Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

naterosa

odejsc czy nie? jak zyc?

Polecane posty

jestem z moim mezem juz 10 lat, mamy 3 letniego synka. wszystko wyglada tak pieknie z boku. wszyscy uwazaja nas za fajna pare, za fajna rodzine. a tutaj... no tak, wprawdzie maz pomaga mi we wszystkim, wychowuje synka razem ze mna, spedza z nim czas. w domu nieraz nawet posprzata, jak czegos potrzebuje, o cos poprosze, to on to robi. wiec jaki problem? dlaczego chcesz od niego odejsc? to jest dluga historia - jak pewnie kazda tutaj- ja wyszlam za mojego meza nie dlatego,ze mi sie podoba, ze mnie pociagal, ale dlatego,ze byl dobry i pomyslalam sobie, ze wszystko przeminie,ale dobroc zostanie. no i tak jakos to szlo. bylam w nim bardzo zakochana, bo byl dla mnie dobry, bo byl pierwszym chlopakiem moim i dawal mi poczucie bezpieczenstwa, ktorego po przejsciach rodznnych bardzo mi brakowalo. mial kochajaca sie rodzine, obiady wspolne przy stole, rozmowy itd. pomyslalam,ze ja tez chce tego, tez chce byc w tej rodzinie. nie kochalismy sie przed slubem. czekalismy, choc trudno bylo. slub wzielismy po roku czasu spotykania sie ze soba. pamietam, jak pierwszy raz zobaczylam go bez koszulki, cos tam robil na zewnatrz i bylo goraco...pamietam ta mysl do dzisiaj bardzo wyraznie: ale okropnie wyglada. w ogole mi sie nie podoba. Ale nie wazna jest uroda bo uroda przeminia a dobroc zostanie - tak sobie powtarzalam za tymi wszystkimi ludowymi madrosciami... podobal mi sie w nim spokoj i madrosc. po slubie nadal bylam w niego zapatrzona. seks byl kiepski, ale wydawalo mi sie,ze tak jest u wszystkich. calowalam go po rekach, bo wydawalo mi sie,ze sobie nie zasluzylam na takiego dobrego faceta. i naprawde jakos bylam w nim zakochana. taka sielanka trwala przez piec lat. nie traktowal mnie jak kobiety, nie prawil mi komplementow, nie robil niespodzianek, nie calowal, jedynie odwzajemnial to co robilam ja. no ale tlumaczylam sobie,ze nie jest taki blyskotliwy jak inni za to dobry dla mnie. po 5 latach chcialam od niego odejsc, zakochalam sie w kims. to bylo takie uczucie jakiego w ogole nie znalam, jakiego niegdy nie czulam do meza. bo ono bylo polaczone z pragnieniem takim fizycznym tej osoby. nie rozstalismy sie. byl bardzo duzy kryzys,ale sie nie rozstalismy, choc nie mielsmy ze saba juz za duzo wspolnego. ale choc bylam w ogromnej depresji, pomyslalam,ze musze jakos przez to przejsc i dac nam jeszcze szanse... nowe mieszkanie mialo pomoc. po roku od przeprowadzki zdecydowalam,ze chce miec dziecko, ze jestem gotowa juz. no wiec w okresie plodnym rozlozylam nogi i kazalam sie zaplodnic. tak, tak to wygladalo, bo seks z mezem nie byl dla mnie zadna przyjemnoscia. jakze cieszylam sie,ze udalo sie za pierwszym razem i nie trzeba bylo powtarzac... dzieko. radosc. konflikty. ale trwanie. walka wewnetrzna przy kazdym - bardzo rzadkim i tak - zbizeniu... 10 lat. 3 lata odkad urodzil sie synek. kochamy sie srednio 4 razy w roku (wczesniej bylo podobnie, miesiacami bez seksu). przez te lata zrozumialam ze jestem kobieta, ze jestem kobieta,ktora w ogole moze podobac sie facetom - to bylo moje wielkie odkrycie, bo wczesniej wydawalo mi sie,ze mam ogromne szczescie,ze w ogole ktos na mnie zwrocil uwage i mnie chce. maz mi tego nigdy nie okazywal, nigdy nie okazywal ze go pociagam, nigdy nie uslyszalam,ze mu sie podobam,ze jestem piekna... no nic takiego. przez ostatnie lata kiedy juz jest synek, ciagle myslalam czy powinnam odejsc od niego czy nie. czasem zaluje ze bylam tak glupia zeby decydowac sie na dziecko z czlowiekiem, ktorego nie kocham. ja do niego nic nie czuje. niedawno mu powiedzialam,ze chce odejsc i ze nie bedziemy juz miec seksu nigdy. doszlam do wniosku,ze nie moge sie zmuszac do tego, nawet jesli ma to byc tylko kilka razy w roku. no i - jako kobieta po 30-tce to ja jednak tego seksu chce!! ale nie z mezem... nie wiem jak mam odejsc, bo widze jak dobry kontak ma z synkiem, wiem tez, ze jesli to nastapi, to synek bedzie chyba musial zostac z nim, bo oni maja jakas taka mocniejsza wiez i niechce im tego odbierac. juz kombinuje zeby mieszkac gdzies obok nich... wiem,ze moge miec faceta, z ktorym bede miala dobry seks, ktory bedzie umial potraktowac mnie jak kobiete. z drugiej strony wiem,ze bardzo zranie meza, ze zniszcze mu zycie. nie mam pojecia co robic. to wszystko mnie przerasta....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ile masz lat?? wiesz troche to przygnebiajace co piszesz! napisz cos wiecej! czy twoj maz godzi sie na to ze nie chcesz sie z nim kochac?? czy on wie ze chcesz odejsc?? moze mu powiedz ze nie czujesz sie przy nim kobieta, sprobujcie moze jakos uratowac ten zwiazek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nenkaaa345
Mialam tak samo...Wybralam meza, nadal z nim jestem ale caly czas szukam kochanka....:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość koaysdbak
Powiem ci jedno dla fascynacji nowym facetem nie warto niszczyć sobie życia i innym, szkoda dziecka i jestem wręcz pewna że po chwilowej fascynacji kochankiem przyjdzie otrzeźwienie tylko wtedy będzie za późno. Posłuchaj rady bo myślę że w tym momencie nie działasz racjonalnie tylko jesteś w amoku wiesz nawet cię rozumiem. Powodzenia w podejmowaniu słusznych decyzji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziekuje za odpowiedzi. maldzka: mam 32 lata. tak, mowilam mezowi,ze chce odejsc. pierwszy raz 5 lat temu,nie bylo dziecka, wiec powinnam byla wtedy...no ale wlasnie sluchalam rad wszystkich doswiadczonych,ze 'warto mimo wszystko ratowac zawiazek'. na to,ze ja nie chce miec z nim seksu on sie pyta dlaczego. mowi,ze moglibysmy jeszcze wszystko naprawic. jesli pytam jak mam zmienic to,zebym chciala miec z nim seks on nie umie odpowiedziec za bardzo. mowi,ze alkohol na pewno by pomogl, bo jak sie napije, to sie mamy seks (tak jest rzeczywiscie - znaczy bylo kiedys, albo nie bylo seksu albo jak ja bylam troche pijana). powiedziec, ze nie czuje sie przy nim jak kobieta...ale ja juz mu mowilam, tysiace razy. nawet czasem podpowiadalam co powinien zrobic, zeby bylo milo itd....NIC. nenkaaa345 no ale jak udaje Ci sie z nim byc, jak seks? jak to wyglada? to trudne bardzo na pewno...? koaysdbak, wiem co chcesz mi powiedziec, tylko jest tak, ze ja naprawde nie jestem nikim zafascynowana, nie mam motylkow w brzuchu ani nic takiego. Tak bylo 5 lat temu kiedy kogos poznalam. teraz ja chyba nie jestem zdolna do takiego zakochania sie bez pamieci. ja sie bronie przed takimi uczuciami bardzo umiejetnie, bo pamietam jak bardzo cierpialam 5 lat temu i ile mnie kosztowalo to,zeby zaczac w miare normalnie zyc. takze, uwierz, dosc trzezwo mysle...dlatego jeszcze nie odeszlam, bo chce dla dziecka wszystkiego co najlepsze...ale ile ja tak wytrzymam. kim mam byc...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nenkaaa345
mhm...no coz...moze to zalosne ale pokazuje mojemu mezowi, ze bardzo lece na niego, a tak naprawde mysle tylko o tym, zeby seks sie skonczyl. Nie chce go ranic bo to dobry facet ale nie w moim typie. I tak samo jak Ty wyszlam za maz bo byl dobry, ale calkowicie dla mnie aseksualny. Poza tym wychowalam sie w rodzinie, w ktorej seks byl czyms zlym wiec myslalam, ze ta sfera nie jest wazna ale teraz wiem, ze jest inaczej....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nenkaaa345 ja juz nie wiem co jest lepsze czy to,ze udajesz czy to ze mowisz prawde i widzisz jak ciepri... ale jesli udajesz, to Ty cierpisz. powiem Ci jedno, po latach udawania ja sie boje,ze ja tak przywykne, ze juz nigdy inaczej nie bede umiala... wykoncze sie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do tego odkad mu powiedzialam,ze chce odejsc, to chodzi za mna i mnie neka dlaczego chce wszystko zniszczyc, co mu robie i dlaczego go tak nienawidze.... moze ja rzeczywiscie wszystko niszcze, zastanawiam sie tylko co jest to 'wszystko' bo dla mnie w naszym zwiazku nie ma juz nic. synek jest. ale chodzi o sama relacje miedzy nami - wtedy nie ma nic, przynajmniej z mojej strony.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość atika35
To takie trudne .Sama mam problem czy zostac czy odejsc. Wszystko zzera mnie od srodka . Wiem, ze tak dalej nie moge zyc bo sie wykoncze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość atika35
Nie otrafie podjac decyzji. Boje sie ,ze zostane juz do konca zycia sama. Troche egoizmu z mojej strony.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość atika35
Skad jestes neterosa????\

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
te decyzje zyciowe... nie boj sie,ze zostaniesz sama, na pewno tak nie bedzie. ale ja Ci powiem,ze wolalabym zostac sama...naprawde. gdyby nie to ze jest dziecko, to byloby mi duzo latwiej... pochodze z malopolskiego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niekochani
czuja ze sa niekochani

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość krowa rasowa
to jest dluga historia - jak pewnie kazda tutaj- ja wyszlam za mojego meza nie dlatego,ze mi sie podoba, ze mnie pociagal, ale dlatego,ze byl dobry i pomyslalam sobie, ze wszystko przeminie,ale dobroc zostanie. no nie jak kazda, wierz mi ze nie kazda :D a ze ty podjelas taka decyzje to teraz miej odwage ponosic jej konsewekncje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
doskonale zdaje sobie sprawe, ze musze poniesc konsekwencje swoich decyzji. tak to juz w zyciu jest i wcale mnie to nie dziwi. no wybacz,ze na takie wielkie uogolnienie sobie pozwolilam, piszac,ze historie wszystkich tutaj sa dlugie. to rzeczywiscie wazne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość salianka
Nie obraź się,ale postąpiłaś co najmniej dziwnie - mąż cię nie pociąga,czujesz się przy nim nieszczęśliwa, cały czas kombinujesz jak odejść i kiedy - to po co ci było dziecko? Dla mnie to wygląda na życiowy kaprys - nie kocham cię,nie chcę z tobą być,ale zrób mi dziecko. Teraz pij co naważyłaś.Gdyby nie bylo dziecka to mogłabyś odejść w każdym momencie - po prostu rozstanie dwojga dorosłych ludzi.Komplikujesz sobie życie. Weźcie rozwod - ty już i tak postanowiłaś.Tylko pomyśl o dziecku jak o żywej,czującej istocie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trymond
wiesz, trudno poradzić Ci co powinnaś zrobić, bo to tylko Twoja decyzja i nikt jej za Ciebie nie podejmie... każdy przypadek, związek, sytuacja są inne.. przemyśl to dobrze, bo szkoda czasu, życia.. pamiętaj, że zawsze coś stracisz ale i coś zyskasz... ja osobiście nie wyobrażam sobie być w takim związku jak Twój i męczyć się jak opisujesz... zrób coś tym, bo zwariujesz, a na zmianę w zachowaniu męża nie licz, powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziekuje za Wasze odpowiedzi. caly czas mysle, chodze i mysle... salianka, to troche nie tak jak piszesz,ale przyjmuje,ze i taki odbior tego co pisze moze byc. a o dziecku mysle caly czas, zapewniam. dziecko to nie byl kaprys, raczej nadzieja,ze moze jednak bedzie dobrze i ze jakos tam bedzie sie ukladac. dzieki trymond, bardzo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trymond
nie ma sprawy, trzymam kciuki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mysza1733
a ja mysle ze jestes rozpieszczonym babskiem ktore nie docenia tego co ma. Chyba ci sie w glowie poprzewracalo od czytania tanich romansow. Wez sie kobieto ogarnij i oprzytomniej. Masz dom poczucie bezpieczenstwa stabilizacje, masz dziecko ktore potrzebuje ojca. Wiele kobiet marzy o takim mezu jak twoj. Przestan byc egoistka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lilkaaaaa
Autorko ! Jak zyjesz? Jaka podjelas decyzje? Jestem w podobnej sytuacji tylko ze nie mezatka i brak dziecka.Juz podjel decyzje o odejściu, jednak zbieram siły by to zrobić. Prosze napisz co i Ciebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Lilkaaaaa no jesli ja podejmuje decyzje, to zwykle sie ich trzymam. troche juz czasu minelo od ostatniego wpisu. rodzina juz wie. rodzice meza przyjeli wiadomosc bardzo dojrzale, nawet sie nie spodziewalam. rozmawialam z nimi dlugie godziny i powiedzialam wszystko. stwierdzili,ze rzeczywiscie nie ma co zbierac i na sile nie ma sie co meczyc. oczywiscie,ze woleli by zeby bylo inaczej,ale w takiej sytuacji po prostu nie mozna robic niczego na sile. powiedzieli ze zawsze moge do nich przyjsc, ze zawsze bede czescia rodziny. Mialam tez wczesniej przejscia z mezam, niestety. w zamian za 'ludzkie' rozejscie sie ktorego tak chcialam, zadal seksu, bardzo ten czas byl dla mnie przykry,ale juz sie skonczyl. teraz juz oboje wspolpracujemy, zeby to nasze rozejscie bylo jak najmniej odczuwalne w skutkach dla synka. maz ma sie wyprowadzic w niedlugim czasie. Lilkaaaaaa, byly dni bardzo ciezkie, ale nie ma sie chyba co dziwic, teraz jakos sie to wszystko ustalilo i on sie pogodzil z ta sytuacja, zreszta jak sam mowi, on tez chce odejsc. Takze jesli Ty nie masz slubu i dziecka, to Twoja sytuacja jest duzo latrwiejsza, tak mi sie przynajmniej wydaje. dla mnie byloby latwiej gdybysmy nie mieli synka. Trzymaj sie, jesli jestes pewna decyzji, to nie czekaj, ja czekalam latami a nic sie nie zmienialo, w koncu nabralam odwagi i ciesze sie bardzo,ze sie tak stalo. chce teraz zaczac od nowa, choc wiem jak trudno bedzie. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×