Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość czytofair

podział kasy

Polecane posty

Gość czytofair

słuchajcie, jak uważacie, czy taki podział wydatków jest uczciwy? ja nie zgłaszam sprzeciwu, zdecydowałam się, to daję kasę, ale nieraz czuję się trochę "wycyckiwana" mój narzeczony dwa lata temu zaproponował mi wspólne zamieszkanie. jeszcze studiowałam, ale pracowałam, więc nie musiał mnie utrzymywać. sam dostał fajną pracę (choć od początku wydawała mi się śliska),wziął kredyt na samochód za 58 tys zł i na laptopa za 5 tys zł. po czym stracił tę niby fajną fuchę, bo firma upadła. Teraz zarabia 1800 zł i płaci: 860 zł raty za auto, 200 za lapka, 180 za kartę kredytową plus eksploatacja samochodu. Ja płacę: 900 zł za mieszkanie, często 200 zł za oba nasze telefony, 50 zł za telewizję i jeszcze za jedzenie przynajmniej do połowy miesiąca, bo jemu nie starcza. i jak niby mamy zakładać rodzinę? a w przyszłym roku upiera sie, by wziac slub. a jak strace prace? co zrobi z tymi ratami? co o tym sądzicie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czytofair
nic nie sądzicie? tak trzeźwo to rozważając: samochód jest jego. poza tym nie musiał kupować nowego za kupę kasy - byłam temu przeciwna. a teraz płaci za swoje raty, a ja utrzymuję go w dużym mieście (sam jest z mniejszej miesciny), płacąc za mieszkanie i jedzenie. zgadzalybyscie sie na to? dodam, ze ja tez zarabiam 1800.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A co ci tu doradzić wszystkie rzeczy materialne są jego a ty zapewniasz bieżącą konsumpcję , nie mógł się lepiej zabezpieczyć , jak by co to ty zostajesz z gołym tyłkiem :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czytofair
no właśnie... myslałam, żeby przymierzyć się do kupna mieszkania i jak już i tak płacę, to chociaż za własne, nie wynajęte. tylko czasy są tak niepewne, praca dziś jest, jutro nie, że trochę się boję. jak sądzicie - warto ryzykować i kupić coś choćby małego, ale własnego? bo jak stracę pracę, nie mam na kogo liczyć - moj facet splaca swoje zabawki, rodzice kasy nie mają...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czytofair
ostatnio mówię wprost, by dołożył się do mieszkania - dał 200 zł. a samochód mówi, że przecież jest nasz... :]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja sceptycznie podchodzę do kredytów na mieszkanie ale przecież setki ludzi z tego korzysta , więc przeanalizuj swoje możliwości zrób przymiarkę ile ci zostanie i jak się tym będziesz mogła gospodarować , a z facetem pogadaj i płac połowę a nie frajerskie jego zabawki finansujesz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jesteś współwłaścicielem auta / raczej nie , więc niech nie pierdzieli

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość f&f
skoro oboje zarabiacie po 1800 zł to w sumie zostaje wam po opłatach podobna suma na życie. Jeśli się tak źlę z tym czujesz to mu powiedz otwarcie, że chyba trochę nie halo jest ten wasz podział, bo on sobie opłaca SWOJE RZECZY , a Ty dajesz głownie na wasze.Tak jak ktoś napisał, w razie jakbyście się rozstali on te swoje rzeczy bierze i przynjamnije wie co spałacał, a Ty ani oszczędności, ani nic. Tylko poczucie, że utrzymywałaś faceta. Powiedz mu, że niestety ale musicie trochę inaczej rozplanowac ten podział. A co jakbyś ty chciała teraz wziąc coś na raty? To nie będziecie miec za co życ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość -nie-
My z narzeczonym mieszkamy razem i jedyne za co płacimy na pół to mieszkanie (też wynajmujemy), a reszta, czyli spożywka i inne wydatki typu rachunki, telefony, zachcianki to różnie, mamy wspólną kasę i nie wyliczam kto za co płaci jeśli korzystamy z tego razem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czytofair
no właśnie, boję się powtórki z rodzinnej rozrywki. to już w naszej kobiecej linii tradycja, że faceci odchodzą i biorą wszystko, a durne zakochane zostają z niczym...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość l;l;l;l;l
Ja bym z nim porozmawiała na temat sprzedaży auta. W każdym bądź razie nie bierz ślubu dopóki tych długów się nie spłaci lub chociaż w większej części bo z czego założycie rodzinę? Wyprawka, bieżące ciuszki, lekarz, żłobek itp itd to wszystko kosztuje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czytofair
kurczę, też sceptycznie podchodzę do kredytów - strasznie się ich boję. ostatnio np stracilam prace. znalazłam po tygodniu, ale kto wie... następnym razem mogę nie mieć tyle szczęścia. ale z drugiej strony nigdy nie bedzie mnie stac, by kupic mieszkanie za gotowke i po nikim nie dziedzicze, wiec... chyba kiedys bede musiala postawic wszystko na jedna karte.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość salianka
Nigdy nie rozpatrywałam związku w kategoriach materialnych (moje-twoje).Dla mnie "razem przez życie" oznacza naprawdę RAZEM. W swojej wypowiedzi uwzględniasz tylko charakter finansowy waszego związku,nic nie piszesz o uczuciach. Skoro martwi cię ta sytuacja, a masz zamiar wyjść za niego za mąż (choć nie wiemy czy tak jest) to się zabezpiecz - istnieje intercyza i rozdzielność majątkowa.Wtedy każde z was odpowiada za to,co nabyło przed śłubem oraz w trakcie trwania małżeństwa.Nie interesują cię długi i zobowiązania materialne męża. Tylko do końca nie wiem czy na tym właśnie polega małżeństwo...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czytofair
otóż to - z czego założyć rodzinę. a wiecie ile lat bedzie jeszcze spłacał auto? siedem :D i wiecie co jest najglupsze? ze jak chwilowo bylam bez pracy, czułam, że to ja daję d***, bo skąd weźmiemy pieniądze :] a przecież chyba takie rzeczy się zdarzają i "on" powinien brać pod uwagę taką ewentualność pakując się w te długi,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czytofair
salianka, uczuciowo jest ok - inaczej pewnie bym w tym układzie nie tkwiła. tylko martwię się, bo wiem, że w przyszłym życiu rodzinnym prócz uczuć ważne są też inne sprawy - chociażby pieniądze na te żłobki, pieluchy etc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a po co mu ta karta kredytowa?bo to straszna suma jest miesiecznie..mim zdaniem powinien robic zakupy zywniosciowe,to akurat te 600zl zejdzie i tyle,skoro sie wladowal w auto,na ktore go nie stac,to albo niech ci wynagrodzi straty albo niech je sprzeda i kupi tanie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość salianka
Jesteśmy razem od 10lat - początkowo studiowałam i byłam całowicie na utrzymaniu faceta (obecnego męża).Teraz pracujemy oboje,ale i tak on zarabia dużo więcej.Przez cały ten czas kasa idzie na wspólne konto i wspólne wydatki.Nie wyobrażam sobie sytuacji, by kiedykolwiek mi powiedział,że będziemy się rozliczać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czytofair
tak - całym punktem zapalnym jest to durne auto. wiecie czemu nie chciał kupic uzywanego? stwierdzil ze to dla mojego bezpieczenstwa - bo nie wiadomo czy nie bylo bite i przy stłuczce mozemy zginąć - niezła wymówka dla swojej zachcianki. ja teraz jestem w trakcie jazd na prawko i spytal, czy kupie sobie uzywane :) pomijając fakt, że nie mamy za co kupić, pytam, czy nie zginę - obraził się, że drwię ... a sprzedac teraz nie chce, bo mówi, że będą duże straty finansowe i sie nie oplaca. poza tym to jego wiśniowe cacuszko... :]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czytofair
no widzisz salianka, to masz szczęście - u nas to ja jestem facetem i utrzymuję mojego niuniusia. nawet jak studiowałam (bo dopiero w zeszłym roku kończyłam studia). nawet do innego miasta dojezdzalam do pracy, zeby kasy nie zabrakło i jestem juz troche zmeczona tym poczuciem odpowiedzialnosci. i mam dosc emancypacji. marze o powrocie do tradycji, kiedy to facet dba o rodzine, a kobieta moze zarobic, nie by utrzymac, ale zeby, jak salianka, wspomóc, to źle?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czytofair
z tej karty spłaca jeszcze jakis stary dług - nawet nie wiem na co. za studia czy za jeszcze poprzedni samochód...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość salianka
Czytofair - chyba trochę inaczej patrzymy na sprawę :) Przyznaję - nie mamy samochodu do spłacenia, ale za to mamy koszty związane z dzieckiem w wieku szkolnym i kredyt mieszkaniowy :/ Choć tyle jesteśmy razem,to w dalszym ciągu układamy sobie życie - głównie z przyczyn finansowych. Rozumiem twoją niepoewność tyczącą się przyszłości.Jest przeciez sporo niewiadomych - choć nie życzę - związek może się rozpaść,można stracić pracę, zdrowie itp.Ale żeby żyć (przynajmniej w tym kraju), trzeba ryzykować. Jeżeli kasa spędza ci sen z powiek, to zgódź się na ślub,ale pod warunkiem podpisana intercyzy i tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czytofair
i wiecie, że jak ja nas nie zaproszę, to nie pójdziemy ani do kina, ani do knajpki? dbam więc i o to, żeby nie było monotonii i zapraszam nas od czasu do czasu... "on" jest dobry, ciepły, kochający, gotujący i w ogóle. dlatego biorę pod uwagę to, że może coś za coś. dlatego proszę o podpowiedź. tolerować tę jego lekką rękę do pieniędzy na jego wydatki i utrzymywać go czy wprowadzic zasade pół na pół?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niewygodna lalka
Za 7 lat to jego samochód będzie już wrakiem. Bierz kredyt i raty takie, byś mogła się utrzymać (sama!) na mieszkanko. Choćby i kawalerkę. Jak będzie za mała, to kiedyś sprzedasz, dobierzesz trochę kredytu i weźmiesz większe. Nie przejmuj się tym, czy pieniędzy WAM wystarczy. Ma ich TOBIE wystarczyć, bo nie musisz być sponsorką faceta i jego zabawek. Jak poczuje głód, to rozejrzy się za pracą dodatkową. A Ty powolutku bedziesz też zyskiwać majątek (mieszkaneczko) i to taki, który za 7 lat nie będzie wrakiem. Bierz od niego ok. połowy wartości opłat, czynszu i jedzenia. Nie interesuj się opłatami za jego komórkę. Jak mu nie wystarcza, to niech sobie zmniejszy abonament. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
on lubi kredyty chyba :o na jego pytanie o typ auta jakie sobie kupisz powinnas powiedziec,ze nie musisz kupowac auta,bo to jest WASZE,ty je rowniez splacasz i mozesz uzywac do woli przeciez...przede wszystkim powinien cie wpisac jak wspolwlascicielke..poza tym nie martw sie w sumie jeszcze was na to stac,wiec jest ok

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość salianka
Jeżeli planujecie wspólną przyszłość to macie dwa rozwiązania: 1. - wprowadzenie podziału "50/50" - każde z was łoży na utrzymanie mieszkania,smaochodu (ale tylko jeśli będziesz współwłaścicielką) itp. 2. - założenie jednego konta bankowego i wnoszenie wszelkich opłat z niego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość salianka
Sorki babeczki (to nie jest personalnie to ciebie, czytofair),ale nie rozumiem was: z waszych wypowiedzi (w stylu "nie utrzymuj darmozjada","niech sam płaci za swoje zabaweczki") wynika,że wszystko jest ok jeżeli to facet przynosi więcej kasy do domu i was utrzymuje, ale odwrotna sytuacja jest już be?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czytofair
oj lubi, kredyty, lubi :) wiecie, tak naprawdę póki nam starcza pieniędzy (już nie ważne w jakich konfiguracjach:), jest okay, tylko że ja chyba jakaś znerwicowana jetem. tak bardzo się boję, że strace prace, nie znajde drugiej albo jakąś malo płatną i juz nie bedzie nas stac. poważnie - nie mogę przestać o tym myśleć. mam schizy? :) jeszcze matka na mnie krzyczy, że wszystko inwestuję w "niego", nic w siebie i namawia na ten kredyt mieszkaniowy. a wtedy to już z nerwów mam odruchy wymiotne - już widzę u siebie komornika :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sporo macie wydaktów
ale jeśli uważasz, że to ten to chyba warto. Ja zawsze bałam sie kredytów, ale Wy jesteście młodzi Mój syn jak sam mieszkał odkładał, od kiedy zamieszal z dziewczyną ma minus na koncie. On zarabia dwa razy tyle co ona, ale jest z nią szczęśliwy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×