze on czuje jeszcze cokolwiek. Wiem, ze potrafie mu dac to czego on potrzebuje, tylko on nie dal mi takiej szansy, wiec moze zobaczy to w formie takich spotkan? Ktore maja byc niby dla utrzymania konktatu i milego spedzenia wolnego czasu? Bo dzisiejszy dzien pokazal, ze potrafimy rozmawiac mądrze, długo, o wszystkim i ze tego bardzo brakowalo naszemu związkowi. Proszę, aby ktoś chłodnym okiem osoby ktora stoi obok ocenił mi tą sytuacje, czy to wszystko ma sens. Wiem, ze to bardzo dlugie, ale nie da sie inaczej, aby to dobrze zrozumiec. W zasadzie mozna pisac duzo wiecej, ale nie chce nikogo zamęczyc. Bardzo prosze o pomoc :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To szkoda, bo naprawde potrzebuje czyjejs opinii, a i tak staralam sie strescic :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość keeeeesssjjjaaa
ja zaraz przeczytam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie moge tego skrocic, bo wowczas straci to sens. Aby to ocenic trzeba to przeczytac tak jak jest, inne oceny beda nierzetelne i nie beda mogly byc sluszne bez znajomosci tego co napisalam. Przpraszam, nie kaze nikomu czytac, ale mam nadzieje, ze znajda sie osoby, ktore maja troche wiecej czasu i zechcą pomóc :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość keeeeesssjjjaaa
ale co konkretnie mu w Tobie przeszkadzało?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość keeeeesssjjjaaa
z reszta jak on jest pewny że nie chce z Tobą być, zalezy mu tylko na przyjaźni no to...? w czym problem? możesz mieć jego, wszystko na to wskazuje ALE jako przyjaciela!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Problem w tym, że ja widze, że uczucia nie wygasły jeszcze, że kiedy ja jestem taka jak on by chciał (jak dzisiejsza 8 godzinna rozmowa) to on sie czuje wspaniale w moim towarzystwie i jest dobrze. Problem w tym, że możemy sie zgrac, tylko on musi zobaczy, ze ja potrafie mu dac to czego on oczekuje, a ja nie chce rezygnowac skoro jeszcze widze, ze byc moze cos da sie zrobic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość keeeeesssjjjaaa
trudno to zrozumieć, do tego... wiesz co. on musi to sam zobaczyć, możesz probowac, ale skoro nie doszedł do wniosku przez 1,5 roku ze jestes ta jedyna to sadzisz ze nadrobicie to w ciagu kilku wieczorów?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kilku, kilkunastu, a może kilkudziesięciu. Chodzi o to, żeby on zobaczył, ze ja potrafie byc taka jakiej on oczekuje bez wielkiego wysilku. Przezz 1,5 roku bardzo w nas wierzyl, ale to moja wina bo ja przestalam sluchac tego co mowi, ze mu zle, ze chce robic to czy tamto, a on ciagle wierzyl ze to zmienie albo on zaakceptuje. Ja myslalam, ze on mnie nie zostawi i bylam glucha na to co mowi, choc wiedzialam, ze nie jest najlepiej ostatnio. Chodzi o to, ze ja moge to zmienic- tylko czy on jeszcze zacznie w nas wierzyc..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fgdsdfgfgfg
przeciez ten gowniarz wyraźnie ci powiedzial, ze nie chce z toba byc, daj sobie z nim spokoj

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
naucz się tego... kiedy mężczyzna mówi NIE , to nie znaczy TAK ....kiedy mówi TAK , to nie znaczy NIE.... p.s. mężczyzna nigdy nie daje "drugich szans"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość starsza i mądrzejsza
myślę, że nic z tego nie będzie. Im prędzej to zrozumiesz, tym lepiej, bo będziesz mogła pogodzić się z tym i zacząć z kimś innym zupełnie od początku. rzeczywiście, zbyt wiele was dzieli. pomyśl, co byłoby, gdybyście mieli dzieci i nagle on powiedziałby, że niestety, nie możecie być rodziną, bo za bardzo się różnicie. swoją drogą, dziewczyno miej swój honor - jeśli powiedział, że nie, to nie! widocznie na ciebie nie zasługiwał. dorośli ludzie potrafią rozmawiać! o tym, co się im nie podoba także! na twoim miejscu zerwałabym kontakt zupełnie, zero maili, telefonów, smów. koniec. jesteś młoda, myślisz, że była to miłośc jedyna i na całe życie. zobaczysz zakochasz się kiedyś i będziesz to wspominała z sentymentem. powodzenia i trzymam kciuki żeby nie kusiło cię zadzwonić do niego :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tyle, ze on to własnie zrobil z mysla o tym, ze jeszcze jest czas, nie ma zobowiazan i dzieci. On rozmawial, mowil wszystko co mu nie pasuje, ale ja nie traktowalam tego powaznie, bo myslalam, ze nigdy mnie nie zostawi, bylam pewna, pomylilam sie. Honor malo mnie interesuje w takiej chwili ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Las Vega$
A powninien jeśli stracisz honor- on przestanie Cię szanowac- a wtedy Twoje szanse będą poniżej zera absolutnego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie uwazam, abym traciła honor spędzając z nim czas, gdzie obie strony rozmawiają i dobrze się z tym czują.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Las Vega$
Napisałaś, że honor mało Cię interesuje w takiej chwili.... A całości nie czytałam, gdyż nie mam tyle cierpliwości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość keeeeesssjjjaaa
no i co z tego, ale masz nadzieje i te spedzanie znim czasu nie jest bezinteresowne bo w koncu chcesz go odzyskac, to sie nazywa brakiem honoru Twoj tracony czas...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sorry==========
TO JUZ PO WSZYSTKIM jak sie mowi to co minelo nigdy nie wroci a jezeli kiedys tak bedzie, to na pewno uzalezni cie psychicznie-bedziesz jego wycieraczka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie uważam abym czas tracila, bo to wartosciowy i mądry człowiek. Nawet jesli nic z tego nie będzie, ja nadl będe chciała utrzymywac kontakty, tyle, ze przecierpie pewnie kilka razy bardziej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość natuska85
To nie miłość. Ktoś tu się pomylił. Daj sobie spokój. Nie ma tu nic skomplikowanego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hjnqn sb
1. Facet z jajami daje drugą szansę. ;) Nawet jeśli chodzi o zdradę - tak to bywa, że miłość nie wygasa z dnia na dzień. A u Ciebie zdrady nie było, tylko brak kompromisów. Przerobiłam to. Z pozytywnym skutkiem. 2. Nie łudź się. Kiedy ten facet jest z Tobą, to niekoniecznie miłość, większa szansa, że to zwykłe przyzwyczajenie. 3. Moim zdaniem powinnaś powiedzieć mu jasno i konkretnie, że będziesz jeszcze o niego walczyć, ale i zaznaczyć, że nie zamierzasz być natarczywa, żeby nie poczuł się osaczony. To facet, on może NIE ZAUWAŻYĆ, że nadal go kochasz. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie robmy z niego idioty- on doskonale wie jak mocno go kocham i ze nie skonczy sie to ani z tygodnia na tydzien, ani byc moze z miesiaca na miesiac. ad 1- z pozytywnym skutkiem tzn masz na mysli, ze udalo Wam sie porozumiec czy Tobie udalo sie zapomnienc i inaczej ulozyc zycie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość @@@ ona @@@
Nic z tego nie będzie. Przeczytaj moja historię. Byłam z nim około roku, niby wszystko ok, jednego dnia dzwonił wyznawal tęsknotę, na drugi napisał sms że to koniec. Mimo że błagałam o wyjaśnienie, potem powiedział dopiero że to nie ma sensu bo ja niby jestem na wyższym poziomie niż on- chodziło mu o to że studiowałam a on miał szkole średnia. Stwierdziłam że ok, ma chłopak kompleksy muszę mu pomoc z nich wyjść. Dużo rozmawialiśmy, spotykaliśmy się, nawet seks był, niby wszystko jak para. A on wiecznie powtarzał że z tego nic nie będzie. On się bawił moimi uczuciami a ja miałam nadzieję. Żeby opisać cała sytuację za dużo czasu zajmie. Ale jak pewnego dnia przycisnełam go do muru że już mam dość kim dla niego jestem. Usłyszałam, kochanka, mam narzeczoną w piątym miesiącu ciąży. Chyba z litości się spotykał ze mną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fajtforlajf
Z tego, co zrozumiałam, to on byłby z Tobą tylko wtedy, gdybyś dla niego się zupełnie zmieniła i udawała inną osobę. Czy to ma sens? Oczywiście, że nie. Powinien Cię zaakceptować taką, jaką jesteś, albo wcale. To znaczy oczywiście można zmieniać pewne szczegóły, na których zależy drugiej osobie, w stylu sprzątać po sobie brudne majtki, chociaż zawsze rzucało się je na środek pokoju, albo coś w ten deseń, ale nie można od kogoś wymagać, żeby zmienił cały swój charakter: żeby z głośnego stał się cichy, z lubiącego towarzystwo - siedzącym całe dnie w domu, z artystycznej duszy - poukładanym sztywniakiem etc. A u was chodzi chyba właśnie o taki rodzaj oczekiwanej przemiany. Poza tym jeśli się kogoś kocha, to jest się w stanie przymknąć oko na bardzo wiele różnic. Ja widzę to tak, że on był zauroczony Tobą na początku, a teraz mu przeszło. Pod żadnym pozorem nie zmieniaj się o 180 stopni tylko po to, żeby łaskawie pozwolił Ci ze sobą być, przecież to bez sensu. Ile byś w takim związku wytrzymała bez choroby psychicznej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tylko właśnie chodzi o to, byc moze malo dobitnie to napisalam, ze rzeczy ktore wymagaja zmiany nie są jakies radykalne i wbrew mnie, to sa drobiazgi, na ktore ja nie zwracalm uwagi, a moge je zmienic z dnia na dzien bez ingerowania w bycie sobą. Ja mam swiadomosc takich rzeczy, wiem, ze siebie z dnia na dzien nie przeprogramuje i nie o to tu chodzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość parol
oto czesc zawierajaca esencje tej historii: Ja mam swiadomosc czego on oczekuje od zwiazku, czego szuka, wiem, ze ja mu tego wszystkiego swiadomie nie dalam, a potrafilabym. Tylko on przekonany o tym, ze jest to niemozliwe nie chce dac mi szansy. Owszem, chce sie spotykac, nie tracic kontaktu, bo jak mowi, znajduje w innych to czego brakuje mu we mnie, ale nie znajdzie w nikim tego, co ja mam w sobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hjnqn sb
Tu nie chodzi o to, że on jest idiotą. Chodzi o to, że to facet. ;) Dla niego pewne rzeczy mogą być OCZYWISTE, a inne nie. Lepiej się zabezpieczyć. Udało nam się porozumieć, pomimo ogromnych różnic charakteru. Kompromisy, kompromisy i jeszcze raz kompromisy. Nie możesz mówić, że masz się 'zmienić'. WY MACIE SIĘ ZMIENIĆ. Twoja zmiana będzie tymczasowa, wymuszona i sztuczna, nawet jeśli z początku będziesz sądziła inaczej. Charakteru człowieka nie możesz zmienić całkowicie. Po jakimś czasie zaczniesz się dusić w tej sztucznej, wyimaginowanej masce. Oczywiście nie mówię tutaj o jakichś konkretnych wadach do poprawy a o takich ogólnych cechach charakteru. Jeśli jesteś wybuchowa, to będziesz hamować się przez dwa miesiące max a potem wybuchniesz i będzie katastrofa. Ale jeśli postarasz się ograniczyć mówienie złośliwości podczas wybuchów złości, masz większe szanse na powodzenie. :) To akurat mój przykład. ;) Nie tylko TY się zmieniasz. Kompromis, to też i zmiana w nim i musisz to zrozumieć. A on widocznie nie chce żadnych zmian i żadnych kompromisów. Bez tego nic nie osiągniecie. Jego postawa nie wskazuje doprawdy na egoizm, przedstawiłaś go jako całkiem sensownego faceta, który postawił Ci sprawę jasno, ale musisz zrozumieć, że ON TEŻ MUSI CHCIEĆ. Zrozum, że zmiana tylko i wyłącznie z Twojej strony jest bez przyszłości. Ty jesteś jaka jesteś. A on, takiej, Ciebie prawdziwej, nie kocha. Zastanów się, czy warto walczyć. Czy nie będzie to walka z wiatrakami? Może to nie ma sensu? Może naprawdę za mocno się różnicie? Pomyśl o tym na spokojnie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fajtforlajf
Noo, jak Cię zostawił z powodu drobiazgów, to widać po prostu szukał wymówki. Poza tym: drobiazgi, które miałyby uniemożliwić wam w przyszłości stworzenie rodziny i wychowywanie dzieci? To chyba nie takie drobiazgi! Gdyby Cię kochał, to dałby Ci bez wahania drugą szansę, a Ty mogłabyś te drobiazgi wyeliminować wiedząc, że dla niego to jest ważne. Ale skoro jest taki zdecydowany, że chce żyć tylko z idealną, skrojoną według jego potrzeb Tobą, albo wcale, no to chyba sprawa jest jasna, ile jest warta jego "miłość" do Ciebie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×